Tytuł: Upały, mango i ropa naftowa
Autor: Wojciech Ganczarek
Wydawnictwo: Bezdroża
Data wydania: 20.01.2017r.
Liczba stron: 400
Kraj sprzeczności i kontrastów, biedy i kryzysu -i to mimo źródeł potencjalnego bogactwa...
"Upały, mango i ropa naftowa" to nie jest typowa książka podróżnicza, jakiej można by się spodziewać. Relacja z rowerowej podróży po Wenezueli ma oczywiście również tego rodzaju walory, lecz jest to bardziej dogłębna i szczegółowa analiza kraju, ludzi oraz zastanej na miejscu rzeczywistości, z jednoczesnym wskazaniem przyczyn obserwowanego przez autora w trakcie wędrówki stanu rzeczy. Ganczarek z podziwu godnym zacięciem docieka, analizuje szeroki kontekst i pokazuje różne punkty widzenia. Snując przy tym opowieść o historii tego toczonego korupcją i przestępczością kraju, ze wszystkimi konsekwencjami jego kolonialnej, a później burzliwej w obliczu wewnętrznych konfliktów przeszłości. Cenne, wszechstronne spojrzenie na świat, który autor miał okazję odwiedzić. Za to ogromny plus.
Wenezuela może być wbrew pozorom pięknym miejscem do życia. Takie można mieć odczucie po lekturze, i to pomimo faktu, iż kraj ten pogrążony jest w kryzysie, gospodarka w ruinie, a rzeczywistość dominują korupcja, przestępczość i niezwykle sprawnie funkcjonujące kartele narkotykowe. Można odnieść wrażenie, że autor pokochał ten mały kawałek świata który odwiedził.... i człowiek czuje, że patrząc jego oczami również mógłby to zrobić... Rzeczywistość tworzą bowiem ludzie, a określają ją warunki stworzone przez otoczenie i jego piękno, które czasem trzeba w tym otoczeniu po prostu dostrzec, a te akurat elementy układanki bardzo autorowi odpowiadają... A wspomniane piękno tego zakątka na Ziemi można bez problemu dostrzec - przy mniejszym lub większym wysiłku i pewnej dozie wyobraźni.
Czytając można odnieść wrażenie, że dzisiejsza Wenezuela bardzo przypomina... Polskę z ostatnich lat PRL ;) ... Gospodarka niedoborów, kolejki w sklepach, towary spod lady... Również częściowo mentalność ludzi (niczego przy tym nie ujmując rodakom!), przyzwyczajonych przez państwo do organizowania im życia... Podobieństwa obejmują także pozytywne cechy ludzi, jak gościnność, serdeczność, otwartość... może w jakiejś części przez te podobieństwa tak bardzo widać, że autor czuł się tam na miejscu tak dobrze? Być może... Tak jak napisałem - obraz Wenezueli wyłaniający się z tej książki jest pełen wad... ale również zalet.
"Upały..." to bez wątpienia bogate, ciekawe opracowanie, i to chyba nawet nie dla kochających podróże, lecz po prostu dla wszystkich ciekawych świata. Zaskoczyło mnie trochę spojrzenie autora, bo nie tego się po tej lekturze spodziewałem, lecz jest to zaskoczenie na plus. Zatem polecam. Jeśli ciekawi Was ten zakątek świata w Ameryce Południowej - sięgnijcie po tę książkę.
Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Bezdroża za udostępnienie egzemplarza do recenzji!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz