Tytuł: La Vuelta a España. Kolarska corrida (tytuł oryginału: Historias de la Vuelta)
Autor: Alvaro Calleja
Wydawnictwo: SQN
Data wydania: 12.08.2020
Liczba stron: 320
Kolarska corrida.
Kolarski spektakl wprost z Półwyspu Iberyjskiego dopiero przed nami (tegoroczna Vuelta ma się odbyć między 20 października, a 8 listopada) – może w związku z tym warto sięgnąć po książkę dedykowaną historii owego spektaklu? Moim skromnym zdaniem zdecydowanie warto to zrobić, wszak Vuelta na przestrzeni lat ogromnie się jako wyścig zmieniła. Kiedyś przypominała walkę o przetrwanie – dziś jest wielkim kolarskim świętem, które każdy fan tej dyscypliny śledzi tak samo uważnie, jak zwykło się śledzić Tour de France, czy Giro d’Italia. Tak jest dziś. A jak było kiedyś?
Historia Vuelty sięga 1935 roku. W sposób nieprzerwany wyścig rok po roku rozgrywany jest począwszy od 1955 roku. Przez te wszystkie dziesięciolecia trasy Vuelty były arenami, na których wielcy tego sportu toczyli ze sobą pasjonujące pojedynki. Na tych samych kolarskich trasach nie brakowało także dramatów, skandali oraz afer dopingowych. Zwłaszcza te ostatnie rzucają na Vueltę spory cień… I to nawet w obliczu faktu, że – patrząc tylko na ostatnie lata - odebrane za doping Robertowi Herasowi zwycięstwo za 2005 rok zostało mu w wyniku apelacji po latach przyznane; to wciąż dyskusyjny temat, wszak argumentacją sądu było przede wszystkim to, że próbki skierowane do badań były nieprawidłowo przechowywane. Opieranie argumentacji przede wszystkim na czymś takim pozostawia niesmak i nie pomaga w walce z dopingiem, który wyrządził temu sportowi nieopisane szkody...
Cień ten jednak w ostatecznym rozrachunku ginie w natłoku emocji rozbudzanych w kibicach skalą trudności podjazdu Alto de Angliru (24% nachylenia!), który jest jednym z symboli Vuelty. Obserwowanie zmagań zawodników na Alto de Angliru, pasjonowanie się tym, kto założy czerwoną koszulkę lidera – to jest prawdziwe oblicze Vuelty, które w ostatecznym rozrachunku zwycięża. A niniejsza książka ma za zadanie przybliżyć czytelnikowi historię tego, czym ten wyścig był kiedyś i czym jest on obecnie.
Wydanie jest bardzo ładne, w kontekście chronologii zdarzeń merytoryczne i rzeczowe, a także… miejscami niesamowicie chaotyczne… Nie mam pojęcia kogo za ten stan rzeczy winić – czy tłumacza, czy autora. Książka jest arcyciekawa, ale ciężko jest momentami przebrnąć przez szereg pokrętnie zbudowanych zdań, czy też ciągów myślowych, w których autor zaczyna od myśli nr 1, przechodzi bez ostrzeżenia do myśli nr 2 (która chyba ma być dygresją, ale pewności co do tego czytelnik nie ma, bo myśl nr 2 ciągnie się naprawdę długo), po czym… znienacka wraca do myśli nr 1… Taki sposób narracji wprowadza tylko niepotrzebny chaos.
Poza tym jednym (lecz niestety znaczącym) minusem książka jest jak najbardziej godna uwagi. To jedno z lepszych opracowań poświęconych Vuelcie. Alvaro Calleja bardzo dobrze uchwycił sportowego ducha tej imprezy, która jest wiernym odbiciem losów i nastrojów panujących w danej chwili w Hiszpanii. Nie jest dużą przesadą stwierdzenie, że poprzez Vueltę łatwiej jest zrozumieć iberyjską mentalność. Calleja świetnie to w tej książce zobrazował.
Jeśli chodzi o lekturę, to nie brakuje w niej także akcentów polskich. Przeczytamy w związku z tym o podium Rafała Majki, a także o dwóch etapowych zwycięstwach Tomasza Marczyńskiego (ten ostatni w kilku przytoczonych w książce słowach poleca czytelnikowi niniejszą pozycję). To bardzo miłe.
Reasumując – polecam. Może nie tak gorąco jak bym mógł, no ale toporność narracyjnej konstrukcji tej książki (lub też efekt jej tłumaczenia z hiszpańskiego – jak już wspominałem, nie bardzo wiem kogo tutaj winić) wymaga niestety wyraźnego wskazania palcem. Jeśli jednak jesteście cierpliwi, to nie powinno być problemu i będziecie zadowoleni. Od strony merytorycznej książka spełnia bowiem oczekiwania. A ostatecznie o to właśnie w tego typu lekturach chodzi.
#Vuelta #LaVueltaaEspana #AlvaroCalleja #SQN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz