wtorek, 12 grudnia 2017

"Żółwie aż do końca" - John Green


Tytuł: Żółwie aż do końca (tytuł oryginału: Turtles All the Way Down)
Autor: John Green
Wydawnictwo: Bukowy Las
Data wydania: 22.11.2017r.
Liczba stron: 304


Chciałoby się spuentować... przełamujmy swoje własne bariery... zawsze.

Greenem, od czasu książki (i filmu) "Gwiazd naszych wina" zachwyca się cały świat. Cóż... świat dostał chyba ku temu kolejny powód. To wprawdzie nie to samo, co inne książki tego autora, "Żółwie aż do końca" są bowiem inne, ale... też potrafią ująć. Nie wiem też, czy nie bardziej niż pozostałe książki tego gościa... (brawo).

Kim jest główna bohaterka - Aza? To dziewczyna, którą... od świata oddziela mur. Mur istniejący w jej głowie. Często popada przez niego w stany... których lepiej nie doświadczać. Od innych ludzi oddziela ją przepaść. Jest w ciągłej pułapce własnych problemów, zaburzeń - nie zawsze potrafi przez to funkcjonować w tradycyjnym znaczeniu tego słowa. Chaos w głowie... to chyba najlepsze słowa na podsumowanie tego, jak się na co dzień czuje. I byłoby tak może w dalszym ciągu, bez zmian... jednak w grę zaczyna, na kolejnych stronach, wchodzić przyjaźń, nagroda za odszukanie pewnego miliardera (fajna, fabularna zasłona dymna na ukrycie tego, o czym naprawdę jest ta książka ;) ), na arenie zdarzeń pojawia się też jego syn... W grę zaczyna wchodzić całokształt relacji Azy ze światem, z ludźmi... całe jej dotychczasowe życie - i dziewczyna podejmuje to wyzwanie...

Opowiedzieć, co było dalej i jak się to skończyło... nieeee, to by było zbyt proste :) - sami sprawdźcie ;) Ja tylko powiem... o czym jest (tak naprawdę) ta książka. O czym więc? ... Przede wszystkim chyba o tym, że... nic, co pęta kogokolwiek na co dzień, nie oznacza, że będzie tak zawsze. To książka o tym, że można coś zmienić - a przynajmniej, że należy próbować, bo inaczej... nie zmieni się nic. Ta historia jest także o tym, że można opanować nawet chaos w swojej własnej głowie, że można skutecznie walczyć z samym sobą - i że, choć można czasami myśleć inaczej, nic nie jest ustalone raz na zawsze i nie ma sytuacji bez wyjścia. Przesłanie piękne, prawda? Do tego z rąk Greena... możecie więc być pewni, że literacko całość stoi na bardzo dobrym poziomie. Pewnie to dostrzeżecie czytając ;) ... (kto wie? - być może dostrzeżecie to poprzez swoje własne łzy... :) ).

Green nie zawiódł... Przyznam też, że to najlepsza książka, w taki czy inny sposób, związana z jakimiś zaburzeniami natury psychicznej, a do tego napisana literacką prozą, jaką miałem okazję czytać (przychodzi mi jeszcze na myśl, ze świetnych książek tego rodzaju "Uratuj mnie. Opowieść o złym życiu i dobrym psychoterapeucie" autorstwa Rachel Reiland , ale to jednak trochę inna rzecz niż obecny Green). Wielkie, naprawdę wielkie brawa dla autora. Świetnie pokazał to, co może być istotą problemów... osób z problemem: dysonans pomiędzy własną głową, a rzeczywistością. I ujął przy tym sedno: MOŻNA. Trzeba jedynie rozróżnić, co jest dobre, a co złe - i wybrać właśnie to "dobre". Tylko tyle - ale i aż tyle... Czyta się to naprawdę dobrze. A cała lektura... no dobra, ok ;) , chcąc nie chcąc, trochę teraz z puenty fabularnej zdradzę ;) ... cała lektura jest po prostu budująca. Napawa wiarą... w ludzi. Nie zawsze wprawdzie warto w nich wierzyć, tego uczy życie i doświadczenie, lecz... czasem... warto spróbować ;)

Po raz kolejny (po tej książce i tak nie będzie tego za mało) WIELKIE BRAWA dla Greena :) Gorąco polecam ;) (no i... chyba po prostu pozostaje czekać na ekranizację ;) ).

Dziękuję Wydawnictwu Bukowy Las i Forever Young Books za egzemplarz recenzencki.

4 komentarze:

  1. Brawa dla Greena, ale skoro powieść wywiera takie wrażenie, nie należy zapominać również o tłumaczce, Iwonie Michałowskiej-Gabrych, bo w zakresie języka i stylu to przecież jej zasługa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zgadza się. Bez dobrych tłumaczy nie byłoby dobrych przekładów oryginalnych tekstów - tak jak w tym przypadku. Nawet, w zakresie tylko tłumaczenia z oryginału, oddanie pewnych emocji, właściwych proporcji całokształtu... to również sztuka :)Wielkie brawa zatem także dla Pani Iwony Michałowskiej-Gabrych.

      Usuń
  2. Przeczytałam i jestem zachwycona najnowszą powieścią Greena. Dla mnie ta historia przemówiła o wiele bardziej, niż w znakomitych "Gwiazdach...". Każdy walczy z własnymi demonami i to jest znakomite przedstawienie walki z chorobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba masz rację... "Żółwie...", tak mi się wydaje, świetnie pokazują, co może się dziać w głowie kogoś z problemem. Ta historia, i tu też masz rację, jest być może jeszcze lepsza niż "Gwiazdy..." ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń