środa, 24 stycznia 2024

Virion. Legenda Miecza tom 1. Krew

Cykl: Legenda Miecza (tom 1)
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 24.01.2024
Liczba stron: 517


!!!DZIŚ PREMIERA!!!

Amnezja Legendy.

Wyobraźcie sobie, że budzicie się na potężnym kacu, a wokół Was leżą zwały trupów. Nic nie pamiętacie, nie wiecie kim jesteście, jedyne czego pragniecie to klin, a wszystko co potraficie to intuicyjne posługiwanie się orężem z taką wirtuozerią i skutecznością (z racji wieku szala przechyla się tu raczej na rzecz skuteczności - niestety Wasze oczy już nie te...), że nie może to być przypadek. I teraz zagadka: kim jesteście? Jeśli przebywacie akurat w Luan, względnie blisko granicy z Arkach, to jest spora szansa, że jesteście legendą tego świata, Virionem! (chwilowo w stanie amnezji). W takich właśnie pięknych okolicznościach wkraczamy do środka kolejnej historii ze świata Achai, zatytułowanej przez Andrzeja Ziemiańskiego "Virion. Legenda Miecza tom 1. Krew".


Mówisz zima - myślisz nowy Virion! Od pewnego czasu tradycją stało się, że kolejne tomy jednej z najlepszych rodzimych serii spod znaku fantastyki mają swoją premierę właśnie o tej porze roku. "Virion. Legenda Miecza tom 1. Krew" to już w sumie szesnasty tom pochodzący z przedstawionego nam już 21 lat temu (!) uniwersum Achai, a jednocześnie pierwsza część trzeciej serii poświęconej najlepszemu szermierzowi tego świata, Virionowi (taaaak, to brzmi nieco zawile :) - o tym, jak czytać Viriona i wszystkie książki z tego uniwersum przeczytacie tutaj).


Starość nie radość, wiadomo. Ale jak cię znajdują pod stosem trupów, bez pamięci, za to z ogromnym bukłakiem pełnym wódki, który tulisz do siebie niczym troskliwa matka niemowlę, to wiadomy znak, że żarty się skończyły. Tak oto rozpoczyna się zupełnie nowy rozdział w życiu Viriona.


Pamięć: brak.
Umiejętności: ponadprzeciętne.
Cierpliwość: mocno ograniczona.
Dodając do tego trzy pary oczu wpatrzonych w niego z uwielbieniem i trzy pary ust szpecące nabożnie "Mistrzu, prowadź!" dostajemy najlepszą ekipę ze spalonego teatru i reżysera na skraju załamania nerwowego. Ale jaka to będzie piękna katastrofa!


Dla wszystkim fanów Viriona każda kolejna książka z poświęconego mu cyklu to niesamowita frajda. Nie inaczej jest tym razem! "Legenda Miecza. Krew" to kolejna dawka znakomitej akcji i kontynuacja historii, która wciąga i rozkręca się z tomu na tom (i z serii na serię!) coraz bardziej. Ziemiański śmieje się w twarz wszystkim tym, którzy nie widzieli już w tym uniwersum żadnego potencjału i śmiech ten jest nie tylko donośny, ale i niesamowicie satysfakcjonujący dla każdego fana.


Autor nie zdejmuje nogi z gazu i jadąc na pełnej prędkości porywa nas ze sobą prosto w wir akcji, gdzie będziemy świadkami intryg, wielkiej polityki, pościgów i zapierających dech w piersiach pojedynków, w których wirtuozeria mieczy będzie szła o lepsze z szaleńczym tempem akcji. Świat Viriona jest szybki, błyskotliwy i ostry niczym jego miecz (lub też jak wszechobecne na łamach książki, będące znakiem firmowym całego uniwersum poczucie humoru). To nie jest miejsce dla ludzi słabych. Jednak dla legend pokroju Viriona jak najbardziej.


Jako ciekawostkę mogę podać Wam informację, że przez lwią część powieści nasz bohater zwany jest po prostu "Dziadkiem", a jego właściwe imię pojawia się w książce dopiero na 316 stronie! Uspokoić mogę jednak w tym względzie, że Virion swą pamięć odzyska, a stanie się to - nie chcąc zbytnio spoilerować - dzięki jednej z najbliższych mu osób. Sam proces odzyskiwania pamięci przyspieszy z kolei (tak sam z siebie) z pewnej konieczności, a konkretnie za sprawą wychodzącej coraz wyraźniej na jaw grubej akcji, w której Virion zgodził się wziąć udział jeszcze przed nabawieniem się amnezji.


O co będzie chodziło? Rzecz jasna o sprawy wielkich tego świata. A tak bardziej konkretnie, to o pewne kompromitujące papiery, które Cesarstwo Luan ma na... Biafrę. TAK! - na tego samego Biafrę, którego znacie z "Achai"! Zapijaczony (i jak wieść niesie: wyjątkowo piękny) synalek królowej Arkach jest w opałach, Luan trzyma go wręcz za gardło, a zatem pomiędzy łykami gorzały wymyślił on sobie, że aby mieć wolne ręce i ocalić Arkach, to musi te kwity odzyskać. Do tego zadania Biafra wynajmuje Viriona (jako się rzekło - jeszcze zanim "Dziadek" stracił pamięć).


Kontekst geopolityczny? Proszę bardzo: trwa wojna Luan z Arkach, a cesarstwo sukcesywnie prze coraz głębiej w głąb terytorium słabszego przeciwnika i nawet elitarne oddziały dywizji górskich Arkach nie są w stanie powstrzymać wroga. Co prawda spowalniają nieco bezużyteczną w zalesionych górach kawalerię i są bardziej mobilne od ciężkiej piechoty Luan, no ale... w końcu będą musiały ulec. Zwłaszcza, że Arkach nie za bardzo ma w tej walce sojuszników. W zakupie zaopatrzenia od Chorych Ludzi przeszkodą jest pełen potworów las, a w pewien sposób naturalny sojusznik, królestwo Troy, pragnie jedynie podjudzić Arkach do samobójczego ataku na Luan, aby kupić sobie trochę czasu na własnej granicy. Brzmi Wam to wszystko może znajomo? :) ...


Na tym tle fakt posiadania przez cesarstwo kwitów na Biafrę nie poprawia położenia Arkach. Problem jednak w tym, że nie tylko Biafra pragnie zdobyć obciążające go kwity. Podobny zamysł pojawił się w najtęższych głowach królestwa Troy, które wysyła w tym celu sekretną misję w ramach swojego poselstwa. Żeby było ciekawiej, poselstwo to wynajmuje "najemniczkę" w osobie niejakiej Io, a ta ma z Virionem BARDZO dużo wspólnego :) No ale sprawy nie ułatwia fakt, że Luan swoich kwitów na Biafrę nie zamierza bynajmniej oddać. Mają one bardzo dobrego ochroniarza - szermierza natchnionego Druzusa i jego zabijaków.


Co nas więc czeka? Jatka! Nikt tu nie odpuści i nikt do samego końca nie odłoży ostrza. W tej epickiej walce wino i wódka poleją się strumieniem niczym krew z otwartych ran, zadanych mieczem nieco już sędziwego wojownika, który jednak zawsze trafia tam, gdzie chce - nawet pomimo słabszych niż kiedyś oczu. Krótko mówiąc legenda Viriona wybrzmi na nowo, a Andrzej Ziemiański dopisze do niej nowy rozdział.


Zabawa będzie przednia, zapewniam Was! Pełna akcji, znakomitego humoru i... nostalgii. Tak na dobrą sprawę - na pewno po drodze w jakimś momencie to do Was dotrze - zataczamy bowiem po minionych 21 latach koło. Doszliśmy wszak wraz z autorem do tych samych czasów, w których na arenę zdarzeń wkroczy za chwilę Achaja. Różnica jest tylko taka, że 21 lat temu widzieliśmy ten świat jej oczami, a teraz widzimy wszystko oczami jej brata w mieczu, Viriona, i w sposób nieuchronny będziemy zbliżać się w kolejnych częściach "Legendy Miecza" do końca tej historii. Znamy jej zakończenie dzięki '"Achai", jednak co wydarzy się do chwili finału z perspektywy Viriona? Tego jeszcze nie wiemy, ale już za kilka tomów ta zasłona opadnie. Dlatego radość jest po tej lekturze ogromna, ale miesza się ona ze smutkiem wynikającym ze świadomości nieuchronnego końca całej opowieści... Cieszmy się tym, co właśnie od Andrzeja Ziemiańskiego dostaliśmy - takich okazji w kontekście świata Achai nie będzie już zbyt wiele.


Podsumowując wypada napisać jeszcze tyle, że Andrzej Ziemiański jest wciąż w znakomitej formie - co najmniej takiej, jak Virion w swych najlepszych chwilach! Różnica między nimi jest taka, że Ziemiański zapisuje karty opowieści słowem, a Virion krwią, mieczem i kolejnymi pojedynkami. Obojgu wciąż świetnie to wychodzi (jedynie Virion czasem po drodze się lekko upije)!

Gorąco polecam!

Fabryko - dziękuję!

#virion #legendamiecza #krew #andrzejziemianski #fabrykasłów #imperiumachai #cosnapolce #fantastyka #dobraksiazka #czytamksiazki #bookstagram #bookreview #bookstagrampolska #recommendedbooks #instabooks #instabookspoland












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz