Strony

piątek, 25 października 2024

Żywy beton - Michał Głowacz


Tytuł: Żywy beton
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 09.10.2024
Liczba stron: 421


Natura kontra technologia.

Szukacie fajnej książki na jesienne wieczory? Może takiej spod znaku mieszanki klimatów postapo i cyberpunka - a na dokładkę też biopunka? Tak? No to trafiliście znakomicie! "Żywy beton" - gorący debiut Michała Głowacza - to jedna z najciekawszych (Fabryki Słów; lecz nie tylko, bo patrząc globalnie!) premier tego miesiąca!


Witajcie w świecie, gdzie technologia i natura toczą nieustającą walkę o dominację. Lulu, twarda i niezłomna detektyw, przemierza futurystyczne miasto, w którym żywy beton chroni mieszkańców przed sztuczną inteligencją. Zmieniające się krajobrazy – od neonowych ulic metropolii po nieprzewidywalne, dzikie tereny – są pełne tajemnic i niebezpieczeństw. I to pod każdą szerokością geograficzną (a trochę ich na łamach książki zwiedzimy).

Wypada zacząć od genezy powstania świata, przez który przyszło nam wędrować. Wszystko zaczęło się od wojny ludzi ze sztuczną inteligencją. Obdarzone samoświadomością wojskowe droidy doszły do wniosku, że ludzkość to najsłabszy element ogniwa ewolucji i podniosły bunt. Ludzka cywilizacja okazała się w starciu z AI bezradna, uratował ją jednak (tytułowy) żywy beton - wynalazek służący początkowo jako stabilizator budynków w czasie trzęsień ziemi; po udoskonaleniu, dodaniu odpowiednich czujników i ludzkich operatorów stał się on zabójczą dla droidów bronią, dosłownie i w przenośni ich miażdżącą.


Wojna niby się zakończyła, jednak ludzkość stanęła przed jeszcze jednym problemem i wyzwaniem: Lasem. Nie chodzi jednak o swojski, idealny do spacerów leśny zagajnik, lecz o prawdziwą, groźną, ekspansywną i do pewnego stopnia obdarzoną świadomością dżunglę, pochłaniającą wszystko na swej drodze. Las pojawił się na skutek zderzenia afrykańskiej płyty tektonicznej (z niewiadomych powodów jej kilkucentymetrowy w skali roku ruch nagle przyspieszył) z płytą euroazjatycką, w którą Afryka - chcąc być obrazowym - po prostu się wbiła. Coś wybuchło, coś szlag trafił, a na miejscu dawnego pogranicza południowej Europy i północnej Afryki (teraz połączonych lądowo) wyrósł Las. Szybko pochłonął on północną Afrykę (zatrzymując się dopiero na Saharze) i prawie całą Europę (włącznie z Wielką Brytanią; Las zatrzymali dopiero Rosjanie, wypalając szeroki na 300 km pas ziemi za sprawą chemicznej "mogiły").

Tam, gdzie w miejsce ludzkiej cywilizacji u szczytu jej potęgi wyrósł Las, zniknęły dotychczas pojmowane metropolie, a na dodatek pojawili się zwierzoludzie zwani Sylvanami: ludzko-zwierzęce hybrydy o inteligencji człowieka i aparycji zewnętrznej zwierząt (swoją drogą to tylko, zewnętrznie patrząc, średniej wielkości przedstawiciele fauny; próżno pośród nich szukać np. dużych ssaków jak słonie, czy hipopotamy, a powód tego stanu rzeczy jest prosty: duże zwierzęta/duzi Sylvanie zostały już przez wszystkożernych, średniej wielkości Sylvan zeżarte). Pozostałością po dawnej świetności betonowych dżungli są stopniowo zarastane przez Las miasta, takie jak Terranegra: dom naszej głównej bohaterki.


Bohaterką tą jest Lulu - weteranka wojen z AI, obdarzona trójpalczastymi, metalowymi wszczepami w miejsce nóg (metalowe nogi to zwany uroczo "raptorkami" wytwór na potrzeby wojska) najemniczka i prywatny detektyw w jednym. Lulu (jako wojenna weteranka) wydaje się mieć niezdiagnozowany zespół stresu pourazowego, albowiem zaraz po wojnie świadomie uciekła możliwie jak najdalej na północ, do Terranegry, choć wojsko oferowało jej dobrze płatną pracę.

Gdy zlecenie odnalezienia zaginionej osoby trafia na jej biurko, Lulu wkracza w mroczny labirynt intryg, gdzie nic nie jest takie, jak się wydaje. W tej dynamicznej opowieści o lojalności, walce o przetrwanie i moralnych dylematach, granica między człowiekiem, a maszyną coraz bardziej się zaciera. Natura powoli odzyskuje to, co jej, a technologia nie cofnie się przed niczym, by zachować swoją władzę. Czy Lulu zdoła rozwikłać zagadkę, zanim będzie za późno?


Przekonacie się o tym po przeczytaniu ostatniej strony tej niesamowitej opowieści, w której wszystko wydaje się być możliwe. Autor utwierdza nas celowo w tym przekonaniu - niby prowadząc nas przez kolejne rozdziały za rączkę i po nitce do kłębka, a jednak klucząc, zwodząc i serwując odbiorcy ciekawe, fabularne twisty. Jak na debiutanta - MEGA SZACUN za poprowadzenie fabuły!

Ręce składają się same do oklasków jeszcze z jednego powodu: Michał Głowacz świetnie połączył w jedną całość wątki postapo, cyberpunka i biopunka, a zrobił to wszystko w sposób, który skutkuje oklaskami na zasadzie odruchu bezwarunkowego. Naprawdę - automatyzm oklasków po tej lekturze powinien być normą. Co prawda fakty są takie, że zawsze znajdzie się tyle opinii o jakiejś książce, ilu będzie mieć ona czytelników, lecz w tym przypadku brak uznania dla "Żywego betonu" byłby zaiste krzyczącą (i to głośno) niesprawiedliwością.


"
Żywy beton" to już trzeci tegoroczny TAK DOBRY debiut w Fabryce Słów (niezorientowanym lub zapominalskim przypominam i polecam w tym temacie "Szepty Ciemności" Andrzeja Pupina i "Sądny dzień" Jagi Moder). Zdecydowanie warto poświęcić temu debiutowi uwagę!

Fabryko - dziękuję!

#żywybeton #michałgłowacz #fabrykasłów #cosnapolce #fantastyka #dobraksiazka #czytamksiazki #bookreview #bookstagram #bookstagrampolska #instabooks #instabookspoland












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz