Tytuł: Kajkeji
Autor: Vaishnavi Patel
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 13.03.2024
Liczba stron: 560
Indyjskie opowieści.
Co byście powiedzieli na małą wycieczkę na subkontynent indyjski? Prosto do świata sanskryckich mitów i legend, które na naszych oczach opowiadane są na nowo? Taką właśnie próbę podejmuje w swojej "Kajkeji" Vaishnavi Patel, czyniąc ze starożytnych eposów hinduizmu pretekst dla stworzenia interesującej opowieści o kobiecej sile, która czasem wygrywa, a czasem pada ofiarą potęgi nieubłaganego fatum i... samej siebie.
Indyjska mitologia to w zasadzie w dużej mierze literacki ląd nieodkryty. Temu kierunkowi nie poświęca się zwykle zbyt wiele uwagi (przynajmniej takie odnoszę wrażenie), zatem każda dedykowana tamtejszym mitom opowieść z miejsca staje się ciekawa - i to tym bardziej, że Vaishnavi Patel opowiada nam własną wersję "Ramajany", w której nie wszystko jest do tego stopnia oczywiste, co w oryginale.
Główną postacią powieści jest tytułowa Kajkeji - jedyna córka radży warta tyle, ile dla królestwa warte jest zawarte przez nią małżeństwo. Bezradne dziecko wygnanej matki. Pomijana, milcząca siostra. Żona, która uratowała męża na polu walki. Mądra przywódczyni, zasiadająca w radzie królestwa Kosali. Czuła matka. Wyrodna matka. Okrutna zdrajczyni... Wszystkie te przymioty określają jedną i tę samą osobę - już tylko ta okoliczność staje się dla nas podpowiedzią w kwestii tego, z jak bardzo tragiczną postacią mamy do czynienia.
Całe życie walczyła. Z tradycją, mężczyznami i bogami. Chciała mieć głos, odcisnąć swój ślad na obliczu świata. Po przejściu kamienistych ścieżek, po przekroczeniu własnych granic i poświęceniu wszystkiego, co kiedykolwiek ukochała, pozostanie jej tylko obraz śmierci, widziany raz za razem pod zamkniętymi powiekami. Oto jej spuścizna.
W klasycznie przedstawianej "Ramajanie" Kajkeji to zły charakter - zazdrosna żona radży, za sprawą której dziedzic tronu, boski Rama (siódme wcielenie boga Wisznu) zostaje pozbawiony swego dziedzictwa i wygnany w świat. Klasyczny sanskryt opisuje ten rozwój sytuacji w jednoznacznie negatywny sposób. Vaishnavi Patel czyni zgoła inaczej: jej Kajkeji to zagubiona, szukająca sposobu na przetrwanie w męskim świecie kobieta, której intencje są dobre, zmierzające do uratowania świata i pokoju między indyjskimi królestwami. W powieści mamy zatem w jej osobie postać pozytywną.
Osobna sprawa to czyny tej pozytywnie nastawionej do świata i ludzi Kajkeji oraz ich konsekwencje. Autorka obdarza Kajkeji mocą wyłączającą ją spod wpływu bogów - Kajkeji potrafi oddziaływać na ludzi na płaszczyźnie przywiązania, co dziś nazwalibyśmy umiejętnością manipulowania umysłami, a w konsekwencji działaniami innych ludzi. Dysponując taką mocą Kajkeji wpływa na inne osoby dążąc do osiągnięcia własnych celów: najpierw do własnej emancypacji i wyzwolenia się spod (z definicji ciemiężycielskiej) władzy swego męża, później do zapewnienia pozycji swemu synowi, a na koniec do zapobieżenia wybuchowi wojny między jej rodzinnym krajem, a nową ojczyzną. Super :) ... Niestety w efekcie swych działań Kajkeji co prawda zyskuje swoje prawa, lecz staje się powszechnie znienawidzona, syn się od niej (chwilowo, ale jednak) odwraca, mąż się jej wyrzeka, wojna i tak wybucha, a na koniec ginie jej brat. Trochę słabo, prawda? Pobudki Kajkeji są szczytne, a jednak wszystko co robi obraca się przeciwko niej i finalnie zamienia się w katastrofę.
Czy mamy tu więc do czynienia z pewnego rodzaju opowieścią o fatalizmie losu? Do pewnego stopnia tak... A jednak nie do końca, albowiem wielu wydarzeniom z książki - za które odpowiada Kajkeji - można było zapobiec. Problem z tą postacią jest bowiem taki, że nie wiedzieć czemu przyjmuje ona zawsze założenie, że w każdym przypadku ma rację i w związku z tym czyni to, co uważa za "słuszne". Co niby daje jej takie prawo? Na podstawie jakich obiektywnych okoliczności Kajkeji czuje się do tego stopnia wyjątkowa, że zarazem władna do podejmowania decyzji dotyczących WSZYSTKICH? Ok, zrozumiałe wydaje się być pragnienie bycia traktowaną w męskim świecie podmiotowo (a nie przedmiotowo), a także matczyna chęć ochrony swojego potomka; szkopuł jednak w tym, że to, co dobre dla Kajkeji, nie zawsze jest dobre dla wszystkich wokół.
Zamanifestowanie kobiecych praw każdorazowo jest ważne - z tym nie ma co dyskutować. Problem w tym, że bohaterka Vaishnavi Patel operując taką retoryką nie patrzy na sprawy szerzej, co sprowadza na wszystkich tylko smutek i łzy. Kajkeji chce godnie żyć, mieć głos równy mężczyznom, pragnie pomagać kobietom. Słuszna motywacja, tylko że w jej efekcie zmusza ona męża do wypełnienia przysięgi przez którą następca tronu zostaje wygnany, wojna i tak wybucha, a na końcu ginie jej brat. Chyba coś tu nie gra, nie uważacie?... Nie można nieść na sztandarach haseł o swoich prawach i korzystać z nich w sposób, który krzywdzi innych na rzecz nas samych i naszych dzieci. Jak w takiej sytuacji przyznać Kajkeji rację, solidaryzować się z nią i poczuć do niej głębszą sympatię?... Może będę złośliwy, ale w efekcie pomysł na tego rodzaju manifestację kobiecych praw obraca się w książce zdecydowanie przeciw głównej bohaterce i przeciwko całej koncepcji takiej manifestacji.
Ostatecznie "Kajkeji" można podsumować na kilka sposobów. Książka to bowiem z jednej strony próba sfabularyzowania indyjskich mitów, a z drugiej dość indywidualna ich interpretacja (co Autorka otwarcie przyznaje). Na płaszczyźnie wydźwięku lektury i jej przesłania można z kolei powiedzieć, że książka jawi się jako pewnego rodzaju (kolejny zresztą w portfolio Fabryki) feministyczny manifest, za sprawą którego warto zwrócić uwagę na kobiecą siłę, inteligencję i szeroko pojętą kobiecą moc sprawczą.
Ile znajdziemy w takim spojrzeniu sensu? Z pewnością sporo. Ma to jednak swoje fabularne konsekwencje, takie jak choćby spłaszczenie męskich postaci i nadanie im wybitnie drugoplanowego charakteru (dzieje się tak nawet w tych przypadkach, które mają dla fabuły kluczowe znaczenie). Osobiście nie do końca mi się to podoba, jednak zamysł Autorki i jej powody dla przyjęcia takich rozwiązań w pełni rozumiem. Można byłoby przymknąć na to oko i wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że jeśli się temu wszystkiemu nieco bliżej przyjrzymy, to zobaczymy NIE słusznie podstępującą i "wszystkowiedzącą alfę i omegę", LECZ błądzącą często po omacku kobietę, która chce dobrze, a jednak doprowadza do szeregu tragedii przez skrajnie błędną i w dużej mierze samolubną ocenę sytuacji...
"Kajkeji" jako nowe spojrzenie na "Ramajanę" może się podobać. Niejednoznaczna postać tytułowej bohaterki rzuca nowe światło na starożytny sanskryt i jest znakomitym pretekstem do odkrycia go na nowo, co może być naprawdę ekscytującym doświadczeniem! Dla równowagi z pewnością znajdą się i tacy, którzy uznają powieść Vaishnavi Patel za sprzeniewierzenie się tradycji i klasycznej formie mitów hinduizmu. Prawda o tej książce jest bowiem taka, że znajdziemy w niej niestety szereg "ale", które obracają się przeciwko głównej bohaterce, jak również przeciwko koncepcji uczynienia z niej wzorca kobiecej siły. Ten wzorzec bardzo szybko obraca się w pył: Kajkeji próbuje uzasadniać, że jest wyjątkowa i że ma prawo robić to, co robi - jednak nawet jeśli działa w dobrych intencjach, to są to tylko JEJ dobre intencje, a za fasadą manifestowanych praw i przekonania o własnej słuszności nie ma w przypadku Kajkeji niestety NIC... Żadnej obiektywnej racji. Sorry, taka prawda... Można to co prawda zwalać na fatum losu, ale po co? Za każdą realną decyzją stoi realny człowiek - w tym przypadku bohaterka, która co najmniej kilka razy sama strzela sobie w kolano (a przy okazji także innym).
Fabryko – dziękuję!
#kajkeji #vaishnavipatel #FabrykaSłów #ramajana #cosnapolce #bookstagram #bookreview #czytamksiazki #czytamfantastyke #bookstagrampolska #recommendedbooks #instabooks #instabookspoland
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz