Strony

sobota, 11 lutego 2023

Światło między oceanami - M.L. Stedman

 


Tytuł: Światło między oceanami (tytuł oryginału: The Light Between Oceans)
Seria: Piąta Strona Świata
Autor: M.L. Stedman
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 25.01.2023
Liczba stron: 384


Niewłaściwe wybory...

Są takie książki, które wciągają od samego początku i nie pozwalają na to, aby je choć na chwilę odłożyć, a później siedzą człowiekowi w głowie i nie dają mu spokoju. To książki, które potrafią wstrząsnąć człowiekiem za sprawą historii, która do głębi porusza i trafia do najgłębszych zakamarków uczuć czytelnika. Taką książką jest bez wątpienia "Światło między oceanami" M.L. Stedman - lektura, którą z niewiadomych dla siebie przyczyn dotąd przeoczyłem, a której piękne wznowienie w ramach cyklu "Piąta Strona Świata" trafiło do księgarni 25 stycznia 2023 roku.


Podejrzewam, że ta książka poruszyła mnie tak bardzo dlatego, że sam jestem rodzicem i po prostu nie obejmuję rozumem sytuacji, którą tutaj opisano... Skala emocjonalnego wyrazu tej powieści po prostu PORAŻA - a czyni to tym mocniej, im bardziej (jako czytelnik) kocha się swoje własne dzieci.

Fabularnie startujemy w książce w roku 1920. Tom Sherbourne, inżynier z Sydney, wciąż nie może się uporać ze wspomnieniami z Wielkiej Wojny. Posada latarnika na oddalonej o 100 mil od wybrzeży Australii, niezamieszkanej wysepce Janus Rock i kochająca żona Isabel, która decyduje się dzielić z nim samotność, stopniowo przynoszą mu spokój i pozwalają mu pokonać dręczące go upiory przeszłości (i to nie tylko te wojenne).


Choć para jest szczęśliwa, to jednak los wystawia ich na ciężką próbę. Po dwóch poronieniach i wydaniu na świat martwego chłopca, Isabel dowiaduje się, że nie będzie mogła mieć więcej dzieci, skutkiem czego popada w depresję. Wówczas zdarza się cud (bo inaczej tego nazwać nie można): do brzegu wyspy przybija łódź ze zwłokami mężczyzny i płaczącym niemowlęciem. Ulegając namowom żony, kierując się głosem serca, a nie zasadami moralnymi, Tom podejmuje decyzję, której konsekwencje położą się cieniem na życiu wielu ludzi...

Położą się na nich tym bardziej, że - wbrew życzeniowym twierdzeniom Isabel, która ponad wszystko pragnie mieć dziecko - prawdziwa matka dziewczynki żyje, a więc para przygarnęła nie sierotę, a czyjąś córkę, na którą wciąż czeka i której wciąż wypatruje zrozpaczona, odchodząca od zmysłów matka (Hannah). Gdy prawda ta wychodzi na jaw, całe życie Toma i Isabel, tak piękne od chwili pojawienia się w ich życiu małej Lucy (a tak naprawdę Grace Ellen) staje się niewypowiedzianym na głos kłamstwem jeszcze bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej... Co zrobią Tom i Isabel? Czy pozwolą kłamstwu wciąż trwać? A może powiedzą ludziom prawdę i skrócą męki cierpiącej matki, która na przekór wszystkiemu ciągle wierzy, że jej córka żyje?


Na pierwszy rzut oka prawda wydaje się być najbardziej właściwą drogą postępowania. Jednak cztery lata trwania w kłamstwie (tyle czasu bowiem Lucy jest pod opieką latarnika i jego żony) to szmat czasu i... nie jest łatwo wycofać się z tego, co stało się przez ten okres. Mała Lucy/Grace jest de facto - nawet jeśli nie biologicznie - córką Isabel i Toma, a o prawdziwej matce dziewczynka nie wie nic i nawet jej nie pamięta (została znaleziona w łodzi gdy miała raptem dwa miesiące)... Wyjawienie prawdy oznacza więc nie tylko sprawiedliwość, ale także - o ironio! - zburzenie całej codzienności małego dziecka. W sytuacji, do której doprowadzili Tom, Isabel i przewrotny los nie ma dobrych wyborów... Tak czy inaczej ktoś za to wszystko zapłaci... Tylko kto i jak wysoka będzie to cena?

"Światło między oceanami" nie potrafi wyjść z mojej głowy, choć przeczytałem tę książkę już ponad tydzień temu. Ta powieść to majstersztyk zasiewania w człowieku poczucia niepokoju, łez i przemyśleń, których na co dzień się nie snuje... Taki efekt mogą wywołać tylko książki wybitne, których fabularna historia pełna jest emocji, wzruszeń i poruszającej aż do głębi autentyczności. I dokładnie taka jest ta powieść...


Mamy tutaj wydobyte na wierzch wszystko to, czego zwykle trzeba szukać bardzo głęboko w ludzkim sercu: bezwarunkową miłość, wewnętrzny dramat, skrywane cierpienie, ukrywane przed innymi łzy, paniczne pragnienie kochania i posiadania kogoś, kogo można kochać. Lektura jest także swoistą metaforą ludzkiego życia oraz pytań o to, co jest w nim tak naprawdę ważne. Co pozostaje bowiem na końcu naszej drogi - oprócz efektów naszych doczesnych działań? Samotność, pustka? Poczucie straty? Tylko snute na pustej werandzie (i w samotności) wspomnienia? A może jednak poczucie, że dokonało się na swojej drodze i przez szmat minionych lat tych właściwych wyborów? Straszne pytania... Nie padają one wprost, a jednak patrząc choćby na Toma oraz na jego dalsze losy trudno nie pokusić się o stwierdzenie, że czego by się w życiu nie zrobiło, to na końcu i tak pozostaną jakieś łzy, bolesne wspomnienia, samotność i świadomość własnych błędów... Pytanie tylko, czy będzie ich więcej niż uśmiechów i dobrych wspomnień...

"Światło..." porusza do tego stopnia chyba dlatego, że oś fabuły i najważniejsze książkowe tematy kręcą się wokół dziecka - jest ono (nie tylko w książce) sensem wszystkiego i światłością naszego życia, której to światłości tak wielu z nas pragnie i nie zawsze może jej doświadczyć. Przykładem kogoś złaknionego dziecka (i to za wszelką cenę) jest Isabel; po trzech związanych z dziećmi tragediach ta kobieta zrobi absolutnie wszystko, aby stać się matką i doświadczyć dziecięcej miłości. "Absolutnie wszystko" jest tutaj zwrotem jak najbardziej na miejscu.


Stedman - nie wiem czy świadomie, ale jednak - nawiązuje tutaj także do pewnej ciekawej rzeczy, a jest nią kwestia psychiki kobiet, które pragną być matkami. W książce nie powiedziano tego wprost, lecz wnioski płynące z opisanej tu historii są takie, że kobiety jako matki to istoty bezwzględne, dla których nic prócz dziecka właściwie się nie liczy. Dla bycia matką i dla swego (i to niekoniecznie biologicznego) dziecka są one uczynić wszystko, bo nie liczy się dla nich nic poza ich maluchem. Nawet popełniona w imię tej miłości zbrodnia jest dla nich niczym - są ją w stanie popełnić natychmiast i bez wahania...

Za zbrodnie trzeba jednak płacić, więc - niestety, tutaj będzie niesmaczny wniosek - cenę tę musi uiścić... mężczyzna. I to nawet wtedy, jeśli na wystawienie rachunku zapracuje sobie kobieta. Tak to bowiem wygląda właśnie z Tomem - zawiniła Isabel, lecz to on (jako mężczyzna) ma ją chronić, wspierać (nawet w błędnym, krzywdzącym innych wyborze), a na końcu to właśnie on ma za to wszystko oberwać i zapłacić. I to przy milczącym przyzwoleniu kobiety, która podobno go kocha (!), lecz nie potrafi mu wybaczyć tego, że chce powiedzieć prawdę... Gdzie w tym wszystkim "nie opuszczę cię aż do śmierci"? Ostatecznie ta sakramentalna formuła znajduje swoje potwierdzenie, jednak przez długą chwilę jesteśmy na 100% przekonani, że Isabel pozwoli zapłacić za wszystko Tomowi, całkowicie unikając odpowiedzialności, a nawet wprost godząc się na to, co ma spotkać jej męża na płaszczyźnie kryminalnej.


Masakra... Może jestem uprzedzony do tej kobiecej, matczynej bezwzględności, jednak jest coś w tym, że jest ona ślepa - i gotowa poświęcić na swej drodze absolutnie wszystko, nawet ukochanego mężczyznę (co, swoją drogą, niestety wymownie świadczy o kobieco-matczynych priorytetach). To smutna refleksja, moralnie sięga ona bowiem bruku... (no bo gdzie jest miłość, oddanie i bezwzględne trzymanie się razem w szczęściu z okresu przed tym, zanim kobieta staje się matką?...).

Paradygmat dobra i zła jest w tej książce tak rozbudowany, niedopowiedziany i do tego stopnia wielopłaszczyznowy, że nawet gdybym pisał do rana, to i tak wszystkich jego aspektów nie opiszę. To kolejny mega plus dla Stedman. "Światło między oceanami" wbija się po prostu człowiekowi w mózg i daje mu tak wiele tematów do przemyśleń, że starcza ich jeszcze na długo po skończeniu ostatniej strony.


Reasumując: małe arcydzieło. A może duże? Wszystko zależy od punktu widzenia. Dla mnie sprawa jest prosta - im więcej mam o książce do napisania po lekturze, tym większe zrobiła ona na mnie wrażenie. Wnioski po tej sążnistej recenzji wyciągnąć jest nietrudno: jestem po prostu zachwycony :)

Gorąco polecam!

Albatros - dziękuję.

#światłomiędzyoceanami #thelightbetweenoceans #mlstedman #piątastronaświata #albatros #wydawnictwoalbatros #cosnapolce #dobraksiazka #czytamksiazki #sensacja #bookreview #bookstagram #bookstagrampolska #recommendedbooks 












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz