Strony

środa, 3 października 2018

"Bastion" - Stephen King


Tytuł: Bastion (tytuł oryginału: The Stand)
Autor: Stephen King
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 19.09.2018r.
Liczba stron: 1166


Apokalipsa a'la Stephen King!

Gdyby wolno było napisać o tej książce tylko jedno jedyne zdanie, bez wahania napisałbym tak: Fantastyczne, monumentalne dzieło Stephena Kinga będącego w świetnej pisarskiej formie! Na szczęście nikt nikogo nie ogranicza w długości i objętości opinii na temat książek, więc trochę rozwinę wspomnianą myśl.

Zacznę od tego, że niesamowicie długo czytałem to tomiszcze (1164 strony to nie jest bynajmniej krótka książeczka, a dla młodego taty dysponującego bardzo ograniczoną ilością wolnego czasu przeczytanie jej w miarę szybko jest naprawdę sporym wyzwaniem), ale w końcu udało mi się skończyć. Czy było warto? OCZYWIŚCIE, że tak!:) Nie żałuję ani minuty przeznaczonej na "Bastion":) Książka jest niesamowita, ma znikomą, śladową wręcz ilość wad (oczywiście dla mnie, znam bowiem takich, dla których jest to książka całkowicie wad pozbawiona), a jako całość naprawdę zapada w pamięć i daje do myślenia. A to jest już znak, że mamy do czynienia z pozycją wybitną.

Fenomenem powieści Kinga jest z całą pewnością jej ogrom, rozmach, a przede wszystkim przerażające prawdopodobieństwo zaistnienia całej opisanej historii i łatwość, z jaką cała literacka fikcja może stać się mroczną rzeczywistością. Mam wrażenie, że ostatnimi czasy pojawia się coraz więcej takich post-apokaliptycznych książek (zwłaszcza wszystkie pozycje z uniwersum "Metra" Glukhovsky'ego), które zapewne przeżyją swój okres świetności i przeminą, jednak "Bastion" na ich tle był, jest i będzie wyjątkowy, bo od tylu już lat trwa na literackiej scenie i nieustannie zachwyca coraz to nowe pokolenia czytelników. Dodam, że zachwyca całkowicie zasłużenie. Jeden błąd, jedna nieszczelna fiolka, jeden zarażony człowiek poza zamkniętą strefą, jedno kichnięcie i bum! - tragedia gotowa. A po tragedii przychodzi czas na dojście do głosu mrocznych instynktów ludzkości, więc dramat świata trwa nadal, brnąc wraz z falami niedobitków ku obozom dobra w Boulder i zła w Las Vegas i ku ich ostatecznej rozprawie. "Bastion" ma przy tym przewagę nad innymi powieściami swojego rodzaju, przedstawia bowiem dogłębnie przyczyny apokalipsy, jej przebieg i skutki. Bardzo dogłębnie. To wszystko wraz z ponurym widmem zagłady krążącym nad pozostałymi przy życiu niedobitkami ludzkości - po mistrzowsku zarysowanym przez Kinga!- może działać na wyobraźnię. I zapewniam: działa!

Skala mocnych stron "Bastionu" jest przytłaczająca, jednak nie jest on pozbawiony minusów (przynajmniej dla mnie). W tym miejscu powinny podnieść się krzyki zagorzałych fanów powieści, bo właśnie do minusów zamierzam teraz przejść. Nie jest ich wiele, ale jednak... Po pierwsze, strasznie mi przeszkadzało to, co zwykle u Kinga uwielbiam: dygresje, fabularne przerywniki i wolny rozwój akcji w środkowej części książki. W przypadku "Bastionu" jest to dla mnie minusem chyba tylko dlatego, że chciałem jak najszybciej pędzić do celu i jak najszybciej poznać całość opowieści, a czasem nie dało się tego zrobić. Minus drugi to dla mnie nieproporcjonalne w skali całej powieści opisanie losów Wolnej Strefy Boulder i domeny Randalla Flagga w Las Vegas. King w skali całości napisał o Las Vegas tak mało! Myślałem, że będzie tego więcej, że będę stopniowo karmiony przerażającymi szczegółami z procesu budowania mrocznej potęgi Flagga, i... w zasadzie byłem, ale na mniejszą skalę niż sądziłem. Dla mnie to minus, bo uwielbiam rozwlekłe, szczegółowe opowieści o rodzeniu się potęgi zła:) Ostatnią rzeczą in minus w "Bastionie" jest... Randall Flagg. Niestety... "Bastion" wziąłem do ręki na długo po "Mrocznej Wieży" i będąc wielkim, zagorzałym fanem Człowieka w czerni obiecywałem sobie po jego postaci w "Bastionie" znacznie, znacznie więcej. Mówiąc inaczej, Flagg był świetny, ale nie - jak sądziłem - genialny. Tyle tytułem minusów. Nie jest ich dużo, ale wystarczyły, bym ujął z oceny jedną gwiazdkę. Pamiętajcie tylko proszę, że jest to moja całkowicie subiektywna ocena.

Na koniec z czystym sumieniem polecam i gorąco zachęcam: przeczytajcie "Bastion"! Takiego obrazu zagłady ludzkości i jej walki o przetrwanie nie było nigdy wcześniej i według mnie długo jeszcze nie będzie. To jest coś, co naprawdę TRZEBA przeczytać. A czy jest to rzeczywiście najlepsza książka Kinga? (jak twierdzi wielu ekspertów, recenzentów i fanów?) Chyba jednak nie. Są bowiem inne, bardziej nasycone grozą, niepokojem i strachem. Ale "Bastion" jest bezsprzecznie jedną z lepszych pozycji Mistrza i zdecydowanie warto go przeczytać. 

Dziękuję Wydawnictwu Albatros za egzemplarz recenzencki! :)






1 komentarz:

  1. Jest to bardzo specyficzna książka, pisana stylem innym od reszty, sam autor mówi za siebie. Polecam tym, którzy lubią dłużej zastanowić się nad zdarzeniami. Zdecydowanie nie jest to książka na jeden czy dwa wieczory.

    OdpowiedzUsuń