piątek, 27 września 2024

Obżartuchy i opilce - Jacek Komuda

Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 30.08.2024
Liczba stron: 470


Na stole Sarmaty.

Pierwsza myśl po przeczytaniu "Obżartuchów i opilcówJacka Komudy (czyli najnowszej książkowej propozycji autorstwa tego znakomitego popularyzatora naszej szlacheckiej - i nie tylko - historii) jest niezmiernie klarowna: sarmacka kuchnia bogactwem smaków stoi! Jako żywo! Lecz czytelnicze dogadzanie naszym podniebieniom i kubkom smakowym to zdecydowanie nie wszystko, co książka ma do zaoferowania. Lektura jest fantastycznym przewodnikiem nie tylko po stołach i garach, ale także po kulturze, rzeczywistości oraz po historii dawnych, szlacheckich czasów.


Wyobraźcie sobie tylko: mamy wesoły XVI lub XVII-wieczny poranek... Co na śniadanie preferujesz, Waszmość? Może pożywną polewkę (z procentami)? Żeby mieć siłę w kościach na objazd swych włości? A może dla Ciebie będzie jednak (tylko) łyk prostej gorzałki i kawałek chleba, jeśliś jednak z gminu? Mięsiwa ci u nas tak czy inaczej dostatek, na dalszy posiłek wystarczy - ot, z guldynki cietrzewie lub głuszce ustrzelim, będą kapłony jak się patrzy! Są pożywne, będzie obficie, z pewnością Waszmości wystarczą (co najwyżej trzysta lat później, już po przetrzebieniu, obejmiemy gatunki ścisłą ochroną na terenie kraju). Najwyżej na niedźwiedzia pójdziemy, toż jego łapy to przysmak! Mięso musi być - wszak, mój Waszmość, leguminy (czyli warzywa) to dopiero melodia przyszłości; zwyczaje królowej Bony nie wszystkim są w smak, a pierwsze ziemniaki przywiezie do nas dopiero (prawdopodobnie on, bo wersji pierwszego źródła i procesu introdukcji tego warzywa w Polsce jest co najmniej kilka) nasz dobry król Jan III. Nie martw się więc, Waszmość - siadaj do stołu, jedz mięsiwo do syta i pij na zdrowie!

W telegraficznym skrócie tak właśnie można szlachecką - w tym przypadku stołową - rzeczywistość podsumować, lecz książka Jacka Komudy to coś o wiele więcej, niż tylko przekrój przez kucharskie zwyczaje I RP. To fantastyczna podróż w czasie i przestrzeni do okresu, w którym, co tu dużo mówić, byliśmy potęgą (w XVII wieku chylącą się co prawda stopniowo ku upadkowi, lecz w wieku XVI - czyli w naszym "złotym wieku" - potęgą pełną gębą). Lecz czy ta potęga znajdowała odzwierciedlenie także na szlacheckich stołach?


Patrząc na bogactwo i na obfitość posiłków (głównie mięsnych i to, jak można odnieść wrażenie, nie byle jakich) - tak, jak najbardziej. Trzeba jednak brać poprawkę na omawiany okres historyczny, a w nim próżno szukać choćby wzmianek o zdrowym żywieniu. Stąd ociekające sosami anty-wegetariańskie menu, które... brzmi niesamowicie wręcz smacznie!

Co myślisz, gdy słyszysz „kuchnia staropolska”? Wiadomo, karczma „U Sarmaty” na wakacjach w Borach Tucholskich. Bigos. Placek po zbójnicku. I te kluski, które babcia robiła w niedzielę. Tyle tylko, że to wszystko nie ma nic wspólnego z tym, jak jadali nasi przodkowie. A to, jak jadali, odzwierciedlało też to, jak żyli. Wyrusz z Jackiem Komudą w fascynującą podróż. Kulinarną, geograficzną, historyczną. Posłuchaj o tym, jak wyglądało życie, poczuj, co płynęło w żyłach naszych przodków. Bo półmiski i garnki to tylko pretekst. To będzie podróż przez żołądek do...wiedzy!


Wspomniana wiedza to z kolei nie tylko kuchenne informacje, lecz także twarda, historyczna edukacja w zakresie autentycznych ciekawostek, których Jacek Komuda nam nie poskąpił. Co za tym idzie, obok fantastycznych przepisów kucharskich (wielka szkoda, że w pewnych przypadkach nie do odtworzenia) poznamy m.in. dzieje nieznanych epizodów wojen polsko-szwedzkich, wojen inflanckich, a także genezę takich terminów jak "szwedzki stół" oraz wspaniałe, przekrojowe spojrzenie na zmiany polskiej kuchni na przestrzeni minionych wieków.

Skoro przy tych zmianach na przestrzeni czasu jesteśmy - czy zdajecie sobie sprawę, że np. klasyczny schabowy to rzecz na stołach I Rzeczpospolitej kompletnie nieznana? Można złapać się za głowę, prawda? A jednak! Podobnie zaskakująco sprawy wyglądają w materii tego, jak wielkie ilościowo było spożycie alkoholu w czasach szlacheckich - ale tutaj także czai się niespodzianka, albowiem takie choćby piwo cztery wieki temu liczyło sobie (tylko!) nieco ponad dwa promile alkoholu, a nie (jak dziś) w okolicach pięciu - siedmiu. Różnica, trzeba to przyznać, jest zasadnicza! Niemniej jednak sposoby na kaca z książki Pana Jacka (bo i takie tematy tu znajdziemy) pozostają aktualne także w bieżącej, XXI-wiecznej rzeczywistości.


Nasza kulinarno-historyczno-geograficzna podróż zaczyna się w Prusach Królewskich i Książęcych, trwa w najlepsze podczas omawiania dań (a także historii i geografii) Prowincji Wielkopolskiej i Małopolskiej, a kończy się na Litwie. Warto w tym miejscu podkreślić, iż takie ujęcie tematu jest celowe, ma kontekst wybitnie historyczne i nie ma zbyt wiele wspólnego z dzisiejszą geopolityką, odpowiada bowiem terytorialnemu podziałowi nie obecnej Polski, lecz I RP. Idąc tym tropem: przez Prusy Królewskie i Książęce należy rozumieć (z grubsza) obszar dzisiejszego Pomorza Gdańskiego, Kujaw i Mazur; Prowincja Wielkopolska to (z pewnymi korektami) generalnie zachodnie tereny I RP; Prowincja Małopolska to nie tylko dzisiejsze województwo małopolskie, lecz także wszystko, co na wschód od niego, w tym - dziś ukraińskie - rozległe aż po Dniepr Kresy I RP, wcielone do Korony na mocy Unii Lubelskiej z 1569 roku; przez Prowincję Litewską rozumieć należy z kolei tereny Wielkiego Księstwa Litewskiego, tj. nie tylko dzisiejszą Litwę, lecz także tereny współczesnej Białorusi.

"Obżartuchy i opilceto realistyczna, barwna i niezwykle plastyczna próba przybliżenia nam czasów, w których zbrojny zajazd był prawem, a szlachecka hassa zjeżdżała do domów na obfite posiłki, których w większości próżno już szukać na dzisiejszych stołach. I to zarówno patrząc pod kątem charakteru stawianych przed szlacheckim nosem potraw (na pozostające dziś pod ochroną głuszce i cietrzewie raczej mało kto odważny zapoluje), jak również w kwestii oprawy posiłków, a także jakości i kultury towarzyszącego im spożycia - nie tylko potraw rzecz jasna! Jacek Komuda w pełnej pasji kulinarnej opowieści zabiera nas w podróż do dawno minionych, często słusznie darzonych sentymentem czasów - i za to należy być Mu niewątpliwie wdzięcznym! Trudno wszak zaprzeczyć, że żołądek i podniebienie często w trakcie lektury płaczą wręcz za tym, co już nie może stać się ich rozkoszą.


Książka wciągnęła mnie bez reszty. Przede wszystkim dlatego, że jako pasjonat historii mam swoje ulubione okresy historyczne, a jednym z nich jest czas istnienia I Rzeczpospolitej. "Obżartuchy i opilce" to fantastyczna podróż do szlacheckich czasów, które - co najlepiej widać po omawianej lekturze - obfitują w tyle barwnych i działających na wyobraźnię opowieści, że jest to w zasadzie ich niewyczerpane źródło. Jacek Komuda, jako propagator historii, wykonał w tej książce mnóstwo ogromnej i wartościowej pracy, której zbrodnią byłoby nie docenić. Wielkie brawa Panie Jacku!

Fabryko – dziękuję!

#ObżartuchyiOpilce #JacekKomuda #FabrykaSłów #historia #rzeczpospolitaszlachecka #szlachta#cosnapolce #bookstagram #bookreview #czytamksiazki #czytamfantastyke #bookstagrampolska #recommendedbooks #instabooks #instabookspoland












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz