Tytuł: Kłamca. Papież sztuk (tom 2,8)
Cykl: Kłamca (tom 2,8)
Autor: Jakub Ćwiek
Wydawnictwo: SQN
Data wydania: 13.02.2019r.
Liczba stron: 270
Kłamstwa gonią kłamstwa ;)
Loki powraca do nas dzięki Jakubowi Ćwiekowi – i to już po raz czwarty :) Mylna może więc być w tym momencie numeracja niniejszego tomu (nosi on bowiem nr 2,8), jest to jednak w pełni uzasadnione faktem umiejscowienia akcji książki właśnie w okolicach drugiego tomu, a nawet nieco później. Cóż więc zatem u naszego ulubionego boga kłamstwa? ;)
Nordycki bóg w zasadzie robi wciąż to samo (podobnie jak w tomach nr 1, 2 i 2,5), jednak robi to na tyle dobrze, że wciąż jest w grze. Praca dla aniołów wciąż w toku, a ich pióra wciąż są dla Lokiego najcenniejszą, twardą walutą. Pojawia się jednak pewien problem i to problem dość spory, a jest nią osoba Dezyderiusza Crane’a, samozwańczego boga popkultury, którego Loki w zasadzie… sam stworzył. Kłopot zawdzięcza więc samemu sobie no i nie ma wyjścia – będzie z nim sobie musiał poradzić… Uda się?
Jakub Ćwiek w dalszym ciągu potrafi fantastycznie bawić się przyjętą konwencją, a przy okazji – bawi nią także i nas. I to nie tylko bawi samą treścią, ale także jej formą – dostajemy w efekcie w „Kłamcy 2,8” fantastyczną żonglerkę fabularną ze zmiennymi formami narracji włącznie :) Żonglerkę tym bardziej zabawną i wciągającą, że bierze w niej także udział samozwańczy bóg popkultury Crane, a poniekąd – wciągani w to przez autora – także my sami :) Zabawę zatem będziemy mieć wszyscy z czytania zaiste przednią :)
Sam Loki też w dalszym ciągu świetnie się trzyma i – pomimo paru popełnionych błędów – wciąż dobrze sobie radzi. Jest przy tym ciągle tą samą postacią, która pod kątem rysu charakterologicznego może niekoniecznie się wraz z kolejnymi książkami z serii zmienia, posiada ona jednak na tyle potencjału, że jest klasą samą w sobie. To jeden z tych sympatycznych bohaterów-drani, które tłumy uwielbiają, a jego potencjał wydaje się być niewyczerpany. I bardzo dobrze :) Kto jak kto, ale Loki bynajmniej się jako postać nie nudzi. Szkoda tylko trochę – mi osobiście przynajmniej – że w tej odsłonie cyklu jakoś mało mamy Erosa i Bachusa (pomagierzy Lokiego; pomagierzy warci szefa całej ekipy ;) ).
Kończąc przedstawię jedną refleksję: przeczytać tę książkę po prostu trzeba! Takie mam przemyślenie, że jak już się ten cykl zaczęło, to niedopuszczalne jest nieprzeczytanie wszystkiego co się pod jego szyldem ukaże. Ten bohater jest po prostu… zbyt fajny :) Aż żal nie poznać jego kolejnych przygód, a zatem – przeczytajcie :)
Dziękuję SQN za egzemplarz recenzencki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz