wtorek, 13 lutego 2024

Jadeitowy Pająk - Michał Gołkowski

Cykl: Świat we krwi (tom 3), Zahred (tom 8)
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 19.01.2024
Liczba stron: 580


Pająk pożerający świat.

Jak upada czyjś świat? Czy grają wtedy fanfary zdobywców, a ktoś oddaje pokonanym honory? A może nad wszystkim górują tylko krzyki mordowanych i śmiech zwycięzców, którzy uzurpują sobie cywilizacyjne prawo do całkowitego podboju i eksterminacji przegranych? To dobre pytania i rzecz do przemyślenia... Bo może (tak naprawdę) jest jeszcze inaczej i wszystko jest tylko bezduszną igraszką losu, rozgrywką bogów, którzy rękami śmiertelników dążą do zburzenia starego i stworzenia nowego porządku rzeczy? Historia podboju Nowego Świata przez Cortesa to płaszczyzna wielu rozważań, w których prawda historyczna może pięknie mieszać się z legendą i mitem - dokładnie tak, jak w genialnej trylogii "Świat we krwi" Michała Gołkowskiego, której podsumowaniem jest jej ostania odsłona: "Jadeitowy Pająk".


Ostatnia część przygód Zahreda w Nowym Świecie jest pięknym i niesamowicie smutnym w swej wymowie epitafium nad losem tych, którzy od początku byli skazani na przegraną. Mexikowie wprawdzie otrząsają się (w końcu!) na naszych oczach z marazmu, podejmują rękawicę i walczą z najeźdźcami, lecz tak naprawdę jest już za późno na cokolwiek. Ten świat - ich świat - musiał upaść... I choć patrząc na ten łabędzi śpiew oczami Zahreda nie chcemy tego upadku widzieć, to jednak musimy wraz z nim przez to wszystko przejść i ujrzeć to, co nieuchronne - aż do końca...


Niemniej jednak u progu tomu numer trzy Mexikowie powstają do straceńczej walki przeciwko białym. Już nie „przybyszom”, a „najeźdźcom”. Na wojny i sprawy ludzi z wolna opada sieć utkana przez bogów, którzy splatają losy ludzi, miast i całych narodów. Mgliste i dwuznaczne przepowiednie nagle stają się jasne: zbliża się koniec. Świat utonie we krwi. Jest już za późno, aby odmienić bieg wydarzeń. Można jedynie pozostawić po sobie ślad w historii. Imperium upada, posągi bogów drżą, piramidy chwieją się w posadach: oto wypełnia się to, na co czekali kapłani! Z przedwiecznego mroku, z miejsc dawno zapomnianych, z legend i przesądów wypełza Jadeitowy Pająk...


Drugi tom "Świata we krwi" pozostawił nas z obrazkiem triumfujących nad ciałem Montezumy Hiszpanów. Dumny władca i Najwyższy Król ginie, a rolę przywódcy Mexików przejmuje nasz dobry znajomy - Zahred! To oznacza tylko jedno: walkę! Zahred nigdy się bowiem nie cofa, a teraz chce za wszelką cenę pokonać Hiszpanów, odnalazł on bowiem w Nowym Świecie to, czego zawsze szukał - spokój i coś, o co warto walczyć. Ludzi i świat, których warto dla odmiany nie zniszczyć, lecz ocalić.


Wiele wskazuje jednak na to, że jest już od dawna za późno. Przyczyn tego stanu rzeczy jest naprawdę dużo - potęga militarna najeźdźców (dowiedziona raz jeszcze w ostatnim tomie opisem bitwy pod Otumbą, gdzie kilkukrotnie większe siły miejscowych ulegają garstce Hiszpanów), niemożność zjednoczenia podzielonych plemion pod jednym sztandarem, zdrada ze strony potencjalnych sojuszników, czy wreszcie dziesiątkujące ludność, przywleczone przez Hiszpanów i nieznane wcześniej w Nowym Świecie choroby (na czele z ospą).


Wygląda jednak na to, że los Tenochtitlan i ludu Mexików przesądzony został gdzie indziej, a mianowicie na poziomie od tak dawna poszukiwanych przez Zahreda bogów (!), których w końcu dane mu będzie odnaleźć. Prawda jest bowiem taka, że wątek Jadeitowej Pajęczycy, Obsydianowego Motyla i Pierzastego Węża to nie tylko piękne odzwierciedlenie mitologicznych wierzeń Mexików w tytułach kolejnych części tej trylogii, ale także bezpośrednie nawiązanie do nadprzyrodzonych bytów, które na kartach książek poznajemy namacalnie. Spotkania te rzucają o wiele więcej światła na całokształt historii Zahreda i jego trwającej eony wędrówki przez czasy i epoki, w których szuka on swoich bogów. Dla każdego fana Zahreda śledzenie tego wątku to prawdziwa uczta i coś, na co wielu z Was na pewno czeka!


Koncepcja nieśmiertelnego bohatera, który odradza się w różnych miejscach, czasach i epokach to niesamowicie pojemna konwencja, w ramach której danego bohatera można rzucić w zasadzie w dowolne miejsce i czas. Michał robił coś takiego z Zahredem już kilka razy - tym razem padło na prekolumbijską Amerykę Środkową i na czasy Cortesa, co uważam za świetny ruch z kilku powodów. Po pierwsze: tam Zahreda jeszcze nie było :) Po drugie: hiszpański motyw podboju Nowego Świata to wprawdzie żadna nowość z literackiego punktu widzenia, a jednak wciąż książkowy ląd nie do końca odkryty.


Michał Gołkowski odkrywa meksykański ląd razem z nami i muszę powiedzieć, że ta podróż była naprawdę - z wielu względów - niezapomniana. Szczera, prawdziwa, bardzo często nie tylko pełna akcji, ale także (tak po ludzku) przejmująca. "Świat we krwi" jest opowiedzianym od nowa świadectwem tego, jak upada czyjś świat. Jest także studium drzemiącego w ludzkiej naturze zła, które stroi się w piórka cywilizacyjnej wyższości, budując tym samym mit o "prawie" do odebrania komuś jego domu, dorobku, a w końcu także życia i całego świata. Ta trylogia to według mnie (przy całym uznaniu dla poprzednich tomów o Zahredzie) najlepsza część tego pysznego, już ośmiokawałkowego w sumie tortu, który konsumuje się w towarzystwie nieśmiertelnego bohatera z prawdziwą przyjemnością.


Przy okazji recenzji poprzednich tomów pisałem już o wierności prawdzie historycznej. Znów do tego wrócę, albowiem ostatnia odsłona "Świata we krwi" podtrzymuje moją opinię - Michał Gołkowski bez żadnych upiększeń pokazuje nam brudną prawdę o tym, jak to wszystko się w XVI wieku odbyło. Pisząc "brudną" mam na myśli bezwzględność i okrucieństwa najeźdźców, a także leżącą u podstaw wszystkich wydarzeń niepohamowaną żądzę złota i płynące stąd zbrodnie, jakim poddano miejscową ludność (a w późniejszych latach wszelkie przejawy kultury Mexików). Autor nie omija także prawdy o tym, co z miejscową ludnością uczyniły europejskie choroby (w skali kilkudziesięciu lat ospa i inne cholerstwa zmniejszyły populację Meksyku z ponad 20 do 2,5 mln ludzi!) i w jaki sposób wewnętrzne podziały wśród plemion (po mistrzowsku wykorzystane przez Hiszpanów) dopełniły dzieła ich upadku. Pouczające, prawdziwe, zmuszające do refleksji... Trzytomowe dzieło Michała to znakomite świadectwo prawdy historycznej.


Warto w tym miejscu podkreślić, że Cortes i Hiszpanie tylko w teorii mogą jawić się jako posłańcy zbawczego światła cywilizacji. W rzeczywistości Mexikowie wcale nie stali (zwłaszcza kulturowo - Michał znakomicie tę ich kulturę, realia życia i system wierzeń przybliża, za co osobne wielkie brawa!) na jakimś dramatycznie niższym poziomie rozwoju niż Europejczycy. Pojmowanie świata przez zdobywców nie uznawało jednak tego faktu, a sprawę przesądziło prawo silniejszego.


Zbrodnie popełnione w Nowym Świecie to obszerny i trudny temat, Autor jednak podejmuje tutaj rękawicę, dzięki czemu jesteśmy świadkami niemal wszystkiego, co się w Nowym Świecie za czasów Cortesa wyprawiało. Rzeź Choluli z pierwszego tomu to pierwszy sygnał alarmowy w kwestii tego, do czego są zdolni ci prawi, światli i pobłogosławieni łaską króla Hiszpanii zdobywcy. Nawet Autor (o czym przeczytamy w posłowiu) miał w pewnej chwili dość pisania o tych okrucieństwach, skutkiem czego ostatni tom tylko skrótowo pokazuje całościowy obraz hiszpańskich ekscesów (w efekcie, jak pisze Michał, uniknęliśmy czwartego tomu tej historii, ale może tak jest rzeczywiście lepiej - w końcu chodziło o spięcie tej opowieści pewną klamrą, a nie o nurzanie się w opisach kolejnych rzezi).


Jak na to wszystko zapatrujecie się Wy? Musicie ocenić sprawę sami, już po lekturze. Gorąco Was do tego zachęcam, bo tak dobrych książek nie można po prostu omijać.

Fabryko - dziękuję!

#jadeitowypająk #światwekrwi #zahred #michałgołkowski #nowyświat #konkwistadorzy #hernancortes #montezuma #tenochtitlan #fabrykasłów #cosnapolce #bookstagram #bookreview #fantastyka #czytamksiazki #czytamfantastyke #bookstagrampolska #recommendedbooks #instabooks #instabookspoland












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz