Strony

piątek, 25 września 2020

Legion kontra falanga. Epicka walka piechoty starożytnego świata - Myke Cole


Tytuł: Legion kontra falanga: Epicka walka piechoty starożytnego świata (tytuł oryginału: Legion versus Phalanx: The Epic Struggle for Infantry Supremacy in the Ancient World)
Autor: Myke Cole
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 25.08.2020
Liczba stron: 352


Starcie tytanów.

Starożytność to od zawsze jedna z moich ulubionych epok historycznych. Potęga starożytnego Rzymu, sztuka hellenistycznej Grecji, wielkie imperia i ich upadki, proces tworzenia się cywilizacji śródziemnomorskiej, z której wszyscy czerpiemy po dziś dzień – te tematy fascynują, działają na wyobraźnię i nieodmiennie mnie ciekawią. Oczywiste więc dla mnie było sięgnięcie po książkę Myke’a Cole’a „Legion kontra falanga” – czy może być bowiem (patrząc z punktu widzenia pasjonata starożytności) temat bardziej fascynujący niż starożytne, bitewne zmagania grecko-macedońskiej falangi z rzymskim legionem? :)


Książka ma na celu zadanie ambitne i trudne, a jest nim wykazanie, która ze starożytnych formacji wojskowych była lepsza: falanga, czy legion? Cel ambitny, ale szalenie trudny do zrealizowania… Wszak od czasów starć tych formacji dzieli nad ponad 2000 lat, źródeł pisanych jest niewiele, są one czasem mało wiarygodne, a fizycznych pozostałości w postaci zdobyczy archeologii mamy do dyspozycji jeszcze mniej. Myke Cole podjął się jednak tego zadania – i zrobił to z naprawdę dobrym skutkiem.


Punktem wyjścia do rozważań autora jest sześć wielkich bitew starożytności, w których starły się ze sobą falanga i legion. Mowa o bitwach pod Herakleą (280 p.n.e.), pod Askulum (279 p.n.e.), pod Benewentem (275 p.n.e.), pod Kynoskefalaj (197 p.n.e.), pod Magnezją (190 p.n.e.) oraz pod Pydną (168 p.n.e.). Pierwsze starcie wygrała falanga, drugie to w zasadzie remis (ze wskazaniem jednak na falangę), a pozostałe to już tylko i wyłącznie bardziej lub mniej wyraźne zwycięstwa legionu. Czy jednak bitwy te były tak całkowicie zerojedynkowe? Czy można na podstawie jedynie suchych faktów stwierdzić, że legion był formacją lepszą? Myke Cole przekonuje, że niekoniecznie.


Cole w kolejnych rozdziałach przenalizował nie tylko suche fakty, ale także wszystkie dostępne źródła historyczne dotyczące omawianych starć. To jednak nie wszystko, Cole pokusił się bowiem o swoiste rekonstrukcje bitew posiłkując się domniemaniami oraz całą dostępną wiedzą dotyczącą uwarunkowań politycznych oraz społecznych stojących w cieniu starożytnych konfliktów zbrojnych. Cole włożył w to wszystko ogrom pracy, starał się bowiem odtworzyć nie tylko przebieg samych bitew, ale brał także pod uwagę pogodę, ukształtowanie terenu, czynnik przypadku, charakter dowódców, mocne i słabe strony wojsk oraz ludzkie emocje. W samych rekonstrukcjach posiłkował się ponadto wiedzą z gier komputerowych (!), z filmów (np. „300”, „Aleksander”) oraz z obserwacji grup rekonstrukcyjnych. To wszystko robi ogromne wrażenie, a efekt owej pracy budzi respekt i wielki szacunek dla Cole’a. Pamiętać bowiem trzeba, że nie jest on historykiem, lecz byłym analitykiem CIA i wojskowym, który ma za sobą trzy tury w Iraku. Gdyby nie analityczne umiejętności autora, książka ta prawdopodobnie nigdy by nie powstała (a przynajmniej nie w takim kształcie).


Jakie Cole wysuwa wnioski z wielkich starożytnych bitew? Generalnie zgodne z powszechną opinią: legion był formacją zwycięską, prawdopodobnie lepszą, ale tylko o tyle, o ile był zdecydowanie bardziej mobilny, elastyczny i bardziej niż falanga zdolny do szybkiego reagowania na zmiany zachodzące na polu bitwy. Przewagą legionu było to, na czym opierał on swą skuteczność: zasypywanie wroga oszczepami, dążenie do zwarcia, zabójczo skuteczne krótkie i obosieczne miecze, duże i okute żelazem tarcze blokujące ciosy oraz znakomite wyszkolenie, czyniące z Rzymian mistrzów walki wręcz. Falanga jako formacja wojskowa była skuteczna w zasadzie tylko na płaskim terenie. Jej ogromną słabością były nieosłonięte flanki (ich osłoną zajmowały się zwykle oddziały jazdy) oraz nieumiejętność walki inaczej niż na wprost (falanga mogła skutecznie walczyć tylko w jednym kierunku – sześciometrowe włócznie zwane sarisami skutecznie zabijały wszelką zdolność do operacyjnej mobilności tej formacji)).


Nic nie jest jednak, jak już wspomniałem, zerojedynkowe. Z czysto wojskowego punktu widzenia do falangi trudno było się „dobrać” – trzeba było najpierw przerwać jej szyk, a to była w zasadzie misja samobójcza: las sześciometrowych włóczni nie zachęcał nikogo w starożytnym świecie do ataku. Pociski także nie robiły falandze szkody, albowiem dalsze szeregi żołnierzy trzymały swoje sarisy pod kątem 45 stopni, co upodobniało falangę do olbrzymiego jeża i… skutecznie blokowało pociski, które odbijały się od najeżonych drzewców. Przyglądając się zatem falandze z pozycji statycznej można by stwierdzić, że to właśnie ona była wojskiem lepszym niż legion… Tutaj jednak w grę muszą wkroczyć czynniki, na które tak bardzo zwraca uwagę Cole: teren walk, pogoda, morale, osoby dowódców, czynnik przypadku. Gdyby nie one, to co najmniej dwie-trzy ze wspomnianych już sześciu bitew mogło zakończyć się zgoła inaczej. A jednak w jednym przypadku mgła utrudniła widoczność, w innym pagórkowaty teren nie pozwolił zachować falandze zwartego szyku, w innym w popłoch wpadły słonie bojowe, a w jeszcze innym samowolny centurion zebrał rozproszony oddział i bez rozkazu rozpoczął atak, który przełamał greckie linie. Jak więc widzicie nic nie jest zerojedynkowe, a w trakcie walk trzeba brać pod uwagę ogromną ilość czynników, które są w stanie wpłynąć na ostateczny wynik starcia.


„Legion kontra falanga” to pasjonująca rozprawa historyczna, której jednak daleko jest do nudnych, pełnych dat i tabelek opracowań. To w fascynujący sposób sfabularyzowana opowieść o starożytnym świecie sprzed ponad 2000 lat, w którym ludzi żyli i myśleli całkowicie inaczej niż my dzisiaj. Cole dał popis umiejętności opowiadacza, a przy okazji… kilka razy mnie zaskoczył. Nie wiedziałem bowiem np. zbyt wiele na temat Pyrrusa (tego samego, od którego imienia ukuto powiedzenie o „pyrrusowym zwycięstwie”), a to właśnie on był wodzem falangi w pierwszych trzech z omawianych bitew. Nie znałem także aż tylu szczegółów dotyczących podboju Hellady i Azji Mniejszej przez Rzym, a o tym jest de facto ta książka. To Rzym wyznaczył kres hellenistycznego świata będącego spuścizną Aleksandra Wielkiego, a dokonał tego właśnie dzięki temu, o czym pisze Cole: dzięki pokonaniu falangi.


Jeśli macie ochotę na niezapomnianą wyprawę do starożytnego świata, to nie mogliście trafić lepiej. Gorąco polecam!

Książka zrecenzowana dzięki uprzejmości Księgarni taniaksiazka.pl


#LegionKontraFalanga #Starożytnośc #Legion #Falanga #RepublikaRzymska #Rzym #Hellada #TaniaKsiazka #bloggujezTK








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz