Tytuł: Festiwal strachu (tytuł oryginału: Festival of Fear)
Autor: Graham Masterton
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 21.07.2020
Liczba stron: 296
Opowiadania a’la Masterton.
„Festiwal strachu” autorstwa Grahama Mastertona to pewnego rodzaju zaskoczenie, albowiem akurat ten autor przyzwyczaił nas do powieści. Makabrycznych, ociekających seksem, nieco kiczowatych (w przyjemny sposób, jakkolwiek to brzmi) – ale jednak powieści. Tym razem jednak dostajemy do rąk zbiór opowiadań. Czy to coś zmienia? I tak… i nie :) Forma jest krótka, ale to jednak wciąż ten sam Graham Masterton, który uwielbia opowiadać o zjawiskach nadprzyrodzonych, a także o ludzkich obsesjach i dewiacjach.
Przekrój tematyczny zamieszczonych w książce opowiadań jest spory i… to kolejne zaskoczenie. Graham Masterton co prawda przyzwyczaił nas do tego, że zakres jego pisarskich zainteresowań jest niezwykle szeroki (indiańskie i japońskie demony, potwory, zbrodnia, seks, itd, itp.), ale jednak móc doświadczyć tego bogactwa na łamach jednej książki jest swego rodzaju novum (przynajmniej dla mnie). Niemniej jednak jest to doświadczenie bardzo przyjemne.
Masterton jak zawsze imponuje mnogością zainteresowań i inspiracji :) W „Festiwalu strachu” znajdziemy historie fastfoodowe, nawiązanie do Świętego Mikołaja, czy choćby coś na kształt nowej wersji „Portretu Doriana Greya”. A to tylko mały wycinek tego, co znajdujemy w środku! Zapewniam Was – jest tam przebogato i naprawdę różnorodnie!
W zasadzie można by stwierdzić, że „Festiwal strachu” to taka mała przekrojowa zapowiedź tego, co znajdziemy w większości książek pisarza. Będzie więc groza, seks, wszelkiego rodzaju ludzkie obsesje, wynaturzenia, bestialskie zbrodnie, a także historie posiadające co najmniej jedno ukryte dno. Ot, cały Graham Masterton :)
Tego pisarza trzeba bezsprzecznie lubić, jeśli jednak czytaliście już jego książki i się Wam one spodobały, to idę o zakład, że zachwycicie się „Festiwalem strachu”. Książka jest jak zebrana w pigułce esencja prozy Graham Mastertona, tyle że podana na tacy w formie opowiadań. Krótka forma literacka ma swoje prawa – to prawda… Mam jednak takie wrażenie, że opowiadania te wychodzą Mastertonowi bodaj czy nie lepiej niż tradycyjne powieści (!). Czemu tak jest? Nie mam pojęcia… Być może chodzi o brak miejsca na to, by się rozpędzić i doprowadzić do tego, by kicz przysłonił istotę fabuły? (czasem się to Mastertonowi zdarza…). Może krótka forma literacka jaką jest opowiadanie zmusiła autora do zwięzłości, co zadziałało jak wyciśnięcie najbardziej soczystego soku z tej cytryny? (skoro nie ma czasu na konsumpcję całej?). Być może. Mi tak czy inaczej ten efekt bardzo się podoba :)
Jeśli znacie tego autora i lubicie się bać – sięgniecie po tę książkę z całą pewnością. Całą resztę z Was mogę zapewnić, że warto poznać twórczość tego pana. A jeśli w dalszym ciągu nie jesteście do tego pomysłu przekonani, to „Festiwal strachu” będzie w takim wypadku być może najlepszym wyjściem – w końcu mając do czynienia z opowiadaniem, tracicie potencjalnie dużo mniej czasu na wyrobienie sobie zdania, niż gdyby była to powieść. Pomyślcie o tym. A ja ze swojej strony gorąco Was namawiam do zasmakowania w tych tekstach – są naprawdę dobre!
Książka zrecenzowana dzięki uprzejmości Księgarni taniaksiazka.pl
#FestiwalStrachu #GrahamMasterton #opowiadania #TaniaKsiążka #bloggujezTK
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz