niedziela, 26 maja 2024

Antykwariat pod Salamandrą - Adam Przechrzta


Cykl: Mons Viridis Magicus (tom 1)
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 15.05.2024
Liczba stron: 440


Magiczna Zielona Góra.

Lubicie antykwariaty? Ja osobiście bardzo! To fascynujące skarbnice wiedzy i białych kruków, często na wskroś przesiąknięte zapachem i atmosferą dawno minionych czasów. Z reguły nic groźnego w antykwariacie nam nie grozi... Czasem zdarza się jednak, że antykwariat jest także miejscem niebezpiecznym i pełnym... magii! Zupełnie jak w niewinnie wyglądającym, zielonogórskim "Antykwariacie pod Salamandrą", za którego drzwiami Adam Przechrzta zaprosi nas na pełną emocji wycieczkę do istniejącego tuż pod naszym nosem magicznego świata. Wystarczy tylko przejść przez portal, zyskać nieco mocy i umiejętności, a możliwości magicznej republiki staną przed nami otworem :)


"Antykwariat pod Salamandrą" otwiera nowy cykl autora: Mons Viridis Magicus. Ta intrygująca,  łacińska nazwa oznacza dosłownie tyle, co "Magiczna Zielona Góra". Do magii i łaciny będziemy musieli na kolejnych stronach przywyknąć: łacińsko-średniowieczno-starożytne inspiracje znacząco wpłynęły na ostateczny kształt koncepcji autora, który w procesie kształtowania magicznego uniwersum całymi garściami czerpał z historycznych doświadczeń zachodnioeuropejskiej (i nie tylko) cywilizacji.


Zielona Góra to w wizji Adama Przechrzty miasto winnic, starych kamienic i spokoju. Ale także magicznych portali, wojen klanowych i krwawych rozgrywek między magami. Życie jej z pozoru zwykłego mieszkańca, Janusza Magnuszewskiego, toczyło się dotąd spokojnie i przewidywalnie. Śmierć jego ojca zmieniła jednak wszystko. Żałoba jeszcze się nie kończy, gdy na głowę Janusza spada cała lawina wieści, które wywracają jego rzeczywistość do góry nogami.


Ojciec Janusza był magiem, jego śmierć wcale nie była wypadkiem, a piwnice antykwariatu skrywają tajemnice. Fascynujące i całkowicie śmiercionośne. Do magicznego (a jakże!) mieszkania Magnuszewskiego wprowadza się zupełnie obca kobieta, a on sam rozpoczyna karierę maga bojowego. Spuścizna zabitego ojca nie daje Januszowi żadnego wyboru. Musi stanąć do walki, jeśli chce szukać sprawiedliwości. Albo zwyczajnie - przeżyć.


Magiczna republika wciąga Janusza w swoje tryby, czy sam zainteresowany sobie tego życzy, czy nie. Magnuszewski (vel Ianus Magnus) na naszych oczach odkrywa swoje magiczne predyspozycje i zdolności, zostaje oficjalnie obywatelem magicznej republiki, a następnie zyskuje władzę zarządcy miejskiego portalu prowadzącego do magicznego Głębokiego Świata - portal znajduje się bowiem w piwnicy jego antykwariatu!


Takich portali istnieje w Europie znacznie więcej. Magicznie pojęty kontynent podzielony jest na magiczne państwa z własną organizacją polityczną, wojskową, sądowniczą i dyplomatyczną. Portale wiodące do Głębokiego Świata odgrywają w nim ogromną rolę, są bowiem źródłem mocy dla każdego obywatela. Dlatego powierzona Januszowi rola zarządcy (w praktyce władcy) zielonogórskiego portalu wiąże się z tak wielką odpowiedzialnością.


Januszowi powierzono także kompetencje sędziego ziemskiego oraz prawo do sprowadzenia na teren Zielonej Góry magicznych osadników, którzy mają być jego zwolennikami. Oczywiście początkującego maga bez praktycznych umiejętności nikt by się nie słuchał, a zatem Janusz wytrwale trenuje i regularnie zwiększa swą moc przez wizyty w Głębokim Świecie, w czym pomaga mu ciotka, narzeczona wprost z weneckiej republiki oraz... magicznie ożywiona i regularnie z nim rozmawiająca personifikacja świadomości i pamięci jego zmarłego ojca.


Ku czemu to wszystko zmierza? Pozornie ku zaprowadzeniu na terenie miasta ładu i porządku, jednak to nie wszystko - na drodze Janusza pojawiają się bowiem jawni i utajeni wrogowie, napastnicy z wrogiego republice mongolskiego chanatu, a także większe i mniejsze zamachy na jego życie, które w nieunikniony sposób poprowadzą Magnuszewskiego w stronę konieczności rozwiązania zagadki śmierci ojca (nie była ona bowiem przypadkowa). Kto jest wrogiem, a kto przyjacielem? Janusz spotka na swej drodze jednych i drugich - zarówno w rzeczywistym świecie, jak również pod murami ukrytej za portalem, średniowiecznej Magicznej Zielonej Góry.


"Mons Viridis Magicus" to historia, w której magia miesza się z rzeczywistością, a osią fabuły jest dobrze wszystkim znany fabularny koncept w stylu "from zero to hero". Trudno uciec od porównań do pomysłu Rowling na to, w jaki sposób świat magów istnieje tu obok świata ludzi, jednak koncepcja Adama Przechrzty niczego z pomysłu Rowling nie powiela - przeciwnie, autor cegiełka po cegiełce buduje własne uniwersum i dostosowuje je do realiów współczesnego nam świata.


Pewne podobieństwo do tego, co już było, istnieje za to gdzie indziej. Dotyczy ono postaci głównego bohatera, Janusza Magnuszewskiego, który w ogólnym zarysie bardzo przypomina innego bohatera Przechrzty, Olafa Rudnickiego. Olaf był alchemikiem, Janusz jest magiem, jednak obaj zostają zmuszeni do wzięcia udziału w rozgrywkach możnych tego świata; obaj zaczynają od zera, doskonalą się i z biegiem czasu biorą coraz większy udział w rozgrywających się globalnie wydarzeniach. Czy to zarzut? W zasadzie nie. Podobieństwa do głównego bohatera "Materia Prima" & "Materia Secunda" i do sposobu jego stopniowego kreowania są jednak w "Mons Viridis Magicus" w sposób wyraźny widoczne.


Musicie też wiedzieć, że najnowszy cykl to nie magiczna wersja alternatywnej historii (i rzeczywistości) jaką dostaliśmy w "Materia Prima" i "Materia Secunda", lecz osadzone we współczesności urban fantasy, gdzie wszystko rozgrywa się na naszych oczach w bardzo dynamiczny sposób. Magiczny świat Przechrzty istnieje równolegle obok rzeczywistego i trawią go bardziej lub mniej otwarte konflikty. Główną ich osią wydaje się być tląca się ciągle (mniej lub bardziej otwarcie) wojna między republiką, a mongolskim chanatem. Niemniej jednak wątek jakiegoś globalnego starcia (globalnego lub chociaż o zasięgu europejskim) nie został jeszcze w magicznym świecie wskazany przez autora w sposób wyraźny i jednoznaczny. Narazie jesteśmy świadkami odbywanej przez Janusza drogi, w trakcie której usiłuje on zapewnić bezpieczeństwo Zielonej Góry w wymiarze realnym i magicznym. Jako wprowadzenie do nowego uniwersum w zupełności to póki co wystarcza.

Gorąco polecam!

Fabryko - dziękuję!

#antykwariatpodsalamandrą #monsviridismagicus #adamprzechrzta #fabrykasłów #cosnapolce #fantastyka #debiut #dobraksiazka #czytamksiazki #fantastyka #sensacja #bookreview #bookstagram #bookstagrampolska #instabooks #instabookspoland












Szepty Ciemności - Andrzej Pupin


Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 12.04.2024
Liczba stron: 416


Mrok w kryminale retro.

Ciemność... Wszyscy ją znamy - każdej nocy staje ona przed nami niczym namacalna suma lęków przed tym, co może czyhać w mroku. Ciemność wpisana jest także w istotę ludzkiej natury, która w konfrontacji z wewnętrznym i zewnętrznym mrokiem może albo zwyciężyć, albo doprowadzić człowieka do obłędu. Koncepcja Ciemności (nie bez powodu pisanej przez wielkie "C") to podstawa znakomitego debiutu Andrzeja Pupina - jego "Szepty Ciemności" to nie tylko świetny kryminał w stylu retro, ale także mroczna opowieść o ciemności tego świata z iście bogartowskim bohaterem w roli głównej, którego nie sposób nie polubić już od pierwszej strony.


Co jakiś czas zdarzają się debiuty, które zdecydowanie przykuwają uwagę. Są one niczym żonglujące konwencjami, książkowe gamechangery, zwracające nasze myśli w zupełnie nową stronę. „
Szepty Ciemności” Andrzeja Pupina łącząc wątki historyczne i fantastyczne z konwencją kryminału w stylu noir przedstawiają nam polskie i światowe dwudziestolecie międzywojenne z zupełnie nowej (a jakże! - mrocznej) perspektywy.


Lata 20-te XX wieku to w koncepcji 
Andrzeja Pupina hybryda znanej nam z kart historii rzeczywistości z czasów po Wielkiej Wojnie oraz realiów z zupełnie nowym, mrocznym zagrożeniem w roli głównej. Mowa o Ciemności - i to przez duże "C". Pierwszy raz pojawiła się ona po bitwie pod Verdun; zabrała życie tysięcy żołnierzy, cywilów i stopniowo spowiła cały świat, doprowadzając swe ofiary do śmierci i obłędu. Tak bowiem działa na ludzi Ciemność - wystawieni na jej wpływ nieszczęśnicy doznają mrocznych wizji i popadają w szaleństwo, skutkiem którego stają się żądnymi krwi bestiami. Zabijają i giną, spychając cywilizację w otchłań mroku i stopniowego unicestwienia. W efekcie - już po Verdun - ludzkość zaczęła skupiać się w enklawach światła. Prowincjusze ściągają do miast, wszyscy unikają mroku nocy i nikt przy zdrowych zmysłach nie zostaje na zewnątrz po zmroku, poza życiodajnym kręgiem światła.


W tak skonstruowanych realiach przenosimy się do Warszawy lat 20-tych. Świat skurczył się do miejskich enklaw stłoczonych w zasięgu życiodajnego światła. Zwykła, dobrze znana ciemność stała się Ciemnością - nieznaną siłą spychającą ludzi w otchłań obłędu i sprowadzającą nieuchronną śmierć na każdego, kto wyjdzie poza obszar światła. Tuż obok śmiercionośnego niebezpieczeństwa nadal tętni jednak życie. Niezmiennie pieniądze przechodzą z rąk do rąk, w knajpach strumieniami leje się zakazany koniak, a w luksusowych burdelach czekają zupełnie inne przyjemności.


W tym świecie żyje Jerzy Kowalski - weteran trzech wojen, były żołnierz i prywatny detektyw z konieczności. Poszukiwania zaginionej dziedziczki znakomitego rodu od początku wydawały mu się śliską sprawą. I najchętniej odmówiłby przyjęcia tego zlecenia, gdyby nie absurdalne wręcz wynagrodzenie. "Strzeżcie się Greków, nawet gdy przynoszą dary". Jerzy powinien był o tym pamiętać...

Jerzy przyjmuje na naszych oczach dwa zlecenia. Jedno pochodzi od niejakiego "Księcia" - bossa warszawskiego półświatka, którego prostytutki zaczynają ginąć w mrocznych, nader dziwnych okolicznościach. Równoległe zlecenie dla Jerzego pochodzi od Barbary Maciejewskiej, córki krajowego potentata oświetleniowego - kobieta mocno niepokoi się sprawą zaginięcia najlepszej przyjaciółki, Wandy Brzozowskiej; zadanie Jerzego polega na odnalezieniu kobiety (lub chociaż na ustaleniu, co się z nią tak naprawdę stało). W tle mamy grę wywiadów, nieustającą walkę z Ciemnością i napiętą sytuację geopolityczną, w której każdy chce uzyskać nad resztą graczy wyraźną przewagę.


Obie sprawy zaprowadzą Jerzego zaiste na skraj mroku. Kowalski będzie musiał uciec znad jego krawędzi w grze, w której stawką jest o wiele więcej niż tylko jedno ludzkie życie. Po drodze czekają na niego potężni wrogowie, kryminalne zagadki oraz nieunikniona konfrontacja z na wskroś przesiąkniętym złem światem elit, które w poszukiwaniu wrażeń zwracają się ku wynaturzonym, okultystycznym kultom.

Lektura jest po prostu świetna! Trudno nie być zdziwionym jej wysokim poziomem zważywszy na to, że mówimy o debiutancie. Brawo! Takie debiuty zdecydowanie chce się czytać jak najczęściej (przede wszystkim wtedy, gdy - tak jak w tym przypadku - w ogóle nie wyglądają jak dzieło debiutanta!). "Szepty Ciemności" z miejsca zachwycają oryginalnym pomysłem na fabułę i sposobem, w jaki autor łączy ze sobą wątki historyczne, fantastyczne oraz kryminalne. Celnie wybrana konwencja w stylu noir unosi się nad powieścią niczym opiekuńczy duch i/lub blask słońca, którego tak bardzo brakuje nocą w ogarniających wszystko Ciemnościach.


Warto też zwrócić uwagę na spajającą wszystko w całość postać głównego bohatera, który bez wątpienia ma w sobie coś z filmowych kreacji Bogarta i z książkowego Sama Spade'a. Bardzo dobrze widać na jego przykładzie szereg pozytywnych odniesień do dawnego stylu pisania czarnych kryminałów (Dashiell Hammett i Philip Marlowe są chyba najbardziej trafnymi przykładami tego, co mam w tej chwili na myśli), a sam Kowalski z miejsca budzi sympatię swoim stylem bycia, a także głębią swych przeżyć i traum, którym musi on na co dzień stawiać czoła.

Żeby nie było jednak za słodko - jest mała rzecz trochę na minus ;) Nie chcę zanadto spoilerować, ale trochę zgrzyta scena, w której były wojskowy (a więc dość dobrze wyszkolony m.in. w walce gość) daje się w pewnym domku myśliwskim zaskoczyć przeciwnikowi niczym amator... Przywołana scena to niuans, bez większego wpływu na całość, niemniej jednak... jest. I w porównaniu do całej reszty niestety odstaje :( ...


Mrok, groza, tajemnice i zagadki wylewają się po prostu z tej książki i jest to niewątpliwie jej największa zaleta. W trakcie lektury nie sposób się nudzić. Opowiedziana historia działa na wyobraźnię, zapada w pamięć, a na koniec chce się jeszcze więcej - końcowy (dobrze pojęty) niedosyt to chyba najlepsza rekomendacja tego, czy warto sięgnąć po tę książkę.

Świetną wiadomością jest także to, że "Szepty..." to dopiero początek - to pierwszy tom dużo szerzej zakrojonej opowieści, czekać nas więc będzie jej ciąg dalszy! Nie wiem jak Wy, ale ja będę na niego czekać naprawdę niecierpliwie.


Gorąco polecam!

Fabryko - dziękuję!

#szeptyciemności #andrzejpupin #fabrykasłów #cosnapolce #fantastyka #debiut #dobraksiazka #czytamksiazki #fantastyka #sensacja #bookreview #bookstagram #bookstagrampolska #instabooks #instabookspoland












Los pokonanych - Kel Kade


Tytuł: Los pokonanych
Cykl: Tajne proroctwo (tom 1)
Autor: Kel Kade
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 24.04.2024
Liczba stron: 440


Bohater z cienia.

Każda opowieść - nie tylko książkowa - ma swojego bohatera. To on (lub ona) walczy z przeciwnościami losu, rozwija swoje umiejętności, staje oko w oko z wrogami i na końcu zwycięża. Co jednak, jeśli taki właśnie bohater... ginie przy pierwszej możliwej okazji? Czy wraz z jego śmiercią wszystko staje się stracone? Okazuje się, że niekoniecznie! "Los pokonanych" autorstwa Kel Kade to przykład opowieści, w której śmierć głównego bohatera wcale nie oznacza dla wszystkich ostatecznej klęski - to jedynie okazja do tego, żeby z fabularnego cienia wychynął na światło dzienne zupełnie nowy bohater!


Nie wiadomo, czy nowa główna postać jest lepsza od Wybrańca, któremu przeznaczono wielkość - z całą pewnością jest jednak o wiele od niego ciekawsza! I o wiele zabawniejsza: trudno wszak się nie śmiać widząc mieszkającego do niedawna w puszczy leśnika, paradującego po pałacach możnych w towarzystwie głowy zmarłego przyjaciela, z którą rzeczony leśnik toczy w obecności innych stały dialog ;)


No ale wypada zacząć od genezy tego, o co w tym wszystkim chodzi. Początkowy Wybraniec, Mathias (zwany w przepowiedniach Zgubą Światłości), przeżył 26 lat w zapadłej wiosce na krańcu świata, czujnie strzeżony przez arcyczarodziejkę. Przepowiednie zostały odczytane, a jego los przypieczętowany - oto wyruszy za chwilę w drogę, by uratować świat przed nadciągającą Zagładą; stawi za moment czoła magom, potworom z innych światów, a nawet bogom. I zwycięży.


Niestety nasz dzielny bohater pada martwy już w pierwszej zasadzce, pierwszego dnia swojej wędrówki. Arcyczarodziejka nie jest w stanie go skutecznie ochronić. Nie pomaga też obecność najlepszego przyjaciela Mathiasa, leśnika Aaslo, który postanawia dołączyć do niego podczas wyprawy. Wszystko na nic... Pozostaje jedynie powiadomić króla, że Wybraniec nie żyje. Misji tej podejmuje się Aaslo; na dowód śmierci Mathiasa wiezie ze sobą jego odciętą głowę.


Podróż leśnika pełna jest niebezpieczeństw i niespodziewanych spotkań (zarówno z możnymi tego świata, jak również z magami i ze zwykłymi złodziejami), a w jej trakcie narasta w Aaslo przekonanie, że nie można poddać się nadchodzącej zagładzie bez walki. Dlaczego świat ludzi ma być jedynie igraszką w rękach bogów? Z jakiego powodu ludzie mają biernie poddać się nadchodzącej ciemności i śmierci - bo tak zdecydowali bogowie? O, nie! Aaslo w żadnym wypadku nie zamierza na to pozwolić!


Kto i co mu pomoże? Na pewno garść nowo poznanych towarzyszy. Nie zaszkodzi też pakt z jednym bóstwem, odrobina magicznej mocy i łapa smoka z innego wymiaru, która od czasu pewnej potyczki zastąpi ramię leśnika. No i będą jeszcze nieocenione rady płynące z ust odciętej głowy Mathiasa ;) Jeśli zbierzemy to wszystko do kupy, to okaże się, że sytuacja ludzkości wcale nie jest aż tak beznadziejna :)


Znana nam już za sprawą cyklu o Rezkinie pisarka Kel Kade funduje publice zupełnie nową opowieść, która bazuje na sprawdzonym już po wielokroć koncepcie "from zero to hero". To także bardzo fajnie przemyślana powieść drogi i mroczne fantasy, w którym nad światem wisi nieprzemijające widmo zagłady. Jak dla mnie wszystko jest tutaj super i na swoim miejscu :)


W trakcie lektury często zachwyca łatwość, z jaką autorka żongluje literackimi wątkami. Rzekoma nieuchronność losu oraz przewrotność bóstw traktujących ludzkość jak swą prywatną zabawkę dobrze komponuje się z całością fabuły i świetnie uzasadnia złość oraz niezgodę Aaslo na to, co ma czekać jego i cały jego świat. Podjęta przez leśnika rękawica i rzucenie bogom wyzwania z miejsca sprawiają, że kibicuje się mu ze wszystkich sił.

Jestem niezmiernie ciekawy jak ta historia potoczy się dalej. Kade przerywa ją w arcyciekawym momencie i trudno będzie spokojnie czekać na ciąg dalszy - przerywanie historii w takiej chwili to nieomal zbrodnia! ;) Niemniej jest to też celowy zabieg obliczony na zwiększenie zainteresowania. Moją uwagę Kel Kade z całą pewnością w ten sposób zyskała.

Fabryko - dziękuję :)

#lospokonanych #kelkade #tajneproroctwo #magia #fantastyka #czytamfantastykę #dobraksiążka #czytamksiążki #cosnapolce #bookstagram #bookreview #recommendedbooks #bookreview #bookstagrampolska #instabooks #instabookspoland 












Dusza Miecza - Julie Kagawa


Tytuł: Dusza Miecza
Cykl: Cień Kitsune (tom 2)
Autor: Julie Kagawa
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 19.04.2024
Liczba stron: 504


Mrok nad Iwagoto.

Julie Kagawa po siedmiomiesięcznej przerwie zabiera nas znów do Cesarstwa Iwagoto, w którym trwa wyścig z czasem i walka o ocalenie świata przed siłami, które za wszelką cenę chcą przywołać smocze bóstwo i posłużyć się jego mocą do własnych, mrocznych celów. "Dusza Miecza" zdecydowanie spełnia pokładane w książce nadzieje (mocno rozbudzone po lekturze pierwszego tomu trylogii). Opowieść o magicznym smoczym zwoju, związana z nim złowroga przepowiednia, hordy demonów prosto z Jigoku i pełne ułudy lisie czary składają się na naszych oczach w całość, która wygląda na papierze co najmniej obiecująco! W praktyce sprawdza się ona równie dobrze - i to wcale nie za sprawą lisich czarów.


Otchłań demonów i domena śmiertelników to dwa różne światy, które z zasady nie powinny się przenikać. Czasem jednak tak się w konwencji fantasy dzieje, a Julie Kagawa z upodobaniem kontynuuje książkowy eksperyment (rozpoczęty w "Cieniu Kitsune"), w którym owo połączenie następuje. I trzeba przyznać, że cały projekt prezentuje się dzięki tej koncepcji niesamowicie interesująco! A także - co widać zwłaszcza w "Duszy Miecza" - zdecydowanie coraz bardziej mrocznie wraz z każdą kolejną częścią cyklu.


"Znajdź Świątynię Stalowego Pióra. Stań do walki z Hakaimono, zamknij go na powrót w mieczu i zwróć wolność Tatsumiemu. Przekaż swój fragment zwoju czekającym na niego strażnikom. I to będzie koniec." Nic prostszego, prawda? Wyścig do bram Świątyni Stalowego Pióra trwa.

Yumeko, młodziutka zmiennokształtna kitsune, niesie do świątyni bezcenny fragment Zwoju Tysiąca Modlitw, by uchronić świat przed powrotem potężnego, niosącego zagładę smoka. Demon Hakaimono pragnie zwoju, by uwolnić się po tysiącach lat niewoli i… siać zagładę. Zamknięty w ciele młodego Tatsumiego, nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć swój cel. Gdy ścieżki Yumeko i opętanego Tatsumiego przetną się ponownie, w cesarstwie zapanuje chaos.


Z bohaterami cyklu rozstaliśmy się pod koniec pierwszego tomu w dość dramatycznych okolicznościach - zaklęty w magicznym mieczu demon Hakaimono przemógł wolę dzierżącego oręż wojownika Klanu Cienia, Tatsumiego, i opanował jego duszę. Pierwszy Oni Jigoku na wolności to kiepska perspektywa nie tylko dla Yumeko i jej towarzyszy, ale też dla całego cesarstwa...

Na domiar złego Hakaimono sprzymierza się z czarnoksiężnikiem Genno - śmiertelnikiem, który przed czterema wiekami zniewolił demoniczne hordy i z piekielną armią nieomal pokonał cesarstwo. Teraz Genno powraca; co prawda pozbawiony cielesnej powłoki, jako zjawa, lecz znów na czele demonicznej armii trzymanej w ryzach za pomocą magii krwi. Hakaimono dobija z Genno targu: zdobędzie dla czarnoksiężnika wszystkie części smoczego zwoju, Genno przywoła smoka i odzyska ciało oraz brakującą mu, znaczną część mocy, a w zamian za to Genno uwolni jestestwo demona od czaru wiążącego Pierwszego Oni z będącym jego więzieniem mieczem (Hakaimono nie może sam przywołać smoka, demony są do tego niezdolne).


W tym miejscu warto przypomnieć legendę, będącą punktem wyjścia dla całej dotyczącej zwoju historii. Pewnego razu żył śmiertelnik, który posiadł tajemny zwój o wielkiej mocy. Za jego sprawą przyzwał smoczego Wielkiego Kami, spełniającego jego dowolne życzenie. Od tamtej pory co tysiąc lat każdy kolejny posiadacz zwoju tysiąca modlitw ma prawo znów przyzwać Wielkiego Kami prosto z morskich odmętów - każdy kto tego dokona ma prawo liczyć na spełnienie kolejnego życzenia. A te mogą być różne; zarówno dobre, jak i tragiczne w skutkach dla całej krainy.


Podsumowując: trwa wyścig. Z czasem i z własnymi słabościami. Z jednej strony Yumeko i jej towarzysze pragną odnaleźć wszystkie fragmenty zwoju i uniemożliwić przyzwanie Wielkiego Kami przez siły zła (jednocześnie mając na celu uwolnienie duszy Tatsumiego od panoszącego się z niej demona), z drugiej zaś strony demon Hakaimono także poszukuje fragmentów smoczej modlitwy, mając na celu chęć uwolnienia się od czaru pętającego go z mieczem Kamigoroshi. Sam Genno także - jak się okaże - nie próżnuje i ma własne plany do zrealizowania...

Co z tego wszystkiego wyniknie? Z pewnością sporo zwrotów akcji i zaskakujących rozwiązań, których Julie Kagawa nie będzie nam skąpić. Warto sprawdzić jak to wszystko się dalej potoczy!


Jeśli zastanawiacie się nad tym, czy sięgnąć po tę książkę, to pytanie na początek jest proste: Lubicie lisy? Na przykład takie, które są bardzo mocno związane z japońską mitologią? Jeżeli tak, to nie ma sensu dodatkowo przekonywać Was do książki 
Julie Kagawa. Lecz jeśli chcielibyście jakiejś dodatkowej zachęty do sięgnięcia po "Duszę Miecza", to zróbcie tak: zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie ulotnego ducha japońskich tradycji, unoszącego się niczym potężne kami na skrzydłach opowieści, w której prawda miesza się z fałszem, dobro ze złem, a przybyłe na ziemię prosto z czeluści Jigoku demony walczą zaciekle z każdym strażnikiem tajemnicy, która - jeśli wydrzeć ją ludziom - pogrzebie wraz ze sobą ostatnią nadzieję tego świata. Na wszystko to spogląda zaś Jinkei, bóg miłosierdzia i trwożliwie szepczące między sobą duchy leśnych kami - zbyt słabych, by coś w tej opowieści zmienić, a jednak niewypowiedzianie pięknych w swej słabości. Czujecie ten klimat? Porywa, nie? Oj, tak - i to mocno!


Największym atutem lektury jest (w dalszym ciągu, podobnie jak w przypadku tomu numer jeden) barwne i fantastycznie dopracowane w detalach zanurzenie całej historii w japońskiej mitologii i w świecie dalekowschodnich wierzeń, które Julie Kagawa przybliża nam dosłownie na wyciągnięcie ręki. Fabuła książki sama w sobie jest świetna, jednak to dalekowschodni klimat wylewający się z każdej strony jest tutaj głównym punktem programu.

Gorąco polecam!

Fabryko - dziękuję :)

#duszamiecza #cieńkitsune #juliekagawa #fabrykasłów #magia #fantastyka #mitologiajapońska #japońskiedemony #czytamfantastykę #dobraksiążka #czytamksiążki #cosnapolce #bookstagram #bookreview #recommendedbooks #bookreview #bookstagrampolska #instabooks #instabookspoland 












Cesarzowa Kości - Andrea Stewart


Cykl: Tonące Cesarstwo (tom 2)
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 12.04.2024
Liczba stron: 632


Kości zostały rzucone.

Być może pamiętacie - i macie we wdzięcznej pamięci - zeszłoroczną "Córkę Kości" Andrei Stewart. Jeśli tak, to pewnie sięgnięcie (a może już sięgnęliście?) po jej kontynuację, "Cesarzową Kości". Ja na pewno nie będę Was od tego zamiaru odwodził :) Przeciwnie: będę tylko i wyłącznie Was do tego zachęcał :)


Jak można najkrócej podsumować drugi tom cyklu "Tonące Cesarstwo"? Na pewno jako bardzo dobrą kontynuację odsłony numer jeden, która na szczęście uniknęła "klątwy drugiego tomu". Wszelkie ewentualne obawy o poziom lektury są zbędne: Andrea Stewart nie tylko zachowała jakość, unikalność i wszystkie pozytywne przymioty cyklu, ale była także w stanie na tyle rozbudować całą opowieść (w tym zwłaszcza relacje głównych bohaterów), że można śmiało dyskutować nad tym, czy aby "Cesarzowa Kości" nie jest książką lepszą od swej poprzedniczki.


W cyklu mamy na ten moment trzy główne wątki - a więc trójkę najważniejszych bohaterów. Andrea Stewart przedstawia nam perspektywę każdego z nich, a każda jest różna od poprzednich i bardziej od pozostałych tajemnicza (zwłaszcza patrząc na wszystko z perspektywy Nisong!).
"Całe swoje życie poświęciłam, by zdobyć uznanie i miłość ojca. A jednak w chwili próby zrozumiałam, że bardziej chcę żyć, niż żeby mnie kochał. Jestem Lin. I jestem cesarzową."
"Gdy przybyłem na Cesarską, z krwawiącym sercem i gniewem toczącym duszę, chciałem tylko uwolnić ludzi od Festiwali Trybutu. Ona jednak już to zrobiła. Moje przekonania rozwiały się jak plewy na wietrze. Zostałem z niczym. Jestem Jovis. Przemytnik. Zdrajca. Gwardzista cesarzowej."
"Stworzyli mnie, porzucili, pragną śmierci mojej i mojego ludu. Z chęcią odwzajemnię to ostatnie. Będę patrzeć jak cesarstwo płonie. Jestem Nisong. Byłam cesarzową." 


Tak wiele tu wątków, tak wiele różnych kulturalnych i historycznych motywów oraz nawiązań do rzeczywistości (a także, tak swoją drogą, do innych literackich fikcji)! Trudno to w kilku słowach posklejać w jedną całość, ale spróbujmy. Warto zacząć od kontekstu, a tym jest niewątpliwie nawiązanie (częste w ostatnim czasie u fabrycznych autorów) do Dalekiego Wschodu - istniejące w powieści Cesarstwo Feniksa przypomina mi hybrydę Chin i Japonii; skojarzenia z Chinami mam z uwagi na podobieństwa rządzącej w książce dynastii Sukai do historycznego stylu prowadzenia rządów w Państwie Środka, a z Japonią przez wzgląd na to, że Cesarstwo Feniksa położone jest na wyspach (bardzo specyficznych tak na marginesie, bo wszystkie one po prostu sobie pływają po Bezkresnym Morzu i bynajmniej nie tkwią w miejscu jak przystało na porządne, grzeczne wyspy).


Cesarstwo Feniksa istnieje według oficjalnej wersji po to, by chronić ludność przed dawnym wrogiem, którym są Alanga. Sukai pokonali kiedyś zarówno ich, jak również ich magię, a obecnie uzasadniają konieczność istnienia cesarstwa możliwością przebudzenia się złowrogich sił. A JAK Sukai zamierzają to zrobić? Otóż za pomocą magii kości, która działa w ten sposób, że każdemu ośmioletniemu obywatelowi cesarstwa przeprowadza się małą trepanację czaszki, wydłubując dłutem fragment kości zza prawego ucha, a każdy taki odłamek ma zostać po nasączeniu go magią zużyty (tj, może on, lecz wcale nie musi być (z)użyty; wszystko zależy od tego, czy cesarz go akurat potrzebuje - jeśli nie, to leży on sobie w zamkniętej szufladzie jako znakomite narzędzie zastraszania i utrzymywania ludności w posłuchu) jako materiał napędzający magiczne konstrukty służące m.in. do walki...


Jak to często bywa (o czym uczy nas historia), Cesarstwo Feniksa pod pozorem ochrony swej ludności stworzyło coś na kształt systemu totalitarno-autorytarnego, gdzie całą władzę ma w rękach jednostka, a to w oczywisty sposób prowadzi do społecznych nierówności, niesprawiedliwości oraz do buntu. W powieści Stewart bunt podnoszą tzw. Bezkostni: sprzeciwiająca się instytucji cesarstwa organizacja dążąca do obalenia aktualnej władzy.


Na naszych oczach nowa cesarzowa, Lin, usiłuje przywrócić w tym wszystkim ludzką sprawiedliwość. Rezygnuje z Festiwali Trybutów, odchodzi od magii kości i odwiedza kolejne wyspy cesarstwa pragnąc raczej porozumieć się z ich mieszkańcami, aniżeli stawiając ich przed efektami dyktatu jednostki. Nie do końca poprawia to jednak sytuację - kolejne wyspy pogrążają się w oceanie...


Dodatkowo - jak już wspomniano - budzą się dawne artefakty złowrogich Alanga. Sytuacja rodzi mnóstwo wątpliwości także dlatego, że (równolegle) Lin i Jovis zyskują nowe moce. Czy to zasługa towarzyszących im Mephi'ego i Thrany? Kto to w końcu jest kim? Skąd grozi rzeczywiste, największe zagrożenie? I jaką rolę w tym wszystkim odgrywa Nisong, pałająca rządzą zemsty dawna cesarzowa?


Stewart rozbudowuje zaczęte w pierwszym tomie wątki i znacząco je wzbogaca. Pozornie komplikuje to sprawę (i całą opowieść), a jednak zyskując nowe warstwy staje się ona tym bardziej interesująca. Walka o sprawiedliwość społeczną, konieczność obrony przed Alanga, dramatyczna niepewność względem tożsamości tychże Alanga, dodatkowy wątek w postaci rządzy zemsty ze strony dawnej cesarzowej - wszystko to wzajemnie się ze sobą na kartach powieści przenika i miesza, zwiększając dynamikę zdarzeń i całej narracji. Co ważne, nie ma w tym żadnego chaosu - książkę czyta się znakomicie!

"Córka Kości" i "Cesarzowa Kości" mają coś, co je zdecydowanie na tle innych książkowych premier wyróżnia: GŁĘBIĘ. I nie jest to tylko głębia pomysłu na kolejny fantastyczny świat i na sposób jego przedstawienia, lecz jest to głębia całościowej koncepcji autorki, dzięki której czytelnik czuje się rozerwany między tym, czy kibicować niekochanej córce, pozbawionemu ukochanej przemytnikowi, niewinnie uroczemu, magicznemu stworzeniu, czy walczącemu o kres cesarskiej tyranii ruchowi oporu; do wyboru, do koloru! Można jednak zrobić coś jeszcze lepszego i kibicować wszystkim tym wątkom naraz. Dzięki temu dowiemy się na koniec, o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi - a zapewniam, że nikt, kto sięgnie po tę książkę, nie będzie w stanie uciec od żądzy poznania odpowiedzi na to najważniejsze ze wszystkich pytanie.

Fabryko - dziękuję!

#cesarzowakości #tonącecesarstwo #andreastewart #magiakości #fabrykasłów #cosnapolce #fantastyka #dobraksiazka #czytamksiazki #fantastyka #bookreview #bookstagram #bookstagrampolska #instabooks #instabookspoland












Ja i mój autyzm. Przewodnik dla dzieci z zaburzeniami ze spektrum autyzmu - Katie Cook


Autor: Katie Cook
Data wydania: 10.04.2024
Liczba stron: 232


Dziecko i spektrum autyzmu.

Co to znaczy być dzieckiem i mieć autyzm? Jak wygląda w praktyce spektrum autyzmu i jak z nim na co dzień funkcjonować? Literatura przedmiotu i zakres badań na ten temat wydatnie (i sukcesywnie) powiększa się w ostatnich latach, jednak dla samych zainteresowanych - przede wszystkim dla dzieci w spektrum - samo zagadnienie bywa niezrozumiałe i trudne do zaakceptowania. Wiąże się też ono z licznymi wyzwaniami na polu codziennych aktywności i społecznych problemów wynikających z postawionej diagnozy. Czasem terapia i codzienne wysiłki rodzica to dużo, ale jednak zbyt mało; czasem warto, aby dziecko trochę "na własną rękę" zrozumiało własną diagnozę (rzecz jasna jeśli predystynuje je do tego wiek i możliwości poznawcze). Pomóc z pewnością może bardzo mądrze, empatycznie i niezwykle klarownie napisana książka autorstwa Katie Cook pt. "Ja i mój autyzm. Przewodnik dla dzieci z zaburzeniami ze spektrum autyzmu".


Spektrum autyzmu jest problemem (słowa „problem” używam tutaj celowo – problem zawsze można rozwiązać i w związku z tym brzmi to dużo lepiej i bardziej optymistycznie niż zamienne używanie sformułowań typu „choroba”, „schorzenie”) z którym w Polsce boryka się około 340 tysięcy osób. Według danych statystycznych około 80% z tej liczby stanowią dzieci. Niniejsza książka jest próbą całościowego opisu istoty autyzmu dziecięcego z perspektywy dziecka, które z założenia jest odbiorcą i adresatem książki (mowa tu o dzieciach przede wszystkim w wieku 8-12 lat).

Każdy z nas jest inny. Mamy różny wygląd, wzrost, figurę, kolor włosów. Różnimy się tym, co lubimy i czego nie lubimy. Wszyscy mamy swoje wyjątkowe talenty. Oznacza to, że bycie innym jest zupełnie normalne. Dotyczy to także zespołu zaburzeń ze spektrum autyzmu, które oznaczają jedno: dotknięte nimi dziecko nie jest "gorsze", lecz inne niż reszta, a przez to wyjątkowe. I tak właśnie należy na to patrzeć.


Z tej książki twoje dziecko dowie się, co oznacza bycie w spektrum autyzmu i co niezwykłego dzieje się w związku z tym w jego mózgu. Zrozumie także, w jaki sposób autyzm czyni je kimś wyjątkowym. W rezultacie poczuje się dobrze ze sobą. „Ja i mój autyzm” to wspierający przewodnik dla dzieci w wieku 8–12 lat. Zawiera trzydzieści pięć ćwiczeń i kwizów, które pomagają nabrać pewności siebie i lepiej zrozumieć otaczający świat.

Dzięki pracy z tą książką dziecko:
- nauczy się lepiej radzić sobie z emocjami;
- pozna swoje mocne strony;
- rozwinie umiejętność komunikowania się z innymi ludźmi;
- zrozumie, jak dbać o siebie i dlaczego jest to ważne;
- pozna sposoby na rozwiązanie konfliktu;
- dowie się, jak nawiązywać i utrzymywać przyjaźnie.


Wszystkie zamieszczone na łamach książki ćwiczenia, wskazówki i strategie bazują na metodach zweryfikowanych w badaniach naukowych, w tym na zasadach stosowanej analizy zachowania oraz terapii akceptacji i zaangażowania (ACT - mowa o terapii bazującej na założeniu, że różne formy cierpienia o podłożu psychicznym mają swoje źródło między innymi w unikaniu doświadczeń oraz w niskiej elastyczności psychologicznej).

Na pewnym etapie rozwoju dziecka ze spektrum autyzmu w sposób nieunikniony pojawiają się jego pytania o własną tożsamość i o własne problemy w codziennym funkcjonowaniu, które dziecko świadomie zauważa, analizuje i oczekuje w związku z tym pewnych odpowiedzi. Niniejsza książka w dużej mierze ich udziela - taka jest idea, zamysł i pomysł Katie Cook.


Niniejsza pozycja oczywiście nie zastąpi codziennej pracy, terapii, nauki życia w społeczeństwie, nawiązywania relacji i właściwych zachowań (w znacznej mierze kształtowanych przez specjalistyczną terapię w rodzaju Treningu Umiejętności Społecznych). Książka może jednak trochę pomóc w zrozumieniu przez dziecko tego, kim właściwie jest i dlaczego jest wyjątkowe. A stąd już nieco prostsza - choć wciąż długa, ale trochę łatwiejsza - droga do nauki społecznych relacji i do lepszego zrozumienia własnych emocji oraz do skutecznego ich kształtowania w pożądany sposób. Czy warto spróbować? Z całą pewnością tak.

Polecam!


#JaiMójAutyzm #spektrumautyzmu #autyzm #dzieckozespektrumautyzmu #katiecook #poradnikdladzieci #gwp #gdańskiewydawnictwopsychologiczne #cosnapolce #bookstagram #bookreview #czytamksiazki #recommendedbooks #psychologia #ksiazkipsychologiczne #instabooks #instabookspoland