Cykl: Arena Dłużników (tom 4)
Autor: Michał Gołkowski
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 14.04.2023
Liczba stron: 632
Liczba stron: 632
Apokalipsy out of control (niestety!) część ostatnia.
Wszystko co dobre, szybko się kończy. Czasami dzieje się to jednak zbyt szybko i nawet cztery słuszne tomy (a nawet siedem tomów!) mogą nie wystarczyć do tego, aby zaspokoić wszystkie apetyty. A tych Michał Gołkowski sporo nam narobił i mocno je zaostrzył tym, co na "Arenie Dłużników" przeżyliśmy do tej pory! Wraz z ostatnią częścią cyklu nadchodzi czas na pospinanie wątków, dopicie piwa, przeżucie kebsa, odpalenie napędzanego Purpurą gladiusa i na posprzątanie tego bałaganu do końca. Wchodzicie w to? Jak tak - i to jak kuna w agrest!
Zadanie numer jeden na dziś, Drogie Dzieci: przeżyć. Zadanie numer dwa: jakimś cudem zebrać na nowo ekipę i rozwalić w pył Cytadelę, a wraz z nią dwóch pojebów: Michała i Szemijazasza. A jeśli to się uda, to może jeszcze starczy sił na Światłodzierżcę i na hordy z piekła (tudzież z Rewersu) rodem. Proste? Buhaha & XD. Może i jest to coś z gatunku mission impossible, ale nawet jeśli powyższy plan działania nosi w sobie wszelkie znamiona porażki, to na dobranockę do przeczytania nadaje się jak najbardziej :) I kto wie - może jednak wszystko się uda?
Nic nie zdarza się dwa razy tak samo. Dotyczy to także powtarzającej się właśnie w życiu Zeka Apokalipsy. Porównywalnym elementem tej porąbanej układanki w podejściu numer dwa jest jedynie zatrzymana w swym momencie obrotowym Ziemia, zdegenerowana anielska Góra (która pragnie chyba tylko ludzkiej krwi, najlepiej zdobytej na najbardziej wyrafinowane, wynaturzone sposoby) i... konieczność uporządkowania tego całego bałaganu (choć wydaje mi się, że Zek nazwałby ten bałagan po prostu po imieniu, wprost i bez owijania w bawełnę: czyli jednym wielkim burdelem).
Ostatnia nuta naszej anielskiej pieśni rozpoczyna się na pokładzie latającego Tronu, gdzie Zek (po raz drugi świeżo upieczony członek, ale tylko nominalnie, Korpusu Komorniczego) zostaje porwany wraz z Jonaszem (gość ma ponoć odpowiednie skille, a przynajmniej know-how w kwestii tego, jak zabić anioła) przez komorniczego szefa: Danaiela Pierwszego we własnej osobie. Prawdziwa tożsamość tego typa z dwoma gladiusami w łapach okaże się dość zaskakująca, jednak póki co czekają nas ważniejsze fabularnie twisty - otóż bowiem Tron majestatycznie rozpierdziela się w samym środku Rewersu (nie bez związku jest tutaj brawurowa i dość destrukcyjna partyzantka w wykonaniu Ezekiela, której chłopina dopuszcza się na pokładzie latającej machiny). Nasz ezekielowo-jonaszowo-danaielowy triumwirat musi tam nie tylko nie zginąć, ale jeszcze wrócić w jakiś sposób do Blasku...
Kiedy tylko ten powrót się uda, to reszta pójdzie przecież jak z płatka! Czyż nie? No bo co to takiego dla Zeka porozwalać trochę potworów, przemierzyć setki kilometrów, przebić się w pobliże Cytadeli, ocalić rodzinę, nie dać się zabić Szemijazaszowi, powstrzymać Apokalipsę, a w międzyczasie opędzić się jakoś od zboczonej Świętej Agnieszki i rozwiązać kwestię uciekającego w sposób namacalny czasu. Bułka z masłem!
Powiem Wam, że po wszystkim będę po prostu za tą cholerą Zekiem tęsknił... Komorniczy cykl i siedem tomów tej wspaniale niepoprawnej trylogii to coś więcej, niż tylko cud, miód, złoto i orzeszki. To także (jak sam Michał powiedział w jednym z ostatnich wywiadów) szczere "ciśnięcie mokrej szmaty od podłogi prosto w pysk złoconego pomnika [rzeczywistości]" (jeśli przekręciłem jakieś słowa, to sorry Michał). Sens w tym taki, że cała seria komorniczych książek to nie tylko dobra zabawa dla nas, czytelników, ale także celna, prześmiewcza puenta na otaczający nas świat, który jest tak głupi, groteskowy i idiotyczny, że można albo się z niego śmiać, albo przez niego zwariować. Moim zdaniem lepiej jest się śmiać, a przy okazji wyrzucić mu prosto w pysk to, co nas w nim uwiera. Komorniczy cykl to dokładnie taka mokra szmata, którą można bezkarnie i z przyjemnością przyłożyć w łeb wszystkiemu, co nas wkurza wokół naszego podwórka. A na koniec można mieć satysfakcję, dobrą lekturę i kupę śmiechu & przyjemności. Również pod tym kątem patrząc cenne to były chwile z Ezekielem - raz jeszcze Ci za nie, Michale, dziękuję.
"Arena Dłużników" to nieustająca, ostra jazda bez trzymanki, w czasie której sparodiowane i unurzane w absurdalnym (i genialnym w swej prostocie) humorze sytuacyjnym jest absolutnie wszystko. O, matko, czego tu nie będzie - będą olbrzymie osobniki szarańczy, przed którymi jedyną ochroną jest opancerzenie samochodu figurami religijnymi, będą religijni fanatycy niszczący resztki cywilizacji w imię oczekiwania na Powrót Pana, będą czarne msze, zrównane z ziemią miasta, zarżnięte czarne koziołki i nie zabraknie też cherubinów, które radośnie mknąć po nieboskłonie spalą laserami swych oczu dosłownie wszystko w swym zasięgu. A, co! - jak jechać, to tylko po bandzie!
Cały cykl z wszelkiego rodzaju poprawnością nie ma absolutnie nic wspólnego. Ale właśnie dlatego jest tak GENIALNY! I, rzecz jasna, przeznaczony dla kumatych, którzy nie biorą wszystkiego zbyt mocno i nie poczują się trafieni w uczuć. Zlasować sobie w przyjemny sposób mózg takimi lekturami i leżeć niemal pod stołem ze śmiechu podczas ich czytania to była, Michale, czysta przyjemność!
Fabryko - dziękuję!
#arenadłużników4 #komornik #michałgołkowski #apokalipsa #ezekielsiódmy #fabrykasłów #szemijazasz #wiecznemiasto #rewers #kant #blask #cosnapolce #bookstagram #bookreview #fantastyka #czytamksiazki #czytamfantastyke #bookstagrampolska #recommendedbooks #instabooks #instabookspoland
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz