Strony

piątek, 21 sierpnia 2020

Krew Imperium - Brian McClellan


Tytuł: Krew Imperium (tytuł oryginału: Blood of Empire)
Cykl: Bogowie Krwi i Prochu (tom 3)
Autor: Brian McClellan
Wydawnictwo: Fabryka Słów 
Data wydania: 07.08.2020
Liczba stron: 792


Końcowa eksplozja.

„Krew Imperium” Briana McClellana wieńczy trylogię „Bogowie Krwi i Prochu” niczym spektakularny, ostatni wybuch baryłki z prochem. Pytanie tylko brzmi, czy ów wybuch nie dosięgnie rykoszetem samych detonujących? O tym przekonacie się na ostatnich stronach powieści, tymczasem jednak delektujcie się – oto bowiem finalne 792 strony jednej z najlepszej trylogii spod znaku magii i prochu ostatnich lat!


Trzeci tom opowieści rozpoczynamy dokładnie tam, gdzie skończyliśmy tom drugi. Ben Styke ląduje wraz z dwudziestką zaledwie Szalonych Lansjerów na ziemiach Imperium Dynizyjskiego. Do pomocy ma potężną Ka-Poel, a także… nowych, nieoczekiwanych sprzymierzeńców. Michel Bravis wraca do Landfall by wspomóc walkę narodu Palo z dynizyjskim ciemiężycielem. Odkrywa makabryczną tajemnicę: Dynizyjczycy składają Palo w ofierze by aktywować kamień bogów… Vlora Krzemień z kolei dostaje do dyspozycji przybyłą do Fatrasty adrańską armię. Nie zmienia to jednak wszystkiego i nie przechyla szali, albowiem wrogie armie otaczają ją z każdej strony, a na domiar złego z Adro przybywa rządowa delegacja pragnąca odebrać jej dowództwo za nieuzasadnione użycie adrańskich wojsk poza granicami kraju. Na domiar złego owej delegacji przewodzi Delia Snowbound, której rodzina została zamordowana przez przybranego ojca Vlory, Tamasa... To nie wróży dobrze współpracy obu pań. Czy Vlora przezwycięży przeciwności losu? Sprawy nie ułatwia fakt, iż podczas morderczego starcia z Dynizyjczykami pod Ostrzem utraciła ona całą swą magię…


Wątki - jak to zwykle u McClellana - przeplatają się ze sobą, uzupełniają się, a całość prze do przodu ku nieuchronnemu końcowi. Jaki jednak będzie ten koniec? Czy Dynizyjczykom uda się odnaleźć i aktywować wszystkie kamienie bogów i w konsekwencji powołać do życia bóstwo pokroju złowrogiego Kresimira? A może Szalony Ben Styke zniszczy wraz z lansjerami i Ka-Poel kamień bogów w Dynizie, Bravis wraz z Palo kamień w Landfall, a Vlora Krzemień ten znaleziony w górskich kopalniach? Oto fundamentalne pytania, na które przyjdzie nam poznać odpowiedzi.


Akcja pędzi w „Krwi Imperium” ma złamanie karku. W tym przypadku jednak jest to wielka zasługa książki, dzięki której my również pędzimy do przodu przez kolejne rozdziały – czasem wraz z rozpędzonymi lansjerami, czasem wraz z falą uderzeniową po magicznej detonacji prochu. Zdarza się co prawda, że fabuła nieco zwalnia i my także się trochę przyczajamy niczym Michel Bravis wśród Palo w Ognistej Jamie, ale to są tylko małe przerwy na głębszy oddech przed kolejnym skokiem do wody – za chwilę bowiem wszystko znów przyspiesza i raz jeszcze próbujemy przebić się wzrokiem przez chmurę spalonego prochu i przez kurzawę wznieconą kopytami szarżującej na złamanie karku konnicy. I wiecie co? Właśnie za to kocham książki Briana McClellana :)


Ta książka wciąga, trzyma mocno i nie uwalnia czytelnika spod swojego czaru aż do ostatniej kropki w ostatnim zdaniu. Brian McClellan, uczeń samego Brandona Sandersona, być może przerósł nawet swego mistrza. Ta trylogia jest dowodem na to, że w fantastyce wszystko jest możliwe – w tym również wykreowanie całkiem nowego świata, który stworzono na zrębach znanych już motywów, a także przy odwołaniu się do potężnej magii oraz przy osadzeniu realiów stylizowanych militarnie oraz politycznie w XVIII/XIX-wiecznej rzeczywistości. To wielka sztuka stworzyć z dobrze znanych elementów coś całkiem nowego, co jest w stanie porwać za sobą czytelników na całym świecie. Brian McClellan dokonał tego bez dwóch zdań.


Trylogia „Bogowie Krwi i Prochu” to najlepszy dowód na to, że literackie połączenie magii i militariów może zachwycać. Jeśli dodamy do tego fabularny rozmach i świetnie nakreślonych bohaterów, z którymi aż chce się identyfikować, to przepis na sukces mamy murowany. A jest on tym większy, im ciekawiej zarysowana akcja. W „Krwi Imperium” ciekawych rozwiązań nie brakuje, niemal każdy z bohaterów został bowiem w tej części poniekąd pozbawiony swoich największych atutów (Styke armii, Vlora magii, Bravis przewagi, którą daje działanie z cienia), a następnie postawiony z tym co akurat ma przeciw przeważającym siłom wroga. Czy wszyscy wyjdą z tych konfrontacji zwycięsko? Wszystkie odpowiedzi znajdziecie na końcu książki. Warto do niego dotrzeć i raz jeszcze przeżyć niesamowitą przygodę w świecie magów prochowych. Nie ma przesady w stwierdzeniu, że to jedno z najlepszych i najbardziej działających na wyobraźnię uniwersów stworzonych na przestrzeni ostatnich lat. "Grzechy Imperium", "Gniew Imperium" i "Krew Imperium" są klasą samą dla siebie i rywalizować na tym polu mogą chyba tylko ze wcześniejszą trylogią autora umiejscowioną w tym uniwersum, a więc z "Trylogią Magów Prochowych" (do której przeczytania również zachęcam).


Gorąco polecam!

Dziękuję Fabryce Słów za egzemplarz recenzencki.


#KrewImperium #BloodOfEmpire #BrianMcClellan #FabrykaSłów #BogowieKrwiiProchu #BenStyke #VloraKrzemień #MichelBravis #Fatrasta #MagowieProchowi








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz