Tytuł: Ziemi tej nie opuścisz (tytuł oryginału: The Land You Never Leave)
Seria: Na Zachód od Zachodu (tom 2)
Autor: Angus Watson
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 07.06.2019r.
Liczba stron: 688
Wikingowie raz jeszcze.
Mix sagi o Wikingach z indiańską opowieścią okraszony brutalnością, potworami, ale i – dla równowagi – niezłym czarnym humorem powraca. Klasyczna saga o Wikingach to bynajmniej nie jest (tak jak to zresztą miało miejsce w pierwszej części cyklu), ale mimo to w dalszym ciągu jest wcale nie najgorzej :)
Nowy Świat. Zetknięcie kultur, mit o łodziach Wikingów przybijających do wybrzeży Ameryki Północnej… Opowieść o czymś takim ciągle mocno działa na wyobraźnię, co Angus Watson skrzętnie wykorzystuje. Cóż mamy w efekcie? Ano pewne plemię Wotan. Bohatera zwącego się Finnbogi Zbuk. W pakiecie będą zaś napaście, rzezie, pewien niedźwiedź, Rwąca Rzeka, tornado, a także plemię krwiożerczych wojowniczek, które stanie się sojusznikiem Finna. Dla równowagi znajdzie się i bestialskie plemię Badlandczyków, które najchętniej w sadystyczny sposób wyrżnęłoby wszystkich w pień…
Historia ma ogromny potencjał, zastanawiam się jednak, czy aby na pewno jest on w stu procentach wykorzystywany. I chyba zmuszony będę stwierdzić, że tak nie jest. Nie wiem czy to kwestia „klątwy drugiego tomu” (w znakomitej większości cyklów literackich kontynuacja jest gorsza od pierwowzoru), czy też zbyt wielu elementów rodem z fantasy (zbyt wielu w sensie jak na opowieść, było nie było, o Wikingach; jakoś mało mi klasycznej w tym przypadku i swojskiej Walhalli, Odyna i takich tam, zbyt dużo za to jest potworów szeroko pojętego Nowego Świata – również jeśli chodzi o potwory w ludzkiej skórze). Wreszcie sam Finn mi jakby przestawał pasować… Nie jest to postać żywcem wzięta ze skandynawskich sag, o nie, daleko mu do takich… Hm… A może po prostu tylko trochę wydziwiam i sam nie wiem, czego bym tak naprawdę chciał od tego cyklu?... Nie wiem… Ale coś mi, niestety, przestaje u Pana Watsona pasować.
Po namyśle dochodzę do wniosku, że trochę prawdy w powyższych wynurzeniach z pewnością jest, ale bardziej chodzi mi w moim kręceniu nosem o to, że BOJĘ SIĘ, iż ta historia straci swój potencjał i gdzieś się zwyczajnie rozmyje na kolejnych stronach odsłony nr 3. Oczekiwałem po drugim tomie jakiegoś „wow”, tymczasem trochę go brak i żywię po prostu obawę, czy trzeci tom to nadrobi… Nie znam odpowiedzi na to pytanie i nie wiem jaki Angus Watson ma plan na zwieńczenie cyklu „Na Zachód od Zachodu”… Bardzo bym po prostu nie chciał zaprzepaszczenia fajnego potencjału jaki ma w sobie cały projekt.
Jak się to wszystko skończy, tego możemy dowiedzieć się tylko z autopsji czytając tom nr 3. Czekajmy więc na niego… Może trochę mniej niecierpliwie niż na tom nr 2, może z trochę powściągliwym w tej chwili entuzjazmem – ale ja osobiście czekam. Obym nie czekał na darmo i się nie zawiódł…
Mam nadzieję, że przed premierą tomu trzeciego zdążę nadrobić pierwsze dwa. Chociaż marne na to szanse, znając moje tempo czytania :D
OdpowiedzUsuń