środa, 3 kwietnia 2019

Marvel. Superbohaterki. 65 kobiet, które zmieniły losy wszechświata - Lorraine Cink, Alice X. Zhang


Tytuł: Marvel. Superbohaterki. 65 kobiet, które zmieniły losy wszechświata (tytuł oryginału: Marvel: Powers of a Girl)
Autor: Lorraine Cink, Alice X. Zhang
Wydawnictwo: Egmont Polska
Data wydania: 05.03.2019r.
Liczba stron: 144



Marvel w kobiecym wydaniu.

Dla fanów uniwersum Marvela będzie to zapewne coś na kształt biblii - a przynajmniej coś na kształt fachowo i szczegółowo rozbudowanego indeksu osobowego, zahaczającego bogactwem treści prawie o formę biografii ;) . Oto superbohaterki Marvela – a zatem bohaterska płeć piękna ;)

Bohaterek znajdziemy w książce aż 65, będą więc siłą rzeczy postacie znane i nieznane. Wśród z całą pewnością znanych znajdziemy chociażby Kapitan Marvel, czy Czarną Wdowę, wśród mniej znanych – Squirrel Girl, She-Hulk, Walkirię… i wiele, wiele innych :) Każda z nich zaś wyjątkowa, z własną historią, umiejętnościami, niejednokrotnie mocami; nic tylko ratować świat ;)


Książka pomyślana jest – co oczywiste – z myślą o dorastających dziewczynkach. Pomysł dobry, wszak zamieszczone przykłady bohaterek to ciekawy zestaw wzorców prowadzących dziewczyny i dorastające kobiety w stronę dobra, siły i przezwyciężania własnych słabości. Taki jest przynajmniej zamysł i już z samego założenia jest on jak najbardziej słuszny. Niestety nie w stu procentach wykonany tak, jak każdy by oczekiwał…

Moim skromnym zdaniem, przy wszystkich zaletach niniejszej pozycji, jej największym mankamentem jest momentami nachalne epatowanie feminizmem pełnym „kobiecej siły” i „samowystarczalności” przy jednoczesnym deprecjonowaniu całej męskiej części populacji… Tak to niestety wygląda. Szalenie często na kolejnych stronach można odnieść wrażenie, że każdy wspomniany facet jest albo w gruncie rzeczy słaby, albo zakompleksiony, a przynajmniej nie tak silny jak opisywane superbohaterki… Niejednego w tej książce przy tym wyśmiano i ośmieszono. Gdzie tu jakieś proporcje? Wypośrodkowanie akcentów? Mocno tego momentami brakuje. Zamiast tego chwilami dostajemy feminizm w czystej, wojowniczej postaci… To zdecydowany i największy minus książki. To tylko fikcyjne postacie, aczkolwiek są tak czy inaczej pewnymi popkulturowymi wzorcami – niekoniecznie takie wojownicze wzorce chciałbym przekazać i pokazać własnej córce.


Wszystko co na minus jest co wybaczenia dzięki niesamowitym ilustracjom autorstwa Alice X. Zhang (!). Każda strona opatrzona jej ilustracją to małe dzieło sztuki. Obrazy te świetnie sprawdziły by się nie tylko w jakimkolwiek komiksie, ale z powodzeniem dają one radę jako samodzielne grafiki. Nie ma żadnej przesady w tezie, że album złożony tylko z zamieszczonych tutaj ilustracji (bez tekstu) byłby czymś wyjątkowym. Wielkie brawa dla tej pani :)

Podsumowując – jak najbardziej polecam. Głównie fanom wszystkiego co marvelowskie ;) I przy założeniu, że do treści i nieraz do gruntu feministycznych opisów podejdzie się z duuużym dystansem (czasem wręcz z BARDZO dużym).

Dziękuję Egmont Polska za egzemplarz recenzencki.

Więcej na:







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz