Tytuł: Księga Zepsucia
Autor: Marcin Podlewski
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 24.04.2019r.
Liczba stron: 279
Dark Fantasy pełną gębą.
Oto Marcin Podlewski, którego w tym wydaniu raczej się nie spodziewaliśmy. Po space operze zaprezentowanej w "Głębi" dark fantasy zaserwowane w "Księdze Zepsucia" zaskakuje i - biorąc pod uwagę wcześniejsze dokonania autora - wypada zaskakująco dobrze. Zło, zepsucie, świat który wybrał ciemną stronę... Świetna konwencja! A zawartość wcale nie gorsza :)
Malkolm Rudecki oczekuje na wyrok śmierci. Zamordowano mu ciężarną żonę i skrzywdzono córkę, jednak prawna machina jest bezlitosna - za zabójstwo morderców czeka go kara. Wyrok wykonano... Jednak Malkolm jakimś cudem przeżywa egzekucję i... od tego momentu zaczyna się prawdziwa zabawa :)
Mroczna to zabawa... Ciężki klimat opowieści został wykreowany naprawdę dobrze, bardzo wiarygodnie, a w efekcie to co się dzieje na kolejnych stronach autentycznie przemawia do czytelnika. Świat, w którym zło jest prawem - już tylko to bije po oczach i robi wrażenie. A to tylko ogólne założenie fabularne, dobrej zabawy w trakcie czytania jest duuużo więcej!
Odnośnie klimatu książki jeszcze... Samo wszechobecne zło to jedno, ale da się tutaj wyczuć pewne inspiracje. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że Pan Marcin zaczerpnął to i owo z "Jankesa na dworze Króla Artura", czy choćby z "Niekończącej się opowieści". Inspiracje są konieczne zawsze, przy powstaniu każdej książki - tutaj również. Ale bez obaw, to żadna kalka czegoś innego. Pan Marcin wziął z wyżej wspomnianych dzieł to, co ciekawe i stworzył coś swojego. Odtwórcze to wszystko bynajmniej zatem nie jest ;)
Bardzo ciekawy w "Księdze Zepsucia" jest wynikający z ogólnych założeń fabularnych - cały czas istniejący - dylemat głównych i pobocznych bohaterów. W świecie, w którym zło jest prawem można bowiem tak naprawdę wybierać nie pomiędzy dobrem a złem, lecz pomiędzy złem większym i mniejszym... Moralnie wszystko jest w tej książce cudownie nieoczywiste :) Fantasy zna podobne dylematy i nie zawsze się udają jako mniejsze czy większe eksperymenty. Tutaj - mówię to z pełną odpowiedzialnością - na całe szczęście się udało.
Cóż dodać? Spoilerami nie chcę Was zasypywać ;) Mam nadzieję, że parę słów na temat klimatu tej opowieści i przyjętej konwencji wystarczy za zachętę. Zapewniam Was, warto przeczytać :) Wyszło naprawdę dobrze, a co więcej, stworzone na potrzeby tej książki małe uniwersum rodzi dzięki swej złożoności nadzieję na to, że nie będzie to jedyna opowieść Pana Marcina tego rodzaju.
Polecam!
Dziękuję Fabryce Słów za egzemplarz recenzencki.
Książka mnie zainteresowała głównie przez okładkę i wysokie oceny, ale, że nie chce władować się na minę, mógłbyś mi powiedzieć czy da się polubić głównego bohatera? Bo ja nie chce bohatera, który pozwala na gwałt, lub kogoś sam gwałci, lub, bije kobietę i nikt nie ma przeciwko.
OdpowiedzUsuńHa, mam tak samo i tez boję się zabrać za tę książkę :) Z jednej strony ufam autorowi, bo po Głębi wiem, że jest w stanie napisać coś naprawdę dobrego, z drugiej mam dość antybohaterów i chciałabym czytać o kimś, kto chociaż stara się postępować dobrze...
UsuńWitaj :) Hm, to dobre pytanie czy da się w tej książce polubić głównego bohatera... Ja go osobiście polubiłem, aczkolwiek przyznać trzeba, że kryształowy to on nie jest. Bez powodu w końcu nie trafił do więzienia i do kolejki oczekujących na karę śmierci. Okolicznością łagodzącą jest fakt, że zabił w odwecie za skrzywdzenie swojej rodziny. Później też bywa z tą postacią różnie, choć może nie jakoś drastycznie jeśli chodzi o to, co bohater czyni... Myślę, że to zawsze indywidualna sprawa i kwestia oceny czytającego, czy jest w stanie daną postać polubić. W związku z tym nie mogę "za Ciebie" stwierdzić, czy ta postać przypadnie Ci do gustu... Powiem zatem tak: obiektywnie jest to bohater, który "jest do polubienia", ale czy Ty go akurat polubisz - tego nikt za Ciebie nie stwierdzi, a jedyny sposób to się samemu przekonać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)