Tytuł: Tarcza Szerni
Seria: Księga Całości (tom 9)
Autor: Feliks W. Kres
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 08.07.2022
Liczba stron: 816
Wyznania Kresoholika - część dziewiąta!
Szerń słabnie. Jej Jasne Pasma się rozpadają, a ich moc oddziaływania na ludzi i zdarzenia maleje, co zwiastować może tylko i wyłącznie katastrofę - i to dla całego Szereru. Wydaje się jednak, że jest pewien sposób na to, aby wszystko naprawić i ustabilizować sytuację. Mają go Przyjęci i matematycy Szerni, a sprowadza się on do tego, aby unicestwić to, co w Szererze jest żywą emanacją złowrogiej mocy Ciemnych Pasm... Czy to jednak rzeczywiście wystarczy do tego, aby zażegnać klęskę i groźbę zniszczenia wszystkiego, co podtrzymują swą mocą (Jasne) Pasma Szerni? Nikt nie ma tej pewności, jednak jeśli nie zrobi się niczego, to majacząca na horyzoncie katastrofa stanie się po prostu faktem... Witajcie w kolejnej, już dziewiątej odsłonie "Księgi Całości" - przed Wami "Tarcza Szerni". Zmagania o ocalenie świata jeszcze nigdy dotąd w serii Kresa nie były tak ważne, jak w tej właśnie części cyklu!
Chcąc rzecz nieco uporządkować, streścić do meritum i przedstawić możliwie zwięźle (co samo w sobie graniczy z cudem, seria jest bowiem na takim etapie rozbudowania, że jest to niemal niewykonalne - i właśnie za to coraz bardziej rozbudowane uniwersum i za całą związaną z nim historię uwielbiam Kresa!) trzeba w tym miejscu nadmienić, że "Tarcza Szerni" to nie tylko najnowsza odsłona coraz bardziej dramatycznych zmagań Szerni z Alerem, które na przestrzeni wszystkich dotychczasowych tomów zmierzają nieuchronnie do kolejnej (po całych wiekach przerwy), decydującej o wszystkim wojny. To także opowieść o... ludziach. Tylko i aż o ludziach!... O ich omylności, o ich odczuciach, motywacjach, namiętnościach. O wyrządzanych innym - często w imię wyższych celów - krzywdach i o popełnianych zbrodniach, które wydają się być w tym górnolotnym świetle usprawiedliwione... Ale czy na pewno? Ludzie są przecież omylni i często błądzą... A legendy i przepowiednie to w końcu tylko coś, w co sami chcemy wierzyć, bo tę wiarę świadomie wybieramy - może wcale nie trzeba mieć w sobie tej wiary i jej tak hołubić? Może wystarczy kierować się rozsądkiem, trzeźwą oceną sytuacji, a często tym, o czym często zapominamy: sercem? Kres pod osłoną historii spod znaku fantastyki stawia przed nami jak zwykle trudne pytania, zmusza do przemyśleń i zadaje w głowę bolesnego ćwieka najeżonego pytaniami, na które nie ma dobrych odpowiedzi - jest ich bowiem dokładnie tyle, ile ludzkich ocen i osób, które tych ocen dokonały...
"Księga Całości" to dzieło monumentalne. Nie jest dla każdego (zwłaszcza dla tych mniej cierpliwych) i jeśli dotarliście do dziewiątego tomu, to dobrze by było, żebyście mieli za sobą lekturę co najmniej kilku wcześniejszych części. Być może i bez tego połapiecie się w tym "co i jak", jednak moim zdaniem dobrze jest mieć już w tym miejscu za sobą co najmniej tomy 2-6. Serii nie trzeba wprawdzie czytać od deski do deski i tom po tomie, jeśli jednak chcecie być w miejscu, w którym wszystko w lot zrozumiecie - polecam owo "od deski do deski" i "tom po tomie" (a przynajmniej wspomniane, najważniejsze według mnie dla całokształtu, części 2-6).
A gdzie zajrzymy w dziewiątej części? W jakie rejony Szereru? Będzie tego trochę, odwiedzimy bowiem Garrę, Agary, Dartan, a nawet Grombelard! Zajrzymy więc w każdy istotny pod kątem zmagań na linii Szerń-Aler kąt, w tym w ten najważniejszy, w którym wszystko się kończy i zaczyna - aż ciężki od spowijającego go, grombelardzkiego deszczu. Co nas tam czeka? Tutaj też będzie wszystkiego po trochu: będą pirackie napady, walka, szalone pijatyki, planowana zbrodnia, proroctwa i lęk przed ich wypełnieniem, popełniane przez wszystkich (dobrych i złych) łajdactwa, ale będzie w tym wszystkim także niemała odwaga, żal, a także idące w ślad za nimi bolesne zrozumienie... i łzy. Wszystkiego dostaniemy od Kresa kawałek po kawałku - ani za mało, ani za dużo.
Jak już zapowiedziałem powyżej - powieść ta będzie historią o najnowszych zmaganiach w walce o uratowanie Szerni i istniejącego porządku świata. Będzie to opowieść o walce sił dobra z siłami zła (a przynajmniej tak się z początku wszystkim, na czele z Przyjętymi, wydaje). O walce z żywą emanacją siły jednego z ostatnich Porzuconych Przedmiotów, który - przybrawszy ludzką postać - już od wielu lat cieszy się swą niesłabnącą mocą i... czasem nakazuje swemu ludzkiemu gospodarzowi (jeśli można tak to ująć), aby nakarmił go wyrządzonym złem... Mowa o pirackiej księżniczce, o jedynej w swoim rodzaju Ślepej Foce Ridi - przez Armaktańczyków zwanej po prostu Gównem, a przez mieszkańców Bezmiarów, nieco bardziej oficjalnie: księżniczką Riolatą-Ridaretą - która nosi w sobie zaklętą moc Rubinu Geerkoto i przemierza Bezmiary na pokładzie "Zgniłego Trupa" w towarzystwie swej pirackiej hołoty, zawsze i wszędzie skłonnej oddać za nią życie i wykonać każdy rozkaz. Nawet ten najbardziej krwawy i okrutny... A zatem kolejny już raz spotkamy się oko w oko w jedną z największych wszetecznic mórz, którą tak dobrze poznaliśmy (i ciągle poznajemy) już od drugiego tomu serii ("Król Bezmiarów").
Dlaczego właśnie Ridi (lepiej nie wymawiać głośno jej pełnego imienia, jeśli nie wie się, "czym" księżniczka tak naprawdę jest - wielu nieświadomych przypłaciło to już życiem i zdrowiem) ma być całym źródłem zagrożenia i zła, jakie zagraża istnieniu mocy Jasnych Pasm Szerni, od wieków stawiających ponad głowami żyjących czoła potędze złowrogiego Aleru? Otóż tak to sobie wyliczyli matematycy Szerni i sprzymierzeni z nimi Przyjęci. Mowa o dobrze nam znanym Gotahu, jego żonie Kesie (tak!, tej samej, którą możecie kojarzyć z dartańskiej opowieści snutej przez Kresa na przestrzeni piątego i szóstego tomu serii - poznała ona moc Szerni i jako pierwsza od dawna, a może i pierwsza w ogóle, dołączyła do grona Przyjętych), a także o matematykach czerpiących garściami z dorobku Tamenaha; jego matematyczne dzieło kontynuują Yolmen i Moldorn. Widzą oni wszyscy, co się dzieje, i dochodzą do wniosku, że to właśnie żywa emanacja Ciemnych Pasm w osobie Ridi jest tym, co destabilizuje całą Szerń.
Za słusznością tego rozumowania przemawia także pewna legenda. Oto bowiem przed wiekami Szerń wydała na świat Trzy Siostry. Przepowiedziano, że kiedyś powrócą one (lub też zostaną wydarte Pasmom Szerni dzięki marzeniom i tęsknocie) i stoczą ostateczny bój w decydującej wojnie Szerni z Alerem. Jedna z nich miała na imię Rollayna - to jej portret odnaleziono jakiś czas temu w dartańskim zameczku Sey Aye (Dobry Znak). I to do niej uderzająco podobna jest nowa władczyni Dartanu, pani Dobrego Znaku - Ezena. Pozostałymi siostrami mają zaś być jej przyboczne Perły-niewolnice, także szalenie przypominające pozostałe siostry: Anessa i Hayna. Według legendy, która ma się na nowo ziścić w realnym świecie, Hayna ulegnie mocy Rubinu (a więc Riolacie) i... zabije pozostałe siostry, destabilizując, a w konsekwencji niszcząc moc Jasnych Pasm...
Czy tak się rzeczywiście stanie? A może te przepowiednie, wiara w legendy i matematyczne wyliczenia dotyczące Pasm to jedynie mrzonki ludzi, pragnących wierzyć w pewien porządek rzeczy, którego oczekują i do którego są przyzwyczajeni? Może to wszystko jednak... nie ma być tak? Co bowiem jeśli TO LUDZIE - ci realni, pozornie nic nieznaczący wobec potęgi Szerni ludzie - są niezależnymi od niczego jednostkami, które na przekór wszystkiemu są w stanie kształtować rzeczywistość i na przekór prawom, wyliczeniom i podaniom mają oni jednak własną, niezbywalną wolę i moc przeciwstawienia się temu całemu, dziwnemu fatum? Co wtedy?... Matematycy i Przyjęci takiej możliwości ani nie wyliczyli, ani nie przewidzieli... A może właśnie to jest właściwa droga - ZAUFAĆ LUDZIOM I OLAĆ LEGENDY ORAZ PRAWA LOGIKI? Jeśli tak jest w istocie, to usunięcie z planszy losu Riolaty-Ridarety nie będzie wcale ocaleniem, aktem odwagi i błogosławieństwem dla sił Szerni, lecz będzie to tym, czym jest w swej istocie; po odarciu z całej ideologiczno-matematyczno-legendarnej otoczki będzie to bowiem bardzo łatwa do nazwania rzecz: ZBRODNIA...
Kres znów zachwyca! Doprawdy - trudno nie czuć względem Tego Pana i Jego dzieła zachwytu, szacunku i radości, jaką niesie ze sobą możność przeczytania kolejnej części cyklu. "Księga Całości" jest w swej istocie - i pojmowana jako całość właśnie - skomplikowana, rozbudowana, a może i zagmatwana, ale tak być musi, jest to bowiem cykl będący tym, o czym już pisałem: literacką wersją losów zwykłych (i niezwykłych) ludzi, z całą towarzyszącą im gamą emocji, namiętności oraz targających człowiekiem sprzeczności względem kierujących nim celów, marzeń, powinności, lęków i wiary w "coś więcej". Każdy z bohaterów tej serii ma własne motywacje, dążenia i cele; właśnie dlatego (chociaż bohaterowie przychodzą i odchodzą) to wszystko jest takie skomplikowane. "Księga Całości" skupia w sobie jak w wystawionej na słońce soczewce wszystko to, co siedzi w nas samych. A potem zachwyca nas, smuci, skłania do przemyśleń i... wciąga przez cały czas jak diabli. Można bowiem na kartach tego cyklu dostrzec samych siebie. I to przyciąga po prostu jak magnes!
Pisałem to już przy okazji recenzji innych części serii, ale pozwolę sobie powtórzyć: chapeau bas! Oto sekret "Księgi Całości": umiejętność splecenia w jedną całość historii tak od siebie różnych, że z pozoru nie posiadających wspólnego mianownika. No bo jaki wspólny mianownik mogą mieć żeglarskie awantury na Bezmiarach z rycerskim eposem Dartanu i z deszczem Ciężkich Gór? A widzicie - jednak można! I ten wspólny mianownik jest - przez cały czas. Jest nim dar Kresa do snucia opowieści tworzących spójną całość pomimo istniejących względem nich różnic. Feliksie - czapki z głów!
Fabryko - dziękuję!
#tarczaszerni #nadchodziKres #felikswkres #księgacałości #nadciągaKres #fabrykasłów #cosnapolce #szerń #aler #bookstagram #bookreview #czytamksiazki #dobraksiazka #fantastyka #bookstagrampolska #riolata #moldorn #kesa #gotah #yolmen #raladan #trzysiostry
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz