niedziela, 11 listopada 2018

"Blizny" - Krzysztof Piotr Łabenda


Tytuł: Blizny
Autor: Krzysztof Piotr Łabenda
Wydawnictwo: Psychoskok
Data wydania: 18.10.2018r.
Liczba stron: 256


Straty bolą - zawsze.

Kochać i stracić. Żyć ze stratą, szukając majaków przeszłości w czymś, co nią ani nie jest, ani się nią nigdy nie stanie... "Blizny" Krzysztofa Piotra Łabendy to książka o nieszczęściu, jakie może człowiekowi zgotować los, a także o ułudzie czającej się w nadziei na odzyskanie czegoś, co nie wróci. To także książka o refleksji nad tym, jak ważne są pewne rzeczy, pewna zgoda własna z przeszłością; jak ważna jest pamięć o niej, ale tylko w połączeniu z umiejętnością życia dalej i ruszenia naprzód. Książka mądra, choć smutna... Warta przeczytania.

Początek - jak z bajki. On poznaje ją, zakochuje się. Ona też. I jest pięknie, przez dobrych kilkanaście lat. Później - ona umiera. Cytując klasyka: "jak (potem) żyć?"... Los zsyła kogoś nowego. Kogoś, w kim On widzi znów Ją... A przynajmniej bardzo chce Ją w tym Nowym Kimś zobaczyć. Czy ma to jakikolwiek sens?... Czy da się wskrzesić przeszłość?...

Odpowiedzi na te pytania są oczywiste. "Blizny" to może nie przejmujący, ale na pewno pełen emocji obraz tego, co się dzieje z człowiekiem, kiedy coś traci. Coś, co było dla niego najważniejsze. Tytuł książki jak najbardziej na miejscu... Strata, rozpacz, cierpienie - to wszystko zostawia właśnie blizny. Z czasem blizny te goją się, niekiedy jednak są tak łatwe do rozdrapania, że ból wraca. Wraz ze złudną nadzieją, którą... nie warto żyć. Życie jest bowiem tylko jedno i, choć brutalnie to zabrzmi, nie można go tracić na patrzenie w tył.

"Blizny" to także swoisty przekaz na temat tego, czego nie robić komuś innemu. Co mam na myśli? Przede wszystkim to, że ktokolwiek stoi lub stać będzie naprzeciw nas - nigdy nie będzie kimś innym. I nie można wmawiać sobie, że to ktoś za kim się tęskni, niczego bowiem nie da się wskrzesić. A najważniejsze w tym wszystkim jest to, że taka postawa jest do gruntu niewłaściwa i niesprawiedliwa wobec kogoś innego. To jest po prostu nie fair. Jeśli mamy kogoś w naszym życiu, to nie czyńmy z niego kogoś innego - zwłaszcza na swój własny, egoistyczny użytek. Bo wszystko co czuje główny bohater jest wprawdzie zrozumiałe - ból, tęsknota, poczucie dojmującej straty... to jednak nigdy nie usprawiedliwi i usprawiedliwić nie może tego, co jesteśmy w stanie (świadomie lub nie) zrobić innym, widząc na miejscu ludzi z krwi i kości kogoś, kto już nie wróci. "Trzeba z żywymi naprzód iść (...)"...

Łabenda uczynił z tej książki jeszcze jedną rzecz - bardzo mądry manifest i refleksję na temat tego, co jest w życiu ważne. Jestem daleki od tego, żeby świadomości tego co ważne odmawiać głównemu bohaterowi, nie było to też z całą pewnością intencją autora, ale jednak "Blizny" są także o tym - o tym, żeby DOCENIAĆ TO, CO SIĘ MA. Póki jest. Ludzkie życie, a zwłaszcza ludzkie szczęście, to bardzo kruche, ulotne rzeczy. Trzeba o tym pamiętać i cieszyć się tym, co daje każdy dzień - wszystkim co nam ofiarowuje. Dosłownie.

"Blizny" - książka mądra, choć smutna, pełna refleksji i ukrytych znaczeń. Z całą pewnością warta przeczytania. A w jesienny czas, pełen melancholii, to może być naprawdę ciekawy wybór na kilka wieczorów.

Dziękuję Wydawnictwu Psychoskok za egzemplarz recenzencki.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz