sobota, 25 września 2021

Awangarda - Jack Campbell


Tytuł: Awangarda (tytuł oryginału: Vanguard)
Seria: Narodziny Floty (tom 1)
Autor: Jack Campbell
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 17.09.2021
Liczba stron: 416


Kosmiczne starcie.

Tęskniliście za Jackiem Campbellem i za uniwersum znanym z serii "Zaginiona Flota"? Tak? No to świetnie się składa, przed nami bowiem zupełnie nowy cykl, który wydaje się być świetnym prequelem względem tego już znanego! A mowa o cyklu "Narodziny Floty" oraz o jego pierwszej odsłonie - "Awangardzie"!

Jack Campbell zabiera nas na wycieczkę w kosmos, w którym kolonizowane przez ludzkość wszechświaty i układy słoneczne dają ludziom nowy dom wszędzie tam, gdzie istnieją realne szanse na przetrwanie. Takich miejsc jest w punkcie wyjściowym tej historii całkiem sporo i ciągle ich przybywa. Wszystkie zaś powstają teoretycznie pod egidą i pod przewodnictwem Starej Ziemi, jednak w rzeczywistości jest to fikcja - każdy rządzi się we wszechświecie po swojemu, Ziemia nie ma bowiem ani zasobów, ani floty, ani innych narzędzi, za pomocą których mogłaby kontrolować nowe światy i ich kolonie.


Takim właśnie - rządzącym się po swojemu - obszarem są kosmiczne rubieże, na których nowe rządy powstały m.in. na planetach Glenlyon i Kosatka. Są to nowe, jeszcze nie do końca okrzepłe kolonie, które co prawda mają własny rząd, organizację, dochody i możliwości wytwórcze, jednak kuleją u nich kwestie obronności, wojskowości oraz wyposażenia w jakąkolwiek flotę, która byłaby w stanie owe światy i kolonie ochronić. A bronić będzie się trzeba - nikt bowiem we wszechświecie nie życzy każdemu dobrze i zawsze znajdą się tacy, którzy zapragną podboju i prowadzenia nieczystej gry (najchętniej w białych rękawiczkach i pod płaszczykiem utkanym z perfidnych, bezczelnych pozorów).

Takim właśnie wrogiem nowych światów w opisanym skrawku wszechświata są Scathianie. Układ Scatha pozornie nie jest wcale otwartym wrogiem Glenlyonu, czy Kosatki, a jednak przedsiębierze on wobec nich wrogie działania, na czele z perfidnym założeniem własnej kolonii na Glenlyonie (całą akcję przeprowadzono z użyciem cywilnych, ludzkich tarcz w osobach kobiet i dzieci, do których Glenlyonianie nie mogli przecież strzelać...). Nowy świat potrzebuje obrońców - a skoro tak, to czas na to, aby pojawili się prawdziwi bohaterowie!


W tym miejscu na scenę wkracza kilka arcyciekawych postaci, które Campbell skroił niemalże idealnie pod przyjętą konwencję i realia wykreowanego przez siebie uniwersum. Mowa o takich personach jak Robert Geary (nazwisko przyjemnie znajome, nieprawdaż?), były oficer floty gwiezdnej oraz Mele Darcy - była szeregowa, epizodycznie sierżant piechoty kosmicznej. Ważną rolę odegra w tej historii także pewien pozornie przegrany polityk ("pozornie"... ot!, wszystkie realia polityki w jednym słowie!) oraz dyplomatka, będąca jednocześnie specem od rozwiązywania konfliktów (która ma wszakże ten mankament, że pochodzi z Marsa... jako "Czerwoniec" - tak bowiem zwani są koloniści z Marsa - poczytywana jest za wichrzyciela, który przy pierwszej okazji albo zdradzi, albo wyrządzi co najmniej mnóstwo szkód - niezła opinia jak na "specjalistę od rozwiązywania konfliktów" :) ). Walka ze Scathą będzie nierówna, nieuczciwa i pełna heroizmu... Nie może być inaczej, skoro zaatakowany Glenlyon ma do dyspozycji "aż" jeden kuter pod dowództwem Geary'ego, a liczba zrekrutowanych przezeń żołnierzy piechoty kosmicznej wynosi w momencie inwazji Scathian... 0 (słownie: zero!) ludzi... Czy walkę w takiej (dys)proporcji sił w ogóle można wygrać???


"Awangarda" ma w sobie wszystko to, co jest znakiem rozpoznawczym książek Jacka Campbella: zapierające dech w piersi gwiezdne starcia, godne podziwu wizjonerstwo na polu kreacji świata przyszłości (w którym to wszechświat jest nową ojczyzną ludzkiej rasy), znakomite opisy scen batalistycznych oraz niesamowicie wciągająca fabuła, której szybkość akcji można porównać jedynie do prędkości napędu skokowego "Szkwała" znajdującego się pod komendą Roberta Geary'ego. Zapnijcie więc mocno pasy! - odlecicie wraz z tą książką szybko i daleko w sam środek wszechświata!

Historia opowiadana przez Campbella wygląda na zamkniętą w ramach tego jednego tylko tomu, jednak... zakończenie wcale nie pozostawia czytelnika z wrażeniem, że jest to koniec definitywny. Bynajmniej! Campbell zdaje się co prawda pewną opowieść tutaj kończyć, ale zostawia sobie tak jakby furtkę (i to szeroko otwartą!) i niczego w sposób ostateczny i kategoryczny (zwłaszcza co do losów głównych bohaterów) nie roztrzyga. To dobrze - ciąg dalszy w ewidentny sposób tutaj nastąpi!


Moja Ukochana Fabryko Słów - dziękuję! :) :) :)

#awangarda #narodzinyfloty #jackcampbell #vanguard #thegenesisfleet #fabrykasłów








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz