Tytuł: Śmierć wisi w powietrzu. Prawdziwa historia seryjnego mordercy i wielkiego smogu w Londynie (tytuł oryginału: Death in the Air: The True Story of a Serial Killer, the Great London Smog, and the Strangling of a City)
Autor: Kate Winkler Dawson
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 30.01.2019r.
Liczba stron: 360
Śmierć w trującej mgle…
Zastanawiające bywa, jak czasem same okoliczności tworzą gotową opowieść, którą wystarczy tylko spisać. Czasem i tak powstają książki jak się okazuje :) Przyznacie bowiem, że autentyczne morderstwa kobiet dokonane w Wielkiej Brytanii w latach 50-tych XX wieku przez Johna Reginalda Christie, zestawione z mającym miejsce w podobnym czasie atakiem londyńskiego smogu (który zebrał żniwo w formie kilku tysięcy ofiar) to gotowy scenariusz na książkę (i nie tylko). Sztuka tylko w tym, żeby dobrze taką historię napisać.
Zadania spisania tej historii w formie książki podjęła się Kate Winkler Dawson. Z notki biograficznej wynika, że autorka odnosiła sukcesy na polu dziennikarskim i… widać to w książce. Nawet bardzo. W zasadzie można się pokusić o stwierdzenie, że to nie kryminał, a bardziej reportaż. Forma dopuszczalna i ciekawa, jednak myślę, że forma klasycznego kryminału była by tutaj chyba nieco lepsza… Zwłaszcza ze względu na konwencję, która aż prosi się o ubranie jej w kryminalne szaty ze sporą domieszką grozy.
Klimat opowieści jest świetny. Toksyczny smog spowijający miasto całunem trującej mgły, ofiary śmiertelne trucizny znajdowane każdego dnia, w oparach mgły zaś grasujący gwałciciel-morderca, porywający kobiety do posiadłości w Notting Hill, w której dokonuje na każdej ofierze krwawego dzieła pełnego bestialstwa… Pachnie na kilometr historiami a’la Kuba Rozpruwacz (!). Materiał na książkę znakomity :) I znów się powtórzę, bo… naprawdę szkoda użytej w książce formy reportażu… Ta historia krzyczy i woła o inną formę literacką.
Tak czy inaczej – stało się, zamiast kryminału z solidną dawką grozy mamy coś na kształt reportażu… Opowieść moim skromnym zdaniem sporo przez to traci, ale wciąż działa na wyobraźnię. Działa zaś tym bardziej, że autorka pozostawia zakończenie tej opowieści poniekąd otwarte (!), w którym nic nie jest do końca wyjaśnione, a czytelnikowi pozostają w efekcie domysły i spekulacje… Sposób spięcia fabuły taką klamrą jest nad wyraz ciekawy i – pomimo krytycznych głosów – myślę, że słuszny. Otwarte zakończenia mogą być bardzo dobre, co na sam koniec tej książki jest pewną przyjemną konkluzją z niej płynącą.
Pomimo zastrzeżeń – polecam. Szkoda w tej historii wielu rzeczy i przyjętych przez autorkę form, ale – jakby nie było – książka powstała, jest, a niekoniecznie przecież powstać musiała. Cieszmy się więc z tego, co mamy (nawet jeśli mogło być dużo lepiej).
Dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca za egzemplarz recenzencki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz