Tytuł: Dublin (tytuł oryginału: Dublin: Foundation (aka The Princes of Ireland) )
Autor: Edward Rutherfurd
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 28.11.2018r.
Liczba stron: 736
Wycieczka do Irlandii.
Zielona Wyspa… Irlandia ma w sobie niezaprzeczalny urok. Tak jak i jej stolica – Dublin. Niezmiernie zatem cieszyła mnie jako czytelnika wieść o tym, że Edward Rutherfurd zabrał się za temat zarówno wyspy jak i miasta próbując opisać ich dzieje, tak jak zrobił to w wielu innych książkach swojego autorstwa. Znając kunszt Rutherforda można było się spodziewać czegoś wielkiego… Czy słusznie?
Druidzi, Wikingowie, zależność od Anglii, bieda, wybicie się na niepodległość, IRA, cud gospodarczy… Irlandia ma bogatą i długą historię. Szalenie zróżnicowaną, pełną do tego wzlotów i upadków. Edward Rutherfurd pokazał już nieraz, że potrafi jak mało kto zająć się tematem jakiegoś kraju lub miasta oraz pokazać jego historię na przestrzeni wieków w sposób nietuzinkowy i pełen rozmachu. Wieść o wzięciu „na tapetę” Dublina i Irlandii po prostu cieszyła :) Ale jednak, jak się okazało, radość ta była przedwczesna… W tej książce jest - niestety - wiele złego… Od niedociągnięć i luk dziejowych począwszy, na błędach w tłumaczeniu kończąc… Pozostał tutaj z klasycznego Rutherfurda rozmach i wzbudzany u czytelnika zachwyt, psują go jednak minusy lektury… Czasem łyżka dziegciu w beczce miodu jest w stanie wiele zepsuć i tak właśnie jest niestety w przypadku „Dublina”…
Jeśli chodzi o treść i zamiary autora to nie jest to książka zła... Początki Zielonej Wyspy, druidzi i najazdy Wikingów – pierwsze rozdziały mają w sobie coś z magii. Czyta się je z niewiarygodną wręcz przyjemnością :) Lecz nawet już w tych początkach widać miejscami błędy tłumacza, przez które momentami chce się płakać… Szkoda niewymowna, bez tych błędów bowiem książkę zupełnie inaczej można by było odbierać. I odbiór ten byłby o niebo lepszy. Sam Rutherfurd też troszkę rozczarowuje, a to z uwagi na przycięcie fabuły jedynie do wydarzeń mających miejsce w XVI wieku… A gdzie reszta? Obiło mi się o uszy, że przewidziana jest kontynuacja, jednak szkoda, że nie dopisano ciągu dalszego już w niniejszej książce. Może jako całość prezentowała by się lepiej?...
Szkoda mi niewymownie tego „Dublina”… Liczyłem na dużo więcej. Moc w książce Rutherfurda w dalszym ciągu jest, ale… słaba jakoś ta moc… Od tego autora można i należy wymagać dużo więcej (przykład: "Rosja"; autor ten sam, a książka zdecydowanie lepsza niż "Dublin"). Niech puentą będzie myśl, że nie każdy jest geniuszem i każdemu autorowi zdarza się w dorobku książka słabsza
Dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca za egzemplarz recenznecki.
Dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca za egzemplarz recenznecki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz