poniedziałek, 8 stycznia 2024

Obsydianowy Motyl - Michał Gołkowski

Cykl: Świat we krwi (tom 2), Zahred (tom 7)
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 24.11.2023
Liczba stron: 520


Cisza przed burzą.

Obsydianowy motyl nieustannie składa i rozkłada swoje skrzydła. Rozprostowuje je - zupełnie jakby miał zaraz gdzieś odlecieć. Albo pokazać pełnię swej skrywanej za zasłoną bezbronności mocy i... uderzyć. Ktoś kiedyś powiedział, że ruch jego skrzydeł może wywołać tornado lub trzęsienie ziemi na drugim krańcu świata - która z tych rzeczy wydarzy się w "Obsydianowym Motylu"? Jest w tym tyle emocji, że śmiało można rzec, iż każda z nich będzie mieć po trochu miejsce! Za sprawą Michała Gołkowskiego można w temacie przygód Zahreda w Nowym Świecie powiedzieć multum rzeczy, ale na pewno trzeba wspomnieć w pierwszej kolejności o tym, że w Meksyku za czasów Cortesa zdecydowanie sporo się dzięki naszemu wytatuowanemu przyjacielowi DZIEJE!


Poprzedni tom "Świata we krwi" zostawił nas pod murami Tenochtitlan w oczekiwaniu na przywitanie Cortesa i Montezumy, który jak dotąd - w idiotyczny wydawałoby się sposób - wpuszcza na swoje ziemie najeźdźców nie podejmując realnej walki. Dlaczego?... Wojownicy Jaguara wcale nie są przecież tacy słabi i z powodzeniem (zwłaszcza bazując na liczbie) mogliby stawić czoła konkwistadorom. W grę wchodzą jednak lokalne podziały, zawiści, polityka i... pewna jątrząca je od wewnątrz bogini (?!), która już nie po raz pierwszy gości na tym łez padole w swym kolejnym wcieleniu.


Tymczasem biali przybysze dotarli do Tenochtitlan! Przybyli jako najeźdźcy; wkroczyli do miasta jako zdobywcy; zaś teraz, ku zdumieniu wszystkich, mają być – przyjaciółmi? To nie może być, szepczą pomiędzy sobą ludzie. Montezuma na pewno oszalał. Biały wódz Cortes rzucił na niego urok, skradł mu odwagę wraz z rozumem!


Pośród ciemności nocy rozlega się delikatny trzepot skrzydeł, gdy utkane z cieni przeznaczenie wyłania się z dymu kamiennego zwierciadła: wkrótce jasne stanie się, jaką rolę przypisano temu, który nosi na swoich rękach malunki zwierząt. Niech śmiertelni drżą, nie śmiejąc podnieść nawet wzroku, gdyż sami Bogowie ingerują w sprawy ludzi. Nadchodzi koniec, który będzie nowym początkiem!


Koncepcja nieśmiertelnego bohatera, który odradza się w różnych miejscach, czasach i epokach to niesamowicie pojemna konwencja, w ramach której danego bohatera można rzucić w zasadzie w dowolne miejsce i czas. Michał robił coś takiego z Zahredem już kilka razy - tym razem padło na prekolumbijską Amerykę Środkową i na czasy Cortesa, co uważam za świetny ruch z kilku powodów. Po pierwsze: tam Zahreda jeszcze nie było :) Po drugie: hiszpański motyw podboju Nowego Świata to wprawdzie żadna nowość z literackiego punktu widzenia, a jednak wciąż książkowy ląd nie do końca odkryty. Ergo: już po raz drugi czeka nas mnóstwo atrakcji i frajdy!


Kastylijscy konkwistadorzy pod wodzą Hernana Cortesa lądują na wybrzeżu Nowego Świata. Pchani żądzą złota, prą coraz głębiej w nieznany ląd, ogniem i mieczem torując sobie drogę pośród zamieszkujących obcą krainę półdzikich plemion. Pośród nich kroczy na czele swej kompanii ubrany na czarno człowiek o wytatuowanych rękach. Człowiek, o którego przeszłości, pobudkach czy myślach nie wiadomo dosłownie nic... Zahred... Przeklęty za sprawą zsyłanej nań przez bogów po każdym kolejnym wcieleniu nieśmiertelności wojownik wędruje na naszych oczach przez tysiąclecia i epoki, żyjąc w czasach tak diametralnie od siebie odmiennych (dość porównać starożytny Egipt z dziką północą Europy wczesnego średniowiecza), że nie ma w nich z pozoru wspólnego mianownika. To jednak tylko pozory: wojownik zawsze bowiem znajdzie jakiś powód do walki, a ludzka natura zawsze stworzy do takiej walki warunki. Stanie się tak zwłaszcza wtedy, gdy ktoś ma konkretny cel - tak jak Zahred. Nic nie rozpala ludzkich serc tak jak spory religijne i zderzenie światów, a te Zahred zawsze skwapliwie wykorzystywał na swej drodze do spotkania bogów, to z nimi bowiem pragnie on od zawsze konfrontacji (przede wszystkim po to, aby prośbą lub groźbą wymusić na nich odebranie mu przekleństwa nieśmiertelności).


Czy jednak będzie tak także i tym razem? Coraz więcej wskazuje na to, że nie (zwłaszcza końcówka książki!). Wydaje się, że Zahred szuka tym razem nie zemsty na bogach (lub obecności ich samych), lecz... równowagi. Stanu, w którym poczuje, że w końcu działa słusznie, a nie w myśl zaszczepionej mu idei, która od zawsze każe mu mordować, zabijać i niszczyć zaistniały porządek rzeczy. Bo i co to da? Czy zniszczenie kolejnego świata u boku Cortesa przybliży go do bogów lub da mu szansę na odkupienie oraz/lub na zasłużony odpoczynek po niezliczonych jak dotąd wcieleniach i życiach? Może tym razem warto NIE coś zniszczyć lecz... ocalić?


Drugi tom "Świata we krwi" to opowieść zgrabna, składna i przyjemna. I pełna emocji! To jednak także coś więcej. Michał Gołkowski czyni z tej historii małe studium moralne na temat tego, co jest dobre i złe, a także na temat tego, jak łatwo człowiek ulega żądzy władzy, daje się jej opanować i w jej imię manipuluje innymi oraz popełnia zbrodnie. Jedna zbrodnia pociąga zaś zwykle za sobą kolejne, grzecznie zatem na kolejnych stronach na pewno nie będzie!


Muszę też zaznaczyć, że Michał AŻ NADER PRZYJEMNIE zaskakuje. Tylko wzmiankowo (zabieg celowy) wspomniałem o damskim adwersarzu Zahreda, który dąży do zagłady świata Nowego Świata, lecz w istocie wygląda na to, że owa dama to stary wróg Zahreda, z którym zna się on od co najmniej eonów (tyle, że nie bardzo tę znajomość - z jakichś względów - pamięta). Z czego bierze się ich konflikt i jak daleko on sięga? Tego nie wiemy, lecz jest to ZNAKOMITY punkt wyjścia do jeszcze większego rozbudowania cyklu o Zahredzie! Bo, tak na marginesie, miał on liczyć - zgodnie z pierwszym tytułem "Siedmioksięgu Grzechu" - siedem tomów, a tymczasem siedem części już mamy, a na horyzoncie (jeszcze w styczniu) tom ósmy :) Quo vadis Michale i Zahredzie? Oby jak najdalej i w jak największej ilości książek! :)


Bo też nie może być w tych tematach "grzecznie": XVI-wieczny podbój dzisiejszego Meksyku przez konkwistadorów to historia pisana ogniem, żelazem i krwią. Autor nie ucieka bynajmniej od prawdy historycznej na ten temat i chwała Mu za to. Wierność realiom historycznym to wielki plus tej książki.

Michale - czekamy na JESZCZE więcej!

Fabryko - dziękuję!

#obsydianowymotyl  #światwekrwi #zahred #michałgołkowski #nowyświat #konkwistadorzy #hernancortes #montezuma #tenochtitlan #fabrykasłów #cosnapolce #bookstagram #bookreview #fantastyka #czytamksiazki #czytamfantastyke #bookstagrampolska #recommendedbooks #instabooks #instabookspoland












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz