środa, 13 listopada 2019

Zmierzch bogów - Michał Gołkowski


Tytuł: Zmierzch bogów
Cykl: Bramy ze złota (tom 3)
Autor: Michał Gołkowski
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 13.11.2019r.
Liczba stron: 768


Ho stavros nika!

Zahred i jego dzicy Waregowie nareszcie powracają w epickim finale trylogii "Bramy ze złota"! Konstantynopol drży w posadach w rytm szturmów oblegającej go armii emira Maslamy, jednak Złote miasto nie poddaje się tak łatwo - nie gdy w szeregach swych obrońców ma kogoś takiego jak Zahred. Czyli... kogo? Tylko znakomitego wojownika? Półboga, a nawet boga za którego ma go niejeden Wareg? A może po prostu kochającego walkę i topór nieśmiertelnego wojownika, na którego wołania głusi są bogowie? Może ujrzy ich w końcu - a oni jego, na co czeka od tak dawna - pod sklepieniem Hagia Sophia? W świątyni tej Zahred wyczuwa moc, jakiej nie doświadczył od tysiącleci. Być może więc bogowie wreszcie go ujrzą... Wpierw jednak na horyzoncie czeka niejedna bitwa, chwała, nieprzeliczone zastępy islamskich hord i, być może... Walhalla? Tego jeszcze, w przeciwieństwie do mnie, nie wiecie ;) Coś Wam po drodze w tej recenzji na ten temat zdradzę, a póki co, tak na zachętę, bądźcie pewni jednego: czeka Was literackie starcie świata Wschodu i Zachodu na miarę mitycznego Götterdämmerung :) Ho stavros nika!

Nieuchronnie doczekaliśmy się trzeciego tomu tej znakomitej trylogii. "Nieuchronnie", ponieważ aż żal serce ściska w związku z faktem, że to już koniec... "Świątynia na bagnach" wraz ze "Złotym miastem" oraz, wreszcie, "Zmierzchem bogów" tworzą jeden z lepszych cykli literatury z pogranicza fantastyki i historii jakie znam oraz jakie miałem okazję czytać (dlaczego z pogranicza historii? - o tym szerzej będzie trochę później). Na pewno jest to NAJLEPSZY cykl w swojej literackiej kategorii wydany w tym roku. Nie zwlekając zatem - czas na parę szczegółów! :)

Akcja tomu numer trzy rozpoczyna się dokładnie tam, gdzie Michał Gołkowski zakończył odsłonę drugą, czyli "Złote miasto" - w oblężonym przez mrowie wojowników emira Maslamy Konstantynopolu. Ramaioi wraz z garstką Waregów stają do beznadziejnej z pozoru walki z islamskimi hordami. Jednakże mają pomiędzy sobą Zahreda! Czy ten fakt odmieni oblicze tej kampanii? Zwycięży krzyż, czy półksiężyc? Czy Hagia Sophia oraz inne kościoły będą wzywać na modlitwę chrześcijan, czy też zostaną do nich dobudowane minarety, a same świątynie wielbić będą odtąd proroka? Jest o co walczyć. Jest o co się bić. Wielka bitwa pomiędzy Wschodem a Zachodem oraz pomiędzy dwoma od zawsze skonfliktowanymi cywilizacjami rozpoczyna się tam, gdzie Azja spotyka się z Europą - pod murami Konstantynopola.

Autor świetnie poprowadził akcję w tej części trylogii. Podzielenie fabuły na działy odpowiadające porom roku było strzałem w dziesiątkę. Rzecz rozpoczyna się (UWAGA!, SPOILER ALERT!) jesienią od krwawych szturmów i wściekłych prób zdobycia miasta przez tłumy wyznawców Allaha. Zima przynosi pewne uspokojenie, lecz tylko jeśli chodzi o teatr działań wojennych; zakulisowe machinacje, podstępy, zdrady, cyniczne polityczne gry dochodzą w zimowych miesiącach do głosu sprawiając, że w tej porze roku tylko otulona śniegiem zima tak naprawdę odpoczywa. Wiosną, jak to wiosną - wszystko budzi się do życia... Wszystko włącznie z działaniami wojennymi, które w obliczu faktu iż Maslama ma otrzymać posiłki zarówno drogą morką jak lądową mogą okazać się gwoździem do trumny Konstantynopola. Losy samego miasta - jak również zmagań Wschodu z Zachodem - rozstrzygną się latem. Do gry włączą się niespodziewanie nowi polityczno-militarni gracze, lecz czy to coś zmieni i przechyli szanse na którąś ze stron? No i co się stanie z Zahredem - czy dane mu będzie pobyć dłużej w murach Hagia Sophia, gdzie ujrzą go wreszcie okrutni bogowie skazujący go na tułaczkę przez tysiąclecia i ludzkie epoki?... Przekonajcie się sami ;)

Dochodzimy do momentu, w którym ciężko jest napisać cokolwiek więcej - w sensie konkretów - i nie zepsuć Wam lektury, nie zaspoilerować w sposób oczywisty fabuły (a przynajmniej nie zrobić tego w jeszcze większym zakresie niż akapit powyżej) i nie zniszczyć wizji o znakomitej książce, której finał poznajecie sami. No cóż... Poślizgam się tylko po temacie ;) Nie sposób zostawić tej krótkiej recenzji w tym miejscu, ale spróbuję nie zepsuć Wam ani niespodzianek ani przyjemności z czytania.

Zacznijmy może od losów Zahreda... Nic na ten temat konkretnego nie powiem ;) , ALE... Jeśli znacie choć trochę jego dotychczasowe losy i byliście uważnymi czytelnikami innych książek w których był on postacią pierwszoplanową, to mgliście się być może spodziewacie co się wydarzy. I co się stanie z jednym z naszych ulubionych bohaterów. Jeśli tak jest, to... nie mylicie się :) Zahred to postać zbyt dobra, zbyt wielowymiarowa, zbyt pełna potencjału, ażeby skończyć z nim tu i teraz. Być może zatem, nie zdradzając zakończenia "Zmierzchu bogów", można mieć cichą nadzieję, że Pan Michał wyciśnie jeszcze coś z zahredowej cytrynki i że się jeszcze kiedyś spotkamy ;)

Akcja i fabuła "Zmierzchu bogów" stoją na znakomitym poziomie i ani trochę, w żaden sposób, nie rozczarowują. Jest tutaj zarówno dobre tempo, niezwykle obrazowe (i krwawe) sceny batalistyczne, bizantyjska polityka zabarwiona intrygą oraz zdradą, a także epickie starcie cywilizacji Wschodu i Zachodu, które od zawsze prą do nieuchronnej konfrontacji. Rozmach tej powieści - i całego zresztą cyklu - robi ogromne wrażenie. Rozmach... Tak, to właściwe słowo. Epicki rozmach? O, tak - to także właściwy epitet we właściwym miejscu.

W książce zachwyca - oprócz wyżej wymienionych - jeszcze szereg innych rzeczy, a wśród nich jest wierność realiom historycznym. Czytając opisy Złotego miasta można autentycznie poczuć się jak na ulicach VIII-wiecznego Konstantynopola. Śledząc zaś polityczne intrygi i machinacje można znakomicie odczuć oraz pojąć czym w swej istocie była bizantyjska polityka i styl życia (tudzież władania). Smaczki w postaci opisu używanego w bitwach greckiego ognia, szczegóły dotyczące uzbrojenia czy stylu walki - to także robi w książce swoje. Na plus. To wszystko jest naprawdę niesamowicie realistyczne odmalowane. Wiarygodne. I dzięki temu książka wygrywa.

Co do wspomnianej wiarygodności, także historycznej... Jeśli nie chcecie sobie zepsuć lektury, to nie zaglądajcie proszę do podręczników oraz książek poświęconych Bizancjum vel Cesarstwu Rzymskiemu ze stolicą w Konstantynopolu na przestrzeni VIII wieku. Naprawdę, nie róbcie tego... Michał Gołkowski oparł się na autentycznych faktach historycznych i mieszając je z historyczną (aczkolwiek teoretycznie możliwą!) fikcją stworzył oparty na konflikcie i cywilizacyjnym zderzeniu pomost pomiędzy islamem, chrześcijaństwem, a pogaństwem spod znaku Odyna. I, zaiste, mocno trzyma się ten pomost; wytrzymuje wszystkie próby, zarówno fabularne jak i narracyjne. Michał Gołkowski nie zapędził się w ani jedną ślepą uliczkę i znakomicie połączył prawdę z porywającą wizją, w której nordyccy wojownicy wiedzeni przez jarla-półboga stawają ramię w ramię z chrześcijańskimi Ramaioi przeciwko zielonej fladze z półksiężycem. Dreszcz aż człowieka przechodzi na samą myśl o czymś takim! Ta wizja ma rozmach, potencjał i szanse na sukces. Miała to wszystko od samego początku, a Michał Gołkowski potrafił sprawić, że owa teoretyczna wizja nie tylko niczego w swej praktycznej odsłonie nie straciła, a wręcz przeciwnie - zyskała. Wielkie, zasłużone (i niemilknące!) brawa Panie Michale. "Bramy ze złota" i wieńczący je "Zmierzch bogów" to było naprawdę coś - i to przez DUŻE "C"!

PS. Zagadka:
- Jak rozwścieczyć wyznawców Proroka?
- Dogadać się z nimi na określoną wysokość okupu, po czym przywieźć im z pomocą KOBIET jego równowartość... w KILOGRAMACH świńskich uszu, mięsa i knurzych łbów ;) 
[Wszelkie podobieństwo do rasistowskich uwag oraz do wypowiedzi pełnych uprzedzeń, stereotypów, tudzież prowokacji, było przez autora niniejszej recenzji przypadkowe i niezamierzone.]

Dziękuję Fabryce Słów za egzemplarz recenzencki.


#zahred #zmierzchbogów #bramyzezłota #michałgolkowski #fabrykasłów #konstantynopol #islam #chrześcijaństwo #walhalla #odyn #jarl #premiera #hostavrosnika






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz