Tytuł: Upadek Gondolinu (tytuł oryginału: The Fall of Gondolin)
Autor: J.R.R. Tolkien, Christopher Tolkien, Alan Lee
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 15.10.2019r.
Liczba stron: 280
Tolkien wiecznie żywy!
"Upadek Gondolinu" to książka na którą czekało wielu czytelników. Przede wszystkim mowa o fanach J.R.R. Tolkiena, ale tak naprawdę gdyby nie Tolkien, to nie byłoby dzisiejszej szeroko pojętej fantastyki w obecnym jej kształcie - a zatem można chyba powiedzieć, że dostajemy do rąk dzieło istotne dla całego gatunku. W każdym razie oto jest: "Upadek Gondolinu", ostatnia wielka opowieść z Dawnych Dni zredagowana przez syna mistrza, Christophera Tolkiena. I jeśli wierzyć słowom autora - a powodu do niewiary w nie być nie powinno, albowiem Christopher Tolkien 21.11. br. skończy 95 lat - jest to ostatnia zredagowana przez niego książka bazująca na niesamowitej spuściźnie jego ojca.
Dawne Dni to Pierwsza Era Śródziemia. Zapewne to wiecie, ale jeśli wśród czytających tę krótką recenzję są niewtajemniczeni w temat, to niniejszym objaśniam, iż mowa o niesamowicie zamierzchłych czasach względem wydarzeń z "Hobbita" i "Władcy Pierścieni". Jeśli więc liczycie na podobną historię, to możecie się niestety zawieść. Dawne Dni to era, która należy przede wszystkim do elfów. Ludzie odgrywają w niej rolę ważną, lecz nie najważniejszą. Jeśli jednak już się pojawiają, to najczęściej w osobach wielkich bohaterów, których działania mają doniosłe znaczenie dla całego Śródziemia. Tak właśnie jest w przypadku Tuora, syna Huora, który po wielu perypetiach dociera do rządzonego przez Turgona Gondolinu - ukrytego przed światem i wzrokiem Morgotha królestwa elfów, jednego z ostatnich na kontynencie. Królestwu grozi zagłada, której Tuor pragnie zapobiec; niesie Turgonowi przesłanie boskiego władcy wód, Ulma, zalecającego opuszczenie Ukrytego Królestwa...
Opowieść o upadku Gondolinu przez szereg lat zmieniała się w koncepcji J.R.R. Tolkiena. Główny trzon historii spisanej jeszcze w 1917 roku w czasie rekonwalescencji Tolkiena po bitwie nad Sommą pozostał od początku względnie nienaruszony, jednakże na przestrzeni lat zmieniło się w niej tak wiele szczegółów, że Christopher Tolkien zdecydował się nie tylko na przytoczenie najpełniejszej wersji tej opowieści, ale także na ukazanie zachodzących w niej na przestrzeni lat zmian. Bardzo ciekawy zabieg, który z całą pewnością będzie nie lada gratką dla każdego fana Tolkiena :) Cała książka zresztą taką gratką bez wątpienia jest - nie ma ani krzty przesady w zawartym w opisie stwierdzeniu, iż na tę książkę cały świat czekał od ponad 100 lat :)
Sama historia upadku Gondolinu jest fantastycznie... tolkienowska :) Spaja się znakomicie z innymi historiami ze Śródziemia tworząc jednolitą narrację tej wielowątkowej, mitologizowanej opowieści - przede wszystkim o Dawnych Dniach. W zmaganiach elfów z Czarnym Nieprzyjacielem, Morgothem (władcą m.in. tak dobrze wszystkim znanego Saurona :) ) jest... magia :) Inaczej tego nazwać nie umiem. Te opowieści wciągają, pochłaniają i chociaż w trakcie lektury potrzeba nieraz dużego samozaparcia, wytężenia uwagi i skupienia się na treści (dzieła Tolkiena są niewiarygodnie rozbudowane, obfitujące w konieczne do poznania nazwy czy imiona do tego stopnia, że naprawdę trzeba mocno uwazać ażeby się w tym nie pogubić), to warto się i wytężyć i skupić. Śródziemie pełne jest literackiej magii, która potrafi oczarować. Nie inaczej rzecz się ma w stosunku do historii Ukrytego Królestwa, Gondolinu :).
Samą historię Gondolinu w pewnej mierze czytelnicy już znają; jej wątki czy zarys był nieraz wspominany w innych dziełach Tolkiena, mi.in. w "Silmarillionie", a także - częściowo - w "Niedokończonych opowieściach". Odkrywcze w niniejszej publikacji jest zatem przede wszystkim bardzo pieczołowite ukazanie ewolucji tego utworu na przestrzeni lat. Wydaje mi się, że przede wszystkim ze względu na to warto sprawić sobie "Upadek Gondolinu" - to nie lada gratka dla każdego zagorzałego tolkienisty :)
J.R.R. Tolkien był bez wątpienia geniuszem, i to geniuszem perfekcyjnym - widać to po ilości przytoczonych przez jego syna zmian koncepcji, wprowadzania nowych elementów, a przede wszystkim na zbudowaniu całej narracji wokół opracowanego od zera fikcyjnego świata, w którym wszystko ma swą głębię, genezę, a nawet (jeśli mowa o rasach) swój odrębny język. Ten niesamowicie złożony świat zachwyca od pokoleń i zachwycać prawdopodobnie nie przestanie. Cieszmy się więc zatem tym, że dostajemy do rąk kolejną jego część :)
Na koniec książki pozostaje... smutek. Christopher Tolkien zapowiada bowiem bez ogródek, że "Upadek Gondolinu" to ostatnia zredagowana przez niego książka. Nie dostaniemy zatem nic nowego ze zbiorów jego ojca... Żal ogarnia człowieka na tę myśl ogromny. Do 95-letniego Christophera trudno mieć jakieś pretensje, ale czuć wraz z tą deklaracją, że coś się naprawdę kończy. Tym czymś jest niesamowita przygoda w tolkienowskim świecie, po którego ukrytych zakamarkach Christopher Tolkien od kilkudziesięciu już lat nas oprowadza, oświetlając mroki naszej niewiedzy swą redaktorską lampą... Czuć też chyba, że Christopher powoli żegna się nie tylko z pracą redaktorsko-pisarską, ale także... z nami, czytelnikami. 95 lat... Życzę synowi mistrza aby żył jak najdłużej, ale nic nie trwa wiecznie - bez zbędnych komentarzy wypada zatem zrozumieć i zaakceptować deklarację na temat tego, że to już koniec. Pomimo całego związanego z tym żalu.
Książka zrecenzowana dzięki uprzejmości Księgarni taniaksiazka.pl
Więcej o książce:
https://www.taniaksiazka.pl/upadek-gondolinu-pod-redakcja-christophera-tolkiena-j-r-r-tolkien-p-1297675.html
#tolkien #jrrtolkien #upadekgondolinu #gondolin #christophertolkien #tuor #turgon #morgoth #dawnedni #śródziemie #beleriand #alanlee #taniaksiążka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz