Strony

wtorek, 16 sierpnia 2016

"Znalezione nie kradzione" - Stephen King


Tytuł: Znalezione nie kradzione (oryginalny tytuł: Finders Keepers)
Autor: Stephen King
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 10.06.2015r.
Liczba stron: 480

SKOŃCZYŁEM OSTATNIĄ STRONĘ, ZAMKNĄŁEM KSIĄŻKĘ I... MAM PROBLEM. Czytało się świetnie, ale kryminał z tej historii jest co najwyżej średni. Książka szalenie wciąga, ale to nie to, czego oczekiwałem... KING PISZE JAK ZWYKLE W ŁATWOŚCIĄ, ALE TYM RAZEM ZE ZBYT DUŻĄ PROSTOTĄ; CIĄGLE CZARUJE CZYTELNIKA, ALE TYM RAZEM JAKBY BEZ BŁYSKU... Czuć pióro Mistrza, ale zamiast błysku w rodzaju oślepiającej błyskawicy mamy co najwyżej zimne ognie... No ale to ciągle Stephen King... No i jak przyszło do oceny, to mam problem.

Po drugim tomie trylogii o Hodgesie spodziewałem się ściślejszego nawiązania do pierwszego tomu i powrotu tych samych, ciekawych bohaterów. Tymczasem nawiązanie do "Pana Mercedesa" jest tylko zarysowane, zdecydowanie zbyt luźne, a znani już bohaterowie - poza Hodgesem - spłaszczeni, drugoplanowi i, tym razem, średnio ciekawi. King nie dodał im nic nowego (a tym bardziej ciekawego). "ZNALEZIONE NIE KRADZIONE" Z POWODZENIEM MOGŁO BYĆ CAŁKOWICIE OSOBNĄ OPOWIEŚCIĄ, A NIE CZĘŚCIĄ CYKLU, I W TYM MIEJSCU ZGADZAM SIĘ Z KRYTYKAMI TEJ KSIĄŻKI.

Ciekawi są natomiast nowi bohaterowie oraz sama historia pieniędzy i notesów zamordowanego przed laty pisarza. Psychopatyczny morderca i nastolatek w jednym zestawieniu wyglądają obiecująco - ten pomysł wypalił. Fajne było też przeskakiwanie w chronologii przedstawionych wydarzeń. Dodawało to akcji jakże potrzebnego tempa:) Szkoda tylko, że od samego początku można było się domyślić, jak się to wszystko mniej więcej potoczy... JEŚLI CHODZI O FABUŁĘ I AKCJĘ, TO KING - I OWSZEM - NADAŁ KSIĄŻCE ŚWIETNE TEMPO, ALE ZDECYDOWANIE POSZEDŁ NA FABULARNĄ ŁATWIZNĘ, NICZYM W ZASADZIE NIE ZASKAKUJĄC... TA OPOWIEŚĆ PO PROSTU NIE MA GŁĘBI. I to jest powód do smutku... Może King jednak się starzeje?... Choć mam nadzieję, że po prostu nie do końca mu się chciało, albo nie czuje się dobrze w kryminalno-detektywistycznej konwencji, i tylko o to chodzi... Ale jeśli tak by było, to po co porywał się na tego rodzaju trylogię? (oto jest pytanie...)

NA JEDNEJ SZALI RAŻĄCA PROSTOTA, BRAK BŁYSKU, NIEDOSYT I ROZCZAROWANIE, A NA DRUGIEJ ŚWIETNE TEMPO, CIEKAWA W GRUNCIE RZECZY HISTORIA I ŚWIETNI NOWI BOHATEROWIE... Która szala przeważyła? Nigdy nie jestem do końca obiektywny jeśli chodzi o Kinga, więc przeważyła ta druga. Jednak nie jest to książka, od której powinno zacząć się przygodę z Kingiem. Mam tylko nadzieję, że końcówka tego tomu zapowiada WRESZCIE coś spektakularnego na deser, w trzecim i ostatnim tomie. OSTATNIE STRONY PACHNĄ PRAWDZIWYM, UKOCHANYM PRZEZE MNIE KINGIEM, WIĘC PO PROSTU NIE MOGĘ SIĘ JUŻ DOCZEKAĆ TRZECIEGO TOMU! Nie wiem, co ze sobą zrobię do tego czasu;) Obym się tylko nie zawiódł... Wciąż wierzę w Kinga, więc mam nadzieję na coś naprawdę specjalnego:)

Jeszcze jedno na koniec: PODZIELAM GŁOSY KRYTYKI POD ADRESEM TEJ KSIĄŻKI, JEDNAK JESTEM W STANIE DOSTRZEC JEJ PLUSY. Minusy dość mocno je przesłaniają, ale zapewniam: plusy tej książki istnieją i mają się dobrze. A STEPHEN KING, JAK TWIERDZĄ NIEKTÓRZY, BYNAJMNIEJ JESZCZE SIĘ NIE SKOŃCZYŁ. PISARZE NIE TWORZĄ JEDYNIE SAMYCH ARCYDZIEŁ, WIĘC MISTRZ Z PEWNOŚCIĄ JESZCZE NAS ZACHWYCI:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz