sobota, 11 sierpnia 2018

"Dziecko w czasie" - Ian McEwan


Tytuł: Dziecko w czasie (tytuł orygnału: The Child in Time)
Autor: Ian McEwan
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 04.07.2018r.
Liczba stron: 272


Strata, rozpacz... jak z nimi żyć?

Książka już na starcie ciekawa, stawiająca bolesne, ale ważne pytania... Jak żyć ze stratą, jak sobie z nią radzić, jak nie oszaleć?... Główny bohater to szczęśliwy mąż i ojciec. Pewnego dnia na zakupach ktoś porywa jego córkę. Wydarzenie w całej książce najważniejsze, rzutujące na całą konstukcję psychiczną ojca, na fabularne wydarzenia i ich kierunek...

Jak więc żyć z rozpaczą i z poczuciem straty? Pytanie niesamowicie ciężkie, a książka... hm... nie daje na to pytanie niestety odpowiedzi tak naprawdę. W zasadzie nieco się rozczarowałem, cała konstrukcja bowiem jest poprawna, pełna emocji, opisów rodzącego się szaleństwa, lecz... nie wiem czemu, nie do końca mnie to przekonało. Pewnymi naturalnymi, logicznymi dosyć konsekwencjami utraty dziecka są dla głównego bohatera problemy małżeńskie, kieliszek, chłód emocjonalny w stosunku do bliskich i dalekich mu osób, pewne symptomy szaleństwa, ale... Jakby jest tego, może nie tyle mało, co ... nie przekonuje mnie to jako całość. Może kogoś innego mogłoby przekonać, dla mnie było to jednak jakby trochę mało... 

"Dziecko w czasie" przypomina mi trochę taką powieść, którą zaczęto, dobrze poprowadzono przez pierwsze rozdziały, później jednak nie dokończono w sposób zadowalający... I nie chodzi wcale o finał fabuly, ten bowiem, dajmy na to, może zadowolić, rzecz jednak w narracyjnym dryfie, który sprawia, że podróż po głowie i myślach głównego bohatera nie jest tak dogłębna jak sądziłem że będzie.

Zakończenie książki... Nie zdradzę go... Cóż... jest ono taką swoistą "receptą" na pustkę i stratę, ale mimo całej radości jaką w sobie to zakończenie niesie, jest tak naprawdę potwornie smutne. Dlaczego? Z tego prostego powodu, że podając na koniec na tacy dobrą rzecz, podkreśla się jednocześnie straszliwą ostateczność początkowej straty. Autor skupia się na pozytywie, dla książki to jest bardzo dobre wyjście, lecz dla uważnego czytelnika potrafiącego wczuć się w tę opowieść, to tylko zabieg spychający w tył stratę o której cały czas mowa - i to nawet przy przyznaniu racji całej radości, jaką autor chciał przekazać na ostatnich stronach.

Hm... Ta recenzja nie jest może całkiem na plus, może więcej w niej wskazania mankamentów niż zalet... Książka jest w gruncie rzeczy bardzo dobra, sądzę że wielu zachwyci, zadowoli i wzruszy, dla mnie jednak było to... troszkę za mało w tym temacie :)

Polecam.

Dziękuję Wydawnictwu Albatros za egzemplarz recenzencki.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz