środa, 21 grudnia 2022

Najstarsza z Potęg - Feliks W. Kres


Tytuł: Najstarsza z Potęg
Seria: Księga Całości (tom 10)
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 04.11.2022
Liczba stron: 504


Potęga Bezmiarów.

Wyczekiwana przez bardzo wielu z nas dziesiąta część "Księgi Całości" to premiera ekscytująca, lecz niestety także niesamowicie smutna... Kilka tygodni przed premierą "Najstarszej z Potęg" dotarła do nas bowiem wieść o odejściu od nas twórcy cyklu, Feliksa W. Kresa... Słodko-gorzka to premiera. Tyleż pięknie jest móc wrócić do zmagań Szerni i Aleru, co smutno jest krążyć myślami wokół tego, że odszedł właśnie jeden z najważniejszych polskich twórców fantastyki ostatnich dziesięcioleci. Jeśli jednak kochacie ten cykl (a jest wielu takich, którzy darzą go tym uczuciem - w tym ja), to sprawdźcie koniecznie, co Kres ma nam jeszcze do powiedzenia.


Kolejna odsłona "Księgi Całości" Feliksa W. Kresa rzuca nas fabularnie na skraj świata, gdzie niepodzielnie rządzi i dzieli Bezmiar - pan ludzkiego życia i śmierci, którego kaprysy stanowią o losie setek, jeśli nie tysięcy (i to nie tylko żeglarzy oraz statków). Morze jest żywiołem straszliwym, jednak jest ono także fantastycznym tłem do snucia gawędziarskich, epickich opowieści. Jeśli gawędziarzem jest na dodatek Kres, a snuta przezeń opowieść należy do "Księgi Całości", to możemy być pewni tego, że tworzące ten świat potęgi - nie tylko te mistyczne, ciągle wiszące nad głowami śmiertelników - wezmą się znów na naszych oczach za łby i pokażą nam prawdziwe cuda.


Od śmierci Riolaty Ridarety minęło 5 lat. Długich lat. Mapa Szereru zmieniła się - krainy straciły władców, rozpadły się sojusze, odeszli ci, którzy, wydawali się niezastąpieni, a na ich miejsce przyszli nowi, bez których świat istniałby tak samo. Tylko cicha walka o władzę trwa niezmiennie i nieustępliwie. Nadchodzi czas przesilenia i tym razem nowy porządek wykuje się nie w szczęku mieczy i rżeniu koni, ale w huku dział abordażowych i ostatnich krzykach tonących rannych. Karty rozdadzą zdrajcy, a konsekwencje poniosą legendarni kapitanowie i ich marynarze. Żaden z nich nie wybiera się na spotkanie ze śmiercią, a jednak wielu z nich ją spotka...


Innymi słowy po odwiedzeniu Bezmiarów przekonamy się, że sporo się tutaj zmieniło. Królestwo Garry pragnie ponownie zrzucić armektański but ze swej szyi i szykuje powstanie, czeka jednak na rozwój wydarzeń na linii Armekt - Dartan (bo choć królowa Ezena zdobyła dla swego rycerskiego Dartanu niepodległość, to nowy konflikt z Armektem wydaje się być nieunikniony). Nie bez znaczenia pozostają także najnowsze wydarzenia na północnej granicy cesarstwa, gdzie coś się ewidentnie szykuje. W kwestii Garry, Bezmiarów i politycznej równowagi regionu języczkiem u wagi stają się pirackie Agary - księstewko rządzone przez dobrze nam już znanego Raladana.


Garra, Armekt i Dartan walczą - częściowo jawnie, ale także i po cichu - o uwagę Agarów, jednak wśród agentów owych potęg są także zdrajcy, kłamcy i wytrawni gracze, którzy mogą sprowadzić na Agary doniosłe w skutkach konsekwencje wyborów, jakich trzeba będzie dokonać. Nie bez znaczenia jest też fakt, że Riolata-Ridareta odradza się w ciele swej córki i wraca na pokład owianego złą sławą żaglowca... Nadchodzą nowe czasy, bitwy i starcia, w których jedni zostaną napuszczeni na drugich, a trzask pękających masztów zaginie wśród krzyku tonących marynarzy. Takie będą konsekwencje podjętych decyzji i dokonanych wyborów. Ale takie są właśnie Bezmiary - żeglując po nich można pomylić się tylko raz.


"Najstarsza z Potęg" to fantastyczna gawęda, przy której prawie słyszymy na własne uszy, jak wiatr śpiewa w okrętowych linach i niemalże czujemy na własnej skórze bryzgi morskiej piany, podczas gdy nasz okręt pruje falę za falą przy pełnych żaglach. W nasze uszy uderza marynarska piosenka, nie jest to jednak piracka klasyka, lecz wyrachowane, korsarskie szanty, przy których nowy porządek świata i tworzące go wątki łączą się ze sobą na nowo niczym dobrze zawiązany sztyk lub węzeł szotowy. Nowy porządek tworzy się na naszych oczach - nie pozostaje więc nic innego, jak sprawić sobie marynarski kubek, wypełnić go po brzegi, zapalić fajkę, wsłuchać się w owe szanty i zanurzyć się w tę opowieść aż po samą szyję!


"Księga Całości" to dzieło monumentalne. Nie jest to cykl dla każdego (zwłaszcza dla tych mniej cierpliwych) i jeśli dotarliście do dziesiątego tomu, to dobrze by było, żebyście mieli za sobą lekturę co najmniej kilku wcześniejszych części. Być może i bez tego połapiecie się w tym "co i jak", jednak moim zdaniem dobrze jest mieć już w tym miejscu za sobą zwłaszcza tomy 2 i 9. Serii nie trzeba wprawdzie czytać od deski do deski i tom po tomie, jeśli jednak chcecie być w miejscu, w którym wszystko w lot zrozumiecie - polecam owo "od deski do deski" i "tom po tomie".


Kres znów zachwyca! Doprawdy - trudno nie czuć względem Tego Pana i Jego dzieła zachwytu, szacunku i radości, jaką niesie ze sobą możność przeczytania kolejnej części cyklu. "Księga Całości" jest w swej istocie - i pojmowana jako całość właśnie - skomplikowana, rozbudowana, a może i zagmatwana, ale tak być musi, jest to bowiem cykl będący tym, o czym już pisałem: literacką wersją losów zwykłych (i niezwykłych) ludzi, z całą towarzyszącą im gamą emocji, namiętności oraz targających człowiekiem sprzeczności względem kierujących nim celów, marzeń, powinności, lęków i wiary w upragnione przez każdego "coś więcej". Każdy z bohaterów tej serii ma własne motywacje, dążenia i cele; właśnie dlatego (chociaż bohaterowie przychodzą i odchodzą) to wszystko jest takie skomplikowane. "Księga Całości" skupia w sobie jak w wystawionej na słońce soczewce wszystko to, co siedzi w nas samych. A potem zachwyca nas, smuci, skłania do przemyśleń i... wciąga przez cały czas jak diabli. Można bowiem na kartach tego cyklu dostrzec samych siebie. I to przyciąga po prostu jak magnes!


Pisałem to już przy okazji recenzji innych części serii, ale pozwolę sobie powtórzyć: chapeau bas! Oto sekret "Księgi Całości": umiejętność splecenia w jedną całość historii tak od siebie różnych, że z pozoru nieposiadających wspólnego mianownika. No bo jaki wspólny mianownik mogą mieć żeglarskie awantury na Bezmiarach z rycerskim eposem Dartanu i z deszczem Ciężkich Gór? A widzicie - jednak można! I ten wspólny mianownik jest: przez cały czas. Jest nim dar Kresa do snucia opowieści tworzących spójną całość, pomimo istniejących względem nich różnic. Feliksie - czapki z głów!...


Tak jak wspomniałem - pomimo samych pozytywnych emocji związanych z książką, niesamowicie smutna to premiera... Kres zaplanował jeszcze kilka części serii (podobnież jeszcze trzy), lecz jaki będzie ich los? Tego nie wiadomo. Złaknioną wieści w tej materii publikę w pełni rozumiem, jednak sądzę, że w obecnej sytuacji to nie jest ani czas, ani miejsce na dociekania. Narazie właściwa jest cisza i oddanie hołdu temu, którego nie ma już pośród nas. Co będzie dalej (i czy będzie) - zobaczymy... Spoczywaj w pokoju Mistrzu [*].

Fabryko - dziękuję!

#najstarszazpotęg  #nadchodziKres #felikswkres #księgacałości #bezmiary #fabrykasłów #cosnapolce #szerń #aler #bookstagram #bookreview #czytamksiazki #dobraksiazka #fantastyka #bookstagrampolska #riolata #ridareta #kesa #gotah #raladan












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz