niedziela, 1 kwietnia 2018

"Pieprz uczucia. Jak rozwiązywać nierozwiązywalne problemy" - Michael Bennett, Sarah Bennett

Tytuł: Pieprz uczucia. Jak rozwiązywać nierozwiązywalne problemy (tytuł oryginału: F*ck Feelings: One Shrink's Practical Advice for Managing All Life's Impossible Problems)
Autor: Michael Bennett, Sarah Bennett
Wydawnictwo: Sensus
Data wydania: 30.11.2017r.
Liczba stron: 416



Fantastyczny anty-poradnik! :) 

Problemy są po to, żeby je rozwiązywać :) :) Można to robić na wiele sposobów, jednak te proponowane w tej książce są po prostu fantastyczne :) :) Jakie to sposoby?... W największym skrócie...: OLEJ TO, NIE PRZEJMUJ SIĘ, BO I TAK NIC NIE PORADZISZ ;) W sumie... słuszne podejście ;)

No bo tak na logikę: gdyby wszystko zależało tylko od nas samych, byłoby idealnie. Nigdy tak nie będzie, bo człowiek nie żyje w próżni. Ergo? Nic nie zależy tylko od nas. Ergo? Jeśli nie na wszystko (siłą rzeczy) mamy wpływ, to przejmować się wszystkim nie warto ;)

Autorzy prezentują filozofię akceptacji - w tym akceptacji tego co złe i stresogenne po to, żeby uwolnić się od tego, co ogranicza. Czy nie lepiej bowiem wzruszyć ramionami na to, co nie zależy tylko od nas... i skupić się właśnie na tym, co jest z naszej mocy? Innymi słowy - czy nie lepiej po prostu... robić swoje i olać resztę? ;) 

Chyba słuszne podejście ;) Polecam :) (książkę też!).

Dziękuję Wydawnictwu Sensus za egzemplarz recenzencki.



2 komentarze:

  1. Nie sadzisz, ze z tego moze sie brac niewrazliwosc na ludzka krzywde, bo akurat nie mozemy pomoc, wiec nie staramy sie nawet zrozumiec problemu, i przez to mniej rozumiemy ogolnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, teoretycznie masz rację... W kontekście tej akurat książki popatrzyłbym na to jednak inaczej, bo nie chodzi według mnie o "nie przejmowanie się" prowadzące do niewrażliwości, a o "nie przejmowanie się" rozumiane jako akceptację faktu, że czegoś nie da się w pojedynkę przeskoczyć; czasem człowiek prawie by zwariował chcąc - nieskutecznie - samemu zmienić świat... akceptacja faktu że jest to niewykonalne daje konieczny dystans... I nie wyklucza to wcale zrozumienia czy choćby chęci zrozumienia jakiegoś problemu. Nie wyklucza też działania. Przeciwnie. Akceptacja tego o czym wyżej napisałem pomaga o tyle, że można spróbować skupić się na tym aspekcie problemu, który jest przez nas do ogarnięcia - wyklucza to bezowocne próby "walki z wiatrakami", lepiej bowiem skupić się na tym co jest w naszej mocy, niż walczyć w pojedynkę i bez efektu z całym złem tego świata. Tak bym na to popatrzył.

      Usuń