Tytuł: Takeshi I. Cień Śmierci
Cykl: Takeshi (tom 1)
Autor: Maja Lidia Kossakowska
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 11.04.2014
Liczba stron: 448
Szkarłatne cięcia katany.
Wolicie dobre filmy, czy równie dobre książki? A może... jedno pod postacią drugiego? Utkane z kolejnych stron na kształt pięknego gobelinu, który podziwia się z taką samą przyjemnością, z jaką czyta się ciekawą książkę i ogląda pełen akcji film? Jeśli takie pojmowanie uczty dla oczu jest Wam bliskie, to cykl "Takeshi" jest czymś właśnie dla Was. Maja Lidia Kossakowska zaprosiła nas w tę cudowną podróż ponad dziewięć lat temu - dziś mamy okazję odbyć ją ponownie, tym razem finalnie i w całości. Pierwszym przystankiem tej podróży będzie otwierająca całą serię początkowa scena naszego gobelinu, zapraszająca nas do świata magii, tradycji, cofniętych wstecz cywilizacji i tajemniczych technologii: "Takeshi. Cień Śmierci".
Jaki jest ten świat? To nowa planeta, na którą ludzkość ze Starej Ziemi dotarła tunelami nad i pod gwiazdami. Terraformizacja planety (choć, jak przekonamy się w kolejnych częściach cyklu, nie całej) sprawiła, że nowy świat to idealne miejsce do zasiedlenia. Miejsce to ma ponadto o wiele więcej niż tylko jedno oblicze. W "Cieniu śmierci" poznamy pierwsze z nich, a będzie nim kraina Wakuni, która przypomina żywcem przeniesioną ze Starego Świata, feudalną Japonię.
Nie jest to jednak feudalizm i jego literackie powtórzenie w stosunku 1:1. Wakuni pełne jest bowiem nie tylko samurajów, kwiatów wiśni, wasalnych zależności i uświęconych tradycją rytuałów parzenia herbaty, lecz nie brak w nim także biostworów, technologii i broni palnej, która nijak nie pasuje do średniowiecznych realiów. Nowy świat jest jak załamane i rozszczepione w pryzmacie odbicie mangi, anime oraz japońskich wierzeń i tradycji, które skrzyżowano z "Ghost in the Shell" w stylu ocierającym się o "Cyberpunka".
Przez ten świat wędruje Takeshi. Wojownik z dawnych czasów, który przez zdradę mistrzów porzucił Zakon Czarnej Wody i wędruje przez bezdroża udając zwykłego holopacykarza. Takeshi - zwany także Cieniem Śmierci - pragnie odpokutować dawne winy (a jest ich sporo), jednak... Tak naprawdę nie ma ucieczki przed przeznaczeniem. Takeshi w głębi swej duszy dobrze o tym wie. Mroczny Cień Śmierci wyłania się z każdą chwilą, niespodziewanie. Samotna wędrówka gościńcem i krótki wypad do karczmy w sekundę może odwrócić porządek świata. I tylko jeden człowiek potrafi zachować spokój. Nawet w trakcie ostatecznej próby. Walki o życie ze wściekłą jak wulkan, psychopatyczną Mariko. Taki spokój może zachować tylko ktoś taki, jak Takeshi.
Owa cecha charakteru jest w Wakuni bardzo pożądana i może okazać się kluczowa dla przetrwania całego świata. Wie o tym dobrze Zakon Księżyca Utajonego: tajemnicza, mistyczna organizacja zrzeszająca magiczne, zmiennokształtne istoty: lisy, koty, psy, jenoty, a nawet smoki. Ci władcy snów i wizji odkrywają, że przetrwanie Wakuni i całej planety zależeć będzie od człowieka z przepowiedni - a jest nim nie kto inny, jak właśnie nasz Takeshi...
Ten jednak wpada w poważne tarapaty. Pojedynek w psychopatyczną Mariko nie kończy się po myśli kobiety, skutkiem czego Takeshi i córka miejscowego wójta, Haru (naiwna dziewczyna, która wie zdecydowanie zbyt wiele o Cieniu Śmierci) muszą uciekać przed zemstą brata Mariko, gangstera Ashihei. Znajdują schronienie na dworze daimyō Omury (gdzie Takeshi spotyka dawnego przyjaciela z Zakonu Czarnej Wody, obecnie mnicha imieniem Rei, a także swą dawną miłość - Fumiko, adeptkę Zakonu Uśpionej Wierzby). Gościna u daimyō nie ochroni jednak wojownika przed zemstą Ashihei... Taki już widać dżos...
Pomysł Mai Lidii Kossakowskiej można chyba tylko i wyłącznie pokochać, a w jej świecie - przepaść. "Takeshi. Cień Śmierci" jest jak piękna opowieść, w której tradycja miesza się na każdym kroku z nowoczesnością, a szkarłatne cięcia katany odmierzają nam rytm stron, przez które mkniemy z prędkością najszybszych bolidów z Wakuni. Cofnięcie cywilizacji wstecz, pomieszanie magii i japońskich wierzeń z technologią i puszczenie taśmy od początku wyszło Mai Lidii Kossakowskiej po prostu znakomicie. Ręce same składają się do oklasków!
"Takeshi. Cień Śmierci" to utkany z dalekowschodnich obrazów i scen przepiękny gobelin, który podziwia się i ogląda tak, jakby był to fantastyczny, pełen akcji film. Wrażenia z lektury są dokładnie takie, jakich życzyła sobie Maja Lidia Kossakowska: "To jest film, który zawsze chciałam napisać (...)".
Pierwszy tom cyklu bardzo dobrze się zestarzał. I to pomimo dziewięciu lat od premiery (choć ktoś mógłby powiedzieć, że nie jest to zbyt wiele). Trzeba uczciwie przyznać, że "Cień Śmierci" był jednym z pierwszych tak dobrze dopracowanych i czarujących tak wielką głębią detali nawiązaniem do Dalekiego Wschodu w polskiej fantastyce. Nawiązaniem, którego siła oddziałuje aż do dziś (dość powiedzieć, że Arkady Saulski, autor nie tak odległego w czasie - także nawiązującego do japońskich tradycji - cyklu "Zapiski Stali" właśnie pod wpływem "Takeshiego" zmienił miano swojego bohatera z Cienia na Ducha; a wspominam o tym nieprzypadkowo - cykl Arkadego to podobnego kalibru perełka co "Takeshi"). Nawiązaniem, które wciąż zmienia naszą wyobraźnię i wciąż ją wzbogaca. I to bardzo!
Fabryko - dzięki jak zawsze!
#takeshi #cieńśmierci #takeshi1 #majalidiakossakowska #pierwszadamapolskiejfantastyki #cosnapolce #fantastyka #czytamfantastyke #bookstagram #bookstagrampolska #bookreview #fabrykasłów #instabooks #instabookspoland
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz