piątek, 22 listopada 2019

Miedziaki - Colson Whitehead


Tytuł: Miedziaki (tytuł oryginału: The Nickel Boys)
Autor: Colson Whitehead
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 30.10.2019r.
Liczba stron: 288


Grzechy Ameryki.

Colson Whitehead - swego czasu (przy okazji "Kolei podziemnej") wspominałem, że jest to nazwisko jak najbardziej godne zapamiętania. "Miedziaki" to kolejna świetna książka tego autora, który... staje się (już się stał?) głosem sumienia Ameryki? Przynajmniej jeśli chodzi o minione dzieje niewolnictwa i segregacji rasowej? Coś w tym jest... "Miedziaki" to do bólu prawdziwa, mroczna, wstrząsająca, a jednocześnie przerażająca biorąc pod uwagę oparcie jej na faktach historia o segregacji rasowej w latach 60-tych XX wieku - wprost z amerykańskiego Południa.

Elwood Curtis - zwykły czarny dzieciak z Tallahassee. Floryda w latach 60-tych ubiegłego stulecia to nie było dobre miejsce dla jemu podobnych... Segregacja rasowa trwa w najlepsze, regulacje prawne Jima Crowa obowiązują (dotyczyły właśnie kwestii segregacji), a "kolorowa" społeczność postrzegana jest przez białych jako zło wcielone - i tak też jest traktowana. Elwood ulega wpływom oraz ideałom Martina Luthera Kinga i nabiera przekonania, że zasługuje w życiu na coś lepszego. Wspierany przez babcię (rodzice go porzucili) postanawia dostać się na uniwersytet dla kolorowych. W końcu zasługuje na lepsze życie, nieprawdaż? Niestety przez zbieg nieszczęśliwych okoliczności zostaje uznany za współwinnego przestępstwa, którego skutkiem jest osadzenie w okrytym złą sławą poprawczaku zwanym Miedziakiem...

Whitehead potrafi wstrząsnąć czytelnikiem. Przytoczone opisy bezwzględnych, sadystycznych "metod" wychowawczych potrafią zjeżyć włos na głowie... Jest tam wszystko, włącznie z wykorzystywaniem seksualnym oraz celowym działaniem na szkodę życia i zdrowia innych. Celem Whiteheada nie jest jednak szokowanie dla zasady; powieść napisano w oparciu o autentyczne wydarzenia mające miejsce w istniejącym na Florydzie przez 111 lat zakładzie poprawczym. I chyba właśnie przez wzgląd na oparcie fabuły na faktach powieść jest do tego stopnia przerażająca. To niesamowite, że w drugiej połowie XX wieku podobne rzeczy działy się na świecie, i to nie byle gdzie! - mówimy bowiem cały czas o kraju będącym ostoją demokracji i praw obywatelskich...

Oprócz tego, że książka przeraża (przynajmniej od ludzko-moralnej strony), to z całą pewnością także na swój sposób (w dobrym tego słowa znaczeniu) powala swoimi wartościami artystycznymi. Whitehead pisze w sposób prosty, wprost do czytelnika i dzięki temu niesamowicie łatwo jest zatopić się w każdej snutej przezeń opowieści. Ta prostota narracji jest największą siłą "Miedziaków" - dzięki niej przekaz bez wątpienia trafia do odbiorcy. Pamiętajmy także, że mówimy cały czas o autorze, który ma na swoim koncie Pulitzera 2017 oraz National Book Award 2016 (obydwie nagrody za "Kolej podziemną"). Tych nagród literackich nie przyznaje się byle komu. I nie za byle co.

Powieść godna polecenia. Sądzę, że nie będzie żadnej przesady w stwierdzeniu, że "Miedziaki" to absolutne "must read" jeśli chodzi o książki 2019 roku - i to z wielu powodów. Zarówno jako pewne świadectwo prawdy, jako swoisty literacki głos sumienia Ameryki, ale także przez wzgląd na walory samej książki - a tych bynajmniej nie brakuje.

Gorąco polecam!

Dziękuję Wydawnictwu Albatros za egzemplarz recenzencki.



#miedzaki #colsonwhitehead #wydawnictwoalbatros #thenickelboys #segregacjarasowa #prawajimacrowa #poprawczak #usa #floryda









czwartek, 21 listopada 2019

VIRION 4 NADCHODZI - PREMIERA 27 LISTOPADA!

VIRION PRZYBYWA! :) :) :) WIELU FANÓW CZEKA NA FINAŁ TEJ HISTORII - ZARÓWNO FANÓW "ACHAI", JAK I SAMEGO "VIRIONA". DZIĘKI FABRYCE SŁÓW JUŻ 27 LISTOPADA POZNAMY FINAŁ HISTORII O TYM, JAK VIRION STAŁ SIĘ SZERMIERZEM NATCHNIONYM :) :)

RECENZJA, OCZYWIŚCIE, NIEBAWEM ;)


Kiedy następnym razem wyciągniesz miecz powiedz sobie jasno, że zginiesz w tym starciu. To cię uspokoi.
Na życie Viriona i Niki czyha zbyt wielu wrogów, by ucieczka mogła trwać w nieskończoność. Obława jest coraz bliżej, już słychać jazgot psów i tętent kopyt. Nieuchronnie zbliża się chwila ostatecznego rozstrzygnięcia. Chwila, w której wszystkie intrygi i tajemnice ujrzą światło dzienne. Moment, w którym interesy Cesarstwa, Zakonu i Rady Czarodziejów zderzą się z nieposkromioną furią Szermierza Natchnionego broniącego jedynej istoty, która się dla niego liczy.
Nadchodzi dzień ostatecznej próby, po której na zdeptanej, skrwawionej ziemi stać będzie tylko jeden człowiek. Albo upiór.
Finalny tom tetralogii o młodości Viriona – szermierza natchnionego.

Więcej o książce:

#virion #andrzejziemiański #fabrykasłów #achaja #imperiumachai #tom4






DEMONY CZASU POKOJU - PREMIERA JUŻ JUTRO!


FABRYKA SŁÓW NIEZMIENNIE O NAS DBA :) - "DEMONY CZASU POKOJU" UKAŻĄ SIĘ JUŻ JUTRO! :) 

A recenzja... lada chwila :) :)

Druga połowa tysiąc dziewięćset czterdziestego siódmego roku, od zakończenia wojny minęły dwa lata. Jednak upadek Trzeciej Rzeszy przyniósł też wiele problemów. Do kraju powróciła armia, która zobaczyła, jak wygląda życie poza granicami Związku Radzieckiego. Wrócili nie tylko zwykli, rozbestwieni frontową swobodą i oszołomieni bogactwem zamieszkanych przez burżujów państw żołnierze, ale i ci, których rozkaz Stalina wyciągnął z więzień i łagrów, którzy mieli własną krwią odkupić swoje winy. I odkupili. A teraz chcą powetować sobie czas spędzony w okopach i za kratami. Więźniowie polityczni, ofiary donosów, walk frakcyjnych i nadgorliwości NKWD, ale i zwykli bandyci. Ci ostatni nie boją się nikogo ani niczego, bo przeszli już piekło na ziemi, mają broń i wiedzą, jak jej używać: wojnę przeżyli tylko najlepsi, najtwardsi, najsprytniejsi. Kraj ogarnia niespotykana wcześniej fala zbrodni. Milicja nie daje sobie rady z doświadczonymi, kutymi na cztery nogi, zaprawionymi w walkach frontowcami. Ktoś musi zaprowadzić porządek. Razumowski otrzymuje propozycję nie do odrzucenia. Niestety to nie koniec jego kłopotów: towarzysz Stalin szykuje dla niego coś specjalnego. Jak zwykle...

Więcej o książce:
https://fabrykaslow.com.pl/zapowiedzi/demony-czasu-pokoju/

#demonyczasupokoju #razumowski #adamprzechrzta #fabrykasłów



niedziela, 17 listopada 2019

Kraina Lodu. Biblioteka Bajek - praca zbiorowa


Tytuł: Kraina Lodu. Biblioteka Bajek
Seria: Biblioteka Bajek
Autor: praca zbiorowa
Wydawnictwo: Egmont Polska
Data wydania: 30.10.2019r.
Liczba stron: 304


Bajki z Arendelle.

Przed nami spora, naprawdę pokaźna porcja bajek wprost z Arendelle. Mówiąc "spora" mam na myśli osiemnaście osobnych opowieści (!) - tyle ich bowiem tutaj znajdziemy. Będzie zarówno coś co już znany, jak również coś nowego. A wszystko na 304 przepięknie ilustrowanych stronach. Gotowi na czytanie? :)


Bajeczek, jako się rzekło, znajdziemy w książce osiemnaście. Całość otwiera spisana wersja "Krainy Lodu 1", a zamyka do bólu spoilerowa wersja "Krainy Lodu 2"; chronologicznie patrząc mamy zatem bardzo logiczny układ treści.


Pozostałe szesnaście bajek to opowieści m.in. o dzieciństwie księżniczek, o świętojańskich paradach, audiencjach przyjmowanych przez Annę oraz o duchach Arendelle ;) Znajdzie się także miejsce na historię prezentu dla renifera, który ma wszystko, na opowieść o krysztale Buldy, o idealnych urodzinach, lodowych igrzyskach, czy o podążaniu śladem trolli. Krótko mówiąc - każdy z pewnością znajdzie tutaj coś dla siebie.


Większość zamieszczonych w książce opowieści to historie już znane, wydane jako osobne pozycje (np. "Kryształ Buldy", "Dzieciństwo księżniczek", "Duch Arendelle" - i inne). Czy warto zatem zaopatrzyć się w wydanie  Biblioteki Bajek? 


Moim skromnym zdaniem tak. Zaletą wydania bowiem jest przede wszystkim to, że mamy teraz wszystkie opowieści z Arendelle (a przynajmniej ich lwią część) zebrane w jednym miejscu. Wydawca dokłada także najnowszą "Krainę Lodu 2" w pigułce. Wydanie jest do tego naprawdę ładne, z całą pewnością warte swojej ceny. A że Mikołaj i Boże Narodzenie już tuż-tuż... Warto tę książkę rozważyć. Sprawdzi się na sto procent jako trafiony prezent ;)


Kończąc - jak najbardziej polecam. Arendelle nigdy nie jest zbyt mało ;) Osiemnaście odsłon opowieści z tej krainy, nawet jeśli w większości znanych, to dość duża dawka aby móc się Krainą Lodu wystarczająco nacieszyć :)

Więcej o książce:
https://egmont.pl/Kraina-Lodu.-Biblioteka-Bajek,20603905,p.html


#kraina lodu #krainalodu2 #bibliotekabajek #elsa #anna #arendelle #kristoff #olaf #sven #magia #egmontpolska #disney #dladzieci #bajki





Kraina Lodu 2. Kocham ten film - Suzanne Francis

Tytuł: Kraina Lodu 2. Kocham ten film
Seria: Kocham ten film
Autor: Suzanne Francis
Wydawnictwo: Egmont Polska
Data wydania: 30.10.2019r.
Liczba stron: 64



Arendellove ;)

Kraina Lodu triumfalnie powraca na kinowe ekrany (premiera części drugiej już 22.11.br.). Co przyniesie kolejna odsłona przygód Elsy i Anny? Najbezpieczniej byłoby poczekać na szczegóły do kinowego seansu, jednak jeśli nie chcecie czekać... możecie się tego i owego dowiedzieć chociażby z niniejszej książki.


Od wydarzeń z pierwszej odsłony przygód dobrze nam znanych sióstr minęło już trochę czasu. Co nieco się pozmieniało, ale to co najważniejsze nadal jest takie samo: siostry się kochają, a Sven, Kristoff oraz Olaf stale im towarzyszą. Osobiście, nie wiem jak Wy, ale ja mam wrażenie, że postacie są teraz nieco postarzone. Bohaterowie starzejący się wraz z widownią? Ciekawe ;)


Arendelle to miłe miejsce do życia :) Jednak nie wszystko jest idealne, na przykład przyzywające Elsę tajemnicze głosy. Mają one, jak się okazuje, związek z jej wyjątkowymi mocami, a związek ten sięga bardzo głęboko - aż do pierwotnej siły czterech żywiołów.


Owe żywioły i ich źródła znajdują się na północ od Arendelle. Sprawy ułożą się w ten sposób, że ową północ trzeba będzie odwiedzić... Elsa, Anna, Kristoff, Sven i - oczywiście :) - Olaf udadzą się w związku z tym na tajemniczą wyprawę. Tylko z pozoru, dodajmy, bezpieczną. W czasie drogi i u jej celu spotka ich wiele niespodzianek - związanych zarówno z ciekawymi spotkaniami z innymi ludźmi oraz wynikających z zetknięcia się ze sobą mocy Elsy oraz sił, które są z ową mocą powiązane.


Więcej raczej nic konkretnego tu nie napiszę - spoiler byłby zbyt wielki ;) W gruncie rzeczy cała książka jest jednym wielkim spoilerem. Tak w sumie nadaje się ona najbardziej jako lektura już po seansie kinowym... Jeśli jednak nie lubicie czekać... ;)


Książka jest pięknie ilustrowana i z każdą kolejną stroną coraz bardziej cieszy oko :) Jeżeli lubicie ładne wydania filmowe - to jest rzecz zdecydowanie dla Was. Moim skromnym zdaniem warto się w tę pozycję zaopatrzyć. Będzie świetnie wyglądać na półce w dziecięcym pokoju ;)

Więcej o książce:
https://egmont.pl/Kraina-Lodu-2.-Kocham-ten-film,20140035,p.html


#krainalodu2 #elsa #anna #arendelle #kristoff #olaf #sven #magia #egmontpolska #disney





Kraina Lodu 2. Opowieść filmowa - Suzanne Francis


Tytuł: Kraina Lodu 2. Opowieść filmowa
Seria: Biblioteka Mądrego Dziecka
Autor: Suzanne Francis
Wydawnictwo: Egmont Polska
Data wydania: 30.10.2019r.
Liczba stron: 24


Arendelle w kinach po raz drugi!

Wizyta w kinie już tuż-tuż :) Nie sądzę by wielu znalazło się takich, którzy tę wycieczkę na salę kinową odpuszczą. "Kraina Lodu" była zbyt wielkim hitem i do dziś jest zbyt wielkim fenomenem żeby nie być ciekawym, co wydarzy się dalej w Arendelle. Jeśli jesteście tego ciekawi, to jeszcze przed wizytą w kinie możecie się na ten temat czegoś dowiedzieć ;)

Tak naprawdę niniejsza książeczka jest jednym wielkim spoilerem... ;) Sprawia to dodatkową trudność, jak bowiem napisać o tych 24 stronach kilka słów i jednocześnie wszystkiego nie zdradzić?... No cóż - spróbujmy jednak.


Elsa od pewnego czasu słyszy tajemnicze wołanie. Jednocześnie jej moce rosną, mieszkająca w niej magia - oraz sama dziewczyna - systematycznie nabierają sił. W Arendelle bynajmniej nie dzieje się źle, jednak nic nie istnieje w oderwaniu od rzeczywistości. Moc Elsy jest, jak się okazuje, powiązana z mocami żywiołów, których źródeł trzeba będzie poszukiwać na dalekiej północy.


Sprawy ułożą się w ten sposób, że ową północ trzeba będzie odwiedzić... Elsa, Anna, Kristoff, Sven i - oczywiście :) - Olaf udadzą się w związku z tym na tajemniczą wyprawę. Tylko z pozoru, dodajmy, bezpieczną. W czasie drogi i u jej celu spotka ich wiele niespodzianek - związanych zarówno z ciekawymi spotkaniami z innymi ludźmi oraz wynikających z zetknięcia się ze sobą mocy Elsy oraz sił, które są z ową mocą powiązane.


Więcej... chyba nie powiem i nie napiszę ;) Tylko zepsułbym wszystkim przyjemność z kinowego seansu. Ten możliwy będzie już od 22.11.br., a zatem - mam nadzieję - jakoś wytrzymacie ;) I sądzę, że warto będzie wytrzymać. Bazując bowiem tylko na treści książeczki oraz na zamieszczonych w niej PRZEPIĘKNYCH ilustracjach (nie ma to jak bajkowy, kolorowy Disney w najlepszym wydaniu :) ) wizyta w kinie jest absolutnie konieczna :)

Więcej o książce:


#krainalodu2 #elsa #anna #arendelle #kristoff #olaf #sven #magia #egmontpolska #disney





Kraina Lodu. Zamek Anny i Elsy - Laura Buller


Tytuł: Kraina Lodu. Zamek Anny i Elsy
Autor: Laura Buller
Wydawnictwo: Egmont Polska
Data wydania: 30.10.2019r.
Liczba stron: 42


Zamek Arendelle.

Siedziba Elsy i Anny - zamek Arendelle. Niniejsza krótka książeczka daje fanom "Krainy Lodu" niepowtarzalną okazję do zwiedzania wszystkich jego sal, komnat i zakamarków. W (niemal) przededniu kinowej premiery "Krainy Lodu II" to chyba dobra okazja na odwiedziny w tym wyjątkowym miejscu ;)

Zamek Arendelle dotychczas podziwialiśmy albo z daleka albo też za sprawą kilku pokazanych w filmie scen. Całego zamczyska nie mieliśmy nigdy jednak okazji zobaczyć w pełnej okazałości - aż do teraz :)


Dom dziewczynek to coś więcej niż ich sypialnie, sala tronowa, czy sala balowa. To także kaplica przeznaczona głównie do koronacji władców, skład lodu niezbędnego do przechowywania żywności, sypialnie, garderoba, galeria portretów, loch, kuchnia, pełen tajemnic i pamiątek strych oraz wieża strażnicza. Każde pomieszczenie bardzo skrupulatnie na kolejnych stronach opisano dodając do całości garść ciekawostek.


Książeczka ukazuje także, jak zamek prezentuje się w różnych porach dnia oraz pokazuje, co robią wtedy jego mieszkańcy. O samych mieszkańcach także pamiętano; na kolejnych stronach przedstawiono najważniejsze osoby z zamkowej służby, dbające każdego dnia o sprawne działanie pałacowej maszyny.

Bardzo przyjemna, pięknie ilustrowana książeczka. Z pewnością niejednemu dziecku na jej widok zaświecą się oczy ;) "Kraina Lodu" to niewątpliwy hit Disneya ostatnich lat i z całą pewnością przełoży się to na zainteresowanie tą pozycją. Owo zainteresowanie jest jednak jak najbardziej usprawiedliwione oraz dobrze ulokowane ;)

Więcej o książce:


#zamekelsyianny #egmontpolska #krainalodu #elsa #anna #arendelle #zamek





sobota, 16 listopada 2019

Top Wing. Ptasia Akademia. Nowa kolekcja bajek - Mary Man-Kong, Anna Babisz, Mickie Matheis


Tytuł: Top Wing. Ptasia Akademia. Nowa kolekcja bajek
Seria / cykl: BAJECZNA / Nowa kolekcja bajek
Autor: Mary Man-Kong, Anna Babisz, Mickie Matheis
Wydawnictwo: Egmont Polska
Data wydania: 30.10.2019r.
Liczba stron: 128


Podniebni kadeci.

Serialowo-kreskówkowy serial wprost z Nickelodeon doczekał się niniejszym za sprawą Egmont Polska bajkowego wydania w twardej oprawie :) Kogo spotkamy na kolejnych stronach? Członków Ptasiej Akademii pilnie uczących się manewrów w rozmaitych wehikułach, a także poznających znaczenie przyjaźni, współpracy i niesienia sobie wzajemnie pomocy w trudnych sytuacjach :)

W książce znajdziemy sześć bajeczek na dobranoc (lub, ewentualnie, na dowolną inną porę dnia). Każda z nich jest względnie krótka i zapewniam - czyta się bardzo szybko. Liczba stron książki (128) może być tutaj troszkę myląca, gdyż tak naprawdę lwią część stron zajmują kolorowe ilustracje, a tekstu jest, proporcjonalnie patrząc, niewiele.


Nie oznacza to jednak, że nie warto sięgnąć po tę książkę ze względu na brak treści ;) Treści jak najbardziej tutaj są, i to całkiem ciekawe oraz wskazane dla dzieci. We wszelakich bajkach nie liczy się - pamiętajmy o tym - ilość, ale jakość. A jak na przeniesiony w konwencję bajek do czytania serial dla dzieci "Top Wing" ma całkiem sporo do zaoferowania: ciekawych bohaterów, interesujące opowiastki oraz wiele wartości jak znaczenie przyjaźni, niesienie sobie i innym pomocy, czy współpraca w celu osiągnięcia wspólnego celu.


Jeśli nie znacie jeszcze głównych bohaterów, to już objaśniam: Swift, Penny, Rod i Brody to kadeci Ptasiej Akademii, szkolący się na co dzień (i zbierający odznaki) pod okiem instruktorów: Speedy'egi i Bei. Pierwsza z historyjek - "Załoga Top Wing" - pokrótce przedstawia wszystkich bohaterów i jest takim trochę wprowadzeniem w całą historię. "Cytrynowi piraci" to opowieść o pewnej lemoniadzie oraz o cytrynach, które kradną piraci-krokodyle ;) "Misja z jajami" to historia zamienionych jajek, "Załoga marzeń" to bajka z morałem o tym, ile daje współdziałanie zamiast niepotrzebnej rywalizacji, a "Wyścig w kanionie" oraz "Rod ratuje misia" to z kolei prawdziwe misje ratunkowe w wydaniu kadetów Akademii, w których ratują oni nierozważnych pilotów-nietoperzy oraz pomagają małemu misiowi trafić do domu.


"Top Wing" to bardzo przyjemna bajka, która - jak widać - równie dobrze co na szklanym ekranie sprawdza się także w formie książkowej. Samą książkę, jak każdą zresztą pozycję z serii "Nowa kolekcja bajek", bardzo ładnie wydano: format jest poręczny, strony pełne cieszących oko kolorowych ilustracji, a całość mieści się w trwałej, twardej oprawie (która niejedno jest w stanie wytrzymać ;) ).

Polecam :)

Więcej o książce:
https://egmont.pl/Top-Wing.-Ptasia-Akademia.-Nowa-kolekcja-bajek,20140063,p.html

#topwing #ptasiaakademia #egmontpolska #nickelodeon #speedy #bea #rod #swift #brody #penny #dladzieci #bajki






Lucky Luke. Człowiek z Waszyngtonu - Laurent Gerra, Achdé


Tytuł: Lucky Luke. Człowiek z Waszyngtonu
Cykl: Lucky Luke (tom 73)
Autor: Laurent Gerra, Achdé
Wydawnictwo: Egmont Polska
Data wydania: 23.10.2019r.
Liczba stron: 48


W służbie publicznej.

73-cia odsłona cyklu przygód Lucky Luke'a to mieszanina esencji Dzikiego Zachodu oraz... służby publicznej. Do takowej bowiem zostaje zawezwany Luke, a dotyczyć ona będzie nie byle czego - nowe zadanie dotyczy eskortowania oraz ochrony Rutherforda Hayesa, kandydata na prezydenta Stanów Zjednoczonych, w czasie jego kampanii wyborczej na Dzikim Zachodzie.

Zadanie czeka Luke'a zaiste zaszczytne, ale także niebezpieczne. Czemu? Otóż dlatego, że kontrkandydat Hayesa nie gra zbyt czysto - wynajął potajemnie mordercę mającego za zadanie zlikwidować konkurenta w wyścigu wyborczym. Czy Biały Dom zostanie splamiony krwią, a prezydent-elekt zostanie wybrany uczciwie? A nie są to w tej odsłonie cyklu jedyne pytania - na potrzeby ochraniania kandydata na prezydenta Luke przerwał pojedynek z Billy Kidem, który... niekoniecznie jest z takiego obrotu spraw zadowolony. I niekoniecznie ma ochotę cierpliwie czekać na to, aż Samotny Kowboj raczy stawić się na umówione miejsce w celu dokończenia wspomnianego pojedynku...

Niniejszy tom przygód Lucky Luke'a to już dzieło kontynuatorów spuścizny pierwotnych twórców cyklu. Czy czyta się go gorzej niż pierwsze odsłony serii? Bynajmniej :) Humor pozostaje na podobnym poziomie, graficznie wszystko prezentuje się jak najbardziej w porządku, klimat jest - nie ma więc co narzekać :) Zamiast tego można się cieszyć, że znaleźli się chętni do kontynuacji dzieła ojców serii.

Świetny komiks osadzony w nigdy nie sprawiającej zawodu konwencji. Do tego znakomite gagi i spora dawka humoru - po prostu wszystko to, za co kochamy tę serię :)

Polecam.

Dziękuję Egmont Polska za egzemplarz recenzencki.

#luckyluke #komiks #dzikizachód #człowiekzwaszyngtonu #larentgerra #achde #egmontpolska




Lucky Luke. W górę Missisipi - René Goscinny, Morris


Tytuł: Lucky Luke. W górę Missisipi
Cykl: Lucky Luke (tom 16)
Autor: René Goscinny, Morris
Wydawnictwo: Egmont Polska
Data wydania: 23.10.2019r.
Liczba stron: 48


Kowboj rzeczny.

Reedycja kultowego komiksu o przygodach Lucky Luke'a w toku - przed nami odsłona nr 16. Co czeka Samotnego Kowboja? W największym skrócie: rzeczna przygoda. Luke wybierze się bowiem w podróż po Missisipi - najbardziej kapryśnej rzece Stanów Zjednoczonych.

Gdzie kroją się kłopoty - tam pojawia się Lucky Luke. I Jolly Jumper rzecz jasna ;) Tym razem los rzuci obydwóch do Nowego Orleanu, stolicy Luizjany. Wielkie portowe miasto pełne jest handlarzy, awanturników, wyzwoleńców z czasów wojny secesyjnej (to jeden z moich ulubionych epizodów z historii USA :) ) i... złych oprychów. Tacy właśnie jegomościowie spod ciemnej gwiazdy zamierzają przeszkodzić w podróży jednego ze statków handlowych. Czy Luke'owi uda się pomóc w doprowadzeniu statku do portu przeznaczenia?

To jeden z pierwszych komiksów serii. Trochę to widać, ale tylko w tym sensie, że można odnieść wrażenie, iż koncepcja graficzna była tutaj jeszcze w fazie ostatecznego kształtowania się - zarówno w głowach twórców, jak i na papierze. W niczym to jednak nie przeszkadza w lekturze, a wręcz przeciwnie; ma to swój urok :)

Świetny komiks osadzony w nigdy nie sprawiającej zawodu konwencji. Do tego znakomite gagi i spora dawka humoru - po prostu wszystko to, za co kochamy tę serię :)

Polecam.

Dziękuję Egmont Polska za egzemplarz recenzencki.

Więcej o komiksie:
https://egmont.pl/Lucky-Luke.-W-gore-Missisipi.-Tom-16,20140073,p.html

#luckyluke #komiks #dzikizachód #wgóręmissisipi #renegoscinny #morris #egmontpolska




środa, 13 listopada 2019

Zmierzch bogów - Michał Gołkowski


Tytuł: Zmierzch bogów
Cykl: Bramy ze złota (tom 3)
Autor: Michał Gołkowski
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 13.11.2019r.
Liczba stron: 768


Ho stavros nika!

Zahred i jego dzicy Waregowie nareszcie powracają w epickim finale trylogii "Bramy ze złota"! Konstantynopol drży w posadach w rytm szturmów oblegającej go armii emira Maslamy, jednak Złote miasto nie poddaje się tak łatwo - nie gdy w szeregach swych obrońców ma kogoś takiego jak Zahred. Czyli... kogo? Tylko znakomitego wojownika? Półboga, a nawet boga za którego ma go niejeden Wareg? A może po prostu kochającego walkę i topór nieśmiertelnego wojownika, na którego wołania głusi są bogowie? Może ujrzy ich w końcu - a oni jego, na co czeka od tak dawna - pod sklepieniem Hagia Sophia? W świątyni tej Zahred wyczuwa moc, jakiej nie doświadczył od tysiącleci. Być może więc bogowie wreszcie go ujrzą... Wpierw jednak na horyzoncie czeka niejedna bitwa, chwała, nieprzeliczone zastępy islamskich hord i, być może... Walhalla? Tego jeszcze, w przeciwieństwie do mnie, nie wiecie ;) Coś Wam po drodze w tej recenzji na ten temat zdradzę, a póki co, tak na zachętę, bądźcie pewni jednego: czeka Was literackie starcie świata Wschodu i Zachodu na miarę mitycznego Götterdämmerung :) Ho stavros nika!

Nieuchronnie doczekaliśmy się trzeciego tomu tej znakomitej trylogii. "Nieuchronnie", ponieważ aż żal serce ściska w związku z faktem, że to już koniec... "Świątynia na bagnach" wraz ze "Złotym miastem" oraz, wreszcie, "Zmierzchem bogów" tworzą jeden z lepszych cykli literatury z pogranicza fantastyki i historii jakie znam oraz jakie miałem okazję czytać (dlaczego z pogranicza historii? - o tym szerzej będzie trochę później). Na pewno jest to NAJLEPSZY cykl w swojej literackiej kategorii wydany w tym roku. Nie zwlekając zatem - czas na parę szczegółów! :)

Akcja tomu numer trzy rozpoczyna się dokładnie tam, gdzie Michał Gołkowski zakończył odsłonę drugą, czyli "Złote miasto" - w oblężonym przez mrowie wojowników emira Maslamy Konstantynopolu. Ramaioi wraz z garstką Waregów stają do beznadziejnej z pozoru walki z islamskimi hordami. Jednakże mają pomiędzy sobą Zahreda! Czy ten fakt odmieni oblicze tej kampanii? Zwycięży krzyż, czy półksiężyc? Czy Hagia Sophia oraz inne kościoły będą wzywać na modlitwę chrześcijan, czy też zostaną do nich dobudowane minarety, a same świątynie wielbić będą odtąd proroka? Jest o co walczyć. Jest o co się bić. Wielka bitwa pomiędzy Wschodem a Zachodem oraz pomiędzy dwoma od zawsze skonfliktowanymi cywilizacjami rozpoczyna się tam, gdzie Azja spotyka się z Europą - pod murami Konstantynopola.

Autor świetnie poprowadził akcję w tej części trylogii. Podzielenie fabuły na działy odpowiadające porom roku było strzałem w dziesiątkę. Rzecz rozpoczyna się (UWAGA!, SPOILER ALERT!) jesienią od krwawych szturmów i wściekłych prób zdobycia miasta przez tłumy wyznawców Allaha. Zima przynosi pewne uspokojenie, lecz tylko jeśli chodzi o teatr działań wojennych; zakulisowe machinacje, podstępy, zdrady, cyniczne polityczne gry dochodzą w zimowych miesiącach do głosu sprawiając, że w tej porze roku tylko otulona śniegiem zima tak naprawdę odpoczywa. Wiosną, jak to wiosną - wszystko budzi się do życia... Wszystko włącznie z działaniami wojennymi, które w obliczu faktu iż Maslama ma otrzymać posiłki zarówno drogą morką jak lądową mogą okazać się gwoździem do trumny Konstantynopola. Losy samego miasta - jak również zmagań Wschodu z Zachodem - rozstrzygną się latem. Do gry włączą się niespodziewanie nowi polityczno-militarni gracze, lecz czy to coś zmieni i przechyli szanse na którąś ze stron? No i co się stanie z Zahredem - czy dane mu będzie pobyć dłużej w murach Hagia Sophia, gdzie ujrzą go wreszcie okrutni bogowie skazujący go na tułaczkę przez tysiąclecia i ludzkie epoki?... Przekonajcie się sami ;)

Dochodzimy do momentu, w którym ciężko jest napisać cokolwiek więcej - w sensie konkretów - i nie zepsuć Wam lektury, nie zaspoilerować w sposób oczywisty fabuły (a przynajmniej nie zrobić tego w jeszcze większym zakresie niż akapit powyżej) i nie zniszczyć wizji o znakomitej książce, której finał poznajecie sami. No cóż... Poślizgam się tylko po temacie ;) Nie sposób zostawić tej krótkiej recenzji w tym miejscu, ale spróbuję nie zepsuć Wam ani niespodzianek ani przyjemności z czytania.

Zacznijmy może od losów Zahreda... Nic na ten temat konkretnego nie powiem ;) , ALE... Jeśli znacie choć trochę jego dotychczasowe losy i byliście uważnymi czytelnikami innych książek w których był on postacią pierwszoplanową, to mgliście się być może spodziewacie co się wydarzy. I co się stanie z jednym z naszych ulubionych bohaterów. Jeśli tak jest, to... nie mylicie się :) Zahred to postać zbyt dobra, zbyt wielowymiarowa, zbyt pełna potencjału, ażeby skończyć z nim tu i teraz. Być może zatem, nie zdradzając zakończenia "Zmierzchu bogów", można mieć cichą nadzieję, że Pan Michał wyciśnie jeszcze coś z zahredowej cytrynki i że się jeszcze kiedyś spotkamy ;)

Akcja i fabuła "Zmierzchu bogów" stoją na znakomitym poziomie i ani trochę, w żaden sposób, nie rozczarowują. Jest tutaj zarówno dobre tempo, niezwykle obrazowe (i krwawe) sceny batalistyczne, bizantyjska polityka zabarwiona intrygą oraz zdradą, a także epickie starcie cywilizacji Wschodu i Zachodu, które od zawsze prą do nieuchronnej konfrontacji. Rozmach tej powieści - i całego zresztą cyklu - robi ogromne wrażenie. Rozmach... Tak, to właściwe słowo. Epicki rozmach? O, tak - to także właściwy epitet we właściwym miejscu.

W książce zachwyca - oprócz wyżej wymienionych - jeszcze szereg innych rzeczy, a wśród nich jest wierność realiom historycznym. Czytając opisy Złotego miasta można autentycznie poczuć się jak na ulicach VIII-wiecznego Konstantynopola. Śledząc zaś polityczne intrygi i machinacje można znakomicie odczuć oraz pojąć czym w swej istocie była bizantyjska polityka i styl życia (tudzież władania). Smaczki w postaci opisu używanego w bitwach greckiego ognia, szczegóły dotyczące uzbrojenia czy stylu walki - to także robi w książce swoje. Na plus. To wszystko jest naprawdę niesamowicie realistyczne odmalowane. Wiarygodne. I dzięki temu książka wygrywa.

Co do wspomnianej wiarygodności, także historycznej... Jeśli nie chcecie sobie zepsuć lektury, to nie zaglądajcie proszę do podręczników oraz książek poświęconych Bizancjum vel Cesarstwu Rzymskiemu ze stolicą w Konstantynopolu na przestrzeni VIII wieku. Naprawdę, nie róbcie tego... Michał Gołkowski oparł się na autentycznych faktach historycznych i mieszając je z historyczną (aczkolwiek teoretycznie możliwą!) fikcją stworzył oparty na konflikcie i cywilizacyjnym zderzeniu pomost pomiędzy islamem, chrześcijaństwem, a pogaństwem spod znaku Odyna. I, zaiste, mocno trzyma się ten pomost; wytrzymuje wszystkie próby, zarówno fabularne jak i narracyjne. Michał Gołkowski nie zapędził się w ani jedną ślepą uliczkę i znakomicie połączył prawdę z porywającą wizją, w której nordyccy wojownicy wiedzeni przez jarla-półboga stawają ramię w ramię z chrześcijańskimi Ramaioi przeciwko zielonej fladze z półksiężycem. Dreszcz aż człowieka przechodzi na samą myśl o czymś takim! Ta wizja ma rozmach, potencjał i szanse na sukces. Miała to wszystko od samego początku, a Michał Gołkowski potrafił sprawić, że owa teoretyczna wizja nie tylko niczego w swej praktycznej odsłonie nie straciła, a wręcz przeciwnie - zyskała. Wielkie, zasłużone (i niemilknące!) brawa Panie Michale. "Bramy ze złota" i wieńczący je "Zmierzch bogów" to było naprawdę coś - i to przez DUŻE "C"!

PS. Zagadka:
- Jak rozwścieczyć wyznawców Proroka?
- Dogadać się z nimi na określoną wysokość okupu, po czym przywieźć im z pomocą KOBIET jego równowartość... w KILOGRAMACH świńskich uszu, mięsa i knurzych łbów ;) 
[Wszelkie podobieństwo do rasistowskich uwag oraz do wypowiedzi pełnych uprzedzeń, stereotypów, tudzież prowokacji, było przez autora niniejszej recenzji przypadkowe i niezamierzone.]

Dziękuję Fabryce Słów za egzemplarz recenzencki.


#zahred #zmierzchbogów #bramyzezłota #michałgolkowski #fabrykasłów #konstantynopol #islam #chrześcijaństwo #walhalla #odyn #jarl #premiera #hostavrosnika






wtorek, 12 listopada 2019

Bzyczące. Rzecz o naturze i roli pszczół - Thor Hanson


Tytuł: Bzyczące. Rzecz o naturze i roli pszczół (tytuł oryginału: Buzz. The Nature and Necessity of Bees)
Autor: Thor Hanson
Wydawnictwo: Bukowy Las
Data wydania: 16.10.2019r.
Liczba stron: 288


Coś o pszczołach :)

Pszczoły - małe bzyczące owady wokół nas, których istnienia prawie nie zauważamy, choć robią one dla całego otoczenia (w tym także dla nas samych) tak wiele dobrego. Thor Hanson zabiera nas w książkową podróż do bzyczącego świata tych fascynujących owadów, które jako zbiór różnych gatunków kryją w sobie niejedną tajemnicę.

Dobrze powyżej przeczytaliście - pszczoły to zbiór różnych gatunków. Bzycząca rodzina tych owadów to bowiem nie tylko najbardziej znani i najlepiej przez nas kojarzeni "zwykli" twórcy miodu, ale pszczołami są także trzmiele, murarki, pszczolinki, porobnice, makatki, zadrzechnie... i wiele, wiele innych. Człowiek biorąc do ręki tę książkę żyje w przeświadczeniu, że sedno istoty pszczół rozumie, że wie jacy istnieją przedstawiciele tego gatunku, a spojrzawszy tylko na listę wspomnianych przez autora rodzin W RAMACH tego gatunku człowiek stwierdza, że jednak na ten temat nie wie nic... ;)

Nie o samych jednak gatunkach, ich specyfikacjach, czy zwyczajach będzie tutaj mowa. Thor Hanson, jak sam twierdzi, starał się oddać pszczołom w niniejszej publikacji swoisty hołd. Warto bowiem te owady docenić, albowiem na ich barkach spoczywa często istnienie całych ekosystemów. A dobrze wiadomo, że zaburzenie jednego tylko elementu w jakimkolwiek ekosystemie grozi jego zniszczeniem. Pszczoły to nie tylko twórcy miodu, zapylacze roślin, przenosiciele pyłków (jak to się mówi, "z kwiatka na kwiatek" ;) ) , ale to także żywy czynnik warunkujący przetrwanie wielu naturalnych środowisk w ich obecnym kształcie.

W świetle powyższych słów szalenie istotne jest przesłanie Hansona - przewija się ono mniej lub bardziej przez całą książkę - dotyczące tego, że... z pszczołami i z ich istnieniem niestety nie jest dobrze. Jest wręcz bardzo źle... Bezmyślnie tępione, pozbawiane siedlisk, mylone z innymi owadami i w konsekwencji traktowane, chociażby, pestycydami... Los pszczół jawi się niestety na podstawie przytoczonych przez autora faktów i przykładów wręcz fatalnie. Sama taka na przykład Dolina Kalifornijska jest praktycznie rzecz biorąc pszczół pozbawiona - a wszystko przez niszczycielską i perspektywicznie bezmyślną działalność człowieka. I się w efekcie powoli - dosłownie - wyjaławia... Nikt bowiem za pszczoły niczego nie zapyli, a jeśli coś nie zostanie zapylone - nie wyda owoców. Bez owoców smakiem obejdą się ci, którzy je spożywają, co z kolei skutkuje głodem drapieżników... No i błędne koło się kręci. To wszystko co teraz piszę to ogromne wręcz uproszczenie, jednak ma ono na celu (co także przyświeca autorowi niniejszej książki) wykazanie, iż jeśli pęka jedno ogniwo łańcucha, to cały łańcuch przestaje pełnić swoją rolę i się zwyczajnie... przerywa. Skutki? Katastrofalne.

Jak widzicie wiele miejsca w "Bzyczących" poświęcono przestrogom oraz walącym w czytelnika jak obuchem ponurym - lecz realnym - opisom faktycznego stanu rzeczy i smutnej pszczelej rzeczywistości. Ale pomimo pesymistycznych tematów znajdziecie na kolejnych stronach także przykłady napawające optymizmem, jak choćby część poświęconą skutecznej, praktycznej ochronie pszczół, czy też przykłady ponownego ich wprowadzania do środowisk i na tereny z których zniknęły. W wielu przypadkach to się udaje. Można więc, pomimo ogólnie złego obrazu sytuacji, być chwilami ostrożnie optymistycznym.

"Bzyczące" przybliżają nam nieco to, co stanowi sedno natury: kruchą równowagę, która pomimo swej delikatności jest jednocześnie piękna. A także zagrożona... Wydawać by się mogło, że książka o pszczołach nie będzie ani ciekawa, ani zajmująca, a nadawać może się ewentualnie jako niezły środek usypiający; nic bardziej mylnego! Ta książka jest nie tylko ciekawa, ale także pouczająca i skłaniająca do refleksji. A każda książka będąca w stanie wywołać takie reakcje jest warta przeczytania.

Polecam.

Dziękuję Wydawnictwu Bukowy Las za egzemplarz recenzencki.

#bzyczące #pszczoły #thorhanson #bukowylas #przyroda #natura








Upadek Gondolinu - J.R.R. Tolkien, Christopher Tolkien, Alan Lee


Tytuł: Upadek Gondolinu (tytuł oryginału: The Fall of Gondolin)
Autor: J.R.R. Tolkien, Christopher Tolkien, Alan Lee
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 15.10.2019r.
Liczba stron: 280


Tolkien wiecznie żywy!

"Upadek Gondolinu" to książka na którą czekało wielu czytelników. Przede wszystkim mowa o fanach J.R.R. Tolkiena, ale tak naprawdę gdyby nie Tolkien, to nie byłoby dzisiejszej szeroko pojętej fantastyki w obecnym jej kształcie - a zatem można chyba powiedzieć, że dostajemy do rąk dzieło istotne dla całego gatunku. W każdym razie oto jest: "Upadek Gondolinu", ostatnia wielka opowieść z Dawnych Dni zredagowana przez syna mistrza, Christophera Tolkiena. I jeśli wierzyć słowom autora - a powodu do niewiary w nie być nie powinno, albowiem Christopher Tolkien 21.11. br. skończy 95 lat - jest to ostatnia zredagowana przez niego książka bazująca na niesamowitej spuściźnie jego ojca.

Dawne Dni to Pierwsza Era Śródziemia. Zapewne to wiecie, ale jeśli wśród czytających tę krótką recenzję są niewtajemniczeni w temat, to niniejszym objaśniam, iż mowa o niesamowicie zamierzchłych czasach względem wydarzeń z "Hobbita" i "Władcy Pierścieni". Jeśli więc liczycie na podobną historię, to możecie się niestety zawieść. Dawne Dni to era, która należy przede wszystkim do elfów. Ludzie odgrywają w niej rolę ważną, lecz nie najważniejszą. Jeśli jednak już się pojawiają, to najczęściej w osobach wielkich bohaterów, których działania mają doniosłe znaczenie dla całego Śródziemia. Tak właśnie jest w przypadku Tuora, syna Huora, który po wielu perypetiach dociera do rządzonego przez Turgona Gondolinu - ukrytego przed światem i wzrokiem Morgotha królestwa elfów, jednego z ostatnich na kontynencie. Królestwu grozi zagłada, której Tuor pragnie zapobiec; niesie Turgonowi przesłanie boskiego władcy wód, Ulma, zalecającego opuszczenie Ukrytego Królestwa...

Opowieść o upadku Gondolinu przez szereg lat zmieniała się w koncepcji J.R.R. Tolkiena. Główny trzon historii spisanej jeszcze w 1917 roku w czasie rekonwalescencji Tolkiena po bitwie nad Sommą pozostał od początku względnie nienaruszony, jednakże na przestrzeni lat zmieniło się w niej tak wiele szczegółów, że Christopher Tolkien zdecydował się nie tylko na przytoczenie najpełniejszej wersji tej opowieści, ale także na ukazanie zachodzących w niej na przestrzeni lat zmian. Bardzo ciekawy zabieg, który z całą pewnością będzie nie lada gratką dla każdego fana Tolkiena :) Cała książka zresztą taką gratką bez wątpienia jest - nie ma ani krzty przesady w zawartym w opisie stwierdzeniu, iż na tę książkę cały świat czekał od ponad 100 lat :)

Sama historia upadku Gondolinu jest fantastycznie... tolkienowska :) Spaja się znakomicie z innymi historiami ze Śródziemia tworząc jednolitą narrację tej wielowątkowej, mitologizowanej opowieści - przede wszystkim o Dawnych Dniach. W zmaganiach elfów z Czarnym Nieprzyjacielem, Morgothem (władcą m.in. tak dobrze wszystkim znanego Saurona :) ) jest... magia :) Inaczej tego nazwać nie umiem. Te opowieści wciągają, pochłaniają i chociaż w trakcie lektury potrzeba nieraz dużego samozaparcia, wytężenia uwagi i skupienia się na treści (dzieła Tolkiena są niewiarygodnie rozbudowane, obfitujące w konieczne do poznania nazwy czy imiona do tego stopnia, że naprawdę trzeba mocno uwazać ażeby się w tym nie pogubić), to warto się i wytężyć i skupić. Śródziemie pełne jest literackiej magii, która potrafi oczarować. Nie inaczej rzecz się ma w stosunku do historii Ukrytego Królestwa, Gondolinu :). 

Samą historię Gondolinu w pewnej mierze czytelnicy już znają; jej wątki czy zarys był nieraz wspominany w innych dziełach Tolkiena, mi.in. w "Silmarillionie", a także - częściowo - w "Niedokończonych opowieściach". Odkrywcze w niniejszej publikacji jest zatem przede wszystkim bardzo pieczołowite ukazanie ewolucji tego utworu na przestrzeni lat. Wydaje mi się, że przede wszystkim ze względu na to warto sprawić sobie "Upadek Gondolinu" - to nie lada gratka dla każdego zagorzałego tolkienisty :) 

J.R.R. Tolkien był bez wątpienia geniuszem, i to geniuszem perfekcyjnym - widać to po ilości przytoczonych przez jego syna zmian koncepcji, wprowadzania nowych elementów, a przede wszystkim na zbudowaniu całej narracji wokół opracowanego od zera fikcyjnego świata, w którym wszystko ma swą głębię, genezę, a nawet (jeśli mowa o rasach) swój odrębny język. Ten niesamowicie złożony świat zachwyca od pokoleń i zachwycać prawdopodobnie nie przestanie. Cieszmy się więc zatem tym, że dostajemy do rąk kolejną jego część :)

Na koniec książki pozostaje... smutek. Christopher Tolkien zapowiada bowiem bez ogródek, że "Upadek Gondolinu" to ostatnia zredagowana przez niego książka. Nie dostaniemy zatem nic nowego ze zbiorów jego ojca... Żal ogarnia człowieka na tę myśl ogromny. Do 95-letniego Christophera trudno mieć jakieś pretensje, ale czuć wraz z tą deklaracją, że coś się naprawdę kończy. Tym czymś jest niesamowita przygoda w tolkienowskim świecie, po którego ukrytych zakamarkach Christopher Tolkien od kilkudziesięciu już lat nas oprowadza, oświetlając mroki naszej niewiedzy swą redaktorską lampą... Czuć też chyba, że Christopher powoli żegna się nie tylko z pracą redaktorsko-pisarską, ale także... z nami, czytelnikami. 95 lat... Życzę synowi mistrza aby żył jak najdłużej, ale nic nie trwa wiecznie - bez zbędnych komentarzy wypada zatem zrozumieć i zaakceptować deklarację na temat tego, że to już koniec. Pomimo całego związanego z tym żalu.

Książka zrecenzowana dzięki uprzejmości Księgarni taniaksiazka.pl


Więcej o książce:
https://www.taniaksiazka.pl/upadek-gondolinu-pod-redakcja-christophera-tolkiena-j-r-r-tolkien-p-1297675.html

#tolkien #jrrtolkien #upadekgondolinu #gondolin #christophertolkien #tuor #turgon #morgoth #dawnedni #śródziemie #beleriand #alanlee #taniaksiążka








poniedziałek, 11 listopada 2019

Inteligencja sztuczna, rewolucja prawdziwa. Chiny, USA i przyszłość świata - Kai-Fu Lee


Tytuł: Inteligencja sztuczna, rewolucja prawdziwa. Chiny, USA i przyszłość świata (tytuł oryginału: AI Superpowers: China, Silicon Valley, and the New World Order)
Autor: Kai-Fu Lee
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: 16.10.2019r.
Liczba stron: 300


AI w naszym życiu.

Technologiczny wyścig na nowe technologie od dawna jest globalnym faktem. Postęp oparty na sztucznej inteligencji odgrywa w naszej codzienności coraz większą rolę... i co dalej? Dokąd dokonujący się na naszych oczach rozwój zaprowadzi ludzkość? Kai-Fu Lee stara się na łamach tej 300-stronicowej, fascynującej książki choć w części odpowiedzieć na to pytanie.

Sztuczna inteligencja przestała być domeną filmów science-fiction oraz zaciszy gabinetów nieco futurystycznie nastawionych naukowców. Doświadczamy tego faktu i tych zmian na co dzień. Głównie za sprawą Stanów Zjednoczonych oraz Chin, przodujących na rynku szeroko pojętych nowych technologii. Przodujących, lecz nie za bardzo ze sobą współpracujących (czego echem jest chociażby ostra rywalizacja handlowa, skutkująca głośnymi medialnie decyzjami Trumpa odnośnie ograniczeń dostępu do rynku amerykańskiego np. dla chińskiego koncernu Huawei). Lecz czy rzeczywiście lepiej jest właśnie rywalizować? Czy właściwsza nie byłaby współpraca na tym polu? Lee prezentuje na łamach niniejszej książki szereg logicznych wywodów (popartych faktami), których główna teza jest taka, iż stoimy u progu technologicznej rewolucji nieuchronnie zmieniającej nasze życie w coś, co już nie będzie egzystencją opartą tylko i wyłącznie na dokonaniach ludzkich. Teza ta zawiera w sobie wiele zagrożeń zdefiniowanych względem naszej przyszłości - może zatem współpraca światowych gigantów jest wobec tego bardziej pożądana niż ich wzajemna rywalizacja?

Wywody Lee ciężko zbyć machnięciem ręki czy uznać je za stronnicze. Ciężko to uczynić tym bardziej, że Lee był swego czasu szefem Google'a na Chiny, a obecnie współpracuje zawodowo z firmami Państwa Środka, a zatem zna pole technologicznej wojny z jednej i z drugiej strony barykady. Autor książki świetnie przy tym potrafi wskazać szanse oraz strefy zagrożenia światowego pędu technologicznego. Warto zatem tych wywodów posłuchać.

Lee próbując przewidzieć kierunki rozwoju sztucznej inteligencji wskazuje na to, że pewne zawody oraz całe gałęzie gospodarki mogą zostać zautomatyzowane, czego skutkiem będzie rezygnacja z ludzkich zasobów pod kątem zawodowym. Niesie to ze sobą szereg implikacji, i to nie tylko dla sfery ludzkiej aktywności zawodowej. W dalszej perspektywie czasu pojawiają się bowiem pytania o to, kim staniemy się jako ludzie, kiedy futurystyczne wizje myślącej za nas sztucznej inteligencji staną się faktem. Nadchodzące zmiany mogą okazać się według Lee najbardziej dramatyczne w dotychczasowych dziejach ludzkości. 

Zdaniem autora, biorąc wszystkie zauważalne tendencje pod uwagę, lepiej dla ludzkości jest współpracować niż ze sobą rywalizować. Przesłanie to kierowane jest przede wszystkim do Chin i do Stanów Zjednoczonych, które kontynuując swój wyścig technologicznych "zbrojeń" mogą w konsekwencji osiągnąć nie sukces, lecz ponieść porażkę - tym bardziej dotkliwą, że dotyczącą losów całego globu. Przesada? Czarnowidztwo zahaczające o bzdurzenie? Według Lee bynajmniej, a jak się uważniej te wywody przeczyta, to nie sposób nie zauważyć w nich - niestety - sensu. Rzecz bowiem dotyczy nie tego, kto będzie hegemonem w świecie nowych technologii, rzecz nie dotyczy nawet tego kto będzie pełnił rolę ogólnoświatowego przywódcy z pozycji supermocarstwa. Rzecz dotyczy tego, jak bardzo zmieni się na przestrzeni lat ludzkość, czy przetrwamy jako gatunek, jak wiele otworzy się przed nami wykorzystanych szans, a jak wiele pułapek schwyta nas w swoje szpony sprawiając, że jako ludzie zatrzymamy się w miejscu stając się niewolnikami swoich własnych osiągnięć. Pytania ta dotyczą nie tylko naszej codzienności, ale także sfer psychologicznych, mentalnych, kulturowych, a nawet dogłębnie biologiczno-gatunkowych. 

Książka skłania do własnych przemyśleń i jest lekturą niezwykle pouczającą. Bardzo dobrze pozwala zrozumieć, gdzie jako ludzkość znajdujemy się w tej chwili i jaka jest nasza cywilizacyjna perspektywa, a z nią - zagrożenia i szanse stojące przed ludzkością. Nie wiem, czy niniejszą lekturę przeczyta każdy (nie sądzę żeby tak się stało), ale sam będąc po lekturze uważam, że przeczytanie tych 300 stron nikomu nie zaszkodzi - wręcz przeciwnie.

Dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina za egzemplarz recenzencki.

#sztucznainteligencja #ai #usa #chiny #dolinakrzemowa #rewolucja #nowetechnologie #kaifulee #mediarodzina






Obiecaj mi, tato. Rok z życia wiceprezydenta USA - Joe Biden


Tytuł: Obiecaj mi, tato. Rok z życia wiceprezydenta USA (tytuł oryginały: Promise Me, Dad)
Autor: Joe Biden
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: 18.09.2019r.
Liczba stron: 288


Polityka i rodzina.

Joe Biden i pisanie książek... Zalatuje to już na starcie kampanią wyborczą, ale "Obiecaj mi, tato" nie ma formalnie z tą kwestią nic wspólnego (a przynajmniej bardzo chciałbym w to wierzyć). Owszem, polityki jest tutaj sporo (zwłaszcza zakulisowej), jednak książka ta to przede wszystkim opowieść o rodzinnych tragediach oraz o tym, jak znaleźć siłę do tego aby się po nich podnieść. I jak pozostać sobą, jak żyć dalej pomimo bólu oraz poczucia straty. Polityka, rodzina, wewnętrzne przeżycia... Niezwykłe połączenie. Właśnie z nim mamy do czynienia w tej książce.

Lektura ta nabiera specyficznego smaczku biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia w USA związane z rozpoczęciem wobec Trumpa procedury impeachmentu w związku z podejrzeniami o naciski na Ukrainę, której wstrzymano pomoc wojskową do czasu, aż - i to właśnie starają się wykazać śledczy Kongresu chcąc udowodnić Białemu Domowi przekroczenie uprawnień  - dostarczy ona Trumpowi "haków" na Huntera Bidena, co wydatnie pomogłoby obecnemu prezydentowi USA zdyskredytować jego ojca, Joe Bidena, w wyścigu o Biały Dom w nadchodzącym roku wyborczym (jeśli nie jesteście na bieżąco: Hunter Biden ma być rzekomo zamieszany w proceder prania na Ukrainie brudnych pieniędzy za pomocą spółki gazowej Burisma Holdings; smaczku całej sprawie dodaje fakt, iż Joe Biden jeszcze jako wiceprezydent USA był odpowiedzialny za kontakty międzynarodowe m.in. właśnie z Ukrainą; Trump liczy w związku z powyższym na to, że pogrążając syna pogrąży i ojca, a cała obecna afera w USA sprowadza się do tego, że Trump miał wywierać naciski na władze Ukrainy, ażeby ta miała mu dostarczyć dowodów pogrążających rodzinę Bidenów). Wspomniana sytuacja będąca tematem nr 1 za oceanem z pewnością przyda temu tytułowi trochę niechcianej reklamy. Jednak treść książki nie ma z ową aferą nic wspólnego.

Niniejsza lektura jest w pewnym sensie autobiografią, ale zawiera także sporo zakulisowych opisów amerykańskiej polityki oraz chwytających za serce opowieści rodzinnych, które - choć pełne są tragedii, łez, smutku i żałoby - niosą także i budujące przesłanie. Joe Biden jako postać publiczna nabiera dzięki spisanym tutaj 288 stronom bardzo ludzkiego oblicza, które nie każdemu było dotąd znane.

Biden kojarzony jest przede wszystkim z racji pełnienia funkcji wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych za prezydentury Baracka Obamy. Właśnie w okresie pełnienia owej funkcji szukać należy genezy wspomnianej już, bardzo świeżej, afery. Wcześniej Biden przez 36 lat pełnił urząd senatora będąc wybierany na ów urząd ze stanu Deleware. Obecnie zgłoszony jest jako jeden z kandydatów Partii Demokratycznej na urząd prezydenta USA w wyborach w 2020 roku. Tyle o polityce i o funkcjach. Mają one swoje miejsce w tej książce, jednak dużo więcej miejsca poświęcono w niej przeżyciom wewnętrznym oraz prywatnemu życiu jej autora.

Były wiceprezydent USA nie miał - i nie ma - łatwego życia rodzinnego. To zresztą bardzo oględne nazwanie sprawy, albowiem dla straty żony i córki, a następnie najstarszego syna dużo bardziej właściwsze byłoby stwierdzenie, iż jest to życie pełne tragedii zwalających z nóg. Żona i córka Bidena zginęły w wypadku samochodowym w 1972 roku - tuż przed zaprzysiężeniem go na senatora. Traumę tej tragedii wzmaga fakt, że wydarzyła się ona 18 grudnia w czasie samochodowej wyprawy po świąteczną choinkę... W 2015 roku z kolei zmarł na glejaka najstarszy syn Bidena, Beau. To właśnie ta strata stała się głównym przyczynkiem do powstania tej książki. Strata, a także jedne z ostatnich słów Beau, który odchodząc prosił ojca o to, ażeby ten pozostał sobą i nie rezygnował w obliczu kolejnej tragedii ani z życia, ani ze zobowiązań wobec pełnionej przezeń służby publicznej. Za tą właśnie prośbą kryje się głębszy sens tytułu książki - "Obiecaj mi, tato" to ostatnia prośba umierającego Beau skierowana do ojca...

Poruszające świadectwa rodzinnych przeżyć i związanych z nimi problemów depresyjno-emocjonalnych są, podejrzewam, w stanie zrobić wrażenie nawet na najbardziej zatwardziałych przeciwnikach byłego wiceprezydenta USA. Biden przyznaje, że po śmierci żony i córki rozważał samobójstwo. Opowiada o tym, jak w zasadzie samotnie (choć jednak przy pomocy najbliższej rodziny) wychowywał ocalałych z wypadku synów, Beau i Huntera. Jak ze względu na nich nie przeprowadził się jako senator do Waszyngtonu, lecz dojeżdżał do stolicy pociągiem (zaprzysiężenia Bidena na senatora dokonano przy szpitalnym łóżku Beau). A to tylko początek trudnych rodzinnych przeżyć tego człowieka... Akcja książki rozpoczyna się w Święto Dziękczynienia 2014, na niecały rok przed śmiercią Beau. Ojciec i syn są świadomi tego, co spotka tego ostatniego na końcu drogi. Opis ich wzajemnych relacji, rozmów... to zdecydowanie jest w stanie wzruszyć.

Morał z tego wszystkiego jest taki, że... warto żyć. Nie poddawać się. Czerpać siłę z pewnych "stałych" obecnych w naszym życiu, a wśród nich - na pierwszym miejscu - z ciepła i z miłości czerpanych ze strony najbliższej rodziny... Brzmi to tak banalnie, że aż chyba niesmacznie... Jednak ciężko spuentować całokształt w inny sposób. Biden na każdym nieomal kroku w tej książce powraca do tego morału i nieważne czy pisze stricte o trudnym życiu rodzinnym, czy o zakulisowych smaczkach z zakresu polityki wewnętrznej i zewnętrznej Stanów Zjednoczonych. Owszem, brzmi to banalnie i może się wydawać, że jest przepełnione patosem. Ale jednak te historie robią wrażenie... Może dlatego, że Joe Biden to nie tylko polityk, ale także zwykły człowiek - taki sam jak my wszyscy?

Być może... Jednak z drugiej strony patrząc, na sto procent pojawią się głosy, iż "Obiecaj mi, tato" to nic innego jak PR-owy zabieg mający na celu granie na emocjach wyborców i elektorów przed zbliżającymi się wyborami 2020. Głosy te pojawią się tym bardziej, że nie jest to pierwsza mniej lub bardziej biograficzna książka Bidena ukazująca się w przeddzień ważnej kampanii wyborczej - przed wyborami prezydenckimi w 2008 Biden (jeszcze jako kandydat na urząd prezydenta USA na etapie prawyborów w Partii Demokratycznej) wydał pamiętniki zatytułowane Promises to Keep: On Life and Politics. Czy wydanie książki wtedy i teraz to zbieg okoliczności?... Chciałbym wierzyć, że tak. Próba grania na emocjach historią własnych tragedii byłaby po prostu słaba... Biden wydaje się być - i na taką też osobę się kreuje - uczciwym człowiekiem, który co prawda pełni ważne publicznie funkcje, ale pozostaje przy tym sobą, a to właśnie m.in dzięki ciężkiemu i wielokrotnemu doświadczeniu go przez życie. Nie zapominajmy jednak, że Biden to także... polityk. Czy można więc tym wszystkim przemyśleniom zawartym na kolejnych stronach tak do końca ufać i czy sama książka nie jest aby faktycznie elementem kampanii wyborczej?... 

Oceńcie to sami. Ja jednak ze swojej strony zachęcam do lektury, niezależnie bowiem od ewentualnych pobudek wydania tej książki niesie ona ze sobą spory ładunek emocjonalny przekuty w szereg mądrych życiowych przemyśleń oraz rad co robić wtedy, kiedy życie zwala człowieka z nóg. Świadectwa ludzi dotkniętych przez los w taki sposób zawsze są warte uwagi.

Dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina za egzemplarz recenzencki.

#joebiden #obiecajmitato #autobiografia #usa #wspomnienia #przeżycia #biden #białydom #strata #żałoba #rak 





Charlie zmienia się w kurczaka - Sam Copeland, Sarah Horne


Tytuł: Charlie zmienia się w kurczaka (tytuł oryginału: Charlie Changes Into a Chicken)
Autor: Sam Copeland, Sarah Horne
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: 02.10.2019r.
Liczba stron: 264


Moce dziewięciolatka ;)

Charlie McGuffin - z pozoru zwykły dziewięciolatek posiadający typowe problemy dziewięciolatka. A jednak z Charlie'go nie jest taki do końca zwykły chłopiec, posiada on bowiem tajemną moc przemieniania się w rozmaite zwierzęta. Niestety, wcale a wcale nad tym nie panuje... Czy uda mu się okiełznać swoje umiejętności? ;)

Tytułowy bohater tej osobliwej książki (o tym czemu osobliwej - za chwilę) swoje zwierzo-zmienne zdolności objawia głównie wtedy, gdy jest zmartwiony lub zestresowany. Fakt, iż objawia się to w takich a nie innych okolicznościach bynajmniej nie ułatwia sprawy... A w życiu Charliego nie brak (niestety) owych okoliczności; szkolny łobuz nie daje mu spokoju, brat trafił do szpitala, a rodzice wpadli w panikę. Charlie nie ma lekko... Na szczęście ma jeszcze trójkę wypróbowanych przyjaciół, którzy pomogą mu okiełznać jego dar ;)

Książka zajmuje i jest istną kopalnią gagów oraz dobrego humoru. I to w wydaniu zarówno pisanym jak również graficznym, albowiem autorzy zdecydowali się na bardzo duże urozmaicenie szaty graficznej właśnie: koleje strony pełne są tekstu pisanego różnymi rodzajami czcionki, nierzadko ozdobionego rysunkami i różnego rodzaju grafikami. Sam humor zaś jest osobliwy, a to dlatego, że pełno w nim absurdów, które - takie mam wrażenie - będą śmieszne i zrozumiałe właśnie dla młodych czytelników :) 

Interesująca alternatywa dla zwykłych pozycji książkowych dedykowanych dzieciakom w wieku szkolnym. Alternatywa ciekawa przy tym o tyle, że jej bohaterem jest ktoś, z kim młody czytelnik może śmiało się utożsamić. Warto się w związku z tym niniejszą książką zainteresować oraz rozważyć jej przeczytanie ;)

Dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina za egzemplarz recenzencki.

#charliezmieniasięwkurczaka #charliemcguffin #mediarodzina #dladzieci