czwartek, 18 sierpnia 2016

Nastolatki ratują świat...

W ostatnich latach mamy do czynienia ze swoistym wysypem, przeważnie młodzieżowej, literatury postapokaliptycznej, w których świat po zagładzie pełen jest zła i niesprawiedliwości, a ludzie gną karki przed totalitarną władzą próbującą trzymać wszystko w ryzach... I trwało by to sobie w tym kształcie w najlepsze, gdyby na horyzoncie zdarzeń nie pojawiała się nagle jakaś światła, najczęściej niepełnoletnia, bohaterka, która bierze się w karby, zwalcza swe słabości i rusza ratować świat... Ten schemat jest w zasadzie ten sam w każdej z książek i cykli o których za chwilę wspomnę. Pomysł jest ogólnie fajny - niestety, gorzej rzecz się ma z jego wykonaniem...

Temat apokalipsy i tego co po niej od dawna ma swoje miejsce w literaturze. Osobiście za najlepszy tego typu przykład uważam "Bastion" Kinga, lecz jest to przykład sprzed wielu, wielu lat. Dziś chciałbym napisać o przykładach zdecydowanie nowszych. Najlepszym (i chyba najbardziej znanym) są "Igrzyska śmierci" Suzanne Collins. W dniu premiery było to naprawdę COŚ, taki prawdziwy powiew literackiej świeżości: świat po zagładzie, powszechne zło i niesprawiedliwość, moralne bestialstwo grupy rządzących i ONA - dziewczyna z zapomnianego dystryktu, która nieświadomie stała się kamykiem powodującym lawinę zdarzeń... "W pierścieniu ognia" kontynuuje tę historię, zamkniętą następnie w "Kosogłosie". I wszystko było by super, gdyby nie sposób, w jaki opowiedziano tę historię... Bo historia jest ŚWIETNA - stąd też złość bierze człowieka po tym, co z nią zrobiono...

Trylogia Collins to przede wszystkim coś dla młodzieży, jednak to nie tłumaczy autorki z tego, jak spłyciła temat... Można było z tych książek uczynić ważny, moralny głos w zadumie nad naszą obecną rzeczywistością, jednak rozterki nastolatki zaprzepaściły tę możliwość. Mam wiele szacunku dla literatury młodzieżowej, jednak w tym przypadku nie mogę przeboleć, co Collins zrobiła i co straciła... Ratowanie i naprawianie świata nie sprowadza się bowiem do dylematów w rodzaju "być z tym, czy z tamtym", lecz do czegoś większego i ważniejszego... Tutaj tego zabrakło.

Można by tę wpadkę przemilczeć, gdyby nie fakt, że na rynku pojawiają się co rusz naśladowcy schematu stworzonego przez Collins, a co gorsza, są to naśladowcy powielający błędy tej autorki. Wpadła mi w ręce jakiś czas temu kolejna trylogia pt. "Testy" autorstwa Joelle Charbonneau, i jest ona jednym z lepszych chyba przykładów na to, dokąd zmierza literacki postapokaliptyczny nurt z nastolatkami w rolach głównych... Zmierza on, niestety, donikąd... Chyba, że za kierunek rozwoju uznać można powielanie schematów, kopiowanie pomysłów i przedstawianie rzeczy ważnych w płytki, prozaiczny sposób... Trylogia "Testy" (na którą składają się "Testy", "Samodzielne studia" i "Egzamin dojrzałości") również mogła być bowiem czymś ciekawym i ważnym, a stała się swoistą kalką "Igrzysk śmierci"...

Mam nieodparte wrażenie, że autorzy książek z nurtu o którym wspominam mają świetny pomysł, dobre chęci i zamiary, jednak gdzieś po drodze gubią się w tym wszystkim, tracą swoją główną myśl przewodnią, posiłkują się pójściem w komercję i przez to efekt jest taki, jaki jest... Szkoda... Jest tyle wzorców, z których można by czerpać, tyle pomysłów, które mogą zaprowadzić obiecujące pomysły w dobrą stronę - niestety, nie skorzystano z nich. Nawet u uwielbianego przeze mnie Stephena Kinga (słynącego raczej z horrorów) można takie wzorce znaleźć: choćby w "Wielkim marszu", "Uciekinierze", czy w "Ostatnim bastionie Barta Dawesa". Nie są to może wzorce nieomylne, czy jedynie właściwe, jednak pokazują, że uderzające w ludzi zło tego świata można o wiele lepiej napiętnować, a przez to uczynić z książki dobrą lekcję poglądową, która zmusi czytelnika do zadumy i refleksji - a o to przecież powinno w tym wszystkim chodzić.

Podsumowując: trend na postapokalipsę i bohaterskie nastolatki trwa, utrzymuje się od kilku lat i ma się dobrze... niezależnie od poziomu kolejnych książek i ich autorów. Mam nadzieję, że ten poziom wskoczy na (o co najmniej) jeden pułap wyżej, lecz póki co na tapecie mamy tylko krążenie wokół ważnych kwestii, komercję, i jałowe rozważania o moralności w wydaniu na dobrą sprawę jeszcze dzieci, którym przyszło ratować świat... Może kiedyś doczekam się (a ze mną i Wy) czegoś lepszego w tym temacie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz