niedziela, 28 maja 2017

"Borderline: Autoterapia, czyli o sprawach poważnych z solidną dawką autoironii" - Anka Mrówczyńska


Tytuł: Borderline: Autoterapia, czyli o sprawach poważnych z solidną dawką autoironii
Autor: Anka Mrówczyńska
Wydawnictwo: Psychoskok
Data wydania: 03.04.2017r.
Liczba stron: 212



Książka pełna jednocześnie smutku i humoru, rozpaczy i nadziei... do tego napisana z wielką odwagą...

Lektur na temat zaburzenia osobowości typu borderline można, przy odrobinie chęci, kilka na polskim rynku znaleźć. Lecz nie ma na nim chyba drugiej takiej, jak ta... To książka napisana z wielką odwagą, jest to bowiem swoista autobiografia. Autorka pisze tak naprawdę o sobie... o własnych emocjach, stanach, kłopotach, zachowaniach... o życiu z towarzyszącym jej na co dzień Wielkim Problemem. Książka jest pełną dystansu do samego siebie historią o podróży w głąb siebie. O próbie ZROZUMIENIA samego siebie. Czym też autorka dzieli się z wszystkimi, którzy to czytają... To dowód wielkiej odwagi. Ale i genialny pomysł na to, by dzieląc się tym wszystkim - również dla siebie samej - pomóc innym. I za to autorce należy się ogromny szacunek.

Nie trafiłem dotąd na książkę napisaną przez kogoś, kto do tego stopnia szczerze opowiedziałby o swoim problemie. Kto tak bardzo by się nim podzielił. A co więcej, kto dzięki temu był w stanie komuś pomóc. Tak, pomóc... To bardzo trudne, zwłaszcza do ujęcia w recenzji, jednak to niezaprzeczalny fakt: ta książka może i jest w stanie pomóc. Z poziomu opisanych w niej historii. Zdumiewające, jak wiele doświadczeń osób kompletnie nie wiedzących o swoim istnieniu może się zgadzać... Jak wiele można z tego wyciągnąć, przemyśleć... zrozumieć. Tak, ta książka pomaga. I to nie tylko osobie z problemem. Jest w stanie pomóc również osobom, które istnieją w jej życiu.

O samej istocie borderline nie będę może pisać. Od tego są inne publikacje. Skupiając się jednak na książce, podkreślić trzeba wiele innych rzeczy. Zwłaszcza to, w jaki sposób jej treść przekazuje czytającemu w prosty sposób trudne prawdy. Prawdy, w których ktoś dotknięty problemem może ujrzeć odbicie samego siebie. Jak w lustrze. Dosłownie... A ktoś, kto przy takim kimś trwa, może wreszcie zacząć pewne rzeczy rozumieć. Lub może zacząć rozumieć je jeszcze lepiej. Wszystko zaś odbywa się z budzącego podziw poziomu szczerości autorki, która świadomie dzieląc się swoją historią nie wie nawet, do jakiego stopnia pomaga innym. To jest coś nie do przecenienia. Bez dwóch zdań.

Skrajne emocje... Oto istota borderline. Tak, miałem o tym nie pisać... Wspominam o tym jednak przez wzgląd na treść tej pozycji. Emocje, które miotają kimś od bandy do bandy rozłożone są tutaj na czynniki pierwsze w sposób wręcz perfekcyjny... W sposób szalenie pomocny każdemu, kogo udziałem jest ten problem - czy to z poziomu przeżyć własnych, czy też z poziomu wspierania i bycia przy tej osobie. Pani Mrówczyńska miała genialny pomysł... Dialog trzech części jednej osoby, z której jedna jest personifikacją samej istoty choroby, kolejna jej terapeutą, a trzecia świadomą istnienia chorej w swoim umyśle, racjonalną cząstką tej całości, jest po prostu świetną koncepcją... Świetną, idealnie trafiającą w punkt... Podobnie jak pomysł rozłożenia problemu na auto sesje terapeutyczne z samą sobą - sesje, z których każda poświęcona jest osobnemu elementowi życia, psychiki... codziennych przeżyć, które są jak sinusoida wiodąca od euforii i wiary we własną niezwyciężoność, aż po fazy depresji, połączone z poczuciem beznadziejności i, dużo gorszym, ciągiem własnym ku destrukcji... z braniem pod uwagę nawet najgorszych, ostatecznych rozwiązań... To szalenie trudne i bolesne kwestie. W związku z czym raz jeszcze należy się tutaj autorce wielki pokłon i szacunek - ujęła bowiem te tematy w proste ramy, dodała szczyptę ironii, humoru... czyniąc z czegoś, co może doprowadzać do łez... czyniąc z tego temat, który można do pewnego stopnia na spokojnie... przetrawić. 

Smutek, złość, niskie poczucie własnej wartości, nałogi, autoagresja, ból, pustka, miłość, ryzyko, nieprzemyślane, impulsywne decyzje, gonitwa myśli, chęć skończenia wszystkiego tu i teraz, żal, niewiara w siebie, która za chwilę może przejść w fazę "jestem Bogiem"... Każda z zaprezentowanych w książce sesji terapeutycznych odbytych z samą sobą dotyka tych problemów. Dając przykłady na to, jak to wszystko wygląda od strony kogoś, kto cierpi. Co można przełożyć na inne przypadki, podobieństw bowiem jest mnóstwo... We wszystkim tkwi skrajność. To ona jest istotą rzeczy. Smutna, będąca źródłem cierpienia, ciągła skrajność, wobec której chory jest często bezradny. I tutaj właśnie przychodzi konkluzja płynąca z tej lektury... być może brzmiąca trywialnie... i bardzo podobnie do puent zaczerpniętych z innych tego rodzaju publikacji (nie jest to bowiem pierwsza książka na ten temat, jaką miałem okazję czytać)... Co jest tą konkluzją?...

... Konkluzją i puentą jest to... aby się nie poddawać. Starać się walczyć - o samego siebie. Często z samym sobą. Tak, to trudne. Lecz możliwe. Ale nie w pojedynkę, co jest drugim wnioskiem po tej lekturze. Nigdy w pojedynkę... Człowiek w niczym nie jest sam. Inni wokół również w tym wszystkim są. Kiedy więc zrozumie się, że problem istnieje... to szalenie trudne dla osoby z problemem... ale ponad wszystko trzeba spróbować nie odpychać innych. Prócz bowiem własnej podróży w głąb siebie, odbytej po to, by samego siebie zrozumieć i uratować, trzeba spróbować... pozwolić na to, by najbliżsi także obyli tę podróż - dając maksymalne możliwe wsparcie. Czasem wydawać się to może problemem i kwestią nie do przeskoczenia. Jednak przykład tej książki, a także innych publikacji (które ostatecznie po to właśnie powstały) pokazuje, że... można. Można inaczej. Nie samemu. Tak, przy głównym udziale samego siebie; przy własnych chęciach i własnej walce - lecz nie samemu. Wszyscy bowiem upadamy. A każdy kto upadł (nie tylko chory) wie (lub wiedzieć powinien; strasznym jest tego nie wiedzieć...), ile znaczy to, że ktoś pomaga nam się podnieść. I ile znaczy to, że ręka tego kogoś jest ciągle wyciągnięta. Stale. Niezależnie od wszystkiego co się stało, dzieje, lub wydarzy.

Tak jak każda pozycja o tej tematyce, tak również ta książka nie jest dla wszystkich. Jest jednak grono odbiorców, do których powinna ona trafić. Mam nadzieję, że tak się stanie. To bardzo cenna, niespotykana lektura, napisana w sposób niesamowicie bliski dla tych, dla których jest ona przeznaczona. Oby trafiła - jeśli nie do wszystkich, to do jak największej ilości tych, do których powinna.

Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Psychoskok za egzemplarz recenzencki.

"Borderline. Jak żyć z osobą o skrajnych emocjach?" - Randi Kreger, Paul T. Mason


Tytuł: Borderline. Jak żyć z osobą o skrajnych emocjach? (tytuł oryginału: Stop walking on eggshells. Taking your life back when someone you care about has borderline personality disorder)
Autor: Randi Kreger, Paul T. Mason
Wydawnictwo: Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne
Data wydania: 19.03.2013r.
Liczba stron: 312



Nienawidzę cię - nie opuszczaj mnie... 

To bardzo potrzebna książka... Strasznie trudna, momentami bolesna, ale ogromnie ważna - zarówno dla osób cierpiących na borderline, jak i dla ich najbliższych... Tytuł sugeruje, że książka jest przede wszystkim dla tych najbliższych... ale nie do końca tak jest. Zaburzenia osobowości kogoś ważnego w naszym życiu to nie tylko coś, co dotyka wyłącznie tę osobę... Człowiek nigdy nie żyje w próżni. Zawsze obok są jego bliscy. A borderline to coś, co oddziałuje i na jednych i na drugich... I nie sposób temu zaprzeczyć. Kluczowym jest moment, kiedy wiadomo już, z czym się trzeba zmierzyć... Potem jest jeszcze trudniej, ale ostatecznie... łatwiej jest walczyć z wrogiem, o którym się coś wie, prawda? Ta książka napisana jest z myślą i o chorych i o ich bliskich. I... bardzo dobrze że powstała.

"Borderline..." napisało dwóch specjalistów i znawców tematu. Książka pokazuje - i to niezwykle cenne, bo pokazuje na konkretnych przykładach, w oparciu o relacje i nieraz trudne wspomnienia chorych - bardzo wiele z tego, co można wrzucić do worka z napisem "borderline" ... Czytając można zobaczyć i pojąć to, jak osoba dotknięta tym problemem działa, funkcjonuje... nieraz jak myśli (oddanie tego jest szalenie trudne... jednak możliwe); można dzięki temu zrozumieć pewne schematy, zachowania... reakcje własne z poziomu osoby / osób najbliższych, dalsze interakcje z osobą żyjącą z problemem, będące konsekwencją wzajemnego oddziaływania na siebie... Ten temat jest strasznie trudny. Nie ma co ukrywać, że książka nie jest przeznaczona dla szerokiego kręgu odbiorców. Lecz odbiorców jak najbardziej posiada. A przynajmniej powinni oni wiedzieć o jej istnieniu na rynku wydawniczym (że o przeczytaniu nie wspomnę),

Borderline... to przede wszystkim piekło. Piekło w głowie osoby, której ten problem dotknął. Czy piekło również dla najbliższych? To zależy... Czasem tak. Nawet często. Zwłaszcza jeśli najbliżsi nie rozumieją, bagatelizują, lub nie chcą zrozumieć problemu. Nie jest przy tym łatwe mierzenie się ze skrajnościami, które mogą zahaczać (i często tak się dzieje) o samookaleczenia, próby samobójcze... Kiedyś czytałem pewien artykuł na temat bliski tej książce i zapamiętałem z niego takie jedno zdanie: "perspektywa zmienia się diametralnie, jeśli po jakiejś sprzeczce bliska ci osoba biegnie pod koła najbliższego samochodu"... Tak... pod tym kątem to wszystko może być piekłem. Koszmarem. W tym wszystkim jest jednak pewien.... klucz. I jak każdy klucz, w tym przypadku ten "borderline'owy" również otwiera pewne drzwi - drzwi do walki, do rozegrania skutecznej batalii o to, by zwyciężyć. Nie samemu - wspólnie z osobą chorą. Co jest tym kluczem? ZROZUMIENIE... Na początek chociaż chęć zrozumienia... Chęć rozmowy. Odkrycie, że potrzebna jest pomoc. Dobry terapeuta. I przede wszystkim, kluczem jest to, żeby po prostu BYĆ. 

Nie bez powodu ta książka ma podtytuł "Nienawidzę cię - nie opuszczaj mnie". Osoba, która tak bardzo cierpi... nieraz nienawidzi wszystkiego wokół. Nie chce niczego: zrozumienia, pomocy, ciepła, bliskości... uważa, że da sobie radę sama. Lecz tak naprawdę za nic nie chce ani dawać sobie radę sama, ani sama... być. I chyba taki jest najważniejszy przekaz na początek z tej lektury, przekaz, który jest tylko fragmentem pewnej całości, ale prawdopodobnie najważniejszym: trzeba po prostu być. Przy kimś, kto cierpi. To przekaz dla najbliższych. Dla osoby, której dotknął problem, przekaz jest nieco inny: trzeba spróbować pozwolić, żeby najbliżsi mogli robić to, o czym cały czas piszę - żeby po prostu mogli być. Tylko tyle, ale i aż tyle... Na początek... Lecz w tym tkwi sedno sprawy i wielka szansa na skuteczną walkę z tym wszystkim.

Książka, poza tym że pokazuje problem z perspektywy osób nim dotkniętych oraz z perspektywy osób z najbliższego otoczenia, daje jeszcze jedno: rady, wskazówki... wskazuje pewną drogę. Trzeba na nią rzecz jasna wejść samemu, lecz jeśli ktoś lub coś pokazuje tę ścieżkę - wtedy jest niezaprzeczalnie łatwiej. Niezwykle cenne są zamieszczone na kolejnych stronach przykłady codziennych zachowań chorych, ich reakcji, następnie reakcji otoczenia, po czym analiza tych przykładów wskazuje przyczyny konkretnych zachowań, rozkładając na czynniki pierwsze to, co dzieje się w głowie tych, którzy potrzebują pomocy. To tylko przykłady... Sądzę jednak (a tak się składa, że z własnej perspektywy, jako ktoś kto zawsze chciał komuś pomóc, wiem o czym mówię), że przykłady te mogą być bardzo bliskie temu, co może być doświadczeniem innych. A to już ogromna pomoc - można zauważyć pewne schematy, przenieść je na własny grunt... i pewne rzeczy zrozumieć. Po czym można zacząć robić coś dobrego. Ponadto książka wskazuje (choć to też oczywiście tylko przykłady, każda sytuacja i przypadek są bowiem indywidualne) co można zrobić w momencie, kiedy wiadomo już, że problem wymaga pomocy. Kreger i Mason wskazują na potrzebę znalezienia dobrego terapeuty, postawienia właściwej diagnozy, podają również przykłady konkretnych terapii i metod leczenia, które są tym, czym są - skuteczną formą pomocy... Formę tę musi jednak wybrać i wskazać terapeuta, o czym w żadnym razie nie można zapominać. Tak, to wszystko być może trąci banałem... trzeba postawić diagnozę, znaleźć terapeutę, itd itp... Czasem jednak pewne rzeczy, nawet banalne, warto przeczytać na papierze. Lub od kogoś bezpośrednio usłyszeć. Można dzięki temu nieraz odkryć głęboką prawdę w banalnych, znanych na co dzień słowach.

Cóż jeszcze można dodać... jak wspomniałem, ta książka nie jest raczej przeznaczona dla szerokiego kręgu odbiorców. Jest jednak potrzebna. Czytałem opinie, że nie powinna tej pozycji czytać osoba chora... Nie do końca się zgodzę. Zależy to od etapu choroby i stanu tej osoby. Ktoś świadomy problemu, konieczności uzyskania pomocy, ktoś żyjący wśród najbliższych, którzy każdego dnia spoglądają na tę osobę z niepokojem - ktoś taki, nawet w obliczu życia z problemem (przede wszystkim dlatego?) powinien to wszystko przeczytać. Może bowiem dzięki takiej lekturze... uda się uzyskać nie tylko pomoc terapeutyczną, ale również ten rodzaj wsparcia, który jest nie wiem czy nie równie ważny, jeśli nie ważniejszy - pomoc najbliższych. Pod warunkiem, że oni też chcą zrozumieć. I przy założeniu, że chcą się o tym wszystkim czegoś dowiedzieć, że chcą słuchać i rozmawiać. Ta książka jest bowiem, tak jak pisałem, i dla osób z problemem, i dla tych, którzy są obok niej. Bo te osoby... i tak są częścią tego wszystkiego. Częścią problemu. Niezależnie od tego, czy twierdzi się inaczej. Wszyscy najbliżsi już w tym są. I wszyscy oni, razem i każdy z osobna, powinni spróbować coś zrobić. Wtedy ma to wszystko sens. 

Serdecznie dziękuję Gdańskiemu Wydawnictwu Psychologicznemu za egzemplarz recenzencki.

poniedziałek, 22 maja 2017

"Uratuj mnie. Opowieść o złym życiu i dobrym psychoterapeucie" - Rachel Reiland


Tytuł: Uratuj mnie. Opowieść o złym życiu i dobrym psychoterapeucie (tytuł oryginału: Get Me Out of Here. My Recovery from Borderline Personality Disorder)
Autor: Rachel Reiland
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: 03.06.2010r.
Liczba stron: 368



Uratować można kogoś... lecz samego siebie... też.

To jest... bardzo trudna książka. W samej treści może i zgoda, łatwa... ale nie o widoczną treść tu chodzi, lecz o treść ukrytą. Ukrytą w głębi umysłu... Trudną. Bolesną. Pełną poczucia zagubienia. Odrzucającą nieraz to, co dobre. Zamykającą się na świat, otoczenie, na najbliższych. Ta prawda tkwi wewnątrz umysłu... Boleśnie głęboko... Ta książka jest o nadziei. O nadziei, ponieważ autorce udało się wydobyć tę prawdę na światło dzienne i po długiej walce - wygrać... Ze sobą. Z chorobą. Z tym wszystkim, co każdego dnia sprawiało, że czuła się samotna, opuszczona, niezrozumiana. Z tym wszystkim, co pchało ją ku rzeczom, których być może nigdy by nie zrobiła, a które odpychały ją jednocześnie od tego, co było dla niej najważniejsze... Tak, ta książka jest o nadziei. Bo nawet z samym sobą można wygrać.

Przypadłości i choroby z którymi ludzie udają się do gabinetów psychiatrycznych po dziś dzień są w naszym pięknym, nadwiślańskim kraju tematem tabu. Przedmiotem ostracyzmu, nieraz szykan, wytykania palcami... Bóg jeden raczy wiedzieć, jak długo tak jeszcze będzie... "Uratuj mnie..." jest książką o kimś, kto przeżywa tego rodzaju problemy. Bolesne problemy... każdego dnia, w każdej jego minucie i sekundzie. Zaburzenia osobowości potrafią miotać człowiekiem od bandy do bandy. Na ślepo. A czasem nawet nie na ślepo, lecz przy wszystkich pozorach (całkowicie zresztą racjonalnych z punktu widzenia bohaterki) dokonywania świadomych wyborów i decyzji... Na tym polega właśnie ta skrajność... Człowiek dokonuje nieraz wykluczających się wzajemnie wyborów uważając je za całkowicie słuszne i zgodne ze sobą. A jednocześnie... nie wie kim tak naprawdę jest... nie wie tego, dopóki - tak jak Rachel - nie trafi na właściwą osobę... W tym przypadku na właściwego terapeutę. Walka Rachel nie była łatwa. Ale wygrała. Nie ustała w tym, aby dążyć do poznania samej siebie, do odkrycia... co jest prawdą. A co tylko marą... I udało jej się. Dlatego ta książka jest przede wszystkim o nadziei. I o tym, że NIGDY nie należy jej tracić. A jeśli nie ma się sił... wystarczy je brać... od innych. Po to, by w końcu wygrać.

Nie wiem co tak naprawdę mam napisać na koniec. Po prostu nie wiem... Może więc lepiej nie powiem nic... Cisza czasem też jest dobra. Wymowna. Cisza to też znak, że się coś rozumie. Coś - lub kogoś. Nieważne czy mowa o realnych osobach, czy o literackich bohaterach takich jak Rachel. Osoby chore zawsze trzeba starać się zrozumieć. Dotrzeć do nich. Po to, by być. A przez to pomóc. Taki chyba jest najlepszy wniosek z tej książki, obok całej nadziei jaką ona ze sobą niesie... Przy tych, którzy nas potrzebują trzeba po prostu być. Być i rozumieć. Kiedyś będą za to wdzięczni. I kiedyś to zrozumieją. Bo nie ma nic gorszego niż samotność i niezrozumienie. Zwłaszcza w swoim najbliższym otoczeniu. Nadzieja jest jednak zawsze. Nie można się więc poddać. Trzeba walczyć. I tak długo nie ustawać w tym, aby poznać samego siebie, aż się tę walkę wygra. To chyba najważniejsze... to też chyba na tyle... mógłbym napisać dużo więcej, ale... lepiej po prostu oddam tę książkę w Wasze ręce. Może sami zrozumiecie. Mam nadzieję, że tak - że zrozumie każdy, kto po tę książkę sięgnie. A wielu jest takich, którzy powinni. 

Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina za egzemplarz recenzencki.


"Siddhartha" - Hermann Hesse


Tytuł: Siddhartha
Autor: Hermann Hesse
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: 30.08.2016r.
Liczba stron: 200



Prosta, urzekająca książka o duchowym rozwoju... książka o... tak naprawdę o nas samych.

Hesse zaskoczył mnie tą lekturą. Bardzo... Bardzo bardzo bardzo pozytywnie. Tyle przesłania w tak prostej, nienachalnej, spokojnej treści... Wszystko w konwencji buddyzmu, utrzymane w dodatku w oprawie iście baśniowej... Przypowieści o rzeczach prostych, lecz ważnych... historie o tym, co prowadzi nas ku... lepszym nam... 

Przesłanie "Siddharthy" jest bardzo proste - aby odnaleźć sens, drogę, trzeba wsłuchać się w samego siebie. Tak, ja wiem, takie małe podsumowanie lektury pachnie banałem... Ale czasem w banałach tkwi istota rzeczy. Istotą tą dla każdego z nas jest tak naprawdę coś innego... Tak więc ta książka nie jest o jakiejś uniwersalnej prawdzie, o uniwersalnym remedium na cokolwiek, o złotej formule na osiągnięcie tego, czego w życiu chcemy i pożądamy. To tylko wskazanie, a właściwie próba wskazania... pewnej drogi. Drogi wiodącej w głąb nas samych... Na końcu której jest pewien cel. A celem dla każdego z nas jest coś innego. 

Po lekturze człowiek ma mnóstwo refleksji... Różnych od razu mówię. Jednak... sens i przekaz są pozytywne. Mało jest książek napisanych tak prostym językiem, a jednocześnie z tak mocnym, pełnym przekonania przesłaniem. Warto doświadczyć tego samemu. Naprawdę.

Gorąco polecam!

Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina za egzemplarz recenzencki!

"Królowie Dary" - Ken Liu


Tytuł: Królowie Dary (tytuł oryginału: The Grace of Kings)
Cykl: Pod sztandarem Dzikiego Kwiatu (tom 1)
Autor: Ken Liu
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 27.04.2016r.
Liczba stron: 592



Duch Orientu odziany w szaty fantastyki... wspaniała książka!

Jestem po prostu oczarowany! Zachwycony. Ken Liu stworzył epickie wręcz fantasy osadzone w świecie do złudzenia przypominającym Chiny z okresu panowania cesarskich dynastii. Fantasy pełne rozmachu, bogactwa treści i formy... Wykreowany przez autora świat jest pełen detali... pochłania, zachwyca... po prostu wciąga. Szczerze? Nie żałuję ani chwili spędzonej właśnie tam, w rzeczywistości wykreowanej przez Liu. Cieszę się wręcz, że dane mi było zostać w nią... wciągniętym :)

Dara to świat rządzony niepodzielnie przez cesarza. Cesarza, który... jest celem zamachu. Wybucha bunt, rzeczywistość zmienia się wśród szczęku oręża i okropieństw wojny, a na końcu zostają oni - dwóch przyjaciół złączonych wspólnym celem, jakim było obalenie tyranii, którzy teraz chcą zbudować świat na nowo... jednak każdy w inny sposób... "Królowie Dary" to nie tylko świetny kawał fantastyki, lecz także taki swoisty... traktat o moralności. A także o tym, czym jest władza i do czego może ona prowadzić. Jak wpływa na człowieka jej posiadanie. I czynienie z niej użytku... Pouczające. I chociaż podobne wnioski jak tutaj można by mnożyć i czerpać z innych książek, to jednak ta jest wyjątkowa - pełna rozmachu, uchwytnego na każdym kroku i na każdej stronie ducha Orientu... Może wpadnę w mały patos, ale ta lektura to był dla mnie taki powiew świeżości... Zarówno na gruncie uwielbianej przeze mnie fantastyki, jak i literatury traktującej o czymś więcej - w tym przypadku o ludzkiej naturze i o naturze władzy samej w sobie. 

Ken Liu stworzył fascynujące uniwersum. Pełne detali, szczegółów (mamy tu nawet osobną mitologię i bogów!). Akcja wciąga piekielnie. Liu snuje wiele wątków, lecz stopniowo splata je ze sobą, wiodąc całość do spójnego finału. Z przyjemnością czyta się coś takiego. Człowiek nawet nie wie, kiedy uciekają kolejne strony!

Z pewnością sięgnę po kolejny tom. Pierwszy podobał mi się SZALENIE. Życzyłbym sobie jak najwięcej takich właśnie książek :) ...

Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non za egzemplarz recenzencki!

sobota, 13 maja 2017

"#WstydźSię!" - Jon Ronson


Tytuł: #WstydźSię! (tytuł oryginału: So You've Been Publicly Shamed)
Autor: Jon Ronson
Wydawnictwo: Insignis
Data wydania: 11.04.2017r.
Liczba stron: 336



Wstyd - towarzysz życia chyba wszystkich z nas. Nie znam jednak książki, która byłaby napisana o nim w taki sposób.

Jon Ronson dotknął problemu niezwykle istotnego i na czasie. Problemu, który dotykając swoje ofiary ma naprawdę niszczycielską moc, mogącą nawet złamać komuś życie. Przerażające, fascynujące, prawdziwe... Po lekturze pozostaje zaduma i nie sposób nie pokiwać głową w geście przyznania autorowi racji - jeśli nie we wszystkim o czym napisał, to w przytłaczającej większości tego, o czym pisał.

Wstyd ma wiele źródeł, jednak jego przyczyną najczęściej jesteśmy my sami i nasze czyny. W tej książce Ronson pokazał przykłady ludzi, którzy doświadczyli wstydu na wstrząsającą skalę, zostając w efekcie publicznie napiętnowani, osądzeni, nawet zwolnieni z pracy. Słowem, przykłady z życia ludzi, których życie po doświadczeniu wstydu dosłownie legło w gruzach. Wstrząsające, naprawdę... Nie wiem czy ktoś dotykał tego problemu w taki sposób w innych publikacjach, ta jednak jest niezwykle cenna. Pokazuje np. co się może wydarzyć w sieci; pokazuje, jak internet, fala hejtu, jak to wszystko może człowieka obrzucić błotem, zniszczyć... Przerażające są przytoczone fragmenty korespondencji i rozmów autora z pokrzywdzonymi osobami - to są konwersacje z ludźmi nawet nie załamanymi, lecz... złamanymi... Nie doceniamy roli wstydu w naszym życiu. W świecie zdominowanym jednak przez sieć, gdzie obieg informacji jest błyskawiczny, wszystko co przytacza autor może nas dotknąć w sposób niesamowicie szybki, dotkliwy, nieraz nieodwracalny... Stara goebbelsowska zasada mówiąca, że "jeśli obrzucisz człowieka błotem, to zawsze coś z tego błota zostanie" wciąż jest aktualna... Jednak ta aktualność ma miejsce na niespotykaną wcześniej w naszej rzeczywistości skalę.

Pouczająca książka. Bardzo pouczająca. To ostrzeżenie dla każdego z nas, dla każdego, kto ją przeczyta - trzeba uważać na każdym kroku na to, co się mówi, robi, zamieszcza m.in. w sieci, z kim i o czym się rozmawia... Wszystko może zostać użyte przeciwko nam samym, jeden nieostrożny ruch, i wiele rzeczy w naszym życiu może lec po prostu w gruzach. Warto o tym pamiętać. Z pewnością warto przeczytać tę książkę. I zapamiętać płynącą z niej naukę.

Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Insignis za egzemplarz recenzencki!

"Ale wtopa! Jak zamieniać błędy w idee oraz inne porady z zakresu owocnego ponoszenia porażek" - Erik Kessels


Tytuł: Ale wtopa! Jak zamieniać błędy w idee oraz inne porady z zakresu owocnego ponoszenia porażek (tytuł oryginału: Failed it ! How to turn mistakes into ideas and other advice for successfully screwing up)
Autor: Erik Kessels
Wydawnictwo: Insignis
Data wydania: marzec 2017r.
Liczba stron: 168



Porażki - każdy z nas je ponosi. Czy są jednak końcem świata? ... Niekoniecznie ;)

Ciężko jednoznacznie powiedzieć, czy to poradnik, czy humorystyczny "przewodnik po świecie porażek", ale ... książka jest naprawdę fajna. Chociaż jest o sprawach trudnych, to jednak jest pozytywna. Wszystko w myśl zasady, że z każdej złej rzeczy/sprawy/wydarzenia można wyciągnąć (i dla samego siebie i patrząc całkowicie obiektywnie) coś DOBREGO.

Mnóstwo ilustracji plus minimum tekstu przy maksymalnej ilości treści - tak można podsumować to, co znajdziemy wewnątrz "Ale wtopy!...". Całość to tak naprawdę mnóstwo haseł i krótkich, mocnych komunikatów, które mają do nas po prostu TRAFIĆ. Trafić i przekonać nas, że porażka/i to NIE KONIEC ŚWIATA. Że za rogiem może jeszcze czekać coś dobrego. Wiele przytoczonych przykładów wręcz klęsk znanych ludzi i efektów analizy tego, co im się przytrafiło pokazuje, że wszystko co powyżej napisałem może mieć sens. Wszystko jest kwestią nastawienia. Jeśli każde niepowodzenie zostanie odpowiednio zanalizowane, zrozumiane, a wnioski będą przez nas wyciągnięte - wszystko co "później"... ma szansę być dobrze... Aż przypomniał mi się pewien cytat ... "na końcu wszystko będzie dobrze; jeśli nie jest, to znaczy to, że to jeszcze nie jest koniec". Te słowa nie pochodzą z tej książki, ale... ujmują istotę jej przekazu. Trzeba tylko spróbować zrozumieć przyczyny porażek. Wyciągnąć wnioski. Myśleć pozytywnie. I iść do przodu... Proste?... Niekoniecznie... Ale to słuszna droga.

Książkę po prostu Wam polecam. Gorąco. To nie jest ideologiczne "pranie mózgu", lecz napisana z humorem, mądra książka o tym, że... wszyscy jesteśmy tylko ludźmi... i popełniamy błędy. Trzeba tylko spróbować zobaczyć w tych błędach kolejne szanse... Nie tylko po to, by błędów nie powtarzać. Również po to, by - wiem, zaleci patosem ;) ... - czasem lepiej... żyć... Jeszcze raz POLECAM.

Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Insignis za egzemplarz recenzencki!

"Najmroczniejszy sekret" - Alex Marwood

Tytuł: Najmroczniejszy sekret (tytuł oryginału: The Darkest Secret)
Autor: Alex Marwood
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 10.05.2017r.
Liczba stron: 416


Brudne sekrety z przeszłości sterujące ludzkim życiem...

Świetny thriller z zaskakującym zakończeniem. Niesamowicie wciągający, z bardzo dobrą narracją, o tyle świetną, o ile naprowadza ona czytelnika na pewien trop, ślad, tylko po to, by na ostatnich stronach kompletnie zaskoczyć i pokazać finał, jakiego nikt z czytających się, być może, nie spodziewał (ja się w każdym razie nie spodziewałem). Alex Marwood znów pokazuje świetne pióro!

O czym jest "Najmroczniejszy sekret"? O tajemnicy zniknięcia na pewnym przyjęciu małej dziewczynki, jednej z bliźniaczek, której rodzice, wraz z innymi gośćmi, oddali się beztroskiej, snobistycznej zabawie, pozostawiając pieczę nad dziećmi komuś innemu... Po latach, na pewnym pogrzebie, uczestnicy dawnego przyjęcia znów się spotykają i, jak się okazuje, prawda o wydarzeniach sprzed lat okazuje się być na wyciągnięcie ręki ... Co jest o tyle bolesne, ostateczne i straszne, o ile sekret mający ujrzeć za chwilę światło dzienne zdeterminował i położył się cieniem w zasadzie na całym życiu głównych bohaterów... Brrr, dreszcz człowieka przechodzi na samą myśl... Sekrety mają jednak swoją moc... Niszczycielską, najczęściej zgubną. Dla wszystkich w dany sekret zaangażowanych - nawet wbrew ich woli... 

Książka jest naprawdę godna uwagi. Bohaterowie wykreowani przez Marwood to przedstawiciele typowo snobistycznego środowiska, ostro imprezujący przy alkoholu, narkotykach; to otoczeni nimbem bogactwa cyniczni gracze, czujący się na swój sposób panami życia. Czyż w takim środowisku nie musiało prędzej czy później dojść do jakiejś tragedii? ...Fabuła, co jest chyba znakiem rozpoznawczym Marwood (miałem właśnie przyjemność przeczytać jej drugą książkę), zaskakuje, z pozoru bowiem wiedzie czytelnika za rękę ku oczywistym rozwiązaniom, jednak na koniec wali jak obuchem w głowę. To świetna pisarka, ma prawdziwy talent. Wato sprawdzić to osobiście.

Więc jak? Macie ochotę poznać "Najmroczniejszy sekret"? Bardzo proszę - zachęcam i zapraszam :) Warto!

Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Albatros za egzemplarz recenzencki! 



czwartek, 4 maja 2017

"Szkoła za pasem" - Marta Jelonek, Katarzyna Wójcik-Bożętka


Tytuł: Szkoła za pasem
Cykl: Szkoła za pasem (Kolekcja cyferek. Wprowadzenie w świat cyfr i znaków matematycznych, Kolekcja literek. Przygotowanie do nauki czytania i pisania)
Autor: Marta Jelonek, Katarzyna Wójcik-Bożętka
Wydawnictwo: Wydawnictwo Edukacyjne
Data wydania: 11.08.2016r.
Liczba stron: 36 (Kolekcja cyferek), 60 (Kolekcja literek)


Znakomita seria przygotowująca Małego Przedszkolaka do tego, co... za pasem ;) - krótko mówiąc do tego, co przyniesie ze sobą szkoła :)

"Szkoła za pasem" to świetny, przyjazny, bardzo bogaty i szeroki pakiet edukacyjny. Szalenie kompleksowy. Znajdują się w nim karty pracy w formie czterech zeszytów (w każdym 50 kart pracy!), kolekcja cyferek i literek (które mam przyjemność recenzować), kolekcja łamigłówek, (szalenie przydatnych w zasadzie tuż przed rozpoczęciem przez dziecko właściwej nauki szkolnej), a także bogate materiały dla nauczycieli w formie podręczników przeznaczonych do diagnozy pedagogicznej, przewodnika z opracowaniem metod pracy na załączonych materiałach przeznaczonych dla dzieci, a także plansze demonstracyjne oraz płyty CD, na których znajdują się uzupełniające całość materiały dydaktyczne. Patrząc na całość - robi ona niemałe wrażenie. To naprawdę godny polecenia i uwagi pakiet, szalenie pomocny w pracy z dzieckiem w wieku przedszkolnym.

"Kolekcja cyferek. Wprowadzenie w świat cyfr i znaków matematycznych", jak sugeruje sam tytuł. wprowadza co nieco Naszą Małą Pociechę w świat matematycznych symboli. Mamy tutaj proste ćwiczenia uczące dziecko, czym są cyfry, a także bazujące na skojarzeniach i sugestywnych obrazkach przykłady pozwalające dziecku tę kwestię zrozumieć. Przed Moją Córeczką jeszcze długa droga (ma dopiero 3,5 roku), lecz już wiele zrozumiała :) Proste ćwiczenia są zawsze najlepsze - tak jak w tym zeszycie. Ćwiczenia te (w dalszej kolejności) wspomagane są przykładami prostych działań i ogólnie rzecz biorąc liczenia, a na deser jest też trochę rysowania i... naklejki :) Całość bardzo przyjazna, przejrzysta i opatrzona bardzo ładną szatą graficzną. Świetny zeszyt. Aż nie można się nie uśmiechnąć widząc ćwiczące z nim dziecko i nie sposób nie docenić pracy, jaką autorki włożyły w opracowanie tej pozycji. Wielkie brawa! - i podziękowania z mojej strony jako rodzica :)

Litery i nauka pisania to już troszkę wyższa szkoła jazdy dla Małego Przedszkolaka. "Kolekcja literek. Przygotowanie do nauki czytania i pisania" to bardzo fajna pomoc w tym zakresie, zarówno dla mnie jako rodzica, jak również (z całą pewnością, patrząc na treść nie można temu zaprzeczyć) dla nauczyciela, czy pedagoga. Bogata dawka przykładów, ćwiczeń, nauki alfabetu na przykładzie obrazków ze znanymi dziecku obiektami - to na początek. Zeszyt zawiera także kolorowanki, oddzielne sekcje poświęcone poszczególnym literkom, następnie sylabom, a wszystko to połączone jest z obrazkową nauką tego, jak stawiać na papierze małą rączką własne pierwsze literki :) Dołączone do poszczególnych ćwiczeń krótkie wierszyki utrwalają u dziecka skojarzenia związane z alfabetem i, bazując na treningu pamięciowym, pomagają zapamiętać kolejne krótkie lekcje z kart tej pozycji. Niepostrzeżenie - wszystko bowiem przez zabawę :) I o to właśnie chodzi :) To najlepsza metoda, a im większa frajda, lepsza zabawa - tym lepsze efekty. Mówię to z własnego doświadczenia. Moja 3,5-letnia Córeczka już dzisiaj jest w stanie powtórzyć prawie cały alfabet, rozpoznaje literki - również dzięki temu zeszytowi. I aż mi się miło robi, kiedy wracamy z przedszkola i sama podchodzi do półki i go z niej wyjmuje :) ... Nie da się po prostu na ten widok nie uśmiechnąć :)

Nie sposób wypowiadać się o pakiecie "Szkoła za pasem" inaczej, niż w samych superlatywach. Widać, że Panie Jelonek i Wójcik-Bożętka włożyły w tę publikację mnóstwo pracy, chęci, pasji i fachowej wiedzy, przełożonej w prosty i przyjazny sposób na potrzeby dziecka stawiającego pierwsze edukacyjne kroki na drodze ku szkole. Szkole, która już za pasem :) ... Każde dziecko to czeka, nas jako rodziców - również. Warto się mądrze przygotować do chwili, kiedy dla Naszych Pociech rozbrzmi pierwszy szkolny dzwonek. Takie serie i publikacje jak ta z całą pewnością w tym pomagają. Przez zabawę, umiejętnie skonstruowane ćwiczenia, w sposób, który dziecka nie obciąża, lecz bawiąc - uczy. Życzyłbym sobie jak najwięcej takich pozycji na rynku wydawniczym, Bardzo się cieszę, że trafiłem wraz z Córeczką właśnie na taką jak ta!

Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Edukacyjnemu za egzemplarze recenzenckie!


środa, 3 maja 2017

"Kocham czytać" - Jagoda Cieszyńska


Tytuł: Kocham czytać
Cykl: Kocham czytać (zeszyty 2, 4)
Autor: Jagoda Cieszyńska
Wydawnictwo: Wydawnictwo Edukacyjne
Data wydania: 18.07.2012r.
Liczba stron: 20 (każdy z zeszytów)



Wspaniała pomoc w stawianiu pierwszych kroków w trudnej sztuce czytania!

Seria "Kocham czytać" to od lat znany i ceniony zbiór zeszytów wspomagających naukę czytania. Naukę przede wszystkim poprzez zabawę. Ta metoda jest bowiem najbardziej wskazana, mowa wszak o najlepszym okresie do jej rozpoczęcia, a jest nim początek przygody dziecka z przedszkolem - zabawa to najlepszy środek i narzędzie edukacyjne w tym wieku :) "Kocham czytać" jest już od lat znanym i cenionym, zarówno przez nauczycieli, jak i przez rodziców, narzędziem w tego rodzaju pracy z dzieckiem. Z wielką przyjemnością sięgnąłem więc po pierwsze zeszyty. Moment - idealny; wszak Moja Córeczka od kilku miesięcy chodzi już do przedszkola :) ...

"Zeszyt 2. Wyrażenia dźwiękonaśladowcze" wspomaga naukę czytania wychodząc od jednego z jej najważniejszych elementów - od próby dania dziecku możliwości zrozumienia różnic pomiędzy poszczególnymi głoskami. Wyrażenia dźwiękonaśladowcze to coś, co pojawia się już bardzo wcześnie w życiu każdej Pociechy - czymże bowiem są np. odgłosy zwierząt, pojazdów, hałasów, powtarzane przez dzieciaka? Właśnie tym - to wyrażenia dźwiękonaśladowcze :) Zeszyt nr 2, za pomocą pięknych obrazków, ilustruje o co w tym wszystkim chodzi. Mamy więc obrazki ze zilustrowaną gamą dźwięków wydawanych przez zwierzątka, zabawki, instrumenty, przedmioty, atrakcje na placu zabaw :) ... Prosto, łatwo i przyjemnie - w sam raz na pierwszy krok w stronę prawdziwego czytania :) Zeszycik, oprócz tego co już napisałem, ma jeszcze jedną zaletę - wyraźnie obrazuje dziecku, czym są litery. A stąd dużo łatwiej jest pójść o krok dalej, i spróbować tych liter swojego dziecka nauczyć. Później zaś - przyjdzie dzięki temu czas na sylaby :) ...


"Zeszyt 4. Sylaby 2" to pomysł na to, jak wraz z dzieckiem wykonać w praktyce kolejny krok - nauczyć się czytania sylab. Pani Cieszyńska skupia się w tej odsłonie serii przede wszystkim na literkach "b" i "l". To bardzo proste przykłady i ćwiczenia - do wykonania rzecz jasna poprzez zabawę :) Nasze córki i synowie na takich przykładach jak te z załączonych obrazków (np. wóz strażacki  z włączoną syreną wraz z imitującą ją sylabą "bu", rysunek owcy i wyraźnie zaakcentowana sylaba "be") mają dużo większą szansę, by jak najszybciej zrozumieć o co chodzi. Bardzo cenne są też bez wątpienia porady z wprowadzenia - o tym, jak uczyć dziecko, jak ćwiczyć wraz z zeszytem, jak tłumaczyć i pokazywać to, jak zachowuje się nasz język i cały aparat mowy podczas wypowiadania sylab (osobiście dodałbym tutaj, z własnego doświadczenia i otrzymanych, sprawdzonych, porad, że warto w razie problemów wspomóc się też... lusterkiem - używając go pokazać dziecku, jak zachowuje się jego własny język, usta; cała buzia jednym słowem). Naprawdę bardzo fajna część serii :)


"Kocham czytać" to naprawdę świetny cykl. Zarówno przeznaczony do stricte logopedycznej pracy z dziećmi, wykonywanej przez nauczycieli, jak i do codziennych ćwiczeń między dzieckiem, a rodzicem w warunkach domowych. Zeszyty są pięknie ilustrowane, a same rysunki czytelne, wyraźne i zrozumiałe. Przede wszystkim dla dziecka. Bazując na skojarzeniach toruje to wszystko, poprzez zabawę, drogę ku opanowaniu przez Nasze Pociechy sztuki czytania. Oczywiście nie od razu. I nie za chwilę. Małymi kroczkami do celu :) Z serią taką jak ta kroczki te są zarówno dużo łatwiejsze do wykonania przez małe dziecięce stópki, jak również dużo bardziej przyjemnie - zarówno dla dziecka, jak i dla nauczyciela, czy też rodzica :)

Gorąco polecam!

Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Edukacyjnemu za egzemplarze recenzenckie!

poniedziałek, 1 maja 2017

"Baśnie Barda Beedle'a" - Joanne Kathleen Rowling


Tytuł: Baśnie Barda Beedle'a (tytuł oryginału: The Tales of Beedle the Bard)
Autor: Joanne Kathleen Rowling
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: 15.03.2017r.
Liczba stron: 144



Czarodziejskie bajki na dobranoc!

Zbiór przepięknych bajek wprost ze świata magii :) Przyznam szczerze, że na to wznowienie książeczki związanej z Harry'm (która jeszcze kilka lat temu była nie do zdobycia) czekałem najbardziej :) Czemu? Cała tajemnica w tym, że jestem szczęśliwym tatą ponad trzyletniej córeczki - macie pojęcia jaka to frajda móc jej poczytać na dobranoc coś "magicznego"? Ja mam! :)

Wśród bajek - czarodziejska klasyka: Czarodziej i skaczący garnek, Fontanna Szczęśliwego Losu, Włochate serce czarodzieja, Czara Mara i jej gdaczący pieniek, Opowieść o trzech braciach. Wszystkie bajki spisała Hermiona, a komentarzem opatrzył sam Dumbledore. Gratka nie lada!

Szalenie się cieszę, że mogę być szczęśliwym posiadaczem tego i innych tegorocznych "około-potterowych" wznowień. Każdy fan by był! Ja więc jestem :) I gorąco Wam zarówno tę, jak i inne książeczki do kolekcji o Harry'm polecam!

Dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina za egzemplarz recenzencki!

"Quidditch przez wieki" - Joanne Kathleen Rowling


Tytuł: Quidditch przez wieki (tytuł oryginalu: Quidditch Through The Ages)
Autor: Joanne Kathleen Rowling
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: 15.03.2017r.
Liczba stron: 144



Magiczna gra ;)

Kolejny podręcznik wprost z Hogwartu! Gratka dla każdego fana, nie tylko fana tej gry, udokumentowanej w książkach, a przede wszystkim w filmach o Harry'm. To przede wszystkim wielka gratka dla każdego fana... magii :) Ja osobiście jestem tą książeczką ZACHWYCONY. Wspaniale uzupełnia kolekcję o Harry'm!

Książeczka jest przy tym przepięknie wydana. Twarda oprawa, ilustracje stylizowane na litografie, bogate, szczegółowe opisy zasad gry, jej historii, wyjaśniające pochodzenie wszystkiego, co z nią związane (w tym złotego znicza, symboli na trykotach); piękna rzecz! Warta znalezienia się w każdej kolekcji pottero-maniaka :)

Gorąco polecam!

Dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina za egzemplarz recenzencki!

"Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć" - Joanne Kathleen Rowling


Tytuł: Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć (tytuł oryginału: Fantastic Beasts and Where to Find Them)
Autor: Joanne Kathleen Rowling
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: 15.03.2017r.
Liczba stron: 152



Przewodnik dotyczący zwierząt, które każdy fan Hogwartu chciałby spotkać :) 

Ta książeczka ukazała się po raz pierwszy kilkanaście lat temu i z miejsca była praktycznie nie do zdobycia. Wznowienie Wydawnictwa Media Rodzina jest naprawdę piękne - twarda oprawa, mnóstwo ilustracji, komentarze Dumbledore'a ;) A na kolejnych stronach wszyscy chyba przedstawiciele magicznego zwierzyńca, jacy zostali kiedykolwiek spotkani i opisani przez badaczy. Zwłaszcza przez samego Newta Skamandera. Do tego oficjalne klasyfikacje Ministerstwa Magii :) 

Książeczkę ten każdy fan Harry'ego Pottera po prostu mieć MUSI. To idealna pozycja "około-potterowa" uzupełniająca kolekcję. I to o co! - o jeden z oficjalnych podręczników Hogwartu! Któż się na to nie skusi? Rowling wciąż sprawuje nad nami wszystkimi rząd dusz... oj, sprawuje... :) I świetnie, mnie to osobiście bardzo cieszy. Bez magii, i tej z Hogwartu i tej z kart książek wspomnianej autorki, wszystko byłoby dużo bardziej nudne. Na szczęście takie być nie musi.

Gorąco polecam.

Dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina za egzemplarz recenzencki!

"Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć. Oryginalny scenariusz" - Joanne Kathleen Rowling


Tytuł: Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć. Oryginalny scenariusz (tytuł oryginału: Fantastic Beasts and Where to Find Them - Original screenplay)
Autor: Joanne Kathleen Rowling
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: 29.03.2017r.
Liczba stron: 312



Scenariusz filmu, na który każdy fan magii czekał od dawna.

Tę krótką recenzję można by równie dobrze zatytułować bardzo krótko: "Uśmiech powraca" :) Świat wykreowany przez Rowling rządzi duszami i sercami czytelników od dawna. Każdy powrót do niego to frajda, radość, piękne wspomnienia. Nie inaczej jest i tym razem!

Co przynosi powrót do świata magii? Historię wyprzedzającą "Harry'ego..." o siedem dekad. Siłą rzeczy inną niż znana wszystkim opowieść o Harry'm. Lecz równie ciekawą, a nawet porywającą! No i mamy tu starych, dobrych znajomych, jak choćby siejącego dopiero spustoszenia w świecie magii Grinewalda, czy młodego Dumbledore'a :) A w tym wszystkim jest Newt Skamander, który przybywając do Nowego Jorku gubi walizkę, z której na wolność wydostają się zebrane przezeń magiczne zwierzęta... :) Co dalej? Sprawdźcie sami :)

"Fantastyczne zwierzęta..." przypominają nieco formułą "Harry'ego Pottera i Przeklęte Dziecko". Scenariusz to scenariusz, czy to filmowy, czy dotyczący sztuki teatralnej. Czyta się to inaczej, przyznać trzeba, lecz to nie oznacza, że źle. Wręcz bardzo dobrze. Po prostu szybko. Brakuje może trochę opisów jak w klasycznej fabularnej książce, lecz taka już specyfika tej formy. Komuś kto, tak jak ja, szalenie lubi np. klasykę i, dajmy na to, rozpisane na sceny i role dramaty czy komedie, forma scenariusza nie stanowi najmniejszego problemu :)

Fanom magii nie trzeba polecać :) Sięgną na pewno (o ile już nie sięgnęli). Lecz niezdecydowanych ZACHĘCAM!

Dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina za egzemplarz recenzencki!

"Głębia. Napór" - Marcin Podlewski


Tytuł: Głębia. Napór
Cykl: Głębia (tom 3)
Seria: Fantastyczna Fabryka
Autor: Marcin Podlewski
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 28.04.2017r.
Liczba stron: 800



Chwalmy Bladego Króla! :)

Głębia... tytuł pasuje do tej książki ZNAKOMICIE! Marcin Podlewski mnie po prostu zachwycił. OGROM wykreowanego przezeń świata, ze wszystkimi jego detalami i dopracowanymi w najdrobniejszej części szczegółami robi nie lada wrażenie. Nie bałbym się stwierdzenia, że WBIJA W FOTEL! Wielkie, ogromne, burzliwe oklaski za tę książkę Panie Marcinie!

Temat wszechświata, zwłaszcza w fantastyce, jest obecnie, tak mi się wydaje, bardzo trudny. Trudny, bo strasznie już wyeksploatowany. Tyle już było tutaj książek, tyle świetnej fantastyki, tyle pomysłów... Coraz trudniej jest znaleźć nowe. Marcin Podlewski je znalazł i pokazał w "Głębi". Książka broni się tym, że idzie w stronę niszy - space opery - oraz wspomnianymi już detalami, szczegółami. I bezapelacyjnie broni się ogromem oraz rozmachem. Co też, siłą rzeczy chyba, właśnie po to by książka się wybijała z tłumu, przekłada się na objętość - 800 stron to nie byle co. Lecz to wszystko się broni :) Objętość również!

O czym jest "Głębia. Napór"? Tak troszkę bliżej? O post apokaliptycznym wszechświecie ogarniętym WOJNĄ. Wojną wyniszczającą, grożącą nie tylko załodze statku kosmicznego i jego bohaterów, którzy są w centrum tej historii od pierwszego tomu, lecz całości Galaktyki jako takiej. Przedwieczny wróg bowiem przebudził się, zebrał siły, i prze ku zniewoleniu wszystkich i wszystkiego w każdym z Ramion Galaktyki. Uff... ciężko to ogarnąć w jednym rzucie spojrzenia powiem szczerze :) ... dlatego ta książka tak ZACHWYCA! Zawsze przemawiało do mnie coś, co DZIAŁA NA WYOBRAŹNIĘ, coś co zmusza ją do wyższych obrotów - rozmach "Głębi" jest właśnie takim czymś! Tego życzę sobie w fantastyce :) Tutaj to dostałem - i jest to FANTASTYKA NAJWYŻSZYCH LOTÓW!

Ogromnie, gorąco, niezachwianie i szczerze POLECAM!!!

Dziękuje Fabryce Słów za egzemplarz recenzencki!

"Więzy krwi" - Patricia Briggs


Tytuł: Więzy krwi (tytuł oryginału: Blood Bound)
Cykl: Mercedes Thompson (tom 2)
Autor: Patricia Briggs
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 15.10.2010r.
Liczba stron: 456



Mercedes w odsłonie nr 2 :)

Wraz z drugim tomem stopień skomplikowania historii z Mercedes w roli głównej w sposób nieunikniony wzrasta. Tym razem prosi ją o pomoc znajomy wampir, któremu jest winna przysługę. W czym rzecz? W problemach, które sprawia inny wampir... będący jednocześnie czarnoksiężnikiem, którego na dokładkę opętał demon :) ... Rzeczony wampir-czarnoksiężnik świetnie przy tym manipuluje pamięcią, zwłaszcza cudzą, problemy więc murowane. Dla całej społeczności wampirów. A nie zapominajmy o klanie wilkołaków w tej samej okolicy ;)

Akcja jest na przyzwoitym poziomie. Bardzo przyzwoitym. Być może poziom abstrakcji treści fabularnej jest dla niektórych nie do uniesienia, ale, na Boga, to fantastyka! :) Tak to ma wyglądać :) A seria z Mercedes ma odprężać i dawać na dokładkę sporo rozrywki. I z tego zadania zarówno Patricia Briggs, jak i jej dzieło wywiązują się bez dwóch zdań.

Rozrywka gwarantowana :) Z perturbacjami natury uczuciowej również, wszak Mercedes do mimoz nie wzbudzających uwagi nie należy... Szalenie lubię takie książki :) Tak jak pisałem przy recenzji pierwszego tomu, można na takich lekturach wieszać psy, twierdzić, że autora bądź autorkę ponosi fantazja, i to do tego stopnia, że jest on / ona urwana wręcz z choinki, ale to prawo krytyków. Ja takie klimaty uwielbiam. zatem polecam :) Odpręża mnie coś takiego - pod warunkiem, że jest o czymś, co lubię. A historie o wampirach, wilkołakach i temu podobnych UWIELBIAM. Jeśli Wy też - śmiało sięgnijcie po drugi tom z Mercedes w roli głównej!

Dziękuję pięknie Fabryce Słów za egzemplarz recenzencki!

"Sztylet" - Jorge Fernández Díaz


Tytuł: Sztylet (tytuł oryginału: En puñal)
Autor: Jorge Fernández Díaz
Wydawnictwo: Bukowy Las
Data wydania: 29.03.2017r.
Liczba stron: 504



Latynoamerykańskie, mroczne realia jak żywe.

"Sztylet" to ciekawy, wciągający thriller znakomicie pokazujący zakulisowy świat władzy, pieniędzy i polityki funkcjonujący na gruncie Ameryki Południowej. W tym przypadku Argentyny. To, co Diaz pokazał ze skrupulatnością godną najlepszego kronikarza (mam na myśli zwłaszcza szczegółowe w każdym detalu opisy) nie zaskakuje czytelnika, lecz... bardzo dobrze, mam wrażenie, oddaje ducha tamtych miejsc, realiów... również w pewnych sensie ludzi... A akcja wcale nie stoi na niskim poziomie, przeciwnie. Ciekawe elementy, a więc całość również się broni.

O czym jest tak naprawdę "Sztylet"? Przede wszystkim o tym, jak łatwo prawda może mieszać się z kłamstwem. Nie będą w błędzie również ci, którzy powiedzą, że to typowy thriller z mroczną, zakulisową rozgrywką o władzę w tle. Wszystko się zgadza. To jednak również bardzo fajny psychologiczny obraz namiętności i uzależnienia pojawiającego się na gruncie fascynacji między dwojgiem ludzi... iście w stylu "Bodyguard'a"; wszak w książce on jest ochroniarzem, ona zaś prawniczką, którą on ochrania... Motyw znany, może i oklepany... jednak odpowiednio napisany, tak jak tutaj - wciąż ma w sobie moc. Dla mnie jednak ta książka to w pierwszej kolejności (co może dziwić, ale trudno, takie moje odczucia) obraz mrocznego Buenos... bijący po oczach obraz nie tylko miasta ale i całego świata przesiąkniętego złem, kryminalnymi ciemnymi grami ludzi stojących w cieniu zdarzeń i ... samego cienia kładącego się nad tym zakątkiem globu, cień ten bowiem zdaje się spowijać w tej książce wszystko... mniej lub bardziej dosłownie.

W sferze fabularnej "Sztylet" być może jest w stanie rozczarować jeśli chodzi o bohaterów i sposób ich przedstawienia; sami w sobie... szczególnie nie zachęcają do siebie jako jednostki, nie budzą jakiejś wielkiej sympatii... Autor nadrabia to jednak z nawiązką skupiając się na pokazaniu ich wzajemnych relacji, więzi i interakcji, przede wszystkim między głównymi bohaterami, Stokrociem i Nurią. Przez ten zabieg jednostki nabierają głębi, w zestawieniu z innymi zaś jednostkami stają się zajmujące... jako "część czegoś"... niezależnie czy jest to namiętność, czy brudne interesy... Pod kątem psychologiczno-socjologicznym, że tak powiem, "Sztylet" jest naprawdę świetny.

Czy warto? O, tak. Mroczne Buenos naprawdę bije po oczach tym, czym naprawdę jest. A Diaz świetnie tym operuje na kartach powieści. Można się w tym zakątku świata zatracić... mimo całego mroku i cienia, jakim jest on spowity. Na chwilę... chyba można sobie na to pozwolić :)

Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Bukowy Las i Forever Young Books za egzemplarz recenzencki! 

"Jedyne wspomnienie Flory Banks" - Emily Barr


Tytuł: Jedyne wspomnienie Flory Banks (tytuł oryginału: The One Memory of Flora Banks)
Autor: Emily Barr
Wydawnictwo: Bukowy Las
Data wydania: 27.04.2017r.
Liczba stron: 328



Poruszająca opowieść o drodze do odzyskania samego siebie...

"Jedyne wspomnienie Flory Banks" to książka bez wątpienia wzbudzająca emocje. Spore emocje. I to pomimo faktu, że przypomina bardziej pozycje młodzieżowe; po namyśle się z tym zaszufladkowaniem nie zgodzę. Ta książka to poruszająca historia o dążeniu do prawdy o samym sobie, o walce o odzyskanie własnej tożsamości poprzez odzyskanie własnej pamięci... a wszystko pod swoistym mottem i hasłem przewodnim głównej bohaterki: "Odwagi!".

Flora Banks cierpi na amnezję następczą. To efekt zabiegu usunięcia guza mózgu, przez który to zabieg pojawiły się jej kłopoty z pamięcią. Na pewnym przyjęciu całuje cudzego chłopaka i... to zdarzenie zapamiętuje. Podąża jego śladem, choć wyjechał daleko, święcie przekonana, że będąc przy nim odzyska to, czego nie ma na co dzień... To trochę opowieść o miłości, lecz przede wszystkim o walce o samego siebie. O zmaganiu się z własnymi niedoskonałościami, ale także o przerażającym poczuciu zagubienia, strachu, o życiowej dezorientacji oraz o wysiłkach bezbronnej, przerażonej istoty zmierzających ku temu, by tę dezorientację przerwać, znaleźć swoje miejsce i zacząć... żyć... Czyż nie dla takich książek wszyscy kochamy literaturę?...

Z każdą kolejną stroną byłem coraz bardziej ciekaw co będzie dalej. Często szybciej biło mi serce, bohaterka stała mi się naprawdę bliska i żywo interesował mnie jej los, jej walka, jej dążenie do wewnętrznej równowagi... Książki są przede wszystkim dla ludzi, lecz po raz kolejny przekonałem się, że te naprawdę bardzo dobre są także... o ludziach.

Gorąco polecam. Warto. Naprawdę warto.

Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Bukowy Las i Forever Young Books za egzemplarz recenzencki!