Tytuł: Joyland (oryginalny tytuł: Joyland)
Autor: Stephen King
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 06.06.2013r.
Liczba stron: 336
Stephen King w tajemniczo-obyczajowo-kryminalnym wydaniu. Ciężko tę
książkę ocenić... Nie jest to bowiem tak do końca ani kryminał, ani
mroczna opowieść z dreszczykiem, ani powieść obyczajowa. "Joyland" ma w
sobie po trosze tego wszystkiego. To tak naprawdę OPOWIEŚĆ O DORASTANIU,
Z MAJACZĄCĄ W TLE, NIEROZWIĄZANĄ TAJEMNICĄ WESOŁEGO MIASTECZKA BĘDĄCEGO
GŁÓWNĄ ARENĄ ZDARZEŃ. King bawi się więc w detektywa, próbując przy tym
snuć historię o dojrzewaniu... Jak wyszło? Dość dobrze (momentami
bardzo dobrze), ale, mimo wszystko, bez fajerwerków.
Strasznie podobała mi się w "Joylandzie" taka pewna nostalgia, z jaką King pisał o ludziach, miejscach i ich historii. Być może z biegiem lat mój ulubiony autor będzie miał więcej tego typu ciągot, jednak tym razem przypadło mi to do gustu. Dodało to książce swoistego uroku, którego "Joyland" i bez tego ma dosyć sporo (wesołe miasteczko, kuglarze, karuzele; krótko mówiąc niezapomniany świat dziecięcych zabaw, który swój czar bez wątpienia posiada).
Co do tajemnicy tytułowego "Joylandu" i zabawy Kinga w detektywa... Nie da się ukryć, że King za pomocą niniejszej książki stawiał jedne z pierwszych kroków w tej konwencji. Chociaż lepszym określeniem byłyby stwierdzenie, że dopiero w tej konwencji zaczął raczkować... Sama tajemnica jest nawet ciekawa, ale detektywistyczne zapędy autora wyszły... tak sobie. Pocieszam się myślą, że późniejsze książki Kinga napisane w tej konwencji są znacznie lepsze.
Strasznie podobała mi się w "Joylandzie" taka pewna nostalgia, z jaką King pisał o ludziach, miejscach i ich historii. Być może z biegiem lat mój ulubiony autor będzie miał więcej tego typu ciągot, jednak tym razem przypadło mi to do gustu. Dodało to książce swoistego uroku, którego "Joyland" i bez tego ma dosyć sporo (wesołe miasteczko, kuglarze, karuzele; krótko mówiąc niezapomniany świat dziecięcych zabaw, który swój czar bez wątpienia posiada).
Co do tajemnicy tytułowego "Joylandu" i zabawy Kinga w detektywa... Nie da się ukryć, że King za pomocą niniejszej książki stawiał jedne z pierwszych kroków w tej konwencji. Chociaż lepszym określeniem byłyby stwierdzenie, że dopiero w tej konwencji zaczął raczkować... Sama tajemnica jest nawet ciekawa, ale detektywistyczne zapędy autora wyszły... tak sobie. Pocieszam się myślą, że późniejsze książki Kinga napisane w tej konwencji są znacznie lepsze.
Ogólnie rzecz biorąc książka jest dobra - w sam raz na sześć gwiazdek. Osobiście dodaję siódmą z uwagi na nostalgię tej powieści i naprawdę trafiający
do mnie urok tytułowego wesołego miasteczka. Mimo upływu lat i siedmiu
krzyżyków na karku Stephen King wciąż świetnie pisze i co rusz pokazuje
się czytelnikom z nowej strony. I chwała Mu za to:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz