piątek, 15 lutego 2019

Stalowe Szczury. Otto - Michał Gołkowski


Tytuł: Stalowe Szczury. Otto
Cykl: Stalowe Szczury (tom 4)
Autor: Michał Gołkowski
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 25.01.2019r.
Liczba stron: 496


Für Reich und Kaiser!

Okopowo-szturmowa awantura w odsłonie nr 4! :) Serii "Stalowe szczury" NIE DA SIĘ NIE UWIELBIAĆ :) Uwielbienia powody mogą zaś być różne, tak jak różne okazują się być poszczególne tomy cyklu. Jak jest w przypadku części zatytułowanej "Otto"?

Michał Gołkowski po raz kolejny dał wyraz pozytywnemu odchyłowi (w dobrą stronę!) na punkcie I Wojny Światowej :) Dzięki "Stalowym Szczurom" - i chyba nie ma co się bać mówić o tym głośno - ten dosyć szary, ponury i nudny w okopowym wydaniu wycinek historii XX wieku ożywa na naszych oczach. Na całe szczęście tylko literacko, nikt bowiem chyba nie życzyłby sobie wojennej powtórki z rozrywki, ale w kontekście rzeczonej rozrywki "Otto" to fantastyczny strzał w dziesiątkę :)

Lekka to dosyć lektura. Odmienna nieco od wcześniejszych części cyklu, taka mocno awanturnicza rzekłbym. I sporo znajdziemy tutaj humoru, takiego "humoru a'la Gołkowski" ;) Niewtajemniczeni zapewne nie złapią o co mi chodzi, ale ci, którzy wiedzą w czym rzecz - do Was puszczam oko, kciuk wystawiam mocno w górę i zapewniam: jest więcej niż dobrze!

Do rzeczy jednak... Rok 1918. Losy wojny mocno odmienne od historyczno-podręcznikowych, albowiem na oczach zdumionych Francuzów cesarska armia wkracza do Paryża (!). Wśród dzielnych wojaków znajduje się pewna formacja inżynieryjno-szturmowa, która nieco zamarudziła na tyłach. Co z tego wyniknie? Na początek wysadzenie w powietrze pewnego archiwum państwowego, które wszelako rzeczonym archiwum wcale nie jest ;) Później pojawi się pewna ciężarówka z nader cenną zawartością, która to zawartość wyląduje - dosłownie! - w pancerzach i mundurach dzielnych wojaków. Nic jednak z nieba samo nie spada, w ślad za marudzącą na tyłach formacją wyrusza więc pościg. Na wojnie w końcu każdy chce uszczknąć coś niecoś dla siebie...

Ciągu dalszego po tym maleńkim uchyleniu rąbka tajemnicy musicie poszukiwać już sami - czytając ;) Zapewniam jednak, że nudno nie będzie. Jeśli bowiem dostaniemy w pakiecie (do tego co powyżej) francuski oddział pod dowództwem pewnego lubującego się w malinowym koniaku majora, którego żołnierze posługują się ni to voodoo ni to szatańskimi zdolnościami, a na pierwszej linii niemieckich okopów obroną dowodzi szaleniec wierzący w Walhallę i wieczną chwałę przy stole Odyna (szaleniec ów ma, tak na marginesie, niezłego kucharza, który dziwnym trafem właśnie po szturmach serwuje dzielnym żołnierzom zupę pełną mięsa...), no to... jakże może być nudno? ;) A sama kompania inżynieryjno-szturmowa znajdująca się w centrum wydarzeń to też niezgorsza zbieranina ;)

Nieodmiennie czekałem z każdą kolejną stroną na brzemienne w skutki i bogate we wszelakie mądrości wymiany zdań pomiędzy niejakim Weissem (prawdziwy Aryjczyk, co rusz prawiący morały o czystości niemieckiej rasy i jej wyższości nad innymi; teksty w stylu "Byle podludź nie pokona prawdziwego Germana!" na porządku dziennym) a niejakim Blumsteinem ("Aj-waj!, znów naród wybrany uciskają!"; narodowości chyba nie muszę dodatkowo wskazywać? ;) ). Sól tej ziemi po prostu! :) Pełne ironii komentarze tytułowego Otta również stały w tych konwersacjach wysoko w mojej prywatnej hierarchii ;) Cała reszta kompanii też nie była najgorsza (na czele z Franzem i Schimmanickiem - a jakże, Polak!). Gołkowski - jeśli chodzi o kreacje postaci - spisał się znakomicie :) Pal sześć nawet całą otoczkę fabularną, dialogi i czyny głównych bohaterów wysuwają się w książce zdecydowanie na pierwszy plan :)

Uff... Co by tu jeszcze dodać? Może powiem tak po prostu... Czytajcie, sięgajcie, brnijcie przez kolejne strony, bo będziecie żałować zaniechania w tej materii :) Serio! :) To jedna z lepszych książek jakie miałem okazję czytać w tym roku - i to nie tylko jeśli chodzi o fantastykę! Z ręką na sercu: POLECAM! :)

Dziękuję Fabryce Słów za egzemplarz recenzencki.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz