Tytuł: Taniec umarłych (tytuł oryginału: Der totentanz)
Autor: Bernhard Kellermann
Wydawnictwo: Czytelnik
Wydawnictwo: Czytelnik
Data wydania: luty 1954r. (data przybliżona)
Liczba stron: 467
"Taniec umarłych" wpadł mi w ręce przypadkiem podczas porządkowania
biblioteczki mojej babci. Tytuł zaintrygował mnie na tyle, że
postanowiłem zagłębić się w lekturze. Co odkryłem? Książka okazała się
być fascynującym obrazem hitlerowskich Niemiec widzianych z perspektywy
zwykłych obywateli, będących świadkami stopniowego marszu Hitlera i
NSDAP po władzę i zajmujących wobec nowej rzeczywistości rozmaite, by
nie powiedzieć skrajne, postawy.
Książka ta nie jest jednak w żadnym wypadku pochwałą nazizmu. Jest raczej znakomicie skonstruowaną analizą niemieckiego społeczeństwa z lat trzydziestych i czterdziestych XX wieku. Kellermann skupia się przy tym głównie na powszechnie szanowanych, znanych w kręgach swojej społeczności obywatelach i na ich wyborach, koniecznych w obliczu diametralnej zmiany rzeczywistości politycznej w której żyli. Znamienny jest tutaj fakt wskazania przez autora na to, że ludzie o których pisze byli porządni, sumienni oraz uczciwi i że w żadnym razie nie byli częścią faszystowskiej machiny od samego początku jej istnienia. Stali się jej częścią z powodów ideologicznych (skuszeni perspektywą zaprowadzenia w Niemczech obiecywanego przez Hitlera porządku i wyjścia z kryzysu gospodarczego, a wreszcie uwiedzionych jego słynnym czarem i darem pociągania za sobą tłumów), praktycznych (rzeczywistość w Niemczech w pewnym momencie osiągnęła taki stan, w którym bez aktywnej przynależności do partii nie sposób było prowadzić interesów, rozwijać się, utrzymać poziomu życia, a wraz ze wzrostem powszechnego fanatyzmu nawet przejść spokojnie na drugą stronę ulicy), a także dla zysku (Kellerman przyznaje bowiem, że NSDAP stała się swoistym azylem i drugą szansą na pieniądze i karierę dla wszelkiego rodzaju szumowin, mętów społecznych i typów spod ciemnej gwiazdy). Książka staje się przez to znakomitym studium dokonującej się przemiany społecznej, genialną historią wewnętrznej przemiany człowieka od uczciwego obywatela, poprzez członka partii "z konieczności" zachowania swojego dotychczasowego statusu, na aktywnym fanatyku i wreszcie na złamanym, skruszonym i przerażonym skalą swych występków człowieku, który w obliczu nieuchronnego końca zrozumiał, jak fatalnie swego czasu wybrał.
Kellermann przedstawił także w swej książce jednostki, które nie ugięły się przed wzbierającą falą uwielbienia dla ideologii mającej zniszczyć za kilka lat całe Niemcy. To bardzo cenny element tej książki, ponieważ pokazuje, że w III Rzeszy pozostali również uczciwi ludzie, nie godzący się na kształt rzeczywistości w której przyszło im żyć i głośno przeciw niej protestujący. Protestujący i ponoszący tego faktu konsekwencje. Jeden z bohaterów książki, znany artysta, za swój aktywny sprzeciw wobec nowej władzy został dotkliwie pobity, a jego dom zniszczony i splądrowany. I to pomimo, iż był prawdziwym Niemcem, dobrym i uczciwym obywatelem. Zawarte w "Tańcu umarłych" przykłady postaw tego rodzaju są niezwykle cenne. Nie wszyscy bowiem Niemcy byli w tamtych czasach źli.
Kończąc niniejszą opinię chciałbym wyrazić głębokie ubolewanie, gdyż - nie oszukujmy się - "Taniec umarłych" jest w Polsce powieścią kompletnie nieznaną, zapomnianą i niepopularną. Prawdą jest, iż bodaj od dobrych kilkudziesięciu lat nie pojawiło się żadne nowe wydanie, ani wznowienie (ja sam trafiłem na egzemplarz mający około pięćdziesięciu lat, czyli sporo), a naprawdę szkoda. Może i czytelnicy omijaliby tę książkę z daleka (osobiście znam przynajmniej kilku osobników, którzy na hasło "książka o hitlerowskich Niemczech" zrobiliby błyskawiczny w tył zwrot nie zaszczycając okładki nawet spojrzeniem), ale według mnie to błąd. Książka jest bowiem znakomita i wspaniale zadaje kłam obiegowej opinii, zgodnie z którą wszyscy Niemcy z lat trzydziestych i czterdziestych XX wieku należeli do żądnej krwi hordy zbrodniarzy, niosących z bojowym okrzykiem i fanatyzmem w oczach flagi ze swastyką aż na kraniec świata. To nieprawda. Warto czytać książki takie jak ta, choćby po to, żeby się o tym przekonać.
Książka ta nie jest jednak w żadnym wypadku pochwałą nazizmu. Jest raczej znakomicie skonstruowaną analizą niemieckiego społeczeństwa z lat trzydziestych i czterdziestych XX wieku. Kellermann skupia się przy tym głównie na powszechnie szanowanych, znanych w kręgach swojej społeczności obywatelach i na ich wyborach, koniecznych w obliczu diametralnej zmiany rzeczywistości politycznej w której żyli. Znamienny jest tutaj fakt wskazania przez autora na to, że ludzie o których pisze byli porządni, sumienni oraz uczciwi i że w żadnym razie nie byli częścią faszystowskiej machiny od samego początku jej istnienia. Stali się jej częścią z powodów ideologicznych (skuszeni perspektywą zaprowadzenia w Niemczech obiecywanego przez Hitlera porządku i wyjścia z kryzysu gospodarczego, a wreszcie uwiedzionych jego słynnym czarem i darem pociągania za sobą tłumów), praktycznych (rzeczywistość w Niemczech w pewnym momencie osiągnęła taki stan, w którym bez aktywnej przynależności do partii nie sposób było prowadzić interesów, rozwijać się, utrzymać poziomu życia, a wraz ze wzrostem powszechnego fanatyzmu nawet przejść spokojnie na drugą stronę ulicy), a także dla zysku (Kellerman przyznaje bowiem, że NSDAP stała się swoistym azylem i drugą szansą na pieniądze i karierę dla wszelkiego rodzaju szumowin, mętów społecznych i typów spod ciemnej gwiazdy). Książka staje się przez to znakomitym studium dokonującej się przemiany społecznej, genialną historią wewnętrznej przemiany człowieka od uczciwego obywatela, poprzez członka partii "z konieczności" zachowania swojego dotychczasowego statusu, na aktywnym fanatyku i wreszcie na złamanym, skruszonym i przerażonym skalą swych występków człowieku, który w obliczu nieuchronnego końca zrozumiał, jak fatalnie swego czasu wybrał.
Kellermann przedstawił także w swej książce jednostki, które nie ugięły się przed wzbierającą falą uwielbienia dla ideologii mającej zniszczyć za kilka lat całe Niemcy. To bardzo cenny element tej książki, ponieważ pokazuje, że w III Rzeszy pozostali również uczciwi ludzie, nie godzący się na kształt rzeczywistości w której przyszło im żyć i głośno przeciw niej protestujący. Protestujący i ponoszący tego faktu konsekwencje. Jeden z bohaterów książki, znany artysta, za swój aktywny sprzeciw wobec nowej władzy został dotkliwie pobity, a jego dom zniszczony i splądrowany. I to pomimo, iż był prawdziwym Niemcem, dobrym i uczciwym obywatelem. Zawarte w "Tańcu umarłych" przykłady postaw tego rodzaju są niezwykle cenne. Nie wszyscy bowiem Niemcy byli w tamtych czasach źli.
Kończąc niniejszą opinię chciałbym wyrazić głębokie ubolewanie, gdyż - nie oszukujmy się - "Taniec umarłych" jest w Polsce powieścią kompletnie nieznaną, zapomnianą i niepopularną. Prawdą jest, iż bodaj od dobrych kilkudziesięciu lat nie pojawiło się żadne nowe wydanie, ani wznowienie (ja sam trafiłem na egzemplarz mający około pięćdziesięciu lat, czyli sporo), a naprawdę szkoda. Może i czytelnicy omijaliby tę książkę z daleka (osobiście znam przynajmniej kilku osobników, którzy na hasło "książka o hitlerowskich Niemczech" zrobiliby błyskawiczny w tył zwrot nie zaszczycając okładki nawet spojrzeniem), ale według mnie to błąd. Książka jest bowiem znakomita i wspaniale zadaje kłam obiegowej opinii, zgodnie z którą wszyscy Niemcy z lat trzydziestych i czterdziestych XX wieku należeli do żądnej krwi hordy zbrodniarzy, niosących z bojowym okrzykiem i fanatyzmem w oczach flagi ze swastyką aż na kraniec świata. To nieprawda. Warto czytać książki takie jak ta, choćby po to, żeby się o tym przekonać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz