poniedziałek, 14 września 2020

Złota klatka - Camilla Läckberg


Tytuł: Złota klatka (tytuł oryginału: En bur av guld)
Cykl: Faye (tom 1)
Autor: Camilla Läckberg
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 11.04.2019
Liczba stron: 400


Niestety – rozczarowanie…

Camilla Läckberg szumnie powróciła na rynek wydawniczy niniejszym tytułem, jednak coś w tym powrocie wybitnie nie zagrało jak należy. Książka ma swoje plusy, ale generalnie - niestety rozczarowuje. Dlaczego? Czy to wina wysoko zawieszonej dotychczasową twórczością poprzeczki? Czy może na szybko stworzonej i za szybko napisanej, niedopracowanej historii (bo takie można odnieść wrażenie), przez co ucierpiała każda prawie fabularna warstwa książki? Poniżej spróbuję do tego dojść…

Faye to piękna i utalentowana młoda kobieta z trudną przeszłością. Obecnie z pozoru niesamowicie szczęśliwa, ma bowiem wszystko: wspaniałego męża Jacka, córkę Julienne, a jej codzienne życie opływa w bogactwa, którymi cieszy oczy w luksusowych sztokholmskich apartamentach. To jednak tylko pozory – główna bohaterka to ofiara przemocy domowej, której sprawcą (oprawcą) jest notorycznie zdradzający żonę mąż-sadysta. Pewnego dnia Jack wybiera się z córką na wycieczkę, z której jednak żadne z nich nie wraca. W miejscu, w którym powinni się znajdować policja znajduje kałużę krwi… Pierwsze podejrzenie pada na Jacka – czyżby zabił swoją córkę? Być może… Nie jest to jednak takie oczywiste, a kolejne rozdziały serwują nam szereg zwrotów akcji ukazując całą opowieść w niespodziewanym początkowo świetle.


Pomysł na powieść bardzo ciekawy – to przyznać trzeba. Może i trochę oklepany, ale jednak interesujący. Ciekawy zwłaszcza ze względu na osobę autorki nazywanej przecież „Królową szwedzkiego kryminału”; ciężko nie być ciekawym, jak też Camilla Läckberg ugryzła taki temat. Książka – właśnie z uwagi na sam pomysł – może być ciekawa i może się podobać, jednak to trochę mało jak na takie nazwisko… 

Same pozytywy (które nie stanowią niestety większości końcowych wniosków po lekturze) to przede wszystkim wspomniany pomysł oraz (pomimo deprecjonowania przez czytelników) mimo wszystko warstwa psychologiczna książki. Są to jednak tylko takie, powiedziałbym, „pozytywy w zarysie”. Läckberg miała szereg dobrych pomysłów, ale albo przekombinowała, albo rozjechała się z wizją, którą można by uznać za dobrą. Nie rozumiem tego rozdźwięku przyznam szczerze… Pomysły autorki są godne uwagi, lecz ich wykonanie i przelanie na papier pozostawia już trochę do życzenia. 


Największe minusy książki to posunięta do granicy śmieszności przewidywalność kolejnych zdarzeń i do tego stopnia sztuczni bohaterowie, że aż bije to niestety momentami po oczach… Dla czytelników chcących szybkiej rozrywki może to być niezauważalne i do przyjęcia, jednak jeśli przeczytało się już sporo tego rodzaju lektur, to widać mankamenty… Faye to postać kompletnie (niestety) nieprzekonująca. Pełna werwy energiczna osoba pozwala zmienić swoje życie w piekło pełne przemocy stając się kurą domową? Wszystko zaś po to, żeby po tragedii wyszły na jaw brzemienne w skutki fakty z przeszłości głównej bohaterki, które znowu odmieniają rys charakterologiczny postaci o 180 stopni? Wielka szkoda, że tak to wygląda, ale centralna postać powieści jest kompletnie niewiarygodna. Fakty z jej przeszłości z kolei w tak oczywisty sposób rzutują na kolejne wydarzenia, że zakończenia książki można spodziewać się na długo przed przeczytaniem ostatniej strony.

W „Złotej klatce” razi też w oczy mocno zabarwione snobizmem, wygodą i obrzydliwym luksusem bogactwo całego tła fabularnego. Zgoda, przypomina to tytułową „Złotą klatkę” (jeśli o warunki życiowe chodzi), przez co ma to wszystko pozory wiarygodności, aczkolwiek jest to klatka mocno sztuczna. Całkowicie niepotrzebne wydają się też marnej „jakości” erotyczne wyczyny bohaterów umieszczone w pewnych częściach książki – to rzeczywiście wytwór autorstwa Camilli Läckberg, czy też szmira pokroju „Pięćdziesięciu twarzy Greya” i „365 dni”??? Niesamowity zawód…


Przez lwią część książki ma się wrażenie, że nie napisała jej Camilla Läckberg, a ktoś inny – i to ktoś o bardzo małym doświadczeniu twórczym. Jak to się stało, że światowej klasy pisarka popełniła w książce tyle błędów i jeszcze się pod nimi podpisała firmując całość swoim cieszącym się powszechnym uznaniem nazwiskiem? Niepojęte… I bardzo przykre. Nie odpowiem niestety na pytanie, czemu to wszystko wygląda tak, a nie inaczej. Chyba każdy biorąc tę książkę do ręki liczył na dużo więcej.

Chciałbym móc napisać o „Złotej klatce” jeszcze coś pozytywnego, naprawdę… Ale nie bardzo mogę (poza ciepłymi słowami na temat przepięknej okładki, i to w dwóch wersjach kolorystycznych). Miejmy nadzieję, że to wypadek przy pracy i Camilla Läckberg zatrze to nieprzyjemne wrażenie kolejną książką, napisaną już na miarę swoich możliwości i umiejętności. Oby tak się stało. Szkoda by było, gdyby takie nazwisko na rynku wydawniczym kojarzone było w przyszłości z negatywnymi opiniami…


Dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca za egzemplarz recenzencki.

#ZłotaKlatka #CamillaLackberg #Faye #CzarnaOwca






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz