czwartek, 18 sierpnia 2016

"W pierścieniu ognia" - Suzanne Collins

Tytuł: W pierścieniu ognia (tytuł oryginału: Catching Fire)
Autor: Suzanne Collins
Wydawnictwo:Media Rodzina
Data wydania: 12.11.2009r.
Liczba stron: 359

Po lekturze pierwszego tomu trylogii Suzanne Collins byłem nastawiony do kolejnego z bardzo dużą dozą rezerwy i sceptycyzmu. Czy coś się zmieniło po lekturze drugiego tomu? Tak. "W pierścieniu ognia" do pewnego stopnia zatarło złe wrażenia po pierwszej części, spojrzałem na cały cykl dużo bardziej przychylnym okiem, ale... ciągle widzę tutaj wady z pierwszego tomu. Więc szału nie ma.

Pisząc niniejszą recenzję jestem już po lekturze całej trylogii, także patrząc na całość dzieła Pani Collins z pewnego dystansu mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że "W pierścieniu ognia" jest dla mnie najlepszym tomem cyklu. Jest tu najwięcej dramaturgii, zwrotów akcji i ciągłego napięcia. To bardzo dobra sensacyjna książka. Pod tym względem autorce należą się naprawdę duże, zasłużone brawa. Szkoda tylko, że w innych miejscach jest średnio, a nawet kiepsko...

Nie chciałbym się powtarzać, ale muszę. Pierwszy tom raził mnie strasznie pod kątem sposobu narracji i do bólu zwartego, niemalże pozbawionego przerw w rozdziałach układu książki, a druga część trylogii niestety powiela te schematy. Jedynym plusem tej sytuacji (o ile w ogóle można mówić o jej plusach) jest to, że akcja wynagradza bardzo wiele i nawet chwilami narracja i konstrukcja książki prawie wcale nie przeszkadzają w czytaniu. Ale, tak jak mówię, dzieje się tak tylko i wyłącznie dlatego, że czytana historia jest naprawdę ciekawa.

Cóż jeszcze mogę powiedzieć... Naprawdę żałuję, że książka (tak jak i cała trylogia) napisana jest w taki, a nie inny sposób. Pani Collins ubrała świetną, naprawdę rewelacyjną historię w formę opowieści dla nastolatków, a przez to ujęła swojemu dziełu jedną, a nawet dwie klasy sprawiając tym samym, że z potencjalnego arcydzieła zrobiła się z tego tylko jeszcze jedna dobra opowieść. Nic więcej. A takich opowieści jest wiele. Naprawdę szkoda.

Ale to tylko moja opinia. Dawno temu przestałem być nastolatkiem, więc co ja tam ostatecznie wiem;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz