Strony

piątek, 20 września 2019

Szczury Wrocławia. Szpital - Robert J. Szmidt


Tytuł: Szczury Wrocławia. Szpital 
Cykl: Szczury Wrocławia (tom 3)
Autor: Robert J. Szmidt
Wydawnictwo: Insignis
Data wydania: 31.07.2019r.
Liczba stron: 240



Zombie we Wrocławiu.

Po fantastycznych „Kratach” Robert J. Szmidt powraca do lat 60-tych XX wieku i opanowanego przez zombie Wrocławia książką zatytułowaną „Szpital”. Można by się zastanawiać w teorii na ile taki powrót może być w jakiś sposób odkrywczy, niepowielający schematów całej konwencji. I muszę powiedzieć, że wszystkich czytelników czeka nie lada niespodzianka, ta część cyklu jest bowiem jeszcze lepsza od poprzedniej :)

Rok 1963. Wrocław. Zombie wylegają na ulice by pożerać i mordować, ludność ogarnięta jest paniką i zaprzątnięta rozpaczliwą walką o własne życie, a do głosu u wielu z cywilów dochodzą najgorsze, najbardziej mroczne instynkty. Takie obrazki i sceny znamy dobrze z „Krat”. Co oferuje więc „Szpital” i dlaczego jest to jeszcze lepsze od wcześniejszej odsłony cyklu? Oferuje bardzo wiele, sam tytułowy szpital nie jest bowiem zwykłą placówką publicznej służby zdrowia, lecz zakładem psychiatrycznym!

Założenia samej konwencji w jakiejkolwiek książce czy filmie poświęconym żywym trupom są bardzo proste – zombie powstają z martwych i zabijają żywych, ludzie zaś uciekają, bronią się na wszystkie możliwe sposoby, całość zaś spowita jest gęstą atmosferą strachu wprost z najlepszych horrorów. „Szpital” dokłada do tych ram jeszcze jeden element układanki – chorych psychicznie, którzy nie tylko utrudniają „normalnym” walkę o życie, ale sami stwarzają zagrożenie z racji swych umysłowych, potencjalnie niebezpiecznych dla otoczenia, przypadłości. To raz – po drugie zamieszczenie w książce tego typu bohaterów tylko potęguje efekt grozy i pewnego surrealizmu sytuacyjnego całej fabuły. A wszystko co pogłębia zamierzony efekt jest w tym przypadku jak najbardziej na plus. Atmosfera strachu i niepewności rośnie bowiem wraz z każdą kolejną stroną, a klimat książki niesłychanie pogłębiają postacie cierpiące na specyficzne przypadłości jak np. Syndrom Cotarda (poczucie, że jest się martwym), Syndrom Ekboma (rodzaj halucynogeny pasożytniczej objawiającej się przekonaniem, że ciało chorego toczą robaki drążące w ciele tunele), apotemnofilia (niechęć do własnych kończyn), czy też wszelkie „zwykłe” (choć nie wiem czy zwrot „zwykłe” jest tutaj na miejscu, ale w zestawieniu z poprzednimi trzema poniższe zaburzenia wydają się być „zwykłe” w tym sensie, że są dość dobrze poznane) psychozy, urojenia oraz schizofrenie.  Zdecydowanie jest o czym czytać, jest się czego bać i jest na czym budować klimat całej opowieści, co też autor po mistrzowsku czyni.

Książka niezaprzeczalnie trzyma w napięciu – i to mocno! Do tego nie będę ukrywał, że momentami naprawdę jest się czego bać na kolejnych stronach. Połączenie zombie i chorych psychicznie to był naprawdę znakomity pomysł! Jego wykonanie jest świetne, a zatem wielkie brawa dla autora.

Być może podniosą się za chwilę głosy, że literackie operowanie w ten właśnie sposób osobami chorymi psychicznie i ich przypadłościami jest w jakimś stopniu nieetyczne, niemoralne i niewłaściwe… Cóż, nie wiem do jakiego stopnia mogę się tutaj wypowiadać za autora, ale sądzę, że jego intencje w żadnym wypadku nie były zabarwione negatywnie. Nikt tu nie wytyka, nie piętnuje, ani nie stygmatyzuje i nie wyklucza pacjentów szpitali psychiatrycznych. Użycie ich jako postaci w książce to tylko pewien zabieg literacki, a dobrze byłoby pamiętać, że książka i cała seria to literacka fikcja, która nie ma na celu nikogo obrażać. Tak przynajmniej widzę to ja.

Koniec końców – polecam i to gorąco! Zwykło się mawiać, że strach ma wielkie oczy, ale zdecydowanie nie jest tak w przypadku szpitala psychiatrycznego we Wrocławiu przy ul. Kraszewskiego 25 w sierpniowych dniach 1963 roku :) Tutaj strach zdecydowanie jest strachem, i to bardzo mocno przyprawionym horrorem, grozą oraz atawistycznymi odruchami w walce o własne życie każdego, kto jeszcze nie dostał się w łapy zombiaków… oraz pacjentów szpitala. Warto przeczytać!

Dziękuję Wydawnictwu Insignis za egzemplarz recenzencki.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz