Tytuł: Przejście (tytuł oryginału: The Passage)
Cykl: Trylogia Przejścia (tom 1)
Autor: Justin Cronin
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 27.02.2019r.
Liczba stron: 832
Apokalipsa ludzkości.
Pozytywna opinia Stephena Kinga to rekomendacja z gatunku tych, których nie można zignorować :) „Przejście” jest w związku z tym lekturą, po którą sięgnąć musiałem (!). Efekt? Bestsellerowym „Bastionem” książka ta bynajmniej nie jest, aczkolwiek… moc jak najbardziej jest! :)
Początek tej historii to pochodzący z boliwijskiej dżungli tajemniczy wirus i będący skutkiem jego odkrycia wojskowy „Projekt Neo”. Sam wirus w swych objawach przypomina nieco gorączkę krwotoczną, jednak nader interesujące są jego skutki uboczne – niebywała siła, odporność, możliwa do użycia w mniemaniu wojskowych niepohamowana agresja zarażonych… Są też powiązane z owym skutkiem ubocznym i inne efekty, jak nieprzezwyciężone pragnienie krwi, żądza zabijania… Wampiryzmem to pachnie aż nadto. No ale potencjalna broń to zawsze potencjalna broń – wojsko zatem inwestuje, prowadzi badania i czeka na efekty…
Na czymś – i na kimś - trzeba wirusa testować, zatem dwunastu królików doświadczalnych zostaje nim zainfekowanych. Szumowiny, skazańcy, typy spod ciemnej gwiazdy – co za różnica? Nikt się w końcu o kogoś takiego raczej nie upomni, a więc materiał do eksperymentów wojsko ma idealny. Jedną z ostatnich faz testów jest zainfekowanie wirusem dziecka i tutaj na arenę zdarzeń trafia dziewczynka Amy i mający za zadanie dostarczyć ją w ręce naukowców i wojskowych agent FBI Brad Wolgast. Sytuację komplikuje rodząca się między agentem a dziewczynką więź, to jednak dopiero początek komplikacji, albowiem dwunastu zainfekowanych ucieka z ośrodka badawczego… Efekt? Pandemonium… Zniszczone miasta, zabijana ludność, seryjne infekowanie wirusem całej prawie populacji, użycie broni atomowej, rozpad Stanów Zjednoczonych, niedobitki ludzkości żyjące w zamkniętych i broniących się rozpaczliwie enklawach. Apokalipsa pełną gębą.
Tyle o „godzinie zero”. Justin Cronin jednakże opisuje w „Przejściu” nie tylko wydarzenia wiodące do tragedii, ale także – drugim, równoległym torem – wydarzenia mające miejsce stulecie po katastrofie. Postapokaliptyczny świat widziany oczami Cronina to spustoszona Ameryka pełna enklaw niezarażonych ludzi, w tym Kalifornia, która w czasie katastrofy sprzed stulecia ogłosiła secesję. W równolegle rozrywającej się fabule do kalifornijskich bram puka pewna dziewczynka – Amy… Czy to ta sama Amy, o której mowa w wątku z „godziny zero”? A jeśli tak – czy jest w niej coś wyjątkowego, co pozwoli ludzkości nie tylko przetrwać, ale i wygrać walkę z zarażonymi wirusem bestiami w ludzkiej skórze?
Świetna książka :) To pierwsza część trylogii, która swą objętością, mnogością wątków i znakomitym prowadzeniem akcji daje wielką nadzieję na więcej w kolejnych tomach. Klimat opowieści także jest świetny – rzeczywiście blisko mu do „Bastionu” Kinga :) (choć tam mieliśmy supergrypę, tutaj zaś wirus specyficznej gorączki krwotocznej). Inspiracji Kingiem widać zresztą u Cronina dużo więcej. Sam pomysł i wspomniane podobieństwo do konwencji „Bastionu” to jedno (warto zwrócić przy tym uwagę na zbieżność pomysłów jeśli chodzi o ludzkie enklawy istniejące po katastrofie i ich walkę o przetrwanie). Podobne jak u Kinga jest u Cronina także swoiste gawędziarstwo (które zapewne nie każdemu przypadnie do gustu) oraz szczegółowość wykreowanego w książce świata. Sporo postaci, wydarzeń, ilość wątków fabularnych – jest tego po prostu dużo i pełno wszędzie szczegółów. Można się pogubić jeśli nie czyta się uważnie ;) Mi osobiście bardzo to pasuje, aczkolwiek zapewne nie każdy będzie takim obrotem spraw w tej książce zachwycony.
Podsumowując – polecam, i to bardzo! Z zastrzeżeniem w każdym razie, że musicie się przygotować na opasłe tomiszcze będące częścią jeszcze bardziej opasłego cyklu. Trzeba być na to przygotowanym, ale warto :) Pomysł na tę książkę już nieraz się – nie tylko w literaturze – pojawiał, ale nie zawsze dobrze się sprawdzał na papierze (i na ekranie). Justin Cronin jest jednak na tyle zręcznym twórcą, że w przypadku „Przejścia” pomysł wypada na papierze co najmniej bardzo dobrze :)
Dziękuję Wydawnictwu Albatros za egzemplarz recenzencki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz