Tytuł: Płomień i krzyż (tom 3)
Cykl: Świat Inkwizytorów (tom 3)
Autor: Jacek Piekara
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania 13.02.2019r.
Liczba stron: 480
Płomień wiary wciąż płonie!
Jacek Piekara serwuje nam trzecią odsłonę inkwizytorskiej walki o zwycięstwo prawdziwej wiary, walka ta staje się zaś coraz bardziej skomplikowana. Arnold Lowefell i Mordimer Madderdin łączą w niej siły (!). Wszystko pięknie, tylko… co z tego wyniknie? Czy połączenie sił przez tych dwóch panów przybliży (i ich i nas) choć trochę do ostatecznego zwycięstwa (lub porażki)? Warto się przekonać!
Mam nieodmiennie wrażenie – potęgowane z każdym kolejnym tomem, wrażenie to bowiem jest jeszcze większe niż po lekturze tomu nr 2 i drastycznie większe w porównaniu z odczuciami po lekturze tomu nr 1 – że Jacek Piekara oddala się od klasycznej konwencji Cyklu Inkwizytorskiego coraz bardziej… Nawet nie warto tego oddalenia rozpatrywać w kategoriach „to źle” / „to dobrze” – to po prostu historia trzymająca się cyklu, a jednak całkowicie od jego meritum odmienna. Zbyt pełna magii i piętrzących się zawiłości fabularnych żeby być częścią ścisłego kanonu, a jednak na tyle z kanonem związana, że nie sposób tej opowieści z całego uniwersum inkwizytorskiego wykreślić. Mi osobiście kierunek obrany przez Piekarę bardzo się podoba, oczywiste jest jednak dla mnie, że nie każdy będzie zadowolony.
Ale do rzeczy ;) Tom pierwszy i drugi „Płomienia i krzyża” skupiał się na Arnoldzie Lowefellu, czyniąc z niego postać dla całego uniwersum inkwizytorskiego coraz ważniejszą, a wraz z rozwojem wydarzeń bodaj czy nie bardziej istotną niż osławiony Mordimer Madderdin (!). Zależy jak na to wszystko patrzeć… Jeśli służba Bogu, wierze, obowiązek i inkwizytorskie rzemiosło samo w sobie są ważniejsze, to bardziej ciekawy wydaje się być charyzmatyczny Mordimer. Jeśli jednak szerzej na rzecz spojrzeć, a szersze spojrzenie obejmuje odwieczną walkę Inkwizytorium z wrogami (na których czele stoją potężni perscy magowie) i wyścig po potworną, pełną mocy księgę Szachor Sefer, to w takim ujęciu Lowefell jest dużo bardziej istotny (i to z wielu względów)… Trzeci tom tej opowieści odpowiada na wiele pytań z tomów poprzednich i troszeczkę przybliża nas do sedna sprawy… ale tylko troszeczkę. Niewiele się bowiem wyjaśnia, Piekara zaś stawia coraz to nowe pytania wymagające odpowiedzi. Robi się coraz ciekawiej :)
Akcja trzeciej odsłony cyklu rozpoczyna się od konieczności przedsięwzięcia tajemniczej wyprawy na Ruś. Na Rusi bowiem skrył się jeden z ostatnich starożytnych, potężnych wampirów, dla Inkwizytorium zaś jego istnienie (a przynajmniej istnienie poza kontrolą Organizacji) zaczyna być nie do przyjęcia. W tle majaczy kwestia odzyskania duchowej esencji dawnej uczennicy Narsesa (z którego duchowych szczątków, jak już wiemy, powstał Lowefell) oraz powolne odzyskiwanie przez Arnolda pamięci o tym, kim był i co potrafił jako Narses… To jednak początkowo schodzi w trzecim tomie na drugi plan. Ekspedycja na Ruś jest w tej chwili najważniejsza, dołączają zaś do niej Mordimer oraz dwóch ciekawych członków Inkwizytorium – w tym jedna kobieta… Czy wszyscy wrócą z Rusi? A może w szeregach członków ekspedycji ujawni się jakiś zdrajca? Wszystko do przeczytania ;)
Kwestia Rusi zajmuje lwią część książki, dużo ciekawsze jednak – z punktu widzenia całej opowieści – jest to, co następuje później. Arnold odzyskuje bowiem część swojej pamięci, jego dawna uczennica Roksana również pojawia się na scenie zdarzeń, a o samej księdze Szachor Sefer także dowiadujemy się paru rzeczy… Wszystko to nieco przybliża nas do wyjaśnienia najważniejszych zagadek w tej historii, ale stawia także nowe pytania, na które przyjdzie – mam nadzieję – czas już w najbliższym tomie…
Książka warta przeczytania, ale tylko po lekturze dwóch poprzednich tomów. Zawiła to bowiem historia, bez znajomości wcześniejszych zdarzeń może być to lektura po prostu niezrozumiała oraz za bardzo skomplikowana. Jacek Piekara zręcznie prowadzi tę historię, bardzo fajnie przy tym balansując pomiędzy kolejnymi tajemnicami, a ich wyjaśnieniem. Drażni tylko trochę fakt, że zaraz po wyjaśnieniu jednej pojawia się następna (!), ale taki już urok tego cyklu. Arnold Lowefell coraz bardziej intryguje… Jeśli o mnie chodzi, to zabrnąłem w tę historię tak daleko, że nie mogę się już doczekać ciągu dalszego. Oby więc wytrwać do następnego tomu :)
Polecam!
Dziękuję Fabryce Słów za egzemplarz recenzencki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz