Tytuł: Nigdy (tytuł oryginału: Never)
Autor: Ken Follett
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 10.11.2021
Liczba stron: 736
Katastrofa jest o krok...
Ken Follett to autor wyjątkowy, którego książki przyzwyczaiły nas nie tylko do wiernego odwzorowania historycznych realiów, ale także do towarzyszącego im rozmachu, w który Follett po mistrzowsku wplata losy zwykłych ludzi, czyniąc wszystkie opowiadane przez siebie historie jeszcze bardziej realnymi i bliższymi czytelnikowi. "Nigdy" to kolejna taka opowieść - opowieść jednak o tyle dająca do myślenia, że nakreślono w niej przerażający scenariusz eskalacji międzynarodowego napięcia, które - pomimo wysiłków wszystkich najważniejszych mocarstw świata - prowadzi nieubłaganie ku wojnie atomowej, która oznacza dla ludzkości nie mniej, ni więcej, tylko apokalipsę.
Pauline Green, amerykańska prezydent, robi wszystko, by uniknąć wydania
rozkazu użycia broni nuklearnej… Chang Cai, błyskotliwy szef chińskiego
wywiadu, prowadzi misterną grę, by powstrzymać rząd swojego kraju przed
starciem z Zachodem… Tamara i Abdul, agenci CIA, rozpracowują w Afryce
Północnej struktury islamskich terrorystów… Kiah, piękna młoda
Afrykanka, decyduje się na niebezpieczną podróż przez Saharę, by
zapewnić przyszłość swojemu dziecku… Oni wszyscy poświęcają się,
ponieważ wierzą, że są w stanie sprawić, żeby świat stał się lepszym i
bezpieczniejszym miejscem. Tylko że to może nie wystarczyć…
Follett stworzył fantastyczny i przerażająco realny obraz sytuacji, w której kolejne następujące po sobie wydarzenia są niczym przewracające się kostki fatalistycznego domina, a jego zniszczenie wszyscy mogą - pomimo włożonego wysiłku - jedynie bezsilnie obserwować... Najgorsze w tej wizji jest to, że może ona okazać się realna (!). Oby nigdy do tego nie doszło!...
Wszystko zaczyna się w punkcie, który z pozoru jest dosyć niewinny i nie budzi większego niepokoju, nie odbiega bowiem zbytnio od tego, co widzimy obecnie na arenie międzynarodowej. W roli globalnego mocarstwa widzimy Stany Zjednoczone, które wszakże nie są już jedynym globalnym hegemonem i coraz wyraźniej odczuwają nacisk pełnych ambicji względem sprawowania światowego przywództwa Chin. USA poniekąd próbuje bronić swojego "stanu posiadania" (tudzież światowej pozycji), podczas gdy Chińczycy usiłują za pomocą inwestycji zdobyć przyczółki wpływu w różnych rejonach świata, co ma przyczynić się do wzrostu ich znaczenia i pozycji. Takim przyczółkiem jest dla Chin m.in. Afryka, na terenie której zaczyna się nasza opowieść.
Chińczycy inwestują gdzie popadnie - m.in. w Sudanie, który graniczy z objętym "protekcją" - tak to umownie nazwijmy - USA i Francji. Pech chce, że w tym regionie świata działają także islamscy terroryści, których w broń zaopatruje Korea Północna. Korea z kolei handluje bronią pochodzenia chińskiego... Podczas pewnego incydentu ze znajdującej się w rękach terrorystów chińskiej broni giną amerykańscy żołnierze. Amerykańskiej armii ktoś następnie kradnie bojowego drona, który wykorzystany jest w zamachu na port, w którym pracują chińscy inżynierowie... Do tego dochodzi napięcie na międzynarodowych wodach u chińskich wybrzeży, gdzie wietnamscy uczeni poszukują złóż surowców. Chińczycy zatapiają wietnamski statek, na pokładzie którego są Amerykanie...
Sytuacja w każdej chwili grozi eskalacją zdarzeń. Dałoby się to - mimo wszystko - jednak w jakiś dyplomatyczny sposób opanować, gdyby nie wywołany buntem wojskowych przewrót w Korei Północnej. Buntownicy zajmują bazę, na terenie której znajduje się broń atomowa... Koreański reżim próbuje stłumić bunt junty, a żeby zademonstrować światu, że "panuje nad sytuacją", przypuszcza atak rakietowy na Koreę Południową i na Japonię. Pomimo prób zażegnania konfliktu przez Amerykanów i Chińczyków dochodzi do odpalenia pierwszych głowic nuklearnych... Globalna apokalipsa to w pewnym momencie kwestia godzin (jeśli nie minut)...
Follett daje czytelnikowi bardzo mocno do myślenia. Z jednej strony przeraża nas scenariuszem, który jest straszliwie realny (oby nie!), a z drugiej uświadamia, że choć można go uniknąć, to jednak obecna światowa równowaga sił jest niesamowicie krucha i nawet rozsądek najważniejszych światowych przywódców może nie wystarczyć w obliczu ataku na obrane cele ze strony fundamentalistów, czy zdesperowanych fanatyków. System światowych sojuszy jest w wizji autora z jednej strony buforem bezpieczeństwa, a z drugiej śmiertelną pułapką - co bowiem w sytuacji takiej, jak na łamach książki, gdy Korea Północna atakuje swych sąsiadów na oślep, a związane z nią sojuszem Chiny kategorycznie protestują przeciw przypuszczonemu kontratakowi ze strony Koreańczyków z Południa, których wspierają związani z nimi sojuszem Amerykanie? Sojusze mogą odstraszać, ale mogą też być ślepą uliczką, która może okazać się śmiertelną pułapką dla całej ludzkości.
Książka podobała mi się NIESAMOWICIE. Można narzekać, że Follett dość nieudolnie przedstawia w "Nigdy" dyplomatyczną grę wywiadów - zgoda, to akurat nie jest mocna strona książki, jednak w jej aspekcie globalnym nie o grę wywiadów tutaj chodzi, lecz o monumentalną wizję autora i o krach politycznej równowagi, która zaiste bardzo łatwo może runąć niczym domek z kart. To, co dotyczy słabo przedstawionej gry wywiadów, to jest jedynie mały mankament lektury. Główną siłą "Nigdy" jest potęga wizji, która przeraża swym (niestety możliwym) prawdopodobieństwem.
Do tej pory pod kątem sensacyjnego political-fiction w wymiarze potencjalnych scenariuszy III Wojny Światowej najwyżej ceniłem sobie Toma Clancy'ego i jego "Czerwony Sztorm". Dziś mogę śmiało postawić w jednym rzędzie z tym arcydziełem Kena Folletta i jego "Nigdy".
Gorąco polecam!
Dziękuję Wydawnictwu Albatros za egzemplarz recenzencki.
#nigdy #never #kenfollett #albatros #wydawnictwoalbatros #trzeciawojnaświatowa #sensacja #politicalfiction #wojaatomowa #nuklearnazagłada #cosnapolce #bookstagram #bookreview #czytamksiazki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz