Strony

wtorek, 15 grudnia 2020

Hazel Wood - Melissa Albert


Tytuł: Hazel Wood (tytuł oryginału: The Hazel Wood)
Cykl: The Hazel Wood (tom 1)
Autor: Melissa Albert 
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: 15.05.2019
Liczba stron: 376


Mroczna „Alicja w Krainie Czarów”?

Wyhamowany optymizm. To pierwsze co nasuwa mi się na myśl tuż po lekturze. Okładka piękna (a nawet PRZEPIĘKNA!), opis sprawiający że chce się czym prędzej zacząć czytać, pierwsze strony i… wszystko w człowieku wyhamowuje. Stopniowo i powoli, ale jednak… „Hazel Wood” to książka z fantastycznym potencjałem i miejmy w związku z tym nadzieję, że kontynuacja (a takowa ma, jak wieść niesie, być) będzie lepsza, jednak odsłona nr 1 niewiele zostawia z ogromnego entuzjazmu z którym zaczynało się czytanie pierwszej strony…

Hazel Wood – mroczna, baśniowa kraina pełna stworów i niebezpieczeństw. Kraina fikcyjna, wykreowana przez Altheę Proserpine, babkę głównej bohaterki książki. W normalnym świecie fikcja pozostaje fikcją i prawo to dotyczy także fikcyjnych literackich krain, jednak nie dotyczy to Hazel Wood… Wnuczka Althei i jednocześnie główna bohaterka książki, Alice, przez całe w zasadzie życie ucieka wraz z matką przed prześladującym je pechem (czy pech ten jest tylko pechem, czy też czymś więcej, to już materiał do przemyśleń w trakcie lektury). Kiedy babka umiera „pech” tylko się nasila – matka Alice zostaje porwana i to porwana przez stwory z Hazel Wood… Baśniowa kraina naprawdę istnieje. Wraz z całym swoim mrokiem i mnogością niebezpieczeństw. Jedyną szansą na uratowanie matki jest wyruszenie przez Alice do Hazel Wood… 


Zamysł na fabułę jest fantastyczny. Magiczna kraina w zestawieniu z samym tylko imieniem głównej bohaterki nasuwa na myśl „Alicję w Krainie Czarów” :) Można było zrobić z tego niesamowitą literacką baśń, która zauroczy czytelnika magią, tajemnicą i – dla równowagi – grozą. Coś tu jednak po drodze (niestety!...) nie wyszło i ze sobą nie zagrało… Żal mi tego faktu strasznie. Cóż jednak począć… Pozostaje pytanie: co nie zagrało?

Przede wszystkim tempo akcji i pomysł na poprowadzenie świetnej w założeniu historii. Przykro to stwierdzić, ale w książce momentami (czasem długimi) niewiele się dzieje i tempo narracji zwyczajnie „siada”. Sami bohaterowie też nie są jakoś szczególnie dogłębnie wykreowani; po lekturze ma się wrażenie, że w zasadzie prawie się ich nie poznało, a nie jest ich w książce zbyt wielu, zatem taki wniosek nie jest zbyt optymistyczny. Szwankuje także relacja pomiędzy Alice a Ellerym Finchem, w którego towarzystwie dziewczyna wyrusza na pomoc matce; w zasadzie nie wiadomo, co to ma być za relacja – koleżeństwo, coś więcej, suche partnerstwo oraz połączenie sił tylko i wyłącznie dla osiągnięcia celu? Ciężko stwierdzić… Konwencja także ma w sobie co nieco chaosu, nie można bowiem po lekturze jednoznacznie powiedzieć, czy to mroczna baśń dla dorosłych, czy raczej książkowo-bajkowy dreszczyk grozy dla nastolatków (niczego młodszej publice nie ujmując). Ech… 


Nie wiem, może niepotrzebnie wybrzydzam… Chociaż – jak pisałem – momentami niewiele się w książce dzieje, to można by to zrzucić na karb tego, iż jest to de facto pierwsza część większego cyklu. Stąd też i moja nadzieja, że w odsłonie nr 2 będzie lepiej… Kto wie, może potencjał tej historii został tak przez autorkę pomyślany, żeby rozkręcać się stopniowo. Oby. Tej myśli się trzymajmy.

Z mniejszym – i to chyba sporo mniejszym – optymizmem niż przed zaczęciem lektury… polecam. Z nadzieją, że niniejsza książka to tylko przystawka przed głównym daniem, które będzie smakować dużo lepiej.


Dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina za egzemplarz recenzencki.

#HazelWood #MelissaAlbert #MediaRodzina








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz