wtorek, 3 grudnia 2024

Rozdroże kruków - Andrzej Sapkowski

Cykl: Wiedźmin (tom 0.1/licząc wg daty wydania i wynikającej stąd chronologii wydań w ramach sagi: tom 9/licząc fanowski zbiór opowiadań "Szpony i kły": tom 10)
Wydawnictwo: superNOWA
Nowość
Data wydania: 29.11.2024


Opowieść TRWA.

Ponad 11 lat oczekiwania (osłodzonego nieco zbiorem fanowskich tekstów "Szpony i kły" z 2017 roku - swoją drogą miejscami bardzo udanych) i OTO JEST! Geralt i Andrzej Sapkowski powracają do czytelników, zdeklarowanych wielbicieli i do całego lubującego się w przygodach Białego Wilka fandomu, a powrót ten jest co najmniej GODNY. Na pewno klimatyczny (pomimo konwencji prequela, który - siłą rzeczy - nie powinien z racji innej optyki czasu zdarzeń nosić w sobie wszystkich elementów klimatu pierwotnej sagi; ale o dziwo nosi). A ja mam niesamowitą radochę z tego, że mogę napisać o "Rozdrożu kruków" kilka słów na blogu w czasie, gdy mamy do czynienia z premierą książki :) Bo na czym, jak na czym, ale m.in. właśnie na Wiedźminie wyrosła cała moja miłość do (nie tylko polskiej!) fantastyki.


"Później mówiono, że człowiek ten nadszedł od północy; od Bramy Powroźniczej. Szedł pieszo, a objuczonego konia prowadził za uzdę. Było późne popołudnie i kramy powroźników i rymarzy były już zamknięte, a uliczka pusta." - To już znamy ;) Czas na zupełnie nową przygodę!

Wiedźmin. Biały Wilk. Geralt z Rivii... Zmutowany łowca potworów, w mniemaniu ogółu pozbawiony ludzkich odruchów odmieniec, który jednakowoż nie tylko owe uczucia posiada, ale także się nimi kieruje. Mało kto nie zna tej postaci (rozsławionej nie tylko książkami Andrzeja Sapkowskiego, ale także serią gier i serialami - polskim i od pewnego momentu pożałowania godnym netflixowym). I ta znajomość jest chyba najlepszym wyznacznikiem tego, czy Andrzej Sapkowski nadal "robi robotę". Otóż robi.


Tym razem arcymistrz polskiej fantasy cofa się do młodzieńczych lat Geralta, który stawia dopiero pierwsze kroki w wiedźmińskim fachu i musi sprostać licznym wyzwaniom. Uzbrojony w dwa runiczne miecze zwalcza potwory, ratuje niewinne dziewice i pomaga nieszczęśliwym kochankom. Zawsze i wszędzie stara się przestrzegać niepisanego kodeksu, który przejął od swoich nauczycieli i mentorów. Jak to zwykle bywa, życie nie szczędzi mu rozczarowań – młodzieńczy idealizm raz po raz zderza się w jego przypadku z rzeczywistością.

Co nas czeka? Tak w praktyce? Nie chcę zanadto spoilerować, ale przed nami pierwsza wyprawa Geralta na szlak (głównie po Kaedwen), poznanie przezeń starszego kolegi po fachu, a także spora garść informacji na temat znanych nam z klasycznej sagi zniszczeń Kaer Morhen i ich przyczyn (kłania się w tym miejscu anonimowy paszkwil "Monstrum albo wiedźmina opisanie", który podjudził tłuszczę do ataku na wiedźmińskie siedliszcze; na łamach "Rozdroża..." poznamy autora owego "dzieła", jego motywy i... smak wiedźmińskiej zemsty po latach!).


Nie zabraknie także walk, szczęku geraltowych mieczy, potworów (!), uwielbianego przeze mnie u Sapka sarkazmu i jego celnych puent, trafiających niczym strzała w sedno rzeczy, a sednem tym jest ludzka głupota, ciemnota i zaściankowe myślenie. Ponadto Sapkowski bardzo zręcznie parafrazuje sam siebie, co jest bardzo fajne (tutaj wyjątkowo MAŁY SPOILER!: poznamy alternatywną wersję starcia Geralta ze strzygą i dowiemy się, czemu Płotka jest Płotką; poniekąd przy okazji przekonamy się, dlaczego Eskel jest w klasycznej sadze właśnie kimś mianującym się Eskelem).


Reasumując: jest bardzo dobrze! To jest dokładnie to, czego po tej książce oczekiwałem i czego się po Sapkowskim spodziewałem. Oczywiście nie totalnie dosłownie, bo fabuły "Rozdroża..." przed jego czytaniem nie znałem. Idzie raczej o to, że właśnie na takie wrażenia po lekturze liczyłem: a te są pełne satysfakcji, radości z powrotu do uniwersum i dobrej rozrywki. Okraszono je co najmniej kilkoma fantastycznymi cytatami (które na bank wejdą do kanonu Wiedźmina) i, tradycyjnie u Sapkowskiego, paroma tematami do przemyśleń. Jest moc!


Czy "Rozdroże kruków" można już teraz zaliczyć do wiedźmińskiego kanonu? Bez wątpienia tak. To część pewnej całości (pełnoprawna), a opowieść ta jest ponadczasowa (przy czym zaznaczyć trzeba, że Sapkowski trzyma świetny poziom; to istotne, zwłaszcza po 11-letniej przerwie). Historia Geralta dotyczy co prawda fikcyjnych wydarzeń mających miejsce w fikcyjnym świecie (podobnym jednakże do naszego, słowiańskiego, średniowiecznego poletka), aczkolwiek w gruncie rzeczy Sapkowski snuje (wciąż) opowieść o sprawach uniwersalnych: czyli o takich tematach jak miłość, poświęcenie, uczciwość, sprawiedliwość, wiara we własne wartości, dążenie do celu i pozostanie sobą w świecie, który już dawno zszedł wokół nas na psy. To także historia o zmianach, jakie zachodzą wokół ludzi i które są de facto nieuniknione, a wraz z nimi pojawia się refleksja: co zyskujemy, a co tracimy? I czy rzeczywiście ostateczny bilans zysków i strat jest na plus? Takie właśnie pytania stawia Sapkowski za zasłoną opowieści o potworach, mutantach, czarodziejach, ludzkich przywarach i ogarniającej wszystko (w późniejszej, od dawna kanonicznej części sagi) wojnie.


Andrzej Sapkowski stworzył coś naprawdę wyjątkowego. Sprawił, że milionom czytelników na dźwięk słowa "Wiedźmin" błyszczą i rozszerzają się oczy. To jest właśnie bezcenne. Jest w tym przebłysk geniuszu. A w samej historii jest coś tak osobiście mi bliskiego, że, chociaż nie potrafię tego nazwać, czuję się jakby wszystko w tej książce było mi już znane, a każda napotkana na drodze postać była starym znajomym, a nieraz przyjacielem. A wiecie, co jest najlepsze? Magia tych słów i stwierdzeń ciągle działa! Także w przypadku najnowszej części serii. A ja mam z tego niesamowitą radochę - no jak dziecko normalnie :) :) :)

„Lepiej zaliczać się do niektórych, niż do wszystkich”. Pamiętajcie o tym cytacie z klasycznej sagi zanim weźmiecie do ręki "Rozdroże kruków", Geralt z Rivii i jego przygody są bowiem opowieścią wyjątkową, która z pewnością się wyróżnia i w żadnym wypadku nie jest taka, jak „wszystkie”! (i jest to w dalszym ciągu empirycznie sprawdzalne oraz bardzo adekwatne memento na wszystko, co tyczy się Geralta).


Niemniej jednak... Są w tym wszystkim pewne minusy (raczej natury "okołoksiążkowej", lecz takowe jednak są - i warto o nich wspomnieć, bo gdyby nie premiera książki, to by ich nie było; a skoro są, bo premiera jest ich przyczyną, to są nierozerwalnie z książką związane - według mnie). Trudno bowiem w całym tym medialnym szumie w dniach premiery nie wspomnieć o tym, co wyprawia wydawnictwo superNOWA, a wyczynia ono rzeczy moim zdaniem skandaliczne i (patrząc na rzecz z pewnego punktu widzenia) mające w głębokiej d*** starych fanów. I nie chodzi nawet o to, że za niecałe 300 stron cena jest, jaka jest (płacimy wszak za jakość, a ta jest wysoka - co trzeba autorowi uczciwie oddać i przyznać). Problem tkwi w tym, jak przeprowadzona została akcja promocyjna książki (rzecz ważna w obecnych czasach) i w jakich okolicznościach pojawiły się informacje o kolejnych wersjach wydania "Rozdroża..." (obecnie mamy - a właściwie od 10 grudnia mieć będziemy - do wyboru, do koloru: pierwotne wydanie w miękkiej okładce z Geraltem i strzygą na okładce; wydanie serialowe w czarnej, miękkiej oprawie; serialowe w twardej oprawie; wydanie w miękkiej okładce ze skrzydełkami, w czerwonej szacie graficznej, pasujące do wydania z okazji premier gier; wydanie w białej, twardej oprawie, pasujące do niegdysiejszego wydania kolekcjonerskiego; ba!, nawet widziałem - choć nie wiem, czy to nie fake - wersję okładki pasującą do pierwszego polskiego wydania w miękkiej okładce z lat 90-tych).


Rzecz rozbija się o to, że sprawa kształtowała się na przestrzeni ostatnich tygodni następująco. Zapowiedziano oficjalnie książkę i datę premiery. Ruszyła przedsprzedaż. Fani ruszyli klikać i kupować (nie trzeba było nawet jakiejś specjalnej promocji - wiadomo, Sapkowski!). Ludzie kupili i odliczali dni do wizyty kuriera. I bum! Tuż po premierze (DOPIERO WTEDY) pojawiły się informacje o wszystkich innych wersjach wydania, o których wspomniałem wyżej. Czyli stało się to w momencie, gdy (prawie, ale pewnie w większości) wszyscy, którzy kupić chcieli, już kupili (wersję z Geraltem i strzygą na okładce). No i jeszcze - tak na dokładkę... - pojawił się wątek tego, że w wydaniu w "twardej-białej" miał być bestiariusz, a jednak go nie będzie (o czym poinformowano też z poślizgiem, więc na bank ktoś kupił w nieświadomości, a bestiariusza w tej wersji jednak nie dostanie)...

Czy to jest fair? Według mnie nie. Czy jest to skok na kasę obliczony na starych fanów, którzy i tak dokupią inną, drugą już wersję wydania - tak, aby pasowała do tego, co już mają na półce? Według mnie tak. Gdybym chciał być złośliwy, to bym powiedział, że albo superNOWA ma u siebie niezły bur*el (patrząc na ich stronę główną, żywcem wyjętą z lat 90-tych, jest to możliwe), albo objawiły się "zalety" (zalety tylko dla wydawcy rzecz jasna) tej maksymalizującej zyski (lecz w gruncie rzeczy chamskiej w stosunku do fanów) strategii wynikającej z marketingowych talentów i ekonomicznego wykształcenia autora. Nie wiem jak było. Wiem tyle, że ludzie kupili to, co było dostępne w dzień premiery, a teraz zapewne dokupią którąś z innych wersji wydania (do czego nikt nikogo oczywiście nie zmusza, ale zapewne tak się stanie - fandom jest fandomem i wiele dla ulubionej serii zrobi, czego tłumaczyć nie muszę). A wystarczyło W PIERWSZYCH ZAPOWIEDZIACH (przed datą premiery) dodać info, że niebawem pojawią się inne wersje wydania. No ale wtedy nie byłoby kupujących dwa razy i zwiększających w efekcie zyski... Budzi to wszystko niesmak i jest jak przysłowiowa łyżka dziegciu w beczce miodu.

Sama książka - bomba, cud miód i malina! :) Długo będę się nią zachwycać i pewnie strzelę sobie niebawem sesję (prze)czytania całej serii od nowa :) Ale sposób dystrybucji książki i związane z nią działania antyfanowskie wydawcy... Tutaj jest kaplica, stek przekleństw i tragedia!!!... Czuję się w obowiązku o tym wspomnieć, choć wcale nie muszę. Dlaczego? Bo tak.

#rozdrożekruków #andrzejsapkowski #wiedźmin #geralt #geraltzrivii #gwynbleidd #kaermorhen #thewitcher #fantastyka #polskafantastyka #czytamfantastyke #kaedwen #cosnapolce #instabooks #instabookspoland #bookstagram #bookstagrampolska













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz