piątek, 31 stycznia 2020

Top Wing. Ptasia Akademia nr 1/2020


Tytuł: Top Wing. Ptasia Akademia nr 1/2020
Seria: Top Wing. Ptasia Akademia
Autor: praca zbiorowa
Wydawnictwo: Egmont Polska
Data wydania: 21.01.2020r.
Liczba stron: 30


Zadania z Top Wing!

Przed nami pierwszy w 2020 roku numer „Top Wing. Ptasiej Akademii”. Co zawiera? W wielkim skrócie: tyle samo zadań do rozwiązania, co frajdy płynącej z ich rozwiązywania ;) Na 28 stronach każdy z pewnością znajdzie coś dla siebie. Powtarzając podtytuł niniejszej pozycji: „Czas rozwinąć skrzydła!”.


Na dobry początek będzie coś do poczytania, a mianowicie krótka opowieść z bohaterami „Top Wing” w rolach głównych. Znajdzie się także coś do pokolorowania, duży plakat, a także maski bohaterów przeznaczone do samodzielnego wycięcia i noszenia :)


Będą także zadania o różnorodnym stopniu trudności, a wśród nich testy na spostrzegawczość, zadania sprowadzające się do wskazania różnic pomiędzy obrazkami, labirynty, a także fajne ćwiczenia z grafomotoryki polegające na rysowaniu po śladzie :)


Z całą pewnością fajnym bonusem jest załączona do zeszytu figurka Swifta z zawieszką i pieczątką :) Idę o zakład, że spodoba się niejednemu dziecku :)


Myślę, że numerem 1/2020 „Top Wing” z całą pewnością warto się zainteresować. Jak znam życie, to nawet bardzo uparte dzieci w końcu się skuszą na rozwiązanie ciekawych zadań zamieszczonych w środku. Obecni na każdej stronie znajomi z kreskówki „Top Wing” mogą być dodatkową zachętą ;)

Polecam.

Dziękuję Egmont Polska za egzemplarz recenzencki.

#topwing #ptasiaakademia #egmontpolska








Inżynieria lotnicza. Akademia mądrego dziecka. Bobas odkrywa naukę - Ruth Spiro, Irene Chan


Tytuł: Inżynieria lotnicza. Akademia mądrego dziecka. Bobas odkrywa naukę
Seria: Akademia mądrego dziecka, Bobas odkrywa naukę
Autor: Ruth Spiro, Irene Chan
Wydawnictwo: Egmont Polska
Data wydania: 15.01.2020r.
Liczba stron: 20



Słów kilka o lataniu.

Mała książka o wielkich ideach :) Brzmi to może nieco patetycznie, ale jest w tym trochę racji, „Inżynieria lotnicza” stawia sobie bowiem za ambitny cel pokazanie najmłodszym czytelnikom na czym polega latanie - zarówno w wykonaniu ptaków, jak również samolotów i rakiet kosmicznych.


Książka stara się wytłumaczyć młodym czytelnikom podstawowe prawa fizyki w najprostszy z możliwych sposób. Punktem wyjścia jest dla autorów ptak i jego skrzydła. Pokrótce opisano ich działanie, porównując je następnie ze skrzydłem samolotu. Na koniec porównano możliwości samolotów z rakietami kosmicznymi. Treści, jak widać, jest w środku całkiem sporo ;)


I nie są to wcale treści do przyswojenia proste. Ruth Spiro stara się jednak operować językiem na tyle nieskomplikowanym i odwołującym się do prostych skojarzeń odniesionych do dnia codziennego, że nawet trudne zagadnienia wydają się być proste :) Niemała w tym zasługa ilustratorki, Irene Chan, która bardzo sugestywnie i wymownie zilustrowała treść kolejnych stron.


„Inżynieria lotnicza” jest małą próbą wytłumaczenia prostych zasad fizyki małemu dziecku. Można powiedzieć, że jest to próba udana :) Seria „Bobas odkrywa naukę” rozwija się w bardzo ciekawym kierunku :)

Dziękuję Egmont Polska za egzemplarz recenzencki.

Więcej o książeczce:
https://egmont.pl/Inzynieria-lotnicza.-Akademia-madrego-dziecka.-Bobas-odkrywa-nauke,22452244,p.html

#inżynierialotnicza #akademiamądregodziecka #bobasodkrywanaukę #egmontpolska





Wzrok. Akademia mądrego dziecka. Bobas odkrywa naukę - Ruth Spiro, Irene Chan


Tytuł: Wzrok. Akademia mądrego dziecka. Bobas odkrywa naukę
Seria: Akademia mądrego dziecka, Bobas odkrywa naukę
Autor: Ruth Spiro, Irene Chan
Wydawnictwo: Egmont Polska
Data wydania: 15.01.2020r.
Liczba stron: 20



Jak widzimy.

„Wzrok” to książeczka poświęcona jednemu z pięciu podstawowych zmysłów. Seria „Bobas odkrywa naukę” zyskała wraz z niniejszą premierą bardzo ciekawą pozycję, dzięki której najmłodsi dowiedzą się bardzo wielu rzeczy dotyczących kwestii widzenia i powstawania w naszym mózgu obrazów otoczenia.


Na kolejnych stronach dzieciaki dowiedzą się przede wszystkim tego, że widzenie możliwe jest dzięki powstawaniu i przekształcaniu się światła w obrazy. Sam proces ich tworzenia się zobrazowano za pomocą ilustracji wyjaśniających, że związane jest to z przetwarzaniem światła na impulsy elektryczne, dzięki którym w naszym mózgu formuje się obraz. Wyjaśniono także w jaki sposób widzimy barwy i, rzecz jasna, omówiono za pomocą obrazków budowę oka oraz jego części składowych.


Bardzo fajnym akcentem książeczki jest fakt, iż nie pominięto tutaj osób niewidzących oraz słabowidzących, które używają na co dzień okularów. To bardzo budujące, że autorzy pamiętali tutaj również o takich osobach :)


Książeczka napisana jest językiem prostym i przystępnym, a do tego zrozumiałym. Poruszane kwestie mogą być jednak dość mocno skomplikowane dla małego odbiorcy… Trudno jednak wyobrazić sobie lepszy sposób na ich wyjaśnienie niż ten przyjęty w niniejszej książeczce.

Dziękuję Egmont Polska za egzemplarz recenzencki.

Więcej o książeczce:
https://egmont.pl/Wzrok.-Akademia-madrego-dziecka.-Bobas-odkrywa-nauke,22452243,p.html

#słuch #akademiamądregodziecka #bobasodkrywanaukę #egmontpolska





Słuch. Akademia mądrego dziecka. Bobas odkrywa naukę - Ruth Spiro, Irene Chan


Tytuł: Słuch. Akademia mądrego dziecka. Bobas odkrywa naukę
Seria: Akademia mądrego dziecka, Bobas odkrywa naukę
Autor: Ruth Spiro, Irene Chan
Wydawnictwo: Egmont Polska
Data wydania: 15.01.2020r.
Liczba stron: 20



Jak słyszymy.

„Akademia mądrego dziecka” wzbogaciła się w styczniu o kilka nowych pozycji. Jedną z nich jest podseria „Bobas odkrywa naukę”, a wśród książeczek poświęconych – jak sam tytuł wskazuje - kwestiom naukowym znajdziemy m.in. pozycję „Słuch”. W trakcie lektury dzieciaki dowiedzą się bardzo wielu rzeczy na temat jednego z pięciu podstawowych zmysłów.


Na kolejnych stronach w przystępny i prosty sposób wyjaśniono jak powstają dźwięki i w jaki sposób możemy je usłyszeć. Ruth Spiro wyszła tutaj od przykładu dźwięków powstających za pomocą potrącania strun gitary, które wprawiają w drżenie cząstki powietrza. Następnie omówiono podstawy budowy aparatu słuchowego człowieka, nie pomijając przy tym kwestii używania przez część z nas aparatów słuchowych oraz posługiwania się językiem migowym przez osoby niesłyszące.


Bardzo dużo dobrego dla zrozumienia zamieszczonych w książce treści zrobiły ilustracje autorstwa Irene Chan. Ilustracje są bardzo obrazowe, przyjemne dla oka i w sposób intuicyjny zrozumiałe – nawet jeśli obrazują kwestie dosyć skomplikowane, jak na przykład proces tworzenia się fal dźwiękowych. Duże brawa za szatę graficzną!


Książeczka jest świetnym pomysłem na pokazanie i wytłumaczenie dziecku podstawowych kwestii dotyczących słuchu, słyszenia i powstawania dźwięków w naszym otoczeniu. Tytułowe odkrywanie nauki staje się dzięki takim pozycjom bez wątpienia dużo prostsze.

Dziękuję Egmont Polska za egzemplarz recenzencki.

Więcej o książeczce:
https://egmont.pl/Sluch.-Akademia-madrego-dziecka.-Bobas-odkrywa-nauke,22452225,p.html

#słuch #akademiamądregodziecka #bobasodkrywanaukę #egmontpolska







Lutowe nowości od Wydawnictwa Psychoskok


WYDAWNICTWO PSYCHOSKOK JAK CO MIESIĄC MA DLA NAS KILKA CIEKAWYCH NOWOŚCI :) DOSTĘPNE JUŻ W LUTYM!





środa, 29 stycznia 2020

Dobranoc, mała pando. Akademia mądrego dziecka. Pierwsze bajeczki - Nathalie Choux


Tytuł: Dobranoc, mała pando. Akademia mądrego dziecka. Pierwsze bajeczki
Seria: Akademia mądrego dziecka. Pierwsze bajeczki
Autor: Nathalie Choux
Wydawnictwo: Egmont Polska
Data wydania: 15.01.2020r.
Liczba stron: 10


Czas iść spać!

"Akademia mądrego dziecka" wzbogaciła się właśnie o nową podserię - "Pierwsze bajeczki". Jednym z tytułów nowego cyklu jest książeczka "Dobranoc, mała pando!", która (jak nietrudno się domyślić) opowiada o trudnym dziele położenia spać małej pandy, która bynajmniej nie ma ochoty na sen ;)

Mama małej pandy zrobi wszystko żeby dopiąć swego i położyć dziecko spać, jednak ani zawołanie dziecka, ani kolacja nie są w stanie ukrócić nowych pomysłów na zabawę. Czy mamie-pandzie uda się w końcu spacyfikować maleństwo i skutecznie położyć je spać? ;)


Książeczka ma bardzo ładną, przyjemną dla oka szatę graficzną. Może się świetnie sprawdzić jako krótka bajeczka na dobranoc, a wykonanie z trwałego i wytrzymałego kartonu sprawia, że może to być lektura do poduszki więcej niż jednorazowa ;)


Dziękuję Egmont Polska za egzemplarz recenzencki.

Więcej o książeczce:
https://egmont.pl/Dobranoc-mala-pando.-Akademia-madrego-dziecka.-Pierwsze-bajeczki,22452226,p.html

#akademiamądregodziecka #dobranocmałapando #pierwszebajeczki #egmontpolska





Dzień dobry samolociku. Akademia mądrego dziecka. Pierwsze bajeczki - Nathalie Choux


Tytuł: Dzień dobry samolociku. Akademia mądrego dziecka. Pierwsze bajeczki 
Seria: Akademia mądrego dziecka. Pierwsze bajeczki
Autor: Nathalie Choux
Wydawnictwo: Egmont Polska
Data wydania: 15.01.2020r.
Liczba stron: 10


Pierwsze loty ;)

Przyjemna, krótka książeczka poświęcona lotom i lataniu - ze szczególnym uwzględnieniem samolotów ;) Temat dla malucha z pewnością interesujący, a dzięki takim książeczkom jak ta - również zrozumiały. Pozycja dedykowana jest najmłodszym dzieciom, które dopiero budują swój podstawowy zasób słownictwa.

Seria "Akademia mądrego dziecka" przyzwyczaiła czytelników do pięknej szaty graficznej, trwałego wykonania oraz do interaktywnych elementów zwiększających ciekawość dziecka i - w efekcie - przyjemność z lektury. Nie inaczej jest i tym razem.


Na kolejnych stronach poznamy wszystkie etapy podróży lotniczej w pigułce - zaczniemy od wejścia na pokład samolotu, będziemy świadkami załadunku bagaży, wzbijemy się w powietrze, polecimy pośród chmur, a wreszcie bezpiecznie wylądujemy ;)

Książeczkę wzbogacono o ruchome elementy, dzięki którym czytanie staje się świetną zabawą. Całość ma formę krótkiej bajki, do której można nie raz i nie dwa powrócić ;)

Więcej o książeczce:

#akademiamądregodziecka #dzieńdobrysamolociku #pierwszebajeczki #egmontpolska






Dzikie zwierzęta. Akademia mądrego dziecka. Pierwsze słowa - Nathalie Choux


Tytuł: Dzikie zwierzęta. Akademia mądrego dziecka. Pierwsze słowa
Seria: Akademia mądrego dziecka. Pierwsze słowa
Autor: Nathalie Choux
Wydawnictwo: Egmont Polska
Data wydania: 15.01.2020r.
Liczba stron: 10


Dzikie zwierzęta.

Zwierzęta ze wszystkich stron świata - to właśnie znajdziemy na 10 kartonowych stronach książeczki z serii "Akademia mądrego dziecka. Pierwsze słowa". Pozycja dedykowana jest najmłodszym dzieciom, które dopiero budują swój podstawowy zasób słownictwa.

Zwierzaki znajdziemy tu w zasadzie z każdego zakątka świata - a także z każdego niemal środowiska naturalnego. Będą zatem lwy i zebry z sawanny, małpy i węże z dżungli, jelenie i wilki z lasu, a także delfiny i wieloryby wprost z morskich głębin :)


Niewątpliwą atrakcją będzie dla najmłodszych sporo ruchomych obrazków. Lew będzie mógł przy pomocy małych paluszków wyskoczyć zza krzaka, małpa pobuja się na gałęzi, niedźwiedź przepłoszy pszczoły z ula, a delfin wyskoczy wysoko ponad fale ;)

Bardzo fajna pozycja. Edukacyjna w najbardziej podstawowym z możliwych zakresie, a jednocześnie pozwalająca ćwiczyć umiejętności motoryczne. Rzecz jak najbardziej do polecenia.

Więcej o książeczce:

#akademiamądregodziecka #dzikiezwierzęta #pierwszesłowa #egmontpolska






Muzyka. Akademia mądrego dziecka. Pierwsze słowa - Nathalie Choux


Tytuł: Muzyka. Muzyka. Akademia mądrego dziecka. Pierwsze słowa
Seria: Akademia mądrego dziecka. Pierwsze słowa
Autor: Nathalie Choux
Wydawnictwo: Egmont Polska
Data wydania: 15.01.2020r.
Liczba stron: 10


Muzyczne początki.

Seria "Akademia mądrego dziecka" wzbogaciła się właśnie o kilka nowych pozycji. Jedną z nich jest niniejsza, krótka książeczka poświęcona muzyce. Krótka, bo 10-stronicowa; mała objętość nie przeszkadza jednak bynajmniej temu, by na kolejnych stronach znalazło się kilka treści bardzo przydatnych maluchom ;)

Pisząc "maluchom" mam na myśli naprawdę malutkie dzieci, "Muzyka" bowiem - zgodnie zresztą z podtytułem książeczki - ma za zadanie nauczyć dziecka kilku pierwszych słów powiązanych z muzycznym światem oraz ich znaczeń.


Owe słowa to nazwy instrumentów: grzechotki, bębenka, puzonu oraz akordeonu. Na tych instrumentach skupiono się na kolejnych stronach opisując każdy z nich wyjaśnieniem jakie wydaje dźwięki oraz co trzeba zrobić, aby owe dźwięki z danego instrumentu wydobyć.


Niewątpliwą atrakcją dla każdego malucha będą ruchome elementy umieszczone na każdej stronie. Frajda gwarantowana :) Dodatkowo książeczka ma bardzo ładną szatę graficzną i wykonana została z trwałego kartonu, a zatem nie ulegnie tak szybko zniszczeniu ;)

Więcej o książeczce:

#akademiamądregodziecka #muzyka #pierwszesłowa #egmontpolska






Yakari Tajemnica Małego Pioruna - Derib, Job


Tytuł: Yakari Tajemnica Małego Pioruna
Cykl: Yakari (tom 6)
Autor: Derib, Job
Wydawnictwo: Egmont Polska
Data wydania: 22.01.2020r.
Liczba stron: 48


Mustangowe tajemnice.

Yakari i Mały Piorun powracają w komiksowej odsłonie numer sześć. Będzie to odsłona mocno tajemnicza i intrygująca, albowiem zdarzy się w niej coś, czego mały Yakari w życiu nie byłby w stanie przewidzieć - Mały Piorun zniknie...

Dlaczego tak się stanie? Otóż wierny wierzchowiec Yakariego usłyszy zew... Nie tylko on jeden zresztą, wiele bowiem wierzchowców z Wielkich Równin zostanie wezwanych przez tajemniczego Ducha Ludu Koni po to, ażeby przystąpić do swoistego egzaminu i przejść próby odwagi. Nie będą one łatwe... Czy Mały Piorun wyjdzie z nich bez szwanku? I czy Yakari - który wyruszył na poszukiwania przyjaciela - zdoła go odnaleźć?

Komiks jak zwykle nie rozczarowuje. Uwagę zwraca bardzo ładna kreska i niepowtarzalny, sympatyczny klimat całej opowieści. Pod tym względem "Yakari" może się moim skromnym zdaniem równać tylko z "Lucky Lukiem" - obydwa tytuły to esencja komiksów umiejscowionych na Dzikim Zachodzie :)

Dziki Zachód w komiksach z serii „Yakari” ma fajne, dziecięce wręcz oblicze. Dla takiego też – dziecięcego – odbiorcy przeznaczona jest ta seria. W niczym nie ujmuje to jednak klimatu całej opowieści, który przypadnie do gustu także nieco starszym wielbicielom Dzikiego Zachodu :)

Dziękuję Egmont Polska za egzemplarz recenzencki.

Więcej o komiksie:

#yakari #tajemnicamałegopioruna #egmontpolska #komiks #dzikizachód






wtorek, 28 stycznia 2020

Christo Stoiczkow. Autobiografia - Christo Stoiczkow, Władimir Pamukow


Tytuł: Christo Stoiczkow. Autobiografia (tytuł oryginału: Христо Стоичков. Историята)
Autor: Christo Stoiczkow, Władimir Pamukow
Wydawnictwo: SQN
Data wydania: 27.11.2019r.
Liczba stron: 528



Bułgarski czarodziej.

Dla jednych bufon, dla innych geniusz. Jak sam wielokrotnie stwierdził – jest szczery i nie dba o to, czy ktoś go za to polubi, czy raczej znienawidzi. Czy rzeczywiście jest z tą szczerością tak, jak przedstawia to główny zainteresowany? Przekonajcie się sami – przed nami Christo Stoiczkow, legenda piłkarskiej reprezentacji Bułgarii.

Trochę celowo nie użyłem innego sformułowania - „legenda Barcelony”… Sam Stoiczkow z pewnością by się za takie stwierdzenie nie obraził, aczkolwiek – przy całym szacunku dla Bułgara – Barca miała (i ma) napastników lepszych i dużo bardziej zasługujących na miano „legendy”. Jakby tego jednak nie nazywać Stoiczkow z całą pewnością był pod kątem piłkarskim postacią na tyle barwną, że zdecydowanie zapadł kibicom w pamięć. Dowodem na tę tezę jest poniekąd również niniejsza książka.

Czego się z owej pozycji dowiemy? Kilku smaczków na pewno, jak choćby krytyczne opinie wygłaszane pod adresem Louisa van Gaala (co do którego Christo twierdził, że pod względem piłkarskim nie nauczył go jako trener niczego), większe i mniejsze posądzenia o futbolowe układy (jak choćby w przypadku tez Bułgara o tym, iż Johan Cruijff celowo faworyzował i promował swojego syna w kadrze meczowej Barcelony), a także o nieczyste zagrywki stosowane przez możnych tego sportu (według Stoiczkowa owe zagrywki i gierki miały miejsce choćby w kwestii przyznania mu Złotej Piłki – plebiscyt wygrał, aczkolwiek twierdzi, iż co najmniej raz zakulisowe machinacje pozbawiły go statuetki). Jeśli zatem oczekiwaliście kontrowersji, to coś niecoś się w tej materii znajdzie.


Największą jednak siłą tej książki jest odmalowany przez Stoiczkowa niesamowicie swojski klimat piłkarskiego świata komunistycznej i postkomunistycznej Bułgarii z przełom lat 80-tych i 90-tych XX wieku. Kibicowskie wojenki (Lewski Sofia vs CSKA Sofia), ciągłe braki w sprzęcie, infrastrukturze, pieniądzach… Brzmi znajomo ;) Wszak na polskim gruncie wyglądało to swego czasu (gdzieniegdzie dalej wygląda ;) ) bardzo podobnie. Stąd pozytywne – jeśli mowa o skojarzeniach dotyczących realiów - emocje w trakcie lektury. Ta książka i ten klimat to jednak nie tylko swojskość – Stoiczkow za zasłoną anegdotek dość mocno rozlicza się z bułgarskim światem piłki oraz z jego szarymi eminencjami.

W kwestiach opisów na uwagę zasługują zamieszczone na kolejnych stronach meczowe wspomnienia napastnika – zwłaszcza ze starć Barcelony z Realem. Osobiście chętnie poczytałbym nieco więcej na temat mundialu z 1994 roku i fantastycznego czwartego miejsca Bułgarii, ale i na ten temat sporo się tu znajdzie, a zatem – nie narzekam! 


Książkę przeczytać jak najbardziej WARTO. Będzie mieć ona niezaprzeczalną wartość sentymentalną dla każdego kibica wychowanego na herosach piłki z początku lat 90-tych. Piłkarsko to była zupełnie inna epoka niż teraz – każda licząca się drużyna czy reprezentacja miała swojego wodza-herosa, wokół którego budowano skład, taktykę… Christo Stoiczkow był kimś takim dla reprezentacji Bułgarii. Dla mnie osobiście mundial USA w 1994 rok był pierwszą dużą piłkarską imprezą jaką oglądałem (a właściwie podglądałem, mając bowiem 10 lat niekoniecznie dostałbym zgodę rodziców na niejednokrotne zarwanie nocy z uwagi na transmisję ;) ). Tamte mistrzostwa budzą moje wielkie i pozytywne emocje. Tak jak i ich bohaterowie – tacy jak Stoiczkow :) Jeśli podobne odczucia są Wam bliskie – sięgajcie śmiało po tę lekturę.

Polecam!


Dziękuję Wydawnictwu SQN za egzemplarz recenzencki.

#christostoiczkow #autobiografia #sqn #bułgaria #fcbarcelona #mundial94








Młody bóg z pętlą na szyi. Samobójstwo na raty - Anka Mrówczyńska


Tytuł: Młody bóg z pętlą na szyi. Samobójstwo na raty
Cykl: Młody bóg z pętlą na szyi (część 3)
Autor: Anka Mrówczyńska
Wydawnictwo: Psychoskok
Data wydania: 12.11.2019r.
Liczba stron: 546



Miłość, nienawiść, destrukcja, nadzieja...

Anka Mrówczyńska powraca z kolejną częścią cyklu "Młody bóg z pętlą na szyi" - jednej z najlepszych serii autobiograficznych ostatnich lat. Czemu jednej z najlepszych? Skoro tyle wokół na półkach w księgarni innych, autentycznych historii? Może dlatego, że ta seria opowieści jest po prostu prawdziwa – i to aż do bólu. Szczera. Pełna odwagi. Pozbawiona owijania w bawełnę. I pełna trudnych emocji, pełna pędu ku destrukcji i nadziei tak silnych, że aż krzyczących z każdej strony. 

Poprzednie części cyklu to opowieść o pobycie autorki w szpitalu psychiatrycznym ("Młody bóg z pętlą na szyi. Psychiatryk") oraz o trudnym przebiegu psychoterapii ("Młody bóg z pętlą na szyi. Terapia u doktorka"). Ta część serii to trochę retrospekcja... Szalenie jednak wartościowa. Cofamy się, dzięki zapiskom z dziennika internetowego, do czasów szkolnych autorki, do chwili poznania miłości jej życia, do trudnych chwil początków tej relacji i do ton emocji, które Anka cały czas w sobie nosiła - walcząc codziennie z destrukcją, rozpaczą, czepiając się na przemian nadziei lub... żyletki / butelki / tabletek (niepotrzebne skreślić, a najlepiej wszystkie powyższe zostawić). Czy coś lepiej odda sedno sprawy niż cytat? :

"W tej chorej walce z samą sobą, stanęłam po złej stronie. Zamiast przezwyciężać słabości – niszczę siebie, z wściekłą irytacją opluwam swoje imię, z bezsilną rezygnacją zabijam w sobie resztki człowieka. Stanęłam po złej stronie – sama sobie jestem wrogiem..."

Po co to wszystko spisywać? - ktoś mógłby spytać. Hm... Może po to, żeby pomóc innym... zrozumieć? Zwłaszcza tym, którzy nie rozumieją (a zrozumieć powinni). Również po to, żeby inni, żyjący z tym samym problemem, pojęli że nie są jedyni; że ich rozterki, bezgłośne wycie do czterech ścian i pęd ku destrukcji nie są czymś, czego doświadczają tylko oni. Kogoś mogą nie interesować takie książki - ok, każdy lubi to, co chce. Ale takie pozycje są ważne - przede wszystkim dla tych, których dotyczą i dla tych, którzy powinni, lub po prostu chcą... zrozumieć. To dla nich jest ta książka ;)

Pewną ważną nauką płynącą z tej książki jest to, że jedną z największych głupot w życiu jest odwracanie się od tego (i od tych), co (którego / których) się kocha. Zwłaszcza jeśli ktoś, kogo się kocha, odwzajemnia to - i chce być obok. To tak, jakby samemu sobie strzelać w kolano. I tak nie da się odciąć od tego, co jest silne, a każde odwrócenie się od tego co się kocha - i co pomaga -  i tak skutkuje tym, że się potem do tego czegoś wraca. A czas bez tego „czegoś”, czas pewnej pustki wybrany na własne (niepotrzebne) życzenie, to czyste marnotrawstwo. Wniosek? - jeśli coś pomaga, trzeba się tego trzymać. A nie odwracać się od tego. 

Dla jednych "Samobójstwo na raty" będzie pewnie zajmującą lekturą medyczną, dla innych rzeczywistą pomocą, dla innych ciekawostką... Wszystko prawda. To jednak książka, z której można też wyciągnąć pewne ogólne życiowe wnioski, i to dotyczące nie tylko problemu będącego jej treścią. Tony emocji zawarte w tej książce pokazują, obok ukazania mechanizmu rozpaczy i destrukcji miotających człowiekiem, ile dla takiego człowieka znaczy i znaczyć może... nadzieja. I drugi człowiek. Ile może znaczyć siła uczucia, którego można się złapać, przytrzymać, a potem wyciągnąć się dzięki niemu z bagna, podnieść się dzięki niemu z dna. I nie chodzi wcale o przenośnie czy metafory w rodzaju "rozwalania ścian" - ściany można zawsze jakoś obejść, nawet jeśli droga wiodąca dookoła jest długa i trudna. Sztuka w tym, żeby wiedzieć czego się chce. Żeby to znaleźć. A jeśli się to już znajdzie - żeby się tego trzymać. I nie (wy)puścić tego (z rąk).


Dziękuję Wydawnictwu Psychoskok za egzemplarz recenzencki!

#młodybógzpętląnaszyi #ankamrówczyńska #psychoskok #samobójstwonaraty





Młody bóg z pętlą na szyi. Terapia u doktorka - Anka Mrówczyńska


Tytuł: Młody bóg z pętlą na szyi. Terapia u doktorka
Cykl: Młody bóg z pętlą na szyi (część 2)
Autor: Anka Mrówczyńska
Wydawnictwo: Psychoskok
Data wydania: 10.0.2019r.
Liczba stron: 128



"Jenny, mam na imię Jenny. Co w jej głowie siedzi - wiem tylko ja"...

Nie wiem czy pamiętacie ten refren pewnej piosenki sprzed lat. Jeśli tak, to trudno chyba o lepszą (muzyczną) mini-pigułkę informacyjną na temat sedna tego, o czym są książki Anki Mrówczyńskiej. O czym więc są? Tak naprawdę - o świetnych ludziach, którzy nie do końca wiedzą (i nie wierzą w to), że są świetni :) Każdy jest wyjątkowy, jednak szkopuł w tym, co "siedzi w głowie". A mogą tam siedzieć różne rzeczy. To kolejna książka właśnie o tym - o tym, co może siedzieć w czyjejś głowie.

Ta książka to świetny obraz tego, czym jest - i czym może być - psychoterapia w przypadku kogoś z problemem pt. "borderline". Celowo używam słowa "problemem". Wrzucić wszystkich do jednego wora z piętnującym napisem "choroba" jest szalenie łatwo, a borderline to po prostu pewnego rodzaju zaburzenie. A zatem po prostu pewien problem. Z którym trzeba sobie (po)radzić. I to każdego dnia, dzień po dniu - nie jest to bowiem coś, co mija jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jednak można z tym wszystkim żyć i normalnie funkcjonować. I to zarówno patrząc z perspektywy kogoś, kto ma ten problem, jak i z perspektywy wszystkich wokół, którzy żyją i funkcjonują wokół tej osoby (będąc w ten czy w inny sposób w jej życiu). Ta książka jest w dużej mierze o tym, co w tym codziennym dziele pomaga - o indywidualnej psychoterapii.

Co jest istotnym wnioskiem po lekturze? Chyba przede wszystkim to, że terapia jest czymś dobrym, ale i niesamowicie trudnym. Jak bardzo trudne jest to zadanie uzmysłowić może fakt, że Anka opisywaną na kolejnych stronach terapię przerwała... Tygiel emocji, miotanie się od bandy do bandy – to wszystko towarzyszyło autorce na każdym kroku. Ta książka to przede wszystkim bardzo osobiste doświadczenia własne, nie jest więc napisana z perspektywy terapeuty (czy, szerzej patrząc, kogokolwiek będącego "obok"). Ale chyba rzecz w tym, że i terapia (i jakikolwiek sposób bycia "obok" kogoś) sprowadza się do próby dotarcia do czyjejś głowy. Do dostania się do środka - po to, żeby zrozumieć. I coś zrobić. Coś dobrego. 

"Terapia u Doktorka" jest tak naprawdę także trochę o tym, jak trudno jest czasem raz że do tej głowy się dostać, dwa - pozwolić na to, żeby ktoś tam wszedł, i wreszcie trzy - o tym, jak bardzo stąpa się po kruchym lodzie, biorąc pod uwagę pierwsze i drugie. Niekiedy trudno się otworzyć. Do tego nie zawsze lubimy i tolerujemy, kiedy ktoś, nawet tylko chcąc pomóc, definiuje nas samych i (obiektywnie, czy też tylko naszym zdaniem - bo tak nam się w danej chwili wydaje) nas ocenia. Wszystko jest kwestią interpretacji. Ta książka też. Jednak nie powstała ona tylko po to, żeby oceniać jej treść. Ma ona w sobie coś więcej, takie małe przesłanie. Mimo różnej treści na kolejnych stronach, to przesłanie jest pozytywne; można je zawrzeć w jednym słowie: WARTO. 

Cieszę się, że mogłem przeczytać tę książkę. Anka z każdą kolejną częścią tego swoistego cyklu robi jednocześnie coś dobrego. Ważnego. Pomaga innym. To wszystko ma wielki sens. Już o tym pisałem w innej recenzji, ale może - prócz tego, co te książki robią dobrego dla osób z pewnym problemem i dla ich bliskich - może kiedyś takie lektury zrobią szerszy wyłom w murze tego, co bez ogródek można nazwać "ciemnogrodem". Może... :) Na dziś dzień to kawał świetnej roboty. Oby tak dalej :) 


Dziękuję Wydawnictwu Psychoskok za egzemplarz recenzencki.

#młodybógzpętląnaszyi #ankamrówczyńska #psychoskok #terapiaudoktorka





JESTEM Z INKWIZYCJI! ;) :)


Klimatyczna jak wszyscy oczekujący na egzorcyzmy diabli :) :) :)


[ dzięki piękne Fabryka Słów :) ]

#fabrykasłów #jestemzinkwizycji





piątek, 24 stycznia 2020

Bakly 2. W objęciach śmierci - Miroslav Žamboch

Tytuł: Bakly 2. W objęciach śmierci (tytuł oryginału: V objetí smrti)
Cykl: Bakly (tom 2)
Autor: Miroslav Žamboch
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 24.01.2020r.
Liczba stron: 512



PREMIERA

Ze śmiercią za pan brat.

Śpieszmy się czytać Bakly'ego - tak szybko się kończy!... Kolejna odsłona przygód niezrównanego zabijaki już za mną, a po niej pierwsza myśl: za szybko się to wszystko skończyło... Miroslav Žamboch kontynuacją historii zaczętej w "Szukając śmierci" zamyka pewną całość opowieści dotyczącej grozy rozpętanej w podziemiach Grafzatzy. Bakly zajmuje w tej opowieści rzecz jasna naczelne miejsce, cały problem jednak w tym, że po skończonej lekturze po oczach bije końcowy napis: "Koniec tomu drugiego, ostatniego"... Smutek!... Ta historia jest bowiem naprawdę dobra i szalenie wciągająca. 

"I to, co najgorsze, dla mnie jest wystarczająco dobre."

Powyższy tekst to właściwie kwintesencja życiowej ideologii Bakly'ego. Został stworzony do walki, do zabijania. Jest w tym niezrównany i nie lęka się wpakować nawet w najgorsze tarapaty. Bakly prosi się niemal o śmierć, ale wciąż udaje mu się przeżyć. I to nawet w obliczu faktu, że rozpętał on w Grafzatzy krwawą wojnę gangów :) No cóż... Co jak co, ale krwawe jatki to coś, co jest naturalnym środowiskiem tego osobnika ;)

Na ulicach Grafzatzy toczą się walki, lecz dużo ważniejsze rzeczy dzieją się w podziemiach miasta. Grasuje tam coś, co jest w stanie rozpętać grozę o niebo większą niż uliczne walki na śmierć i życie. Tajemnicza Rzecz ma swoją świadomość. Wciąż ewoluuje. Uczy się... Stopniowo nabiera sił i mocy. Niedługo będzie w stanie kontrolować innych, a wtedy... kto stawi jej czoło? Czy ta walka jest w ogóle do wygrania? Część możnych tego świata - w tym czarodzieje - zdaje sobie sprawę z zagrożenia i próbuje zażegnać niebezpieczeństwo. Nie jest to jednak takie proste - Rzecz staje się bowiem z biegiem czasu coraz potężniejsza. Wychodzi na to, że nawet magia (której używania Rzecz także jest w stanie się nauczyć) sama w sobie nie wystarczy. Przydałaby się jeszcze spora masa mięśni, zadziwiająca umiejętność walki i talent do zabijania... Bakly jest na szczęście w okolicy ;) Tylko czy dodanie go do tego równania wystarczy w starciu z łaknącą zemsty i krwi Rzeczą?

Miroslav Žamboch jak zwykle nie rozczarowuje :) Czech przyzwyczaił nas ostatnio do dobrej, wciągającej fabuły, która nie jest może co prawda skomplikowana - raczej prosta jak strzała ;) - ale za to pełno w niej charyzmatycznych postaci i zwrotów akcji, które nadają książkom Žambocha naprawdę dobre tempo. Nie inaczej jest w przypadku "W objęciach śmierci". Będzie tu sporo walki, jeszcze więcej krwi, trochę magii, a wszystko spowije groza szerzona przez grasującą w podziemiach Grafzatzy krwiożerczą Rzecz. Puenta zaś jest taka, że opisana mieszanka zdaje egzamin w stu procentach! :)

Jeśli można się do czegoś u Pana Žambocha przyczepić, to do tego, że budując całą historię posklecał ze sobą wątki nieco przypadkowych bohaterów, złączył je w całość w zasadzie głównie akcją i koniecznością wynikającą z fabularnego rozwoju wypadków, a na koniec - już po wszystkim - pozwolił wszystkim w równie przypadkowy sposób rozejść się w swoje strony zupełnie tak, jakby nie stało się nic (lub niewiele)... Powoduje to, przyznam, pewien niedosyt. Świat Bakly'ego ma w sobie naprawdę olbrzymi potencjał. Žamboch stara się go wykorzystać, ale mam wrażenie, że nie sięgnął jeszcze do poziomu 100% możliwości drzemiących w tej konwencji. Na całe szczęście Czech nadrabia to wspomnianą już świetną akcją i wyrazistymi postaciami, przez co całość jak najbardziej się broni, ale... chciałoby się więcej :)

Końcowy napis na ostatniej stronie - dla przypomnienia: "Koniec tomu drugiego, ostatniego" - wywołuje autentyczny smutek... Bakly-zabijaka, szczęk oręża, walki na arenach i na ulicach, czarodzieje i magia plus budzący postrach inteligentny stwór grasujący w katakumbach miasta... Ta historia to było naprawdę COŚ! - i to przez DUŻE "C". Cóż tu dodać... Czekamy na więcej takich książek Panie Žamboch :)

Gorąco polecam.

Dziękuję Fabryce Słów za egzemplarz recenzencki.


#miroslavzamboch #bakly2 #wobjęciachśmierci #fabrykasłów #bakly







czwartek, 23 stycznia 2020

Przestrzeń zewnętrzna 4. Nieugięty - Jack Campbell



Tytuł: Przestrzeń zewnętrzna 4. Nieugięty (tytuł oryginału: Steadfast)
Cykl: Zaginiona flota (tom 10), Przestrzeń zewnętrzna (tom 4)
Autor: Jack Campbell
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 24.01.2020r.
Liczba stron: 504


PREMIERA

Admirał Geary znów się melduje!

Tęskniliście za galaktycznymi starciami i militarnym science-fiction wysokich lotów? No to się doczekaliście :) Jack Campbell powraca wraz z polskim wydaniem "Nieugiętego", kolejnej części cyklu "Przestrzeni zewnętrznej". Na kolejnych stronach powraca także rzecz jasna nasz ulubiony galaktyczny bohater - admirał Geary we własnej osobie. Czy będzie to powrót prosty, miły i przyjemny? Na początku może i tak. Im jednak bardziej się w książkę zagłębimy, tym więcej problemów pojawi się na horyzoncie... I w gruncie rzeczy bardzo dobrze to całej lekturze zrobi :) - czym bowiem byłoby dobre science-fiction bez problemów głównych bohaterów? ;)

Akcja "Nieugiętego" rozpoczyna się z pozoru niewinnie. Załoga Nieulękłego odstawia bezpiecznie na Starą Ziemię przedstawicieli obcej rasy. Kolejne zadanie wymaga opuszczenia Układu Słonecznego, dochodzi jednak do porwania dwójki oficerów, a w konsekwencji do pościgu, który zmusza Geary'ego do zbliżenia się do Europy, księżyca Jowisza - a kto raz tam wyląduje, musi tam pozostać; inaczej zostanie zniszczony podczas próby startu... To wszystko dostajemy z jednej strony, z drugiej zaś pojawi się zagrożenie być może spodziewane, ale chyba nie aż w takich rozmiarach jak się to na kolejnych stronach książki objawi. Będzie na tyle źle, że na horyzoncie zdarzeń zarysuje się realna groźba upadku Sojuszu... 

No cóż... Jednego na pewno nie da się ukryć - lektura "Nieugiętego" bez znajomości poprzednich części cyklu może być zadaniem nie lada karkołomnym. Uniwersum Campbella jest szalenie złożone, pełne z jednej strony wartkiej akcji oraz widowiskowych starć, walk i pościgów, a z drugiej strony pełno w nim polityki, machinacji, zakulisowych knowań, podstępów i naprawdę skomplikowanych momentami zależności pomiędzy różnymi kosmicznymi rasami i członkami Sojuszu. Brzmi to skomplikowanie, ale... warto zadać sobie trud i się w owo uniwersum zagłębić :) Zdecydowanie przy włączeniu w ów proces zagłębiania się lektury poprzednich odsłon serii. Gdy ma się już świadomość tego "co, jak, gdzie i z kim", to wszystko staje się klarowne, jasne jak słońce, a frajda z czytania jest zaiste niebywała.

Znakiem rozpoznawczym Campbella jest i była warta akcja każdej książki oraz wisienka na każdym takim książkowym torcie - militaria i wszelakie starcia zbrojne :) Ten element w dalszym ciągu ma się w "Przestrzeni zewnętrznej" bardzo dobrze. Wiedza i kreatywność autora w zakresie umiejętności konstruowania akcji, literackiego reżyserowania kosmiczno-galaktycznych starć zbrojnych i wreszcie szalenie bogatego i różnorodnego uzbrojenia wszystkich stron kosmicznego konfliktu nieodmiennie robią wrażenie i potrafią wbić czytelnika w fotel. To się po prostu znakomicie czyta i kropka. Takie książki wciągają i nawet jeśli w "Nieugiętym" owych starć jest mniej i nie są one może jakieś spektakularne czy widowiskowe (no niestety, takie moje odczucia po lekturze...; troszeczkę tego co najlepsze mi w tej części brakowało), to mimo wszystko książka nadrabia to akcją i umiejętnością kreacji fabuły przez Campbella. Ten facet zna się pod tym kątem na rzeczy :) 

Campbell stworzył bardzo ciekawe uniwersum. Szalenie, że tak powiem, pojemne. I to zarówno jeśli chodzi o światy, rasy, ale i o wydarzenia oraz o całą fabułę zawierającą się zarówno w tej, jak i w innych książkach cyklu. To się naprawdę może podobać. Nawet nieobeznanemu bliżej z taką literaturą czytelnikowi. Wciąga :) ... i chyba o to przede wszystkim tutaj chodzi.

Polecam!

Dziękuję Fabryce Słów za egzemplarz recenzencki.


#nieugiety #przestrzenzewnetrzna #zaginionaflota #jackcampbell #fabrykaslow #johngeary #sciencefiction






Niedźwiodek Puch / Misiu Szpeniolek (Kubuś Puchatek) - Alan Alexander Milne



Tytuł: Niedźwiodek Puch / Misiu Szpeniolek (Kubuś Puchatek)
Autor: Alan Alexander Milne
Przekład na gwarę śląską (Niedźwiodek Puch): Grzegorz Kulik
Przekład na gwarę wielkopolską (Misiu Szpeniolek): Juliusz Kubeł
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: 09.12.2019r. / 02.12.2019r.
Liczba stron: 192


Kubuś Puchatek w wydaniu regionalnym!

Misia o małym rozumku (oraz o wielkim apetycie na miodek) znają, nie boję się tego stwierdzić, wszyscy :) Owo uogólnienie "wszyscy" odnosi się do - będącej w znakomitej większości - tej części publiki, która przez szereg dziesięcioleci zachwycała się tradycyjnym przekładem "Kubusia Puchatka". Od końcówki 2019 roku sprawy przybrały jednak całkowicie inny obrót, możemy bowiem od niedawna poznać zupełnie nowe oblicze Kubusia - a nawet dwa oblicza! A wszystko dzięki temu, że na rynku wydawniczym pojawiły się wydania zredagowane po śląsku (!) oraz w gwarze wielkopolskiej (vel poznańskiej).


Historię Kubusia, Krzysia, Prosiaczka, Kłapouchego, Tygryska i spółki znamy i kochamy od lat. Na tych opowieściach wychowały się już całe pokolenia czytelników nieodmiennie ucząc się dobra, znaczenia przyjaźni, czy po prostu czerpiąc przyjemność z leśnych przygód całej gromadki oraz z licznych kubusiowych mądrości. To klasyka bajek i klasa sama dla siebie na tym polu. Ktoś może więc spytać - po co ową klasykę zmieniać? Po co tłumaczyć ją na regionalne gwary? Czy ma to sens? Ma jak najbardziej :) I to z wielu powodów, o których słów kilka poniżej.


"Toż prawie po słodach schodzi Ecik Niedźwiydź, gich, gich, gich, za zadku swojij gowy, za Krzysiym" :)

Tak zaczyna się śląski przekład książkowego rozdziału numer jeden :) Do śląskiej wersji odnoszę się w tej recenzji przede wszystkim, a to z uwagi na fakt mojego zamieszkiwania w Katowicach - "Niedźwiodka Pucha" w żaden sposób nie mogłem przegapić i nie zrecenzować ;) (aczkolwiek jestem równie zachwycony "Misiem Szpeniolkiem"!). Macie problem ze zrozumieniem w/w fragmentu? W wolnym tłumaczeniu (i uproszczeniu) chodzi o schodzenie Kubusia po schodach wraz z Krzysiem, który ciągnąc go za łapkę sprawiał, że miś stukał o kolejne stopnie ;) Być może brzmi to dla niektórych jak profanacja oryginału, jednak w tym przekładzie jest także mnóstwo piękna. I to nie tylko językowego - przede wszystkim regionalnego. To samo dotyczy zresztą także przekładu wielkopolskiego. Każda z tych wersji jest - przynajmniej dla mnie - wspaniała :)


Co w tym wszystkim takiego pięknego? REGIONALNOŚĆ. Wielki ukłon i hołd dla tradycji, które powoli i nieubłaganie zanikają. I to nawet wobec pewnej "mody" na śląskość, czy na inne regionalne tradycje językowe; one są co prawda wciąż obecne, funkcjonują obok nas, bywają (okresowo) promowane, ale nie sposób odnieść wrażenia, że obecność ta jest z upływem lat mimo wszystko coraz słabsza. Język i gwara naszych dziadków odchodzi powoli na boczne tory, popada w zapomnienie, jest w defensywie i właśnie dlatego takie przekłady jak "Niedźwiodek Puch" czy "Misiu Szpeniolek" są takie ważne. Takie książki mogą być małymi impulsami do ożywienia czegoś, co w skali kraju - pomimo "mody" na regionalizmy - jest, co do trendu, w defensywie jeśli spojrzy się na tę kwestię przez szeroką perspektywę wielu minionych lat. Już choćby z tego względu doceńmy te pozycje.


Poza wartościami językowo-wydawniczymi "Kubuś Puchatek" po śląsku i wielkopolsku po prostu fantastycznie się czyta :) Lektura może co prawda sprawić niejakie trudności (być może dla części czytelników nawet całkiem spore), ale wiele zagadek lingwistyczno-językowych wyjaśnia załączony do każdej książki słowniczek. On bardzo wiele ułatwia, ale do pewnego stopnia treść obydwu książek jest zrozumiała w sposób intuicyjny - i to nawet jeśli nie zna się żadnej z użytych w przekładach gwar. A samo czytanie może być także... świetną zabawą :) Czytanie nazw czy zwrotów w gwarze może niejeden raz wywołać uśmiech na twarzy. Przykład? Proszę bardzo: "Duże kamienie i skały" = "Sroge kamiynie i bergi" (śląski), "Wielgachne kamloty" (wielkopolski). Do tego czytanie takich przekładów dzieciom może być bardzo fajną sprawą - zwłaszcza jeśli jesteście ze Śląska lub z Wielkopolski :)

Wielkim atutem książek są także oryginalne ilustracje autorstwa E.H. Sheparda . Dzięki nim dorosłym czytelnikom być może zakręci się w oku łezka. Książki są także bardzo ładnie wydane - twarda okładka, dobrej jakości papier, przyjemna dla oka szata graficzna i spora czcionka. Świetnie to wygląda i równie świetnie się to czyta. Sentymentalna podróż do czasów dzieciństwa gwarantowana :)

Bardzo bym chciał, żeby omawiane wydania "Kubusia..." wzbudziły... sympatię :) ... Nie chciałbym bardzo żeby przeszły bez echa, lub żeby spotkały się z hejtem (nie każdy w końcu lubi regionalne gwary), czy też żeby stały się jakimś przyczynkiem do nikomu niepotrzebnych (a czasami zażartych) sporów o to, czy śląski/wielkopolski to gwara, czy może już język, a może tylko dialekt. Takie spory istnieją, a moim skromnym zdaniem są... nikomu niepotrzebne. Zostawmy je językoznawcom. Czy nazwiemy śląski lub wielkopolski (zwany także poznańskim, bo i z takim nazewnictwem się spotkałem) gwarą czy językiem, nie zmieni to istoty rzeczy - to część regionalnych tradycji. A te wypadałoby uszanować. Nawet jeśli się ich nie rozumie i/lub nie kultywuje.

Na koniec wielkie słowa uznania dla autorów przekładów. Juliusz Kubel (czytający także audiobooka w wersji wielkopolskiej) i Grzegorz Kulik wykonali fantastyczną pracę! Wielkie brawa dla tych panów :) (dodatkowo dla Mirosława Neinerta z katowickiego Teatru Korez, którego usłyszymy w śląskiej wersji audiobooka!).  

Gorąco polecam :)

Dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina za egzemplarz recenzencki.

#kubuspuchatek #poslasku #powielkopolsku #niedzwiodekpuch #misiuszpeniolek #aamilne #mediarodzina #grzegorzkulik #juliuszkubel #miroslawneinert #gwara #regionalnie






"Wojna makowa" już 12 lutego 2020!!!


TO MOŻE BYĆ PREMIERA-HIT!


I nie są to tylko słowa pełne kurtuazji :) Książka zapowiada się fantastycznie! Do tego ukaże się ona w dwóch wersjach do wyboru! - w oprawie broszurowej (po lewej) lub zintegrowanej (po prawej). Wszystko zaś dzięki Fabryce Słów :)

PREMIERA 12.02.2020!


Kiedy jesteś sierotą wojenną świat ma dla ciebie głównie pogardę, odrzucenie, brutalność i ból. Czasem, jeśli akurat masz szczęście, obojętność. Jeśli natomiast do tego jesteś dziewczynką, szczęście ma twoja przybrana rodzina. Zawsze może ubić interes i sprzedać cię na żonę jakiemuś zamożnemu staruchowi.Rin doświadczyła tego wszystkiego. Jest nikim, jej życie nie ma dla nikogo żadnego znaczenia, nikogo też nie obchodzi jej los. Jeśli chce wydostać się z rynsztoka, w którym się wychowała, ma tylko dwie drogi. Pierwsza wiedzie przez łóżko obmierzłego starca. Druga, przez bramę Akademii Sinegradzkiej – elitarnej szkoły wojskowej. Aby podążyć tą drugą drogą, Rin zrobi wszystko, co tylko leży w ludzkiej mocy. A nawet więcej.To nie jest historia o potędze nauki, sile przyjaźni czy starciach wielkiej magii.To jest historia o kołach czasu, które nieustępliwie i bezlitośnie mielą ludzkie losy. I o dziewczynie, która zniszczyła cały mechanizm. Kamieniem, bo na miecz była za biedna.

#wojnamakowa #rebeccafkuang #fabrykasłów