Strony

poniedziałek, 22 sierpnia 2022

Ogień i krew - George R.R. Martin

Tytuł: Ogień i krew, tomy 1.1 i 1.2 (tytuł oryginału: Fire and Blood vol. 1)
Cykl: Historia Targaryenów (tom 1.1, tom 1.2)
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 20.11.2018r. (tom 1.1), 28.01.2019r. (tom 1.2)
Liczba stron: 616 (tom 1.1), 518 (tom 1.2)


Kiedy w Westeros rządziły smoki.

Odliczacie godziny do "Rodu Smoka"? Chyba każdy fan Martina to robi! W oczekiwaniu na (coraz bardziej nieprawdopodobny w najbliższym czasie - z uwagi na zaangażowanie Martina w serialowe projekty...) "Wichry zimy" na chwilę obecną w kontekście Westeros nie trafi się nam nic lepszego niż nadchodzący serial (premiera pierwszego odcinka już 22.08.2022 o 3:00 - tylko dla wytrwałych Nocnych Marków!) i... książki! :) Nie należy bowiem zapominać, że "Ród Smoka" to de facto serialowa adaptacja "Ognia i krwi": książkowej, dwutomowej (jak dotąd) historii rodu Targaryenów, która fabularnie poprowadzona jest od podboju Aegona, do początku rządów jego dalekiego potomka, Aegona III, który objął tron po zakończeniu bratobójczej wojny domowej zwanej Tańcem Smoków (na której serialową wersję czekamy z wielką niecierpliwością!).


Ósmy, końcowy sezon „Gry o Tron” pozostawił widzów (a przynajmniej ich większość) w poczuciu niesmaku, zawodu i rozczarowania. Książkowego ciągu dalszego „Pieśni Lodu i Ognia” jak nie było, tak nie ma, lecz na osłodę przed nadchodzącym serialem "Ród Smoka" możemy sobie przeczytać „Ogień i krew” – spin-off cyklu opowiadający o losach rządzącej Westeros dynastii Targaryenów. Warto? ;)

Fani cyklu i serialu zapewne po książkę (a w zasadzie po dwie książki) i tak sięgną, trzeba mieć jednak na uwadze, że to nie jest (niestety?) to samo, co w przypadku "Gry o Tron". Jeśli więc oczekujecie powtórki tego, co dotąd czytaliście w książkach i widzieliście na szklanym ekranie, to możecie się rozczarować. Aczkolwiek emocjonująco jak najbardziej jest, w tym temacie mogę Was uspokoić (może nawet spodoba się to Wam jeszcze bardziej niż dotychczasowe części "Pieśni Lodu i Ognia"!). Co do samych książek z cyklu "Ogień i krew" – mają one szereg plusów i minusów.


Od plusów może zacznijmy. Pierwszy i naczelny jest taki, że każdy powrót do Westeros to fantastyczna przygoda :) Uniwersum stworzone przez Martina zdaje się mieć potencjał wręcz niewyczerpany i fakt ten niesamowicie cieszy. Przedstawione w „Ogniu i krwi” losy Targaryenów to także plus sam w sobie – w sadze królewskiego rodu jest krwawo, brutalnie, a akcja toczy się w dobrym narracyjnym tempie. Jak to w historii wielkich rodów bywa, okresy panowań poszczególnych władców są zróżnicowane jeśli chodzi o zakres, skalę i doniosłość mających w ich czasie wydarzeń, jednak nieodmiennie czyta się to bardzo fajnie – nieważne, czy mowa o podboju kontynentu przez Aegona Zdobywcę, czy o długich i sprawiedliwych rządach Starego Króla (wnuk Aegona), czy też o rozpalającej wyobraźnię wojnie domowej zwanej Tańcem Smoków (!).

Plus to także oczywiście same smoki! W trakcie opisywanych przez Martina wydarzeń mają się one dobrze i jest ich zdecydowanie więcej niż zapamiętane przez nas trzy sztuki z "GoT" (około siedemnastu będzie na pewno). Z kolejnych rozdziałów książek dowiemy się jak doszło do ich rozmnożenia się w Westeros, jakie tradycje zapoczątkowała w związku z nimi rodzina królewska, a także poznamy przyczyny wybudowania w stolicy osławionej Smoczej Jamy. Później przeczytamy także wiele na temat smoczych zgonów na polach bitew w trakcie wojny domowej.


Właśnie owa wojna domowa, "Taniec Smoków", to główna treść nadchodzącego wielkimi krokami serialu od HBO. Nie mam zielonego pojęcia, jakie flashbacki zafundują nam twórcy względem samego początku istnienia dynastii, jednak na pewno ujrzymy na ekranie to, co Martin zaprezentował w drugim tomie "Ognia i krwi". Jest on w całości poświęcony właśnie owej słynnej wojnie domowej - tom pierwszy to z kolei historia panowania Targaryenów począwszy od podboju Westeros, aż do śmierci króla Viserysa, która dała początek wojennym zmaganiom.

Minusy… Niestety są. Zacznijmy może od formy wydania samego tytułu. Nie wiem, czy to względy praktyczne (obydwa tomy razem wzięte to dość pokaźny wolumin), aczkolwiek fakt wydania w Polsce „Ognia i krwi” w dwóch częściach, podczas gdy na Zachodzie książkę wydano jako jeden tom… No, to jest rzecz do dyskusji. Być może faktycznie łatwiej jest mieć w rękach i czytać dwie książki liczące sobie po 500-600 stron, niż jeden opasły tom mający przeszło 1000 stron. Ładnie to w istniejącej formie wygląda także na półce, nie powiem że nie, aczkolwiek rozbicie tytułu na dwa tomy to coś, co nie każdemu się spodoba. No ale gusta są różne - ja osobiście preferowałbym jeden tom, stąd zaliczenie tej kwestii "na minus".


Kolejny minus to fakt urwania historii Targaryenów w pewnym punkcie, albowiem fabułę doprowadzono jedynie do zakończenia Tańca Smoków i następującego po nim okresu rządów regentów – w efekcie pozostaje niezapełniona, prawie półtorawieczna dziura, pozostawiająca nas w niewiedzy aż do początku akcji „Pieśni Lodu i Ognia”. Zupełnie inaczej można by było oceniać „Ogień i krew”, gdyby przedstawiał on pełne losy Targaryenów aż do początku „Gry o tron”. No niestety… Martin nie spisał wszystkiego, a fakt ten budzi kolejne rozczarowanie, jeśli bowiem ciąg dalszy „Ognia i krwi” będzie pisany w tym tempie, co „Wichry zimy", to obawiam się, że przyjdzie nam poczekać długie lata na dokończenie i jednej i drugiej historii. Zaangażowanie Martina i jego czasu w inne projekty nie napawa tutaj niestety optymizmem…

Może nie jest to minus, ale względem różnic na tle "Pieśni Lodu i Ognia" warto wspomnieć także o tym, że "Ogień i krew" to nie jest powieść pisana z perspektywy wydarzeń  mających miejsce w czasie rzeczywistym (uzupełnianych o wspomnienia i o rozliczne dygresje), lecz raczej jest to coś na kształt fabularyzowanej kroniki panującej dynastii (na którą to kronikę zresztą Martin "Ogień i krew" stylizuje już na początku tomu numer jeden). Ta różnica jest znacząca i choć ja osobiście nie traktuję jej jako minus, to jednak powoduje ona odmienny styl pisania, inną perspektywę narracji, itd. Miejcie to na uwadze.


Reasumując… warto :) Aczkolwiek pozycja ta przeznaczona jest przede wszystkim dla fanów Westeros i nie ma co tego faktu ukrywać. Ktoś nieobeznany z tematem przeczytać całość oczywiście da radę, aczkolwiek całkiem inny jest odbiór książki z perspektywy fana już zaznajomionego z kontynentem i z całym uniwersum. Do tego wszystkiego styl pisania Martina trzeba po prostu lubić. Już w „Pieśni Lodu i Ognia” miał on tendencje do tworzenia rozległych dygresji i rozpisywania się – w „Ogniu i krwi” jest to aż nadto widoczne, a przez to książki należy czytać raczej „na raty”, aniżeli ciągiem. Inaczej można się po prostu znużyć czytaniem przez mnogość postaci, wydarzeń, nazwisk, czy dat…. Taki styl pisania trzeba, jak wspomniałem, po prostu lubić.

Polecam :)

#ogieńikrew #fireandblood #georgerrmartin #targeryenowie #ródsmoka #hbo #zyskiska #cosnapolce #westeros #fantastyka #dobraksiazka #czytamksiazki #bookstagram #bookstagrampolska #recommendedbooks #recenzjaksiazki 












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz