wtorek, 3 grudnia 2024

Rozdroże kruków - Andrzej Sapkowski

Cykl: Wiedźmin (tom 0.1/licząc wg daty wydania i wynikającej stąd chronologii wydań w ramach sagi: tom 9/licząc fanowski zbiór opowiadań "Szpony i kły": tom 10)
Wydawnictwo: superNOWA
Nowość
Data wydania: 29.11.2024


Opowieść TRWA.

Ponad 11 lat oczekiwania (osłodzonego nieco zbiorem fanowskich tekstów "Szpony i kły" z 2017 roku - swoją drogą miejscami bardzo udanych) i OTO JEST! Geralt i Andrzej Sapkowski powracają do czytelników, zdeklarowanych wielbicieli i do całego lubującego się w przygodach Białego Wilka fandomu, a powrót ten jest co najmniej GODNY. Na pewno klimatyczny (pomimo konwencji prequela, który - siłą rzeczy - nie powinien z racji innej optyki czasu zdarzeń nosić w sobie wszystkich elementów klimatu pierwotnej sagi; ale o dziwo nosi). A ja mam niesamowitą radochę z tego, że mogę napisać o "Rozdrożu kruków" kilka słów na blogu w czasie, gdy mamy do czynienia z premierą książki :) Bo na czym, jak na czym, ale m.in. właśnie na Wiedźminie wyrosła cała moja miłość do (nie tylko polskiej!) fantastyki.


"Później mówiono, że człowiek ten nadszedł od północy; od Bramy Powroźniczej. Szedł pieszo, a objuczonego konia prowadził za uzdę. Było późne popołudnie i kramy powroźników i rymarzy były już zamknięte, a uliczka pusta." - To już znamy ;) Czas na zupełnie nową przygodę!

Wiedźmin. Biały Wilk. Geralt z Rivii... Zmutowany łowca potworów, w mniemaniu ogółu pozbawiony ludzkich odruchów odmieniec, który jednakowoż nie tylko owe uczucia posiada, ale także się nimi kieruje. Mało kto nie zna tej postaci (rozsławionej nie tylko książkami Andrzeja Sapkowskiego, ale także serią gier i serialami - polskim i od pewnego momentu pożałowania godnym netflixowym). I ta znajomość jest chyba najlepszym wyznacznikiem tego, czy Andrzej Sapkowski nadal "robi robotę". Otóż robi.


Tym razem arcymistrz polskiej fantasy cofa się do młodzieńczych lat Geralta, który stawia dopiero pierwsze kroki w wiedźmińskim fachu i musi sprostać licznym wyzwaniom. Uzbrojony w dwa runiczne miecze zwalcza potwory, ratuje niewinne dziewice i pomaga nieszczęśliwym kochankom. Zawsze i wszędzie stara się przestrzegać niepisanego kodeksu, który przejął od swoich nauczycieli i mentorów. Jak to zwykle bywa, życie nie szczędzi mu rozczarowań – młodzieńczy idealizm raz po raz zderza się w jego przypadku z rzeczywistością.

Co nas czeka? Tak w praktyce? Nie chcę zanadto spoilerować, ale przed nami pierwsza wyprawa Geralta na szlak (głównie po Kaedwen), poznanie przezeń starszego kolegi po fachu, a także spora garść informacji na temat znanych nam z klasycznej sagi zniszczeń Kaer Morhen i ich przyczyn (kłania się w tym miejscu anonimowy paszkwil "Monstrum albo wiedźmina opisanie", który podjudził tłuszczę do ataku na wiedźmińskie siedliszcze; na łamach "Rozdroża..." poznamy autora owego "dzieła", jego motywy i... smak wiedźmińskiej zemsty po latach!).


Nie zabraknie także walk, szczęku geraltowych mieczy, potworów (!), uwielbianego przeze mnie u Sapka sarkazmu i jego celnych puent, trafiających niczym strzała w sedno rzeczy, a sednem tym jest ludzka głupota, ciemnota i zaściankowe myślenie. Ponadto Sapkowski bardzo zręcznie parafrazuje sam siebie, co jest bardzo fajne (tutaj wyjątkowo MAŁY SPOILER!: poznamy alternatywną wersję starcia Geralta ze strzygą i dowiemy się, czemu Płotka jest Płotką; poniekąd przy okazji przekonamy się, dlaczego Eskel jest w klasycznej sadze właśnie kimś mianującym się Eskelem).


Reasumując: jest bardzo dobrze! To jest dokładnie to, czego po tej książce oczekiwałem i czego się po Sapkowskim spodziewałem. Oczywiście nie totalnie dosłownie, bo fabuły "Rozdroża..." przed jego czytaniem nie znałem. Idzie raczej o to, że właśnie na takie wrażenia po lekturze liczyłem: a te są pełne satysfakcji, radości z powrotu do uniwersum i dobrej rozrywki. Okraszono je co najmniej kilkoma fantastycznymi cytatami (które na bank wejdą do kanonu Wiedźmina) i, tradycyjnie u Sapkowskiego, paroma tematami do przemyśleń. Jest moc!


Czy "Rozdroże kruków" można już teraz zaliczyć do wiedźmińskiego kanonu? Bez wątpienia tak. To część pewnej całości (pełnoprawna), a opowieść ta jest ponadczasowa (przy czym zaznaczyć trzeba, że Sapkowski trzyma świetny poziom; to istotne, zwłaszcza po 11-letniej przerwie). Historia Geralta dotyczy co prawda fikcyjnych wydarzeń mających miejsce w fikcyjnym świecie (podobnym jednakże do naszego, słowiańskiego, średniowiecznego poletka), aczkolwiek w gruncie rzeczy Sapkowski snuje (wciąż) opowieść o sprawach uniwersalnych: czyli o takich tematach jak miłość, poświęcenie, uczciwość, sprawiedliwość, wiara we własne wartości, dążenie do celu i pozostanie sobą w świecie, który już dawno zszedł wokół nas na psy. To także historia o zmianach, jakie zachodzą wokół ludzi i które są de facto nieuniknione, a wraz z nimi pojawia się refleksja: co zyskujemy, a co tracimy? I czy rzeczywiście ostateczny bilans zysków i strat jest na plus? Takie właśnie pytania stawia Sapkowski za zasłoną opowieści o potworach, mutantach, czarodziejach, ludzkich przywarach i ogarniającej wszystko (w późniejszej, od dawna kanonicznej części sagi) wojnie.


Andrzej Sapkowski stworzył coś naprawdę wyjątkowego. Sprawił, że milionom czytelników na dźwięk słowa "Wiedźmin" błyszczą i rozszerzają się oczy. To jest właśnie bezcenne. Jest w tym przebłysk geniuszu. A w samej historii jest coś tak osobiście mi bliskiego, że, chociaż nie potrafię tego nazwać, czuję się jakby wszystko w tej książce było mi już znane, a każda napotkana na drodze postać była starym znajomym, a nieraz przyjacielem. A wiecie, co jest najlepsze? Magia tych słów i stwierdzeń ciągle działa! Także w przypadku najnowszej części serii. A ja mam z tego niesamowitą radochę - no jak dziecko normalnie :) :) :)

„Lepiej zaliczać się do niektórych, niż do wszystkich”. Pamiętajcie o tym cytacie z klasycznej sagi zanim weźmiecie do ręki "Rozdroże kruków", Geralt z Rivii i jego przygody są bowiem opowieścią wyjątkową, która z pewnością się wyróżnia i w żadnym wypadku nie jest taka, jak „wszystkie”! (i jest to w dalszym ciągu empirycznie sprawdzalne oraz bardzo adekwatne memento na wszystko, co tyczy się Geralta).


Niemniej jednak... Są w tym wszystkim pewne minusy (raczej natury "okołoksiążkowej", lecz takowe jednak są - i warto o nich wspomnieć, bo gdyby nie premiera książki, to by ich nie było; a skoro są, bo premiera jest ich przyczyną, to są nierozerwalnie z książką związane - według mnie). Trudno bowiem w całym tym medialnym szumie w dniach premiery nie wspomnieć o tym, co wyprawia wydawnictwo superNOWA, a wyczynia ono rzeczy moim zdaniem skandaliczne i (patrząc na rzecz z pewnego punktu widzenia) mające w głębokiej d*** starych fanów. I nie chodzi nawet o to, że za niecałe 300 stron cena jest, jaka jest (płacimy wszak za jakość, a ta jest wysoka - co trzeba autorowi uczciwie oddać i przyznać). Problem tkwi w tym, jak przeprowadzona została akcja promocyjna książki (rzecz ważna w obecnych czasach) i w jakich okolicznościach pojawiły się informacje o kolejnych wersjach wydania "Rozdroża..." (obecnie mamy - a właściwie od 10 grudnia mieć będziemy - do wyboru, do koloru: pierwotne wydanie w miękkiej okładce z Geraltem i strzygą na okładce; wydanie serialowe w czarnej, miękkiej oprawie; serialowe w twardej oprawie; wydanie w miękkiej okładce ze skrzydełkami, w czerwonej szacie graficznej, pasujące do wydania z okazji premier gier; wydanie w białej, twardej oprawie, pasujące do niegdysiejszego wydania kolekcjonerskiego; ba!, nawet widziałem - choć nie wiem, czy to nie fake - wersję okładki pasującą do pierwszego polskiego wydania w miękkiej okładce z lat 90-tych).


Rzecz rozbija się o to, że sprawa kształtowała się na przestrzeni ostatnich tygodni następująco. Zapowiedziano oficjalnie książkę i datę premiery. Ruszyła przedsprzedaż. Fani ruszyli klikać i kupować (nie trzeba było nawet jakiejś specjalnej promocji - wiadomo, Sapkowski!). Ludzie kupili i odliczali dni do wizyty kuriera. I bum! Tuż po premierze (DOPIERO WTEDY) pojawiły się informacje o wszystkich innych wersjach wydania, o których wspomniałem wyżej. Czyli stało się to w momencie, gdy (prawie, ale pewnie w większości) wszyscy, którzy kupić chcieli, już kupili (wersję z Geraltem i strzygą na okładce). No i jeszcze - tak na dokładkę... - pojawił się wątek tego, że w wydaniu w "twardej-białej" miał być bestiariusz, a jednak go nie będzie (o czym poinformowano też z poślizgiem, więc na bank ktoś kupił w nieświadomości, a bestiariusza w tej wersji jednak nie dostanie)...

Czy to jest fair? Według mnie nie. Czy jest to skok na kasę obliczony na starych fanów, którzy i tak dokupią inną, drugą już wersję wydania - tak, aby pasowała do tego, co już mają na półce? Według mnie tak. Gdybym chciał być złośliwy, to bym powiedział, że albo superNOWA ma u siebie niezły bur*el (patrząc na ich stronę główną, żywcem wyjętą z lat 90-tych, jest to możliwe), albo objawiły się "zalety" (zalety tylko dla wydawcy rzecz jasna) tej maksymalizującej zyski (lecz w gruncie rzeczy chamskiej w stosunku do fanów) strategii wynikającej z marketingowych talentów i ekonomicznego wykształcenia autora. Nie wiem jak było. Wiem tyle, że ludzie kupili to, co było dostępne w dzień premiery, a teraz zapewne dokupią którąś z innych wersji wydania (do czego nikt nikogo oczywiście nie zmusza, ale zapewne tak się stanie - fandom jest fandomem i wiele dla ulubionej serii zrobi, czego tłumaczyć nie muszę). A wystarczyło W PIERWSZYCH ZAPOWIEDZIACH (przed datą premiery) dodać info, że niebawem pojawią się inne wersje wydania. No ale wtedy nie byłoby kupujących dwa razy i zwiększających w efekcie zyski... Budzi to wszystko niesmak i jest jak przysłowiowa łyżka dziegciu w beczce miodu.

Sama książka - bomba, cud miód i malina! :) Długo będę się nią zachwycać i pewnie strzelę sobie niebawem sesję (prze)czytania całej serii od nowa :) Ale sposób dystrybucji książki i związane z nią działania antyfanowskie wydawcy... Tutaj jest kaplica, stek przekleństw i tragedia!!!... Czuję się w obowiązku o tym wspomnieć, choć wcale nie muszę. Dlaczego? Bo tak.

#rozdrożekruków #andrzejsapkowski #wiedźmin #geralt #geraltzrivii #gwynbleidd #kaermorhen #thewitcher #fantastyka #polskafantastyka #czytamfantastyke #kaedwen #cosnapolce #instabooks #instabookspoland #bookstagram #bookstagrampolska













Premiera 09.12.2024! (a na warszawskich targach... rarytas!)


Już niebawem świetna premiera od Fabryki Słów!

Najlepiej rzecz ogarnie zapowiedź samego Wydawcy, więc bezczelnie kopiuję 😎

Nadchodzi nowa książka Michała Gołkowskiego Michał Gołkowski - ofiszyl fanpejcz i Macieja Głowackiego Głowacki StoryYelling – dzieło, które już teraz zdobywa serca, zanim zdążycie otworzyć jego pierwsze strony. Cyfrowe czasy wymagają cyfrowych rozwiązań, dlatego po raz kolejny oddamy w Wasze ręce wersje ebook oraz audiobook, który czyta… Grzegorz Pawlak! 🎧 Tak, to ten głos, który przeniesie Was prosto w sam środek fantastycznej przygody.

Ale uwaga! Na Wasze prośby, błagania i... groźby postanowiliśmy zrobić coś więcej. Wersja tradycyjna? Oczywiście!

Jednak, aby uczynić ten moment wyjątkowym, książka w papierze będzie dostępna wyłącznie podczas Targów Fantastyki w Warszawie, które odbędą się w dniach 7-8 grudnia. To będą dwa dni pełne magii, literackiej pasji i fantastycznych spotkań – a my będziemy tam z Wami, na stoisku Fabryki Słów.

To nie jest zwykła książka. To śmiała, nowatorska wizja, która powstała jako żart, ale przerodziła się w opowieść o sile, sprawiedliwości i walce z nierównością. Jak mówią sami autorzy:
😎"Gołkowski w najlepszym wydaniu, dzieło, które zapisze się w kanonie literatury na pokolenia." – Maciej Głowacki

😎"Głowacki wspiął się na szczyty literackiego kunsztu, tworząc dzieło bogate i zaangażowane społecznie." – Michał Gołkowski

😎"Puentą staje się tryumf tych, którzy przez lata byli marginalizowani." – MG & MG












Lord Wieży - Anthony Ryan

Tytuł: Lord Wieży
Cykl: Trylogia Kruczy Cień (tom 2)
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 15.11.2024
Liczba stron: 848


Ku wojnie.

Do stworzenia dobrego cyklu spod znaku high fantasy potrzeba czegoś więcej niż wielkiego talentu. Potrzeba do tego rozmachu, umiejętności kreacji świata oraz historii, która mnogością swoich wątków będzie w stanie ten świat wypełnić i zahipnotyzować sobą czytelnika. Ryan ma te wszystkie atuty w ręku i potrafi przekuć je w coś wyjątkowego. W "Lordzie Wieży" mamy przyjemność być świadkami tego procesu (i to zresztą po raz drugi, sprawy wyglądały bowiem podobnie już w przypadku niedawnego tomu numer jeden cyklu, czyli w "Pieśni Krwi").


Vaelin Al Sorna, legendarny wojownik, Morderca Nadziei, człowiek, który widział, jak jego królestwo tonie we krwi – wraca do domu. Niesie ze sobą ból, brzemię zdrady i jedno postanowienie: nigdy więcej nie sięgać po miecz. Ale los ma swoje plany, a pieśń krwi, która tętni w jego żyłach, nie zamierza milczeć. "Lord Wieży" to opowieść o wojnie, zdradzie i potędze, która nie daje wytchnienia nawet tym pragnącym pokoju.

Czasem, by ocalić wszystko, co ważne, trzeba raz jeszcze chwycić za broń – choć serce błaga o coś innego. „Wojna czyni głupców z nas wszystkich”.


Dobro i zło przeplatają się w każdym aspekcie trylogii, a cały cykl jest ich wielką metaforą. Żadna z tych wartości nie jest bowiem nigdy zerojedynkowa. Istnieje bowiem czasami zło, którego wyrządzenie może dać w efekcie dobro, ale także i dobro, które wydaje się być w danej chwili czymś słusznym, a jednak długofalowo patrząc jest w swej istocie złem... Co jest zatem słuszne? Czy na świecie istnieje coś takiego jak obiektywna prawda, czy też tylko jeden słuszny wybór? A może spotykamy się zawsze tylko albo z mniejszym lub większym złem, lub też z dobrem, które jest tylko namiastką słusznego wyboru? Pytania te kołaczą się w głowach głównych bohaterów przez cały czas, a istniejące na tym polu wątpliwości stale i dramatycznie narastają - dzieje się tak aż do ostatnich stron i do chwili, w której będzie trzeba dokonać ostatecznych wyborów.


Długo można by sobie dywagować, pewne jest jednak jedno: Anthony Ryan ma naprawdę niezły dar do snucia opowieści, do kreacji świata oraz postaci, które pozornie nie mają zbyt wiele do zaoferowania, lecz jeśli przyjrzeć się im głębiej, to w ich losach (niczym w soczewce) skupiają się losy całego otaczającego ich świata.

Co oferuje czytelnikowi "Trylogia Kruczego Cienia"? Przede wszystkim rozbudowany świat, epicką fabułę, odwieczne starcie dobra ze złem, zmagania o ocalenie świata oraz heroiczną walkę człowieka z samym sobą, z własnym przeznaczeniem i z tym, co uczynił w przeszłości. Jest to bowiem historia także o tym, że nic nie jest w życiu oczywiste, a puenta na koniec dnia jest zawsze taka, że nie ma innego wyjścia, jak jakoś żyć z własnymi wyborami, których trzeba po prostu dokonywać mądrze. Tylko tyle i AŻ tyle - w tych słowach mieści się bowiem wszystko to, co istotne, a w swej istocie jednak tak trudne (nie tylko w fikcji opisanej na łamach powieści). Opowieść snuta przez Ryana to na pewna jedna z najlepszych historii na przestrzeni ostatniego roku i zapewniam Was - nikogo nie pozostawi ona obojętnym!


Wojna, trzymające czytelnika w swych szponach napięcie, zwroty akcji, zmienne koleje losu, potężne zmiany optyki sytuacji - uff! Ryan wyrasta w moich oczach nie tylko na mistrza narracji, lecz także na wirtuoza twistów fabularnych. Brawo!

W przeciwieństwie do czytanego przeze w zeszłym roku "Pariasa" (pierwszy tom "Trylogii Przymierza Stali") rozwinięcia wątków fantastycznych doświadczamy na łamach "Trylogii Kruczego Cienia" całe multum! Lecz nawet takie bogactwo, to jeszcze za mało - chciałbym o wiele więcej! I jest na to spora szansa w kolejnych (finalnym już) tomie, na co bardzo liczę.


Warto jeszcze powtórzyć, że główną rolę gra w tym wszystkim NIESAMOWICIE ROBUDOWANA EPIKA całej historii, której kolejne strony po prostu SIĘ POŁYKA. Syndrom "jeszcze jednej strony" bez wątpienia tutaj występuje - i to w najbardziej uzależniającej formie!


Klasyczny już format powieści "from zero to hero" nabiera na łamach "Lorda Wieży" (podobnie zresztą jak miało to miejsce na łamach "Pieśni Krwi") całkiem nowego wymiaru. Dzięki autorowi doświadczamy czegoś, co nie jest częste (i to nie tylko w powieściach fantasy), poznajemy bowiem głównego bohatera już w momencie jego dziecięcych lat, a następnie razem z nim przechodzimy przez trudy dorastania, hartujące doświadczenia i dochodzimy do chwili, w której obleczony ludzką i magiczną potęgą musi on dokonać wyboru drogi, którą w dalszej części swej historii podąży. Wszystko to dzieje się na naszych oczach w wyjątkowym, drobiazgowo budowanym przez autora uniwersum, co czyni z całej opowieści doświadczenie zaiste dla czytelnika unikalne.


Jako jeszcze jedną "zachwalajkę" - jakby było ich mało! - muszę dodać też wzmiankę o bardzo fajnych elementach powieści szufladkowej, których doświadczamy (już od pierwszego tomu) za sprawą zmiennej narracji, operującej nie tylko na wydarzeniach bieżących oraz na retrospekcjach, lecz także na fabularnych wstawkach autorstwa kronikarza, lorda Verniersa, którego punkt widzenia urasta do roli nie tylko bezwiednego skryby, lecz także kogoś, kto ewoluuje z pozycji zaciekłego przeciwnika Vaelina Al Sorny ku roli obserwatora, który co najmniej skrycie naszego bohatera podziwia (pomimo dzielących ich różnic). Ot, jeszcze jeden powód do tego, by sięgnąć po cały cykl i przekonać się, co takiego wyjątkowego jest w niezwyciężonym Vaelinie :)

Fabryko - dziękuję!

#lordwieży #pieśńkrwi #trylogiakruczycień #anthonyryan #fabrykasłów #fantastyka #cosnapolce #bookstagram #bookreview #czytamksiazki #bookstagrampolska #instabooks #instabookspoland












Pieśń Krwi - Anthony Ryan


Tytuł: Pieśń Krwi
Cykl: Trylogia Kruczy Cień (tom 1)
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 18.10.2024
Liczba stron: 768


Historia Vaelina.

Stwórzmy sobie wspaniały, drobiazgowo rozbudowany świat high fantasy. Weźmy nieopierzonego syna znamienitego lorda i oddajmy go pod skrzydła rygorystycznego zakonu, który nie tylko broni wiary, lecz także szkoli swych adeptów w sztuce miecza i walki. Śledźmy losy wspomnianego młokosa, wraz z nim doświadczajmy trudów szkoleń i dorastania, a następnie postawmy przed nim moralne dylematy, zagadnienia magii i pytanie o to, którą drogą należy dalej w życiu podążyć. To bardzo skrótowe "streszczenie" "Pieśni KrwiAnthony'ego Ryana, zawiera ono jednak sedno sensu całej tej historii - jako jeszcze jedna opowieść fantasy budzi ona co prawda zainteresowanie, lecz poziom jej epickości i rozmachu zachwyci niejednego z Was!


Co oferuje czytelnikowi "Trylogia Kruczego Cienia"? Przede wszystkim rozbudowany świat, epicką fabułę, odwieczne starcie dobra ze złem, zmagania o ocalenie świata oraz heroiczną walkę człowieka z samym sobą, z własnym przeznaczeniem i z tym, co uczynił w przeszłości. Jest to bowiem historia także o tym, że nic nie jest w życiu oczywiste, a puenta na koniec dnia jest zawsze taka, że nie ma innego wyjścia, jak jakoś żyć z własnymi wyborami, których trzeba po prostu dokonywać mądrze. Tylko tyle i AŻ tyle - w tych słowach mieści się bowiem wszystko to, co istotne, a w swej istocie jednak tak trudne (nie tylko w fikcji opisanej na łamach powieści). Opowieść snuta przez Ryana to na pewno jedna z najlepszych historii na przestrzeni ostatniego roku i zapewniam Was - nikogo nie pozostawi ona obojętnym!


Szósty Zakon dzierży miecz sprawiedliwości i uderza we wrogów Wiary i Królestwa. Vaelin Al Sorna jako dziesięciolatek trafia do Szóstego Zakonu. Zostaje wyszkolony i zahartowany do surowego życia i poświęcenia się walce jako Wojownik Wiary. Teraz nie ma żadnej rodziny poza Zakonem. Przez długie lata brutalnego szkolenia pielęgnuje w sobie nienawiść do ojca, który odebrał mu nie tylko prawa przyznane z urodzenia, ale skazał go na życie, na jakie nie był gotowy.

Wplątany w krwawe wojny i polityczne intrygi, pod ogromnym wpływem i na usługach błyskotliwego króla Janusa, Vaelin ma zmierzyć się z własną przyszłością, która zmieni nie tylko losy Królestwa, ale i całego świata. Pra­gnie­nie nic nie zna­czy. Prze­zna­cze­nie jest wszyst­kim. Je­steś igrasz­ką losu.


Klasyczny już format powieści "from zero to hero" nabiera na łamach "Pieśni Krwi" całkiem nowego wymiaru. Dzięki autorowi doświadczamy czegoś, co nie jest częste (i to nie tylko w powieściach fantasy), poznajemy bowiem głównego bohatera już w momencie jego dziecięcych lat, a następnie razem z nim przechodzimy przez trudy dorastania, hartujące doświadczenia i dochodzimy do chwili, w której obleczony ludzką i magiczną potęgą musi on dokonać wyboru drogi, którą w dalszej części swej historii podąży. Wszystko to dzieje się na naszych oczach w wyjątkowym, drobiazgowo budowanym przez autora uniwersum, co czyni z całej opowieści doświadczenie zaiste dla czytelnika unikalne.


Dobro i zło przeplatają się w każdym aspekcie pierwszego tomu trylogii, a cały cykl jest ich wielką metaforą. Żadna z tych wartości nie jest bowiem nigdy zerojedynkowa. Istnieje bowiem czasami zło, którego wyrządzenie może dać w efekcie dobro, ale także i dobro, które wydaje się być w danej chwili czymś słusznym, a jednak długofalowo patrząc jest w swej istocie złem... Co jest zatem słuszne? Czy na świecie istnieje coś takiego jak obiektywna prawda, czy też tylko jeden słuszny wybór? A może spotykamy się zawsze tylko albo z mniejszym lub większym złem, lub też z dobrem, które jest tylko namiastką słusznego wyboru? Pytania te kołaczą się w głowach głównych bohaterów przez cały czas, a istniejące na tym polu wątpliwości stale i dramatycznie narastają - dzieje się tak aż do ostatnich stron i do chwili, w której będzie trzeba dokonać ostatecznych wyborów.

Długo można by sobie dywagować, pewne jest jednak jedno: Anthony Ryan ma naprawdę niezły dar do snucia opowieści, do kreacji świata oraz postaci, które pozornie nie mają zbyt wiele do zaoferowania, lecz jeśli przyjrzeć się im głębiej, to w ich losach (niczym w soczewce) skupiają się losy całego otaczającego ich świata.


A główną rolę gra w tym wszystkim NIESAMOWICIE ROBUDOWANA EPIKA całej historii, której kolejne strony po prostu SIĘ POŁYKA. Syndrom "jeszcze jednej strony" bez wątpienia tutaj występuje - i to w najbardziej uzależniającej formie!

W przeciwieństwie do czytanego przeze w zeszłym roku "Pariasa" (pierwszy tom "Trylogii Przymierza Stali") rozwinięcia wątków fantastycznych doświadczamy na łamach "Trylogii Kruczego Cienia" całe multum! Lecz nawet takie bogactwo, to jeszcze za mało - chciałbym o wiele więcej! I jest na to spora szansa w kolejnych tomach, na co bardzo liczę.

Fabryko - dziękuję!

#pieśńkrwi #trylogiakruczycień #anthonyryan #fabrykasłów #fantastyka #cosnapolce #bookstagram #bookreview #czytamksiazki #bookstagrampolska #instabooks #instabookspoland












Początkujący złoczyńca - John Scalzi


Autor: John Scalzi
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 23.10.2024
Liczba stron: 377


Wesołe jest życie bandyty.

Każdemu z nas przydałaby się dodatkowa kasa, co nie? Zwłaszcza w sytuacji, gdy tkwilibyśmy po uszy w długach i w dodatku bez grosza przy duszy... Mniej więcej w takiej właśnie sytuacji jest Charlie, główny bohater "Początkującego złoczyńcy" Johna Scalziego - pozornie przegrany życiowo rozwodnik, któremu niemalże z nieba spada... spadek! A wraz ze spadkiem przestępcze imperium uwikłane w mafijną wojnę... Coś jeszcze? A, tak - miłośnicy kotów będą książką Scalziego po prostu zachwyceni!


Charlie nie jest żadnym superbohaterem. Można by powiedzieć, że jest całkiem zwyczajnym gościem, ale tak naprawdę plasuje się w najniższych granicach średniej. Jest rozwodnikiem, mieszka z kotem w domu, który jego rodzeństwo usilnie stara się sprzedać. Pracuje dorywczo jako nauczyciel i marzy tylko o tym, by otworzyć pub w centrum miasta. O ile jakikolwiek bank udzieli mu na to kredytu, na co nieszczególnie się zanosi.


Nieoczekiwany spadek po zmarłym wuju wydaje się istnym błogosławieństwem i rozwiązaniem wszystkich problemów. I tu całkowita racja. Jednak Charlie nie doczytał najwyraźniej aneksu małym druczkiem i razem ze spadkiem przyjął... imperium złoczyńców. Jasne, wraz z kryjówką na wulkanicznej wyspie, superlaserami i wypasionymi jamami z lawą. Ale też z całą rzeszą wrogów i to nie tak staroświeckich jak jego poczciwy wujek-złoczyńca. Jego rywale są bogatymi, bezdusznymi drapieżnikami wspieranymi przez międzynarodowe korporacje i organizacje lubujące się w inwestycjach wysokiego ryzyka.


Na barki Charliego spada więc ciężar, zapoczątkowanej przez wujka wojny, wypowiedzianej niegdyś lidze superzłoczyńców. Na szczęście z bandą zrzeszonych acz kłopotliwych delfinów, nadludzko inteligentnymi i gadatliwymi kotami szpiegowskimi oraz innymi przerażającymi popleczniczkami u boku, schodzenie na złą drogę, wydaje się całkiem… dobre.


Scalzi miesza ze sobą wątki sensacyjne z fantastycznymi i trzeba przyznać, że wychodzi mu to świetnie! Łotrowska intryga nabiera na naszych oczach tempa z każdą przeczytaną stroną, a towarzyszą nam w niej genetycznie zmodyfikowane (i porozumiewające się z ludźmi za pomocą klawiatury!) koty oraz złośliwe, boleśnie świadome swych praw i żądne możliwości zrzeszania się w ramach związków zawodowych delfiny! Pierwszorzędny - i dobrze pojęty - mindfuck :) :) :)


A to zdecydowanie nie wszystko, co Scalzi ma nam do zaoferowania, albowiem "Początkujący złoczyńca" to świetna mieszanka mafijnych wątków a'la "Ojciec Chrzestny" z całkiem prawdopodobnie wyglądającymi dywagacjami na temat kierunków rozwoju genetyki i sztucznej inteligencji (pachnie trochę Pratchettem!). Fajnie to wszystko - nie tylko na papierze ale i w praktyce! - wygląda i równie przyjemnie się czyta.

Jedna z najlepszych książkowych propozycji jesieni, z jakimi się w tym roku zetknąłem!

Fabryko - dziękuję :)

#początkującyzłoczyńca #johnscalzi #fabrykasłów #fantastyka #czytamfantastykę #dobraksiążka #czytamksiążki #cosnapolce #bookstagram #bookreview #recommendedbooks #bookreview #bookstagrampolska #instabooks #instabookspoland 












Noc Smoka - Julie Kagawa


Tytuł: Noc Smoka
Cykl: Cień Kitsune (tom 3)
Autor: Julie Kagawa
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 25.10.2024
Liczba stron: 430


Mały lis o wielkiej sile.

Magiczny zwój, potęga jednego życzenia, mroczne siły pragnące pogrążyć świat w chaosie... Pamiętacie niedokończony do niedawna cykl "Cień Kitsune"? Jakiś czas temu dostaliśmy do rąk "Noc Smoka", czyli zwieńczenie naszej pięknej, mitologicznej podróży fantasy przez mroki Iwagoto. Nie wiem jak Wy, ale ja (już po wszystkim) będę za naszą małą lisiczką po prostu tęsknił :)


Ostatni fragment Zwoju Tysiąca Modlitw został utracony. Kitsune zapłaciła nim za życie ludzi, których pokochała całym sercem. Teraz pozostaje tylko jedno: desperacki rajd na dzikie morskie klify Iwagoto by powstrzymać Mistrza Demonów przed wezwaniem Wielkiego Kami i wypowiedzeniem życzenia, które pogrąży imperium w zniszczeniu i ciemności.


Mała Kitsune, wyszkolony zabójca i mieszkający w nim demon - oto całe siły stojące na drodze nadciągającej zagładzie. Przeciwnik wydaje się nie do pokonania, a na drodze nadciągającej zagłady stoją tylko mała Kitsune, wyszkolony zabójca i mieszkający w nim demon. Bez sprzymierzeńców nie mają żadnych szans. Jest jednak ktoś, kto do tej pory stał w cieniu. Obserwował. Pociągał za nici losu. Czas, by się ujawnił, albo wszyscy zamilkną na wieki.


Na wstępie warto przypomnieć legendę, będącą punktem wyjścia dla całej dotyczącej zwoju historii. Pewnego razu żył śmiertelnik, który posiadł tajemny zwój o wielkiej mocy. Za jego sprawą przyzwał smoczego Wielkiego Kami, spełniającego jego dowolne życzenie. Od tamtej pory co tysiąc lat każdy kolejny posiadacz zwoju tysiąca modlitw ma prawo znów przyzwać Wielkiego Kami prosto z morskich odmętów - każdy kto tego dokona ma prawo liczyć na spełnienie kolejnego życzenia. A te mogą być różne; zarówno dobre, jak i tragiczne w skutkach dla całej krainy. Na naszych oczach nadchodzi czas, w którym każdy chce raz jeszcze przywołać moc zwoju - i w większości nie są to bynajmniej siły Dobra.


Jeśli zastanawiacie się nad tym, czy sięgnąć po tę książkę, to pytanie na początek jest proste: Lubicie lisy? Na przykład takie, które są bardzo mocno związane z japońską mitologią? Jeżeli tak, to nie ma sensu dodatkowo przekonywać Was do książki 
Julie Kagawa. Lecz jeśli chcielibyście jakiejś dodatkowej zachęty do sięgnięcia po cykl "Cień Kitsune", to zróbcie tak: zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie ulotnego ducha japońskich tradycji, unoszącego się niczym potężne kami na skrzydłach opowieści, w której prawda miesza się z fałszem, dobro ze złem, a przybyłe na ziemię prosto z czeluści Jigoku demony walczą zaciekle z każdym strażnikiem tajemnicy, która - jeśli wydrzeć ją ludziom - pogrzebie wraz ze sobą ostatnią nadzieję tego świata. Na wszystko to spogląda zaś Jinkei, bóg miłosierdzia i trwożliwie szepczące między sobą duchy leśnych kami - zbyt słabych, by coś w tej opowieści zmienić, a jednak niewypowiedzianie pięknych w swej słabości. Czujecie ten klimat? Porywa, nie? Oj, tak - i to mocno!


Największym atutem lektury jest (w dalszym ciągu, podobnie jak w przypadku wcześniejszych części serii) barwne i fantastycznie dopracowane w detalach zanurzenie całej historii w japońskiej mitologii i w świecie dalekowschodnich wierzeń, które Julie Kagawa przybliża nam dosłownie na wyciągnięcie ręki. Fabuła książki sama w sobie jest świetna, jednak to dalekowschodni klimat wylewający się z każdej strony jest tutaj głównym punktem programu.


Patrząc na całokształt cyklu nie należy jednak nie doceniać uroku małych, magicznych i w uroczy sposób przybierających ludzką postać lisów. Kitsune z miejsca budzi sympatię i bardzo szybko zaczynamy rozumieć, dlaczego ci wszyscy bohaterowie (opętany przez demona wojownik, niezwyciężony szermierz, pozbawiony honoru ronin, a prócz nich leśne duchy i pomniejsze kami) idą jej śladem i starają się jej pomóc. Nasza mała bohaterka to jedna z najsympatyczniejszych postaci, jakie miałem okazję poznać na kartach powieści fantasy w tym i w zeszłym roku - dla niej także warto przeczytać całość trzytomowego dzieła Kagawy!

Gorąco polecam!

Fabryko - dziękuję :)

#nocsmoka #duszamiecza #cieńkitsune #juliekagawa #fabrykasłów #magia #fantastyka #mitologiajapońska #japońskiedemony #czytamfantastykę #dobraksiążka #czytamksiążki #cosnapolce #bookstagram #bookreview #recommendedbooks #bookreview #bookstagrampolska #instabooks #instabookspoland 












Ukryta Królowa. Księga II - Peter V. Brett


Cykl: Cykl Zmroku (tom 2.2)
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 25.09.2024
Liczba stron: 475


Zmierzyć się z Otchłanią.

Rozpoczęta w przeddzień wakacji kolejna opowieść Peter V. Bretta, "Ukryta Królowa", doczekała się niedawno kontynuacji w postaci księgi II. Patrząc na poprzednie odsłony obu serii autora (tj. Cyklu Demonicznego i Cyklu Zmroku) można byłoby sądzić, że nic nas już w tym świecie nie zaskoczy. Otóż nic podobnego - Brett po raz kolejny zachwyca czytelnika i serwuje mu literacką ucztę spod znaku fantasy w najwyższej możliwej jakości!


Demony znów gromadzą siły. Walka jeszcze się nie rozstrzygnęła. Świat oczekuje, że Olive stanie na czele armii, wszak jako córka Jardira jest przeznaczona do roli przywódczyni i zbawicielki. „Rój to miejsce mocy Alagai Ka. Dzieło jego życia. Tam odbędzie się prawdziwa walka, nie w Kryjówce. I tam właśnie musiałam się udać nawet jeśli oznaczało to, że moi przyjaciele i może nawet matka, nigdy mi tego nie wybaczą.“


Darin Bales wydaje się być jedynym, który ma największe szanse przedostać się do Kryjówki. Jego nienaturalnie wyostrzone zmysły może nie dają się łatwo okiełznać, ale stanowią potężną broń. Odważy się na wszystko, aby zorganizować ratunek dla najbliższych, zanim nowa Królowa przyjdzie na świat. Olive i Darin choć własnymi ścieżkami, muszą podążyć w kierunku, którego sami by nie wybrali. I zmierzyć się z otchłanią, dla której nie byli przeznaczeni. Jeśli im się nie uda, ludzkość może nie przetrwać.


Pierwsza księga nowego cyklu sprzed nieco ponad dwóch lat ("Pustynny Książę") przedstawiła nam nowych bohaterów w osobach dzieci tych, których poznaliśmy w klasycznym dla kanonu całego uniwersum Cyklu Demonicznym. Byliśmy z tej okazji świadkami zażartej bitwy w Świętym Mieście, która ujawniła, że demoniczne zagrożenie nie tylko nie minęło, ale jest dziś o wiele większe niż kiedykolwiek wcześniej!


Peter V. Brett przenosi nas z powrotem w wir walk ludzi z demonami, która znów zaczyna się przemieniać w otwartą wojnę. Zagrożenie świata ludzi tak naprawdę nigdy bowiem nie minęło - wydarzenia z "Cyklu Demonicznego" mogły dawać nadzieję, że potęga alagai została złamana, jednak próżne to były nadzieje. Demony mnożą się, rosną w siłę i są obecnie być może jeszcze większym zagrożeniem niż kiedykolwiek wcześniej! Na domiar złego wydaje się, że steruje nimi wielka i niesamowicie przebiegła w swych poczynaniach inteligencja - siła, która obrała sobie w pierwszej kolejności za cel dzieci dawnych bohaterów.


Darin, Selene, Arick, Rojvach, Olive, Micha... Wszystko to dzieci dawnych bohaterów, których znamy z kart "Cyklu Demonicznego". Arlen Bales, Leesha, Rojer i Jardir doczekali się godnych potomków i następców, którzy pragną iść jednak własną drogą. Te nastoletnie dzieciaki od zawsze zmagają się ze sławą i chwałą swych rodziców i przez całe życie egzystują pod presją ciążących na nich oczekiwań. Nie zawsze jest im dane robić to, czego pragną. Każdy zdaje się bowiem oczekiwać, że staną się kopią swych rodziców, a tymczasem np. Olive (córce Leeshy) wcale nie jest po drodze z zielarską sławą swej matki, Arick (syn Rojera) wcale nie pragnie minstrelskiej chwały swego ojca, a Darin (syn Arlena) jest wręcz przytłoczony tym, że każdy upatruje w nim kogoś na kształt jego przesławnego rodziciela... Cień rodziców bardzo często niszczy nas samych. Więdniemy w tym cieniu, zamiast wzrastać w górę. Ten cień tłumi naszą indywidualność. W efekcie chcemy wyrwać się od tego wszystkiego jak najdalej... A to czasem rodzi bunt.


Peter V. Brett znakomicie łączy stare z nowym i czyni z "Cyklu Zmroku" nie tylko fabularne przedłużenie "Cyklu Demonicznego", ale także całkowicie nową opowieść, wnoszącą do dobrze znanego uniwersum świeże wątki i napięcie, które wynoszą cykl na zupełnie inny poziom. Wojna z demonami trwa i nigdy nie była chyba jeszcze dla ludzkości tak niebezpieczna, jak w tej chwili!


Książka - jak i cały cykl - bez dwóch zdań spełnia pokładane w niej nadzieje i oczekiwania. Mogłoby się wydawać, że po siedmiu opasłych tomach wydanych w ramach dwóch serii (a jeśli doliczymy "Wielki Bazar, Złoto Brayana" i "Dziedzictwo Posłańca", to po tomach dziewięciu) pewna formuła się wyczerpała i już nic nas w tym uniwersum nie zaskoczy. Nic bardziej mylnego: Brett jest w znakomitej formie, a jego kolejna powieść to petarda, która wysadzi Was z fotela!

Fabryko - dziękuję!

#ukrytakrólowa #cyklzmroku #petervbrett #fabrykasłów #demony #runy #magia #otchłań #fantastyka #cosnapolce #bookstagram #bookreview #czytamksiazki #bookstagrampolska #instabooks #instabookspoland