Tytuł: Dzień śmierci (tytuł oryginału: Deathday)
Autor: Shaun Hutson
Wydawnictwo: Phantom Press
Data wydania: 1991r. (data przybliżona)
Liczba stron: 288
Widok tej książki i jej okładki nieodmiennie przywołuje na moje usta
szeroki uśmiech radości. Ku powszechnej zgrozie moich najbliższych. Tyle
dobrego, że nie zamierzają sprawdzać stanu mojego zdrowia psychicznego,
bo jest z nim na szczęście wszystko w porządku. "Dzień śmierci" był
jedną z pierwszych książek podwędzonych przeze mnie ukradkiem z półki
mojego ojca w czasach, gdy nie była to bynajmniej lektura odpowiednia
dla mojego wieku. Zaczytałem się do tego stopnia, że jeszcze długo potem
wspominałem w myślach historię opowiedzianą w tej książce. Jest to
według mnie historia bardzo dobra, choć nie jest może opowiedziana przez
kogoś wybitnego. Autor jednak daje radę. Dziś, po latach, określiłbym
"Dzień śmierci" jako horror o zabarwieniu erotycznym. Budzi to trochę
uśmiech politowania, bo wątki nie mające nic wspólnego z horrorem można
było sobie darować. Mimo to nie jest wcale źle. Jest klimat, jest
strach, jest właściwa dla tego klimatu i strachu atmosfera. Przyjemna
książka z dreszczykiem. Zachęcam wszystkich do lektury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz